Zaktualizowano: 2020/10/16
Najnowsza aktualizacja: Menu
Menu 1:
(Wybór języka:)
(Organizujące:)
Strona główna
Skorowidz
Menu 2
Menu 4
FAQ
Tekst [11] w PDF
(Po polsku tutaj:)
Prąd ze słońca
Prąd ze słońca w PDF
Totalizm
Pasożytnictwo
Prawa moralne
Karma
Wolna wola
Biblia
Bóg
Dowód na istnienie Boga
Dowód na duszę
Przepowiednie
Nirwana
Nieśmiertelność
Koncept Dipolarnej Grawitacji
Wymieranie lat 2030-tych
Pitna woda deszczowa
Energia słoneczna
Darmowa energia i perpetuum mobile
Telekinetyczne ogniwo
Grzałka soniczna
Telekinetyka
Samochody bez spalin
Telekineza
Strefa wolna od telekinezy
Telepatia
Trzęsienia ziemi
Sejsmograf
Artyfakt
Koncept Dipolarnej Grawitacji
Naukowa Teoria Wszystkigo 1985 roku
Totalizm
Pasożytnictwo
Karma
Prawa moralne
Nirwana
Teoria Życia z 2020 roku
Dowód na duszę
Wehikuły czasu
Nieśmiertelność
Napędy
Magnokraft
Komora oscylacyjna
Militarne użycie magnokraftu
Tapanui
Nowa Zelandia
Atrakcje Nowej Zelandii
Dowody działań UFO na Ziemi
Fotografie UFO
Chmury-UFO
Bandyci wśród nas
Tornado
Huragany
Katrina
Lawiny ziemne
Zburzenie hali w Katowicach
Ludobójcy
26ty dzień
Petone
Przepowiednie
Plaga
Podmieńcy
WTC
Columbia
Kosmici
UFOnauci
Formalny dowód na istnienie UFO
Zło
Antychryst
O Bogu naukowo
Dowód na istnienie Boga
Metody Boga
Biblia
Wolna wola
Prawda
Dr Pająk portfolio
Widea z moim udziałem
"Smart" TV
O mnie (dr inż. Jan Pająk)
Krótkie "o mnie"
Poszukuję pracy
Aleksander Możajski
Świnka z chińskiego zodiaku
Zdjęcia ozdobnych świnek
Radości po 60-tce
Kuramina
Uzdrawianie
Owoce tropiku
Owoce w folklorze
Postępowanie z żywnością
Ewolucja ludzi
Wszystko-w-jednym
Grecka klawiatura
Rosyjska klawiatura
Rozwiązanie kostki Rubika 3x3=9
Rozwiązanie kostki Rubika 4x4=16
Playlisty piosenkowe dla TV i PC
Instrukcja piosenkowych playlist
Wrocław
Malbork
Milicz
Bitwa o Milicz
Św. Andrzej Bobola
Liceum Ogólnokształcące w Miliczu
Klasa Pani Hass z LO Milicz
Absolwenci PWr 1970
Nasz rok
Wykłady 1999
Wykłady 2001
Wykłady 2004
Wykłady 2007
Wieś Cielcza
Wieś Stawczyk
Wszewilki
Zwiedzaj Wszewilki i Milicz
Wszewilki jutra
Zlot "Wszewilki-2007"
Unieważniony Zjazd "2007"
Poprzedni Zlot "2006"
Raport Zlotu "2006"
Korea
Hosta
Lepsza ludzkość
Pająk do sejmu NZ 2014
Pajak na Prezydenta 2015
Pajak na Prezydenta 2020
Pajak dla prezydentury 2020
Partia totalizmu
Statut partii totalizmu
FAQ - częste pytania
Replikuj
Memoriał
Sabotaże
Skorowidz
Menu 2
Menu 4
Źródłowa replika strony menu
Źródła wpisów do blogów
Tekst [18] w PDF
Tekst [17] w PDF
Tekst [13] w PDF
Tekst [12] w PDF
Tekst [11] w PDF
Tekst [10] w PDF
Tekst [8p/2]
Tekst [8p]
Tekst [7]
Tekst [7/2]
Tekst [7b]
Tekst [6/2]
[5/4]:
1,
2,
3
Tekst [4c]: 1,
2,
3
Tekst [4b]
Tekst [3b]
Tekst [2]
[1/3]:
1,
2,
3
X tekst [1/4]
Monografia [1/4]:
P,
1,
2,
3,
E,
X
Monografia [1/5]
(In English here:)
Solar energy
Solar energy in PDF
Pajak for parliament
Pajak for MP in PDF
Totalizm
Parasitism
Moral laws
Karma
Free will
The Bible
God
Proof for the existence of God
Proof of soul
Prophecies
Nirvana
Immortality
Concept of Dipolar Gravity
The Great Purification of 2030s
Drinking rainwater
Solar energy
Free energy
Telekinetic cell
Sonic boiler
Telekinetics
Zero pollution cars
Telekinesis
Telekinesis Free Zone
Telepathy
Earthquake
Seismograph
Artefact
Concept of Dipolar Gravity
Scientific Theory of Everything of 1985
Totalizm
Parasitism
Karma
Moral laws
Nirvana
Theory of Life of 2020
Proof of soul
Time vehicles
Immortality
Propulsion
Magnocraft
Oscillatory Chamber
Military use of magnocraft
Tapanui
New Zealand
New Zealand attractions
Evidence of UFO activities
UFO photographs
Cloud-UFOs
Bandits amongst us
Tornado
Hurricanes
Katrina
Landslides
Demolition of hall in Katowice
Predators
26th day
Petone
Prophecies
Plague
Changelings
WTC
Columbia
Aliens
UFOnauts
Formal proof for the existence of UFOs
Evil
Antichrist
About God
Proof for the existence of God
God's methods
The Bible
Free will
Truth
Dr Pajak portfolio
Videos with me
"Smart" TVs
About me (Dr Eng. Jan Pajak)
Old "about me"
My job search
Aleksander Możajski
Pigs from Chinese zodiac
Pigs Photos
Healing
Tropical fruit
Fruit folklore
Food handling
Evolution of humans
All-in-one
Greek keyboard
Russian keyboard
Solving Rubik's cube 3x3=9
Solving Rubik's cube 4x4=16
Song playlists for TV and PC
Instruction for song playlists
NZ Driving Licence advice
Wrocław
Malbork
Milicz
Battle of Milicz
St. Andrea Bobola
Village Cielcza
Village Stawczyk
Wszewilki
Wszewilki of tomorrow
Korea
Hosta
1964 class of Ms Hass in Milicz
TUWr graduates 1970
Lectures 1999
Lectures 2001
Lectures 2004
Lectures 2007
Better humanity
Pajak for parliament 2014
Pajak regarding 2017
Pajak for parliament 2017
Party of totalizm
Party of totalizm statute
FAQ - questions
Replicate
Memorial
Sabotages
Index of content with links
Menu 2
Menu 4
Source replica of page menu
Text [13] in PDF
Text [11] in PDF
Text [8e/2]
Text [8e]
Text [7]
Text [7/2]
Text [6/2]
Text [5/3]
Figs [5/3]
Text [2e]
Figures [2e]:
1,
2,
3
Text [1e]
Figures [1e]:
1,
2,
3
X text [1/4]
Monograph [1/4]:
E,
1,
2,
3,
P,
X
Monograph [1/5]
(Hier auf Deutsch:)
Dr Pajak portfolio
Über mich
Freie Energie
Gott Existiert
Malbork
Moralische Gesetze
Seismographen
Telekinesis
Totalizm
Text [5d]
Menu 2
Menu 4
Quelreplica dieser Seite
(Aquí en espańol:)
Leyes morales
Energía libre
Telekinesis
Totalizm
Sobre mí
Menu 2
Menu 4
Reproducción de la fuente de esta página
(Ici en français:)
Lois morales
Énergie libre
Telekinesis
Totalizm
Au sujet de moi
Menu 2
Menu 4
Reproduction de source de cette page
(Qui in italiano:)
Leggi morali
Energia libera
Telekinesis
Totalizm
Circa me
Menu 2
Menu 4
Replica di fonte di questa pagina
Menu 2:
(Kliknij tu aby je przeglądnąć)
"Menu 2"
ujawni ci wykaz wszystkich totaliztycznych
stron które powinny być dostępne pod
niniejszym adresem (tj. na tym serwerze),
w zestawieniu językowym - w 8 językach.
Wykaz ten jest częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w
"Menu 1". Wybierz z "Menu 2" interesującą
Cię stronę, potem zaś kliknij na nią
aby ją uruchomić:
Menu 3:
(Alternatywne adresy tej strony:)
(Na płatnych serwerach:)
pajak.org.nz
totalizm.pl
(Na darmowym hostingu z FTP:)
drobina.rf.gd
magnokraft.ihostfull.com
nirwana.hstn.me
geocities.ws/immortality
(Rzadziej aktualizowane:)
tornados2005.narod.ru
Menu 4:
(Kliknij tu aby je przeglądnąć)
"Menu 4"
ujawni ci wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
owego menu. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w owym "Menu 4" wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać, potem kliknij na jego adres,
kiedy zaś otworzy się strona reprezentująca
ów serwer wówczas wybierz sobie z "Menu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
|
WSTĘP:
Mój wysoce rozczarowujący eksperyment z generowaniem energii słonecznej,
jaki opisuję na niniejszej stronie, dowiódł mi iż próby pozyskiwania
elektryczności z energii słońca w dzisiejszych warunkach
okazują się praktycznie bezużyteczne i nawet wysoce szkodliwe
dla natury i portfela. Powodem tej bezużyteczności, a nawet szkodliwości,
jest zbyt niska żywotność poszczególnych podzespołów zestawu
generującego. Jej wynikiem jest, że na wyprodukowanie owych
podzespołów zapewne zużywa się więcej energii, niż energia później
przez nie wygenerowana. Ponadto szybko psujące się podzespoły
zestawu generującego trudno (a jak słyszałem - "wręcz niemożliwie")
jest potem jakoś upłynnić i spożytkować, stąd dodają się one do trwałego
zaśmiecania Ziemi. Owa u mnie ujawniona niska żywotność podzespołów
być może jest spowodowana faktem, iż wszystkie podzespoły jakie
ja byłem w stanie nabyć w NZ były produkcji chińskiej, zaś jedyny
sklep w mojej okolicy w jakim byłem w stanie nabyć panel i akumulator,
jest nastawiony wyłącznie na maksymilizację zysku i stąd sprzedaje
podzespoły najniższej jakości - tj. te które jest w stanie nabyć najtaniej
u ich producentów. Manifestacją tej niskiej żywotności mojego zestawu
słonecznego było, że do NZ jesieni 2018 roku (czyli po 3 i pół roku używania),
wydajność zestawu jaki posiadałem spadła do około jednej trzeciej
jej wydajności wykazywanej zaraz po zakupie. Ja wydajność tę
oceniałem na podstawie jej zdolności do zasilania w elektryczność
"laptopa" jaki posiadam. Mianowicie, zaraz po zakupie, zestaw ten
nieustająco był w stanie zasilać w elektryczność mój laptop nawet
w najbardziej pochmurne jesienne i zimowe dni. Jednak jesienią
2018 roku zmuszony już byłem ładować akumulator tego zestawu
aż przez 3 dni, aby generując równocześnie elektryczność słoneczną
swym panelem móc zasilać mój laptop przez jeden dzień - co oznacza,
że ów spadek wydajności u mnie zapewne miał więcej niż jedno źródło,
tj. zapewne wynikał (1) ze spadku wydajności panela słonecznego
oraz (2) ze spadku pojemności akumulatora, a być może także był
w jakimś stopniu powodowany przez (3) spadek intensywności światła
słonecznego wynikający ze zmian klimatycznych naszej planety.
W rezultacie, swój zestaw słoneczny używałem tylko od 31 października
2014 roku, aż do około 17 maja 2018 roku - czyli przez około 3
i pół roku. W tym czasie mój system wygenerował elektryczność
dla mnie wartą około $NZ 420 (a gdybym ją sprzedawał - wówczas
wartą jedynie niecałe $NZ 90), zaś kosztował mnie ponad $NZ 1400.
(NIE wszystkie bowiem podzespoły jakie zmuszony byłem zakupić
zaksięgowałem w "Tabeli #E1" tej strony.) W sumie więc pod
względem ekonomicznym mój system zwrócił mi mniej niż jedną-trzecią
kosztu jaki w niego zainwestowałem. Jak odnotowałem, podobne
straty ponoszą też inni NZ inwestorzy w energię słoneczną - plus
mają oni też ze swymi systemami słonecznymi masę kłopotów
związanych z psuciem się podzespołów i z problemami ich mycia
i użytkowania, niemożliwością sprzedaży nadmiaru elektryczności,
a w przyszłości doświadczą zapewne też koszta i trudności związane
z pozbyciem się (czyli zezłomowaniem) niedziałającego już zestawu,
jako że np. krzemowych składowych panela słonecznego NIE ma
jak się pozbyć, ani zwrócić naturze. Na dodatek okazuje się, że
poza próbami takimi jak niniejsza moja strona (która ma bardzo
ograniczoną liczbę czytających), oficjalnie w NZ NIE istnieje żadne
forum na jakim dawałoby się raportować przyszłym użytkownikom
faktyczne problemy sytuacji z energią słoneczną, pożalić się w sprawie
kłopotów na jakie się natyka, czy ostrzegać tych co rozważają
zainwestowanie w energię słoneczną. (Prawdopodobnie ten brak
formum ma "polityczne pochodzenie" - chodzi bowiem o to, aby
sprawiać wrażenie na społeczeństwie, że nasza cywilizacja "ma
już" działające "rozwiązanie" dla pozyskiwania "czystej energii".)
U mnie powodem końcowego zaprzestania generacji energi słonecznej
było iż NZ zimą 2018 roku (tj. zapewne około lipca - kiedy byłem
na wakacjach) akumulator mojego zestawu zaprzestał wypełniać
swą funkcję - tj. zaprzestał gromadzić i przechowywać elektryczność.
W rezultacie, pomimo że latem 2018/2019 nadal usiłowałem
generować elektryczność tym swym zestawem, NIE byłem już
w stanie niczego zasilać tym co zestaw wyprodukował. Ponieważ
zakup nowego akumulatora byłby nieekonomicznym wydatkiem
(wszakże już uprzednio zmuszony też byłem zakupić aż dwa
"inverter'y" - które też zbyt często mi się psuły). Dalsze prowadzenie
więc omawianego tu eksperymentu zarzuciłem w pierwszych
dniach maja 2019 roku. Teraz będę usiłował znaleźć sposób
jak legalnie pozbyć się podzespołów mojego zestawu, których
w NZ narazie nikt NIE chce przejąć, bowiem "recycling" urządzeń
technicznych nadal wogóle tu NIE istnieje. Dodając tu niniejsze
ostrzeżenie o zbyt małej żywotności podzespołów do generowania
energii słonecznej, oraz o nadmiernie szybkim spadku wydajności
generowania przez nie energii, pozostałą część tej strony pozostawiam
tak jak oryginalnie była ona pisana. Niestety, ponieważ stronę tę pisałem
kiedy wszystko było nowe i działało, układ treści tej strony NIE
odzwierciedla właściwie problemów jakie ujawniały mi się dopiero
z upływem czasu, a o istnieniu jakich uprzednio NIE miałem skąd
się dowiedzieć. Aby zaś problemy te właściwie zaraportować czytelnikom,
stronę tę musiałbym przeredagować, tak aby zaczynała się od
doświadczeń zakończenia eksperymentu, a kończyła na jego początku.
Niestety, na takie przeredagowanie tej strony NIE mam już wymaganego
czasu - wszakże nieustająco prowadzę też aż cały szereg innych badań
(moim zdaniem nawet istotniejszych niż opisany tu eksperyment).
Zdecydowalem więc, że jedynie do strony tej dodam niniejsze ostrzeżenie,
zaś jej resztę pozostawię tak jak była stopniowo pisana - wszakże dzięki
temu ostrzeżeniu, poszukujący wiedzy czytelnicy ciągle będą w stanie
dowiedzieć się, jak mój eksperyment przebiegał i "co" oraz "kiedy"
w nim zaistniało.
Aby jednak NIE zniechęcać czytelnika do działań o zatrzymanie
dotychczasowego spychania naszej cywilizacji przez "oficjalną
naukę ateistyczną" i przez jej finansodawców poza opisywany
poniżej w #T1 tej strony "punkt braku powrotu"
w użyciu niszczycielskich dla ludzkości i natury metod
generowania "brudnej sprzedawalnej energii",
przypomnę tutaj, że już od ponad 35 lat moja oficjalnie
nadal blokowana, chociaż ciągle jedyna na świecie faktyczna naukowa
Teoria Wszystkiego z 1985 roku (zwana też
Koncept Dipolarnej Grawitacji)
wskazuje naszej cywilizacji sposób rozwiązania wszelkich
problemów energetycznych. Rozwiązanie to polega na
podjęciu budowy "generatorów czystej darmowej
energii" oraz "silników perpetuum mobile"
działanie jakich najbardziej treściwie i skrótowo opisuję
i ilustruję krótkimi filmami w punkcie #B3 swej strony
fe_cell_pl.htm
oraz we wpisie #324 do blogów totalizmu - tj. wpisie dostępnym
także w "tomie S" mojej publikacji [13] upowszechnianej stroną
tekst_13.htm.
Wszakże na przekór kontynuowania zawziętych prześladowań
budowniczych tych cudownych urządzeń przez producentów
energii i przez skoligaconą z nimi "oficjalną naukę ateistyczną"
- jacy w swym uporze niedopuszczania tych urządzeń do
upowszechnienia się po Ziemi zaczęli nawet uciekać się
do likwidowania budujących je wynalazców (po przykłady
takiego likwidowania patrz (III) z punktu #J4.4 mojej
strony internetowej o nazwie
propulsion_pl.htm
lub patrz (III) we wpisie #313 do blogów totalizmu) począwszy
od 2017 roku szybko rośnie liczba coraz lepiej działających
prototypów tych urządzeń "perpetuum mobile" już
zbudowanych na Ziemi - ich działające przykłady wskazują
i opisują obie powyższe moje strony linkowane z tego paragrafu.
Jeśli więc czytelnik ma warunki do majsterkowania i techniczne
uzdolnienia, sugeruję mu też włączyć się do nieoficjalnych
wysiłków budowania tych desperacko potrzebnych ludziom
urządzeń napędowych. Wszakże jeśli odniesie sukces w
takim budowaniu, wcale nie musi tym się krzykliwie wszystkim
chwalić ani uzyskiwać międzynarodowych patentów, a dla
wypełniania dziś coraz niebezpieczniejszej roli wydobywania
naszej cywilizacji z obecnego obłędu narkotyzowania
się czczeniem "pieniędzy" - jaki opisałem w punktach
#A1 do #A4 strony o nazwie
partia_totalizmu.htm,
wystarczy jeśli nieoficjalnie i bez rozgłosu zaopatrzy w generatory
czystej darmowej energii siebie samego, swoją rodzinę, oraz
swych co bardziej zaufanych przyjaciół.
* * *
OD TEGO PUNKTU zaczyna się "pisana od początku niniejszego
eksperymentu wersja tej strony". Jeśli niepokoi cię samobójczy
kierunek w którym podąża obecnie cała ludzka cywilizacja (tj.
kierunek jakiego wyludniające Ziemię następstwa wyjaśniłem
w punkcie #T3 swej strony o nazwie
woda.htm
oraz na całej swej stronie o nazwie
2030.htm),
a stąd chciałbyś dołożyć własny wkład w zmianę tego kierunku
i jednocześnie chciałbyś odzyskać spokój sumienia ponieważ
zabezpieczyłeś swój dom przed skutkami zagłady i wyludnienia
jakie zgodnie z moimi oszacowaniami uśmiercą 99.9% ludzkości
już w latach 2030-tych, wówczas niniejsza strona, a także krótki
ilustrowany wideami punkt #J2 z końca innej mojej strony o nazwie
free_energy_pl.htm,
są właśnie dla ciebie. Obie te strony wyjaśniają bowiem jak
najtaniej i najmoralniej sam szybko możesz zbudować sobie
tani domowy system generujący ci elektryczność, który powinien
działać na opisywanej tutaj zasadzie panela słonecznego,
albo też na jednej z zasad działania na jakiej generują elektryczność
opisywane w owym punkcie #J2 z mojej strony o nazwie
free_energy_pl.htm
już zbudowane i działające maszyny "perpetuum mobile"
drugiej lub trzeciej generacji. (Gorąco zachęcam do przeczytania owego
krótkiego punktu #J2 ze strony "free_energy_pl.htm" - ujawnia on
bowiem i dokumentuje wideami licznych już zbudowanych
i działających maszyn "perpetuum mobile" jak bardzo dzisiejsi
naukowcy, oraz instytucje żyjące ze sprzedaży energii, okłamują
obecnie ludzkość.) Po zaś zbudowaniu, taki domowy system
słoneczny powinien generować wystarczająco dużo elektryczności,
aby przez większość roku codziennie dawało się zasilać z niego
np. nasz komputer i telewizor, podczas gdy zbudowanie "perpetuum
mobile" drugiej lub trzeciej generacji powinno zaspokoić praktycznie
wszystkie potrzeby energetyczne typowej rodziny i domu.
Przed zakupem oraz następnym praktycznym użytkowaniem
opisywanego na tej stronie mojego systemu słonecznego
w okresie od 31 października 2014 roku aż do 7 lutego 2018
roku (czyli przed codziennym używaniem go przez okres około
trzech i jednej trzeciej roku) miałem nadzieję, że zgromadzę
doświadczenia osobiste ujawniające mi jak w praktyce wygląda
rzeczywistość budowania i użytkowania takiego systemu. Z
moich bowiem uprzednich (bogatych) doświadczeń życiowych
wynikało, że prawdy na ten temat NIE daje się poznać ani od
sprzedawców urządzeń słonecznych - którzy dla zwiększania
swych zysków będą celowo upiększali rzeczywistość, ani z
podręczników akademickich czy z książek, które typowo są pisane
przez oderwanych od rzeczywistego życia ludzi lub przez akademików
wygodnie mieszkających w swoich "wieżach z kości słoniowej" -
a stąd które są zbyt teoretyczne i abstrakcyjne aby wyrażały prawdę.
Cele jakie sobie stawiałem do sprawdzenia poprzez osobiste zbudowanie
i użytkowanie mojego systemu słonecznego, były następujące.
(1) Jak trudno w praktyce jest zbudować sobie i użytkować słoneczny
system do generowania elektryczności? Jak się też okazało, w NZ
największą częścią tej trudności było znalezienie założonego dopiero
w 2014 roku sklepu, który bez problemów i bez wmuszania tzw.
"sprzedaży wiązanej" (wiążącej zakup z zainstalowaniem) sprzedawałby
każdemu wymagane podzespoły do generowania energii słonecznej.
(2) O ile w praktyce pomniejszą się moje rachunki za elektryczność
dzięki codziennemu użytkowaniu mojego systemu słonecznego?
Jak potem stwierdziłem w praktyce, mój 120 watowy system pomniejszał
mi rachunki o około 10% - czyli o około $NZ 120 na rok, jednak niemal
połowę wartości tego pomniejszenia później straciłem z powodu aż
dwukrotnego nawalenia w moim systemie raczej drogiego "invertora" -
po szczegóły o tym nawaleniu patrz "D" z punktu #B2 niniejszej strony.
(3) Po ilu latach inwestycja w mój system miała szansę się
spłacić? W praktyce się okazało, że gdyby mój system NIE nawalał,
wówczas moja inwestycja w niego zwróciłaby się po około 10 latach
nieustającego codziennego użytkowania. Z powodu jednak nieakceptowalnie
częstego nawalania jego "invertera" (patrz "D" z punktu #B2 poniżej),
zwrócenie się jego kosztów rozciągnęłoby się do około 20 lat. Ponieważ
jednak z literatury i doświadczeń innych posiadaczy wynika, że efektywna
żywotność ani jego akumulatora, ani jego paneła slonecznego NIE
wynosi aż 20 lat, to oznacza, że koszta mojego systemu praktycznie
nigdy NIE mają szansy ulec zwróceniu. Aby zaś się zwróciły, ceny
podzespołów tego systemu musiałyby spaść poniżej jednej trzeciej
ich cen w NZ w czasie kiedy ja je zakupywałem (z moich jednak okresowych
sprawdzeń w NZ sklepach, wynika że ceny te tam rosną, zamiast
spadać). (4) Jak posiadanie awaryjnego systemu słonecznego
zaopatrującego nas w elektryczność w razie jakiegoś kataklizmu
poprawia moje poczucie spokoju i bezpieczeństwa? Jak się okazuje,
wpływ ten jest zasadniczy i czyni zakup oraz wysilek zbudowania tego
systemu warty podjęcia. Od czasu wejścia w jego posiadanie z zupełnie
odmiennym samopoczuciem oglądam raporty w dziennikach telewizyjnych
informujące o tygodniach, a czasami nawet miesiącach, jakie bez
dostępu do elektryczności doświadczają ofiary coraz częstrzych w
Nowej Zelandii kataklizmów. A w dzisiejszych czasach brak dostępu
do elektryczności psuje przecież wartość całej reszty naszego życia.
(5) Jakie poczucie satysfakcji daje zmniejszenie swej szkodliwości
dla naturalnego środowiska spowodowane używaniem "czystej" słonecznej
elektryczności? Jak stwierdziłem w NZ jest ono drugorzędne, ponieważ
gro elektryczności sieciowej pochodzi w NZ z elektrowni wodnych. Jednak
np. w Europie, zapewne stałoby się ono ważniejsze od spowodowanego
tym systemem polepszenia poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Wszakże
tam słoneczna elektryczność potencjalnie eliminuje sporą część brudu
i problemów jakimi elektryczność czerpana z sieci przyczynia się do
niszczenia Ziemi, boskich stworzeń i naszych bliźnich. Stąd tam
dodawałaby ona nasz osobisty wkład do poprawy sytuacji z klimatem
i z naturalnym środowiskiem, nie mówiąc już o zabezpieczaniu domów
przed brakiem elektryczności po nadejściu wyludnienia lat 2030-tych,
lub na wypadek ewentualnych lokalnych kataklizmów, jakie ostatnio
i tam zdarzają się coraz częściej.
W sumie się okazało, że jeśli mieszka się w kraju,
w którym - jak przykładowo obecnie w Nowej Zelandii,
ceny urządzeń do generowania słonecznej elektryczności
są około 5 razy wyższe niż w reszcie świata, zaś elektryczność
z sieci jest generowana tam głównie elektrowniami wodnymi,
NIE ma ekonomicznego ani innego sensu nabycie i użytkowanie
systemu słonecznego dla (a) odmiennego celu niż zabezpieczenie
się przed brakiem elektryczności w przypadku jakiegoś kataklizmu -
co ja odkryłem po drugim z kolei nawaleniu drogiego "invertora" w dniu
2018/2/7. Posiadanie i codzienne używanie systemu słonecznego
ma jednak sens (b) w miejscach gdzie brak dostępu do elektryczności
sieciowej, (c) w krajach jakie generują elektryczność spalaniem paliw
lub energią atomów, a także (d) w krajach, w których stosunek cen
podzespołów do generowania energii słonecznej do cen energii
sieciowej wynosi NIE więcej niż około jedna-trzecia tego stusunku
cen w NZ.
Aczkolwiek na całej tej stronie (szczególnie w jej
punkcie #B4.1) opisałem dokładnie jak czytelnik mógłby
samemu zbudować sobie taki najtańszy i najmoralniejszy
domowy system słoneczny, tutaj podsumuję skrótowo
jak daje się to uczynić w Nowej Zelandii - wszakże
nawet jeśli ktoś mieszka w innym kraju, procedura
budowy będzie bardzo podobna. I tak od 2014 roku
w nowozelandzkim sklepie o nazwie
"Jaycar"
można już zakupić sobie (bez zadnych dodatkowych wmuszeń
np. opłacenia kosztów instalowania) elektryczną panel słoneczną
o największej mocy na wyjściu jaką będą tam oferowali,
ale NIE mniejszej niż 120 Watt (w grudniu 2015 roku
największa panel jaką oferował ten sklep w NZ dawała
na wyjściu 180 Watt przy napięciu 12 Volt i kosztowała
$NZ 799; natomiast w 2014 roku - kiedy ja zakupywałem
podzespoły do swojego domowego systemu słonecznego
jaki opisuję na tej stronie, największa wówczas panel
120 Watowa kosztowała tam $NZ 575), a także zakupić
sobie tzw. "Gel" akumulator (tj. "na galaretę" - specjalnie
budowany dla systemów słonecznych) o pojemności 100
Ah i napięciu tym samym co owa panel (w październiku
2014 roku taki 12 Voltowy akumulator kosztował $NZ 475 -
patrz "Tabela #E1" niniejszej strony). Rekomendowałbym
przy tym zakup tzw. "portable" (przenośnego i składanego)
panela używanego do ładowania akumulatorów
samochodowych. Ma on bowiem już wbudowany w
siebie sterownik/kontroler ładowania (co oszczędza nam
kilkaset dolarów), oraz jest sprzedawany z załączonymi
już do niego przewodami zasilającymi - same które to
przewody np. w Nowej Zelandii mogą kosztować po
kilkadziesiąt dolarów za każdy ich metr. Ponadto, jeśli
mieszka się daleko od sklepu, taka nawet największa
"portable" (składana) panel zmieści się do praktycznie
każdego samochodu osobowego. (Kupując ją oszczędza
się więc następną co najmniej setkę dolarów kosztów
przetransportowania panela do domu.) Z kolei w sklepie
"Warehouse" można zakupić "inverter" o największej
mocy jaką sklep ten będzie oferował (w 2015 roku
"Warehouse" oferował 12 Voltowe invertery o mocy
600/1200 Watt w "normalnej" cenie $NZ 149.99 -
jednak co jakiś czas sprzedawał je też po 50%
przecenie) oraz o tym samym napięciu co nabyta
panel. (Inverter taki można też nabyć w "Jaycar" -
jednak kosztuje on tam aż kilka razy drożej).
Inverter ten jest potrzebny aby np. 12 V prąd stały,
jaki generuje panel słoneczna, zamieniać na prąd
zmienny o domowym napięciu 240 V jakim będzie się
zasilało np. telewizor i komputer. W sumie więc za
około $NZ 1200 do 1400 nabywa się w NZ wszystkie
niezbędne podzespoły do domowego systemu
słonecznego (w niektórych "tańszych" niż Nowa
Zelandia krajach podzespoły te nabywa się
nawet za około jedną-piątą owej ceny). Następnie
tymczasowo trzeba ustawić swoją panel na jakimś
stole w nasłonecznionym kącie swego przydomowego
ogródka lub na dachu, oraz połączyć razem wszystkie
podzespoły tak jak pokazuje to "Rys. #B1" z niniejszej strony.
Natychmiast po połączeniu warto też zacząć codzienne
systematyczne użytkowanie swego systemu poprzez
zasilanie nim np. swego komputera i telewizora - dopiero
zaś po jakimś czasie tego użytkowania można rozważyć, czy
swoj system będzie się używało przez cały czas, czy też
jedynie trzymało go na czas jakiegoś kataklizmu, kiedy
użyty będzie jako awaryjny system zaopatrywania
gospodarstwa domowego w elektryczność. Z ekonomicznej
ciekawości, jeśli ktoś użytkuje swój system słoneczny,
wówczas może podjąć też spisywanie konsumpcji
i cen zużywanej elektryczności - tak jak ja to czynię
w punkcie #F2 tej strony.
* * *
Treść tej strony autoryzuje
dr inż. Jan Pajak,
czyli badacz, odkrywca i wynalazca Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii" - patrz strona
http://worldcat.org/identities/),
losy życiowe którego opisane są na jego autobiograficznej stronie o nazwie
pajak_jan.htm.
Z zawodu dr inż. Jan Pająk to nauczyciel akademicki,
który uczył studentów i prowadził badania na 10 uczelniach
świata gdzie wykładał całą gamę przedmiotów z aż dwóch
odmiennych dyscyplin, tj. z dyscypliny Inżynierii Mechanicznej
i Budowy Maszyn najpierw na swej rodzimej
Politechnice Wrocławskiej,
potem zaś na uniwersytetach w Nowej Zelandii (Canterbury),
Malezji (Kuala Lumpur) i Borneo (Kuching), a także z dyscypliny
Inżynierii Softwarowej oraz Języków Programowania na
czterech uczelniach Nowej Zelandii (tj. na: Invercargill College,
Dunedin University, Timaru Polytechnic i Wellington
Institute of Technology) oraz na uniwersytetach z Cypru
(Famagusta) i Korei (Suwon). Na aż czterech z tych uczelni
(tj. na uniwersytetach z Cypru, Malezji, Borneo i Korei) był
zatrudniony na stanowisku profesora uniwersyteckiego. W
początkowej części 21 wieku dr inż. Jan Pająk tym wyróżnił
się też z grona nadal żyjących wówczas odkrywców i wynalazców
oraz jednocześnie obywateli Polski lub/i Nowej Zelandii, że stał
się najszerzej z nich znanym wtedy w świecie, najróżnorodniej
interpretowanym, a ponadto najbardziej produktywnym - na
przekór prowadzenia badań bez finansowania i na zasadach
jakoby prywatnego "hobby" naukowego wymuszanego oficjalną
dezaprobatą badanych przez niego obszarów wiedzy, oraz na
przekór iż wyniki jego badań stanowią jedną ze skrycie najzacieklej
obecnie na świecie zwalczanej i ukrywanej wiedzy i prawdy.
Tylko krótkie zilustrowanie i streszczenie najważniejszych z
jego odkryć, wynalazków i naukowo niepodważalnych dowodów
formalnych wymagało przygotowania aż szeregu półgodzinnych
filmów nauczających udostępnianych za darmo w internecie albo w
trzech językach, tj. polskim, angielskim i niemieckim - przykładowo: filmu
"Dr Jan Pająk portfolio"
polskojęzyczną wersję którego można oglądnąć pod adresem
https://www.youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM
i filmu
"Napędy Przyszłości"
polskojęzyczna wersja którego upowszechniana jest z adresu
https://www.youtube.com/watch?v=lBVQfl2bbtI;
czy angielskojęzycznego i niemieckojęzycznego 4-minutowego filmu
"How big is the Magnocraft"
upowszechnianego z adresu
https://www.youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c;
albo też filmów udostępnianych z narracją w języku polskim
ale z napisami w języku angielskim (niestety, od połowy 2022
roku często przez kogoś sekretnie blokowanymi) - przykładowo: filmu
"Świat bez pieniędzy: Ustrój Nirwany"
udostępnianego pod internetowym adresem
https://www.youtube.com/watch?v=W9YFI6Fer9E, czy filmu
"Zagłada ludzkości 2030"
upowszechnianego pod adresem
https://www.youtube.com/watch?v=o06UvHgahr8
(odnotuj, że owe napisy w języku angielskim, jeśli NIE są dla danego obszaru
lub osoby blokowane, wówczas mogą być "włączane" lub "wyłączane"
na życzenie klikaniem na ikonkę "cc", tj. "subtitles/closed captions",
z dolnej-prawej części danego filmu). Niestety, dotychczasowe efekty
przełomowych wyników jego badań stanowią ilustrację jak doskonale
dzisiejszą sytuację z prawdą, wiedzą i "oficjalną nauką ateistyczną"
odzwierciedla mądrość życiowa wersetów Biblii z Mateusza 13:57,
Łukasza 4:24 i Jana 4:44, a także mądrość ludowa zawarta w przysłowiu
"prawda w oczy kole". Wszakże np. w Nowej Zelandii aż do dzisiaj
o istnieniu i wynikach jego badań niemal nikt NIE chce wiedzieć.
Z kolei np. w Polsce dla unieważnienia, zaprzeczenia, wyciszenia
i zwalczenia jego odkryć, wynalazków i dowodów formalnych sporo
rodaków konspiruje się w gangi postępujące jak monopole wypaczające
prawdę i zapominające o Bogu (tak jak przykładowo dokumentuje
to od #A5 do #A5bc strona o nazwie
totalizm_pl.htm),
a stąd jakie przyszłym pokoleniom usiłują pozostawić tylko kłamstwa,
śmieci, pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
Najgorsze jednak iż gro opanowanych chroniczną pasywnością
dzisiejszych mieszkańców Ziemi utrzymujących się z oderwanych
od życia "prac umysłowych" i wygłaszania "przemówień" bogatych
w słownikowe obietnice "co" jednak zupełnie pozbawionych wyjaśnień
inżynierskiej procedury "jak" ich zrealizowania, tak już odwykło
od wykonywania produktywnej "pracy fizycznej" i rzeczywistych
działań opisywanych np. w punktach #G3 do #G5 strony
wroclaw.htm,
i tak zatopiło się w iluzji, zakłamaniu i propagandzie swych
komórek, komputerów i telewizji, że NIE są już w stanie nawet
posadzić kilku użytecznych drzew na nieużytkach, miedzach
lub przy drogach, posiać jadalne warzywa w swych ogródkach,
czy podjąć jakiekolwiek rzeczywiste działania broniące ich, ichnich
potomków oraz pozostałych bliźnich przed szybko nadchodzącą
zagładą lat 2030-tych.
Warto też wiedzieć, że wielkość
druku tej strony daje się zwiększać.
To zaś pozwala na jej łatwiejsze czytanie bez użycia okularów.
Każde bowiem software użyte do jej wyświetlania ma wbudowany
w siebie tzw. "zoom". Np. w "Google Chrome"
ów "zoom" odsłania się kliknięciem na pionowy "trzykropek"
w prawym górnym rogu ekranu, poczym druk można zwiększać
lub pomniejszać klikając na plus lub minus owego "zoom".
"Firefox" ten sam "zoom" odsłania kliknięciem tam na trzyliniowy
myślnik, zaś "Internet Explorer" - po kliknięciu tam na 8-zębowy
"trybik". Także zdjęcia tej strony też daje się powiększać.
Część #A:
Wstępne informacje o tej stronie:
#A1.
Zamiast wstępu - czyli dlaczego przygotowałem niniejszą stronę:
Żyjemy w czasach kiedy dużo się mówi i pisze na temat
generowania elektryczności z energii świetlnej słońca.
Mamy wszakże już dobrze opanowane technologie
i urządzenia do tego generowania, zaś w sklepach
jakoby dostępne są już główne podzespoły wymagane
do budowy domowych systemów takiego generowania.
Dla najróżniejszych powodów, jakie opisuję szerzej
w punkcie #R1 tej strony, ja od wielu już lat usiłuję
przeprowadzić praktyczny eksperyment osobistego
zbudowania dla siebie prostego i taniego systemu
takiego generowania elektryczności z energii
słonecznej. Wynikami zaś tego eksperymentu
pragnę podzielić się z czytelnikami tej strony.
Niestety, przez długi czas przeprowadzenie
tego eksperymentu było niemożliwe z prostego
powodu, iż NIE byłem w stanie znaleźć sklepu
w Nowej Zelandii (gdzie mieszkam), który
sprzedałby mi główne podzespoły niezbędne
dla zbudowania takiego systemu. Jedyne co
znajdowałem, to oferty najróżniejszych firm,
które zarobkowo budowały takie systemy - tyle,
że koszta zbudowania przez te firmy najtańszego
z takich systemów, np. w październiku 2014 roku
były rzędu około 20 tysięcy dolarów (tymczasem
na wydanie aż tak dużej sumy niestety mnie NIE
stać). Na dodatek, ani te firmy, ani ich klienci, zdają
się NIE rozumieć, że każde
ludzkie działanie i decyzję daje się zrealizować
albo w sposób zgodny z kryteriami moralności,
czyli moralnie, albo też w sposób niemoralny -
co wyjaśniam szerzej m.in. w punkcie #B4 swej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
czy w punkcie #C4.7 swej strony o nazwie
morals_pl.htm.
Firmy te budują więc swym
klientom niemal wyłącznie "niemoralne systemy
słoneczne", które NIE zawierają podzespołów zdolnych
do akumulowania generowanej energii (np. NIE zawierają
akumulatorów, systemów kondensatorowych, itp.). W punktach
zaś #B5 i #F3 tej strony staram się wyjaśnić czytelnikowi
dlaczego takie "bezakumulatorowe" rodzaje
systemów słonecznych, są właśnie systemami niemoralnymi
jakie w długoterminowym działaniu wyrządzą ludziom
więcej szkody niż pożytku. Wszakże, przykładowo,
zamiast uniezależniania swych właścicieli od elektrowni
i od sieci elektrycznej, faktycznie zamieniają one swych
właścicieli w rodzaj "niewolników sieci",
eksploatowanych przez firmy sprzedające elektryczność.
Aktywnie wzmacniają one też rolę elektrowni i sieci
elektrycznej - i to na przekór iż nasza cywilizacja już
doświadczyła, jak dużo szkody dla ludzi i dla natury
elektrownie i sieci wyrządzają (np. rozważ szkody
spowodowane przez stopienie reaktorów z elektrowni
jądrowej w Fukushima, Japonia, opisane w punkcie
#M1 mojej innej strony o nazwie
telekinetyka.htm).
Oczywiście, dla wielu najróżniejszych powodów, np.
NIE stwarzania sobie konkurencji, powiązań z firmami
sprzedającymi elektryczność, niejasności praw,
komplikacji poza-handlowej sprzedaży przez
niehandlową firmę, braku u mnie formalnych
uprawnień elektryka (na przekór, że m.in.
wykładałem inżynierię elektroniczną i elektryczną na
poziomie uniwersyteckim), braku klarowności co
do odpowiedzialności, problemu gwarancji, itd., itp.,
owe firmy NIE byłyby też skłonne aby odsprzedać
mi podzespoły jakie byłyby wymagane abym sam
sobie mógł zbudować taki system. Dopiero w połowie
października 2014 roku znalazłem sklep niedawno
założony w NZ przez Australijczyków, który miał
na sprzedaż wymagane podzespoły. W dniu 16
października 2014 roku zakupiłem więc w nim
wszystko co najbardziej wymagane, a co pokazałem
poniżej na ilustracji z "Rys. #B1", zaś w ten sposób
zainicjowałem opisywany tu eksperyment -
jakiego przebiegiem i wynikami dzielę się teraz
z czytelnikiem na niniejszej stronie. Ten mój
eksperyment będzie posiadał aż kilka faz.
Pierwszą z tych faz, już skompletowaną, było
"zbudowanie najtańszego
i najprostrzego systemu słonecznego dla zarówno
codziennego, jak i dla anty-kataklizmicznego użytku" -
tj. osobiste zbudowanie systemu jaki zapewnia mi
generowanie elektryczności w ilościach wystarczających
do codziennego zasilania: (a) dobrego oświetlenia
jednego pokoju, (b) pracy jednego telewizora,
(c) pracy jednego komputera typu "laptop", (d)
zasilania elektrycznej maszynki do golenia, itp.
Innymi słowy, zbudowanie systemu zdolnego
codziennie pomniejszać moje opłaty za elektryczność.
Jednocześnie zaś uzyskanie też w ten sposób
systemu obrony anty-kataklizmowej w sytuacji
kiedy do miasteczka
Petone
dotrze już ów poważny kataklizm jaki wynikał
będzie ze stopniowego umierania całej naszej
obecnej cywilizacji - tak jak umieranie to opisuje
punkt #T1 i "część #T" niniejszej strony (tj.
umierania spowodowanego przekroczeniem
w dniu 11 września 2001 roku "punktu braku
powrotu" przez całą naszą cywilizację). Wszakże
mieszkam w kraju i rejonie wysoce zagrożonym
kataklizmem dowolnego rodzaju - np. patrz
opisy z punktów #C2 i #I3 na stronie o nazwie
petone_pl.htm,
zaś groźba np. powodzi czy np. epidemii
choroby ebola
wcale NIE jest w Nowej Zelandii jedynym zagrożeniem.
Dlatego w przypadku dowolnego kataklizmu taki
system generowania elektryczności z energii słońca
jest w stanie dopomagać w relatywnie wygodniejszym
jego przetrwaniu. Wszakże system słoneczny
kontynuowałby generowanie elektryczności kiedy
dostawy prądu z sieci taki kataklizm z pewnością
odciąłby. Do dnia 31 października 2014 roku budowę
swego systemu doprowadziłem do stanu, że mogłem
nim zacząć zasilać wszystkie domowe urządzenia
o małej konsumpcji mocy elektrycznej. Przyjemnym
też zaskoczeniem było dla mnie empiryczne odkrycie,
że początkowo (tj. w środku NZ lata) zaledwie jeden
panel słoneczny o mocy 120 Watt wystarczał mi do
pokrycia zużycia elektryczności wszystkich moich
domowych urządzeń o mocy poniżej 360 Watt - po
szczegóły patrz punkt #M1 tej strony. Wszakże z
propagandy rozsiewanej w internecie przez firmy
budujące takie systemy odnosi się wrażenie, że
aby uzyskać jakieś odczuwalne wykorzystanie
energii słonecznej, trzeba pokryć panelami ogniw
PV niemal cały dach swego domu. (Obecnie już
wiem, że propaganda ta wynika z opisywanego
w punktach #F3 i #B5 tej strony niemoralnego
uzależniania właścicieli domowych systemów
słonecznych od karteli sieci elektrycznych.
Aby bowiem łatwo i tanio dokonywać takiego uzależniania,
napięcie generowane przez szeregowo połączone
panele słoneczne powinno być bliskie, lub dorównywać,
napięciu w sieci elektrycznej - stąd kartele te starają
się nakłonić domowych właścicieli systemów
słonecznych do zainwestowania np. w co
najmniej 10 paneli 24-Voltowych.) Tymczasem
u mnie tylko jedna panel o mocy 120 Watt (ta
pokazana poiżej na zdjęciach z "Fot. #G1" i
"Fot. #N1c") w czasie lata wystarcza mi na
co-wieczorne co najmniej jedno-godzinne
oświetlanie jednego pokoju za pośrednictwem
1 do 4 jarzeniówek o mocy 35 Watt każda -
NIE muszę też już oszczędzać na tym świetle bo
mam darmową elektryczność. Panel ten latem
pokrywa też co-wieczorne zużycie elektryczności
przez mój duży, 42 calowy TV. Przez zaś sporą
część każdego dnia latem zasila on też mój laptop
komputer, a przez cały czas (tj. zarówno wieczorami
jak i w czasie dnia) umożliwia mi użycie darmowej
elektryczności słonecznej do zasilania takich niewielkich
urządzeń domowych, jak moja maszynka do golenia,
ładowaczka baterii, maszynka do przycinania włosów,
itd., itp. - po moce moich urządzeń patrz punkt #H2 tej strony.
(Odnotuj jednak, że kiedy do NZ nadchodzi już pochmurna
jesień, a moja panel jest już nieco podstarzała - co
powoduje wyraźny spadek jej wydajności elektrycznej,
elektryczność generowana nią zaczyna mi wystarczać
jedynie na całodzienne zasilanie telewizora, lub na
zasilanie komputera tylko przez każdy co drugi dzień.
Dla innych bowiem urządzeń, np. świateł, pochmurną
jesienią i zimą zaczyna mi już brakować elektryczności.
Oszacowałem też, że dla codziennego zasilania
jesienią i zimą telewizora i świateł, albo zasilania komputera
każdego kolejnego dnia, musiałbym mieć co najmniej
panel 180 Watową - jednak tak duża penel NIE była
jeszcze w sprzedaży w NZ sklepie kiedy kupowałem
swoją, chociaż jest już dostępna obecnie, tyle tylko że
np. w grudniu 2015 roku jej nowozelandzka cena wynosiła
$NZ 799, co wynosi około 5 razy więcej niż panel ta
jest faktycznie warta.) Na przekór astronomicznych
cen jakie w Nowej Zelandii nakładane są na urządzenia
do generowania energii słonecznej, cały system słoneczny
jaki sam sobie zbudowałem kosztował mnie znacznie mniej
niż jedna dziesiąta ogłaszanej w październiku 2014 roku
w internecie ceny najtańszego systemu słonecznego
budowanego przez specjalizującą się w tym firmę (ściślej,
około 7% ceny takiego najtańszego systemu - po zestaw moich
zakupów i ich cen patrz "Tabela #E1" z tej strony). W kolejnych
więc fazach moich planów dla energii słonecznej chciałbym
stopniowo rozbudować ten swój system, bazując już
na doświadczeniach zdobytych podczas realizacji
pierwszej fazy. Zasada bowiem jest taka, że jeśli NIE
ma się zbędnych funduszy, które potem można bez żalu
spisać "na straty", wówczas na początek w energię słoneczną
trzeba zainwestować jedynie absolutnie wymagane
minimum, dalsze zaś decyzje w tej sprawie podjąć
dopiero po co najmniej jednym pełnym roku użytkowania
takiego "absolutnie wymaganego minimum". (Na bazie
moich dotychczasowych doświadczeń mogę już stwierdzić,
że takie "absolutne minimum" obejmuje zakup jednego
24-Voltowego panela słonecznego o największej mocy
jaka tylko aktualnie jest w sprzedaży, oczywiście jeśli
24-Voltowe panele i towarzyszące im urządzenia są
dla nas dostępne, zaś przy braku paneli 24-Voltowych -
zakup jednego panela 12-Voltowego o największej
mocy jaka w danym czasie jest oferowana do sprzedaży,
plus zakup wszystkich dalszych wymaganych urządzeń
pokazanych na "Rys. #B1" - jakie będą kompatibilne z
zakupionym panelem.) Zamierzonym produktem docelowym
tych dalszych faz mojej rozbudowy byłoby niemal
całkowite wyeliminowanie kosztów zakupu elektryczności
i zapewnienie energetycznej samowystarczalności
mojemu mieszkaniu - aczkolwiek sukces w tym zakresie
będzie zależał od dostępności w sklepach wymaganych
podzespołów pracujących na napięciu 24 Volt. (Do chwili
obecnej w sklepach NZ najważniejsze z tych podzespołów
ciągle NIE są dostępne, zaś oferowane obecnie 12 Voltowe
podzespoły NIE nadają się do budowy systemu zdolnego
zasilać urządzenia domowe dużej mocy, takie jak np. lodówka,
pralka, szybki czajnik elektryczny, kuchenka elektryczna,
cylinder grzania wody dla łazienki, suszarka do włosów, itp.)
Ponieważ jestem naukowcem, który wszystko co czyni
traktuje jako rodzaj eksperymentu naukowego przecierającego
nowe drogi, na niniejszej stronie będę kontynuował zdawanie
czytelnikowi relacji z moich wysiłków tego stopniowego
przestawiania swojego mieszkania na energetyczną
samowystarczalność bazującą na generowaniu własnej
energii elektrycznej ze światła słonecznego. Mam przy
tym nadzieję, że te moje doświadczenia i niniejsze ich
sumienne raportowanie, będą w stanie pomóc innym
czytelnikom na pójście również w moje ślady.
#A2.
Cele opisów z niniejszej strony:
Podstawowym celem tej strony jest
dzielenie się z czytelnikami
moimi doświadczeniami zdobytymi podczas osobistej
i hobbystycznej (niezawodowej) budowy, oraz podczas
późniejszego codziennego użytkowania, domowego systemu
do generowania elektryczności ze światła słonecznego,
jaki to system daje się zarówno użytkować na codzień
(a stąd jaki bez przerwy sam spłaca koszta swojej budowy),
jak i równoczśnie pełni on funkcję systemu anty-kataklizmowego
stwarzającego nam poczucie spokoju i zabezpieczenia.
Innymi słowy, dzielenie się doświadczeniami z budowy
i nieprzerwanego (codziennego) użycia systemu do
generowania elektryczności z energii słońca, który
to system zarówno odciąża moje bieżące rachunki
za elektryczność, jak i w przypadku gdyby kiedyś
nastąpił jakiś kataklizm odcinający dopływ sieciowej
elektryczności do naszego mieszkania - wówczas
system ten zapewniłby też naszemu mieszkaniu
wygodne przetrwanie takiego kataklizmu. Opisy
swych doświadczeń pragnę przy tym tak tu
sformułować, aby na ich podstawie czytelnicy
byli w stanie sami też podejmować własną
budowę podobnych awaryjnych systemów
pozyskiwania elektryczności z energii słońca.
Dodatkowym celem tej strony jest uwypuklenie
czytelnikowi kilku ogromnie istotnych prawd i
mechanizmów dotyczących budowy domowych
systemów słonecznych do generowania elektryczności.
(Przykładowo prawdy, że po upływie około 8 do
10 lat każdy system słoneczny tak się postarzeje,
że jego używanie staje się ekonomicznie nieopłacalne,
zaś w przypadku niemoralnych systemów
wysokonapięciowych ("bazakumulatorowych")
ich dalsze używanie staje się także wysoce
niebezpieczne, a stąd że do i tak już wysokich
kosztów owych systemów słonecznych trzeba
też wliczać koszta ich późniejszego fachowego
pozbywania się.) Z istnienia i działania bowiem owych prawd i
mechanizmów gro ludzi NIE zdaje sobie sprawy.
Ponadto na ich temat milczą też wszelkie inne
źródła pisane dotyczące generowania słonecznej
elektryczności. Owe prawdy i mechanizmy wynikają
z ustaleń najmoralniejszej obecnie filozofii świata
stworzonej przez człowieka i zwanej
filozofią totalizmu.
Przykładowo stwierdzają one, że
decyzja budowania
dla swego domu jednego z obecnie istniejących
rodzajów systemów słonecznych - na tej stronie
zwanego "systemem bezakumulatorowym", jest
decyzją niemoralną, bowiem zamiast uwalniać
posiadacza takiego systemu od kartelu sprzedającego
mu elektryczność, owa decyzja dodatkowo uzależnia
tego posiadacza od owego kartelu, zamieniając go w
rodzaj "niewolnika kartelu elektrycznego" -
po znacznie szersze wyjaśnienia "dlaczego" taka decyzja
jest niemoralna, a także po wyjaśnienia następstw jej
"niemoralności", patrz punkty #B5 i #F3 tej strony.
Co też gorsza, z powodu niemoralności tej decyzji,
te osoby które nierozważnie ją podejmą, będą
potem surowo karane przez mechanizmy moralne -
szczególnie przez zasadę przeciwstawności
krótkoterminowych i długoterminowych skutków
działania tzw. "pola moralnego" opisywaną
m.in. w punkcie #J1 mojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
oraz w punktach #C4.2.1, #C4.2 i #C4.7 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm.
Zasada ta bowiem stwierdza, że na przekór iż
w krótkoterminowym działaniu mechanizmy
moralne sprawiają wrażenie iż ułatwiają życie i pomagają
ludziom postępującym niemoralnie, a stąd krótkoterminowo
skutki wszelkich niemoralnych decyzji są przyjemne,
przynoszące szybki zysk, uznanie, itp., w długoterminowym
działaniu mechanizmy moralne postępują odwrotnie,
a stąd takie niemoralne decyzje nigdy NIE rozwiązują
problemów do rozwiązania których oryginalnie
zostały one podjęte, a jedynie nasilają moc
tych problemów oraz piętrzą cierpienia, szkody
i komplikacje życiowe u wszystkich tych ludzi, którzy
są dotykani następstwami owych niemoralnych
decyzji. Odnotuj też tutaj, że systemy do słonecznego
generowania elektryczności nabierają obecnie
coraz większego znaczenia dla całej naszej
cywilizacji. Jednak oślepieni głośnymi reklamami
i aktualną modą, wykazujemy tendencję aby
zapominać, że wszystko co ludzie czynią,
włączając w to decyzje budowy systemów
słonecznych, może być podejmowane albo w
zgodzie z kryteriami moralności, albo też niemoralnie.
Dlatego upowszechnienie wśród ludzi owej wiedzy,
które z decyzji na temat domowych systemów
słonecznych są niemoralne, wnosi potencjał aby
zdefiniować poprawiejszy kierunek naszego rozwoju.
Najlepsze rozeznanie celu opisów z tej strony czytelnik
powinien uzyskać poprzez przeczytanie streszczenia
tej strony przytoczonego w punkcie #U1 przy jej końcu.
#A3.
Definicje przedmiotów opisów z niniejszej strony:
Ponieważ na tej stronie odradzam
czytelnikowi budowanie jednego rodzaju systemów słonecznych,
zwanego tutaj "systemem bezakumulatorowym",
niniejszym staje się konieczne dokładne zdefiniowanie
co przez taki system jest tu rozumiane. Oto więc
definicje najważniejszych pojęć używanych na tej stronie:
Bezakumulatorowy system słoneczny. W opisach
z niniejszej strony można go zdefiniować jako system
pozyskiwania energii słonecznej, w skład którego
NIE wchodzi żadne urządzenie jakie pozwalałoby
na przechowania na późniejszy czas i zwrócenie
swemu właścicielowi tej samej formy energii, którą
ów system pozyskał ze światła słonecznego.
Stąd dla systemów generujących elektryczność i
bazujących na użyciu ogniw fotowoltaicznych, będzie
to system NIE zawierający takiego urządzenia jak np.
akumulator, albo zestaw kondensatorów elektrycznych, albo
komora oscylacyjna,
albo też dowolne inne urządzenie przechowujące elektryczność.
Z kolei dla słonecznych systemów grzejących wodę
takim akumulatorem byłby dobrze zaizolowany cieplnie
cylinder na gorącą wodę. Odnotuj jednak, że systemem
bezakumulatorowym (a stąd niemoralnym przy jego
zastosowaniu jako "domowy system słoneczny") będzie
też system jaki zamienia światło słoneczne na elektryczność,
a przechowuje na później jedynie ciepłą wodę. System
ten bowiem w późniejszym czasie NIE będzie w stanie
zwracać swemu właścicielowi tej samej formy energii
jaką pozyskał ze słońca, tj. zwracać elektryczności.
Jako taki, system ten NIE uniezależnia więc swego
właściciela od konieczności zakupywania danej
formy energii ze świata zewnętrznego (np. z sieci).
Domowy system słoneczny. Jest to system generujący
daną formę energii wyłącznie, lub przede wszystkim, dla
domowych potrzeb swego właściciela. To taki właśnie
system domowy jest opisywany na tej stronie. Do
domowych systemów słonecznych nie odnoszą się
kryteria byznesów w rodzaju zysku, czy straty lub
bankructwa, ponieważ ich cele są odmienne niż
generowanie finasowych zysków. (Rozważ jak możnaby mówić
np. o zyskach z użycia domowego generatora elektryczności
napędzanego benzyną, który przez miesiące może
stać bezużyteczny, a jest jedynie uruchamiany kiedy
w sieci zabraknie prądu.) Tylko też domowe systemy
słoneczne łamią kryteria moralne (tj. są niemoralne)
jeśli NIE zawierają akumulatorów.
Komercyjny system słoneczny. Jest to przeciwieństwo
systemu domowego. Generuje on daną formę energii
wyłącznie, lub głównie, na sprzedaż. Słoneczne systemy
komercyjne generujące elektryczność zawsze muszą
być podłączone do sieci (tj. być "grid tie"), do której przekazują
natychmiast energię jaką generują. Dlatego ich cechą
rozpoznawczą jest, że NIE zawierają one akumulatorów.
Wszystkie systemy komercyjne faktycznie są przedsiębiorstwami
(byznesami), jako że mogą one albo dawać zyski, albo
też ponosić szkody i bankrutować. Jako przedsiębiorstwa
należy też traktować je wszystkie. Stąd osoby które
NIE znają się na prowadzeniu przedsiębiorstw,
popełniają duży błąd jeśli zaangażują się w posiadanie
jednego z takich systemów sprzedających generowaną
energię. Dla systemów komersyjnych "pole moralne" ma
też inny przebieg niż dla systemów domowych. Stąd
ocena, czy w danym wykonaniu i warunkach spełniają
one, czy też łamią, kryteria moralności, opiera się na
innych zasadach niż dla systemów domowych. Na
niniejszej stronie NIE będę więc nimi się zajmował,
ponieważ opisuję tutaj wyłącznie jeden z domowych
systemów słonecznych (mojego własnego wykonania).
Jeśli zaś czytelnika interesują metody szacowania, czy
dany komercyjny system słoneczny spełnia czy też łamie
kryteria moralności, wówczas powinien odnieść do niego
generalne zasady i narzędzia moralne jakie opisuję m.in.
w punkcie #J1 mojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
w punktach #C4.2.1, #C4.2 i #C4.7 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm,
czy w punkcie #K1 i #K1.1 mojej strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
#A4.
Istnieją istotne powody dla których domowy system słoneczny
opisywany na tej stronie nazywam też systemem "anty-kataklizmowym":
System słoneczny do domowego generowania
elektryczności, opis projektu eksperymentalnej
budowy którego hobbystycznym sposobem
zawarłem na niniejszej stronie, daje się dodatkowo
określić też jako "anty-kataklizmowy system
do awaryjnego generowania domowej elektryczności
z energii słonecznej". Wszakże bazując na
ogniwach fotoelektrycznych i będąc zupełnie
niezależnym od sieci elektrycznej, mój system
NIE tylko że generuje mi elektryczność na
codzienny użytek, ale na dodatek jest bardziej
odporny niż sieć elekryczna na ewentualne
zniszczenie przez jakiś kataklizm. Stąd w
przypadku dowolnego kataklizmu, który odciąłby
nasz dom od dostawy elektryczności sieciowej,
system ten ciągle generowałby nam wystarczającą
ilość elektryczności, aby zapewnić naszemu
domowi i nam relatywnie wygodne przetrwanie
do czasu kiedy dostawy elektryczności sieciowej
zostaną ponownie przywrócone. To dla takiego
właśnie systemu strona ta stara się opisać wszystko
co najistotniejszego trzeba o nim wiedzieć, aby
móc samemu i osobiście zrealizować projekt jego
zbudowania tanio, domowym sposobem, w wolnym
czasie, oraz na zasadzie hobby.
#A5.
Fazy realizacji opisywanego tu projektu hobbystycznej
budowy systemu do domowego i "anty-kataklizmowego"
generowania elektryczności z energii słonecznej":
Domowy i "anty-kataklizmowy" system słoneczny,
jakiego moje osobiste zbudowanie tutaj opisuję,
musi spełniać kilka istotnych wymagań. Przykładowo,
musi on dawać się zbudować siłami i środkami
pojedyńczej osoby pracującej nad nim jedynie
dorywczo, czyli kiedy ma na to czas i kiedy pogoda
sprzyja owej budowie. Dlatego system ten musi
być możliwie najtańszy, najprostrzy, używający
maksimum gotowych podzespołów i elementów
dostępnych w sklepach, a ponadto jego budowa
musi dawać się podzielić na szereg faz i porozciągać
w czasie, tak aby jedna osoba mogła go stopniowo
wykonywać i udoskonalać w wolnych chwilach, kiedy
jednocześnie jest on już codziennie używany i stąd
zwraca on swoje koszta poprzez zmniejszanie rachunków
jakie się płaci za elektryczność. Oto więc najważniejsze
fazy budowania opisywanego tu systemu:
Faza 1:
Zestawienie z zakupionych podzespołów, oraz wytestowanie
działania, najprostrzego i najtańszego, narazie przenośnego,
systemu domowego i "anty-kataklizmowego". Celem tej pierwszej
fazy jest możliwie najszybsze uzyskanie działającego systemu
generującego elektryczność z energii słonecznej. System
ten jednak NIE jest jeszcze zainstalowany na stałe w naszym
domu, chociaż może i powienien on być już używany.
Dzięki bowiem jego używaniu od samego początku zaczyna
on zwracać nam koszta zakupu składających się na niego
podzespołów. Taki szybko i tymczasowo poskładany system
będziemy tu nazywali "przenośnym" (po angielsku
"portable"). Wszakże wszystkie jego podzespoły są jedynie
luźno ze sobą połączone. Stąd mogą one być np. przeniesione
lub przewiezione do innego miejsca (np. do domu naszych
znajomych czy członków rodziny), tam zaś poskładane
ponownie i będą działały. Takie szybkie poskładanie
przenośnego systemu z zakupionych podzespołów,
pozwala nam na szybkie zdobycie pierwszych doświadczeń
jakie potem wykorzystamy w dalszej rozbudowie tego
systemu. Natychmiast po zakupie inicjuje ono samospłacanie
naszej inwestycji w ów system. Umożliwia nam też
ewentualną wymianę na inne (w sklepach oryginalnego
zakupu) tych z podzespołów systemu, których parametry
źle dobraliśmy. Ponadto powoduje, iż mamy już jakiś
najbardziej podstawowy system do generowania elektryczności
ze słońca - jaki w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu
lub pogodowej anomalii (np. epidemii choroby ebola, huraganu,
tornada, trzęsienia ziemi, powodzi, itp.) zapewni nam relatywnie
wygodne jego przetrwanie aż do czasu gdy sytuacja ponownie
powróci do normy. Moje doświadczenia z budowy takiego
tymczasowego przenośnego systemu opisuję w częściach
#D do #J tej strony.
Faza 2:
Trwałe zainstalowanie w swoim domu uprzednio zestawionego
systemu przenośnego. Niestety, system przenośny ma tę
wadę, że jego używanie jest niewygodne. Przykładowo, w takim
systemie NIE będziemy zapewne mieli wygodnych wtyczek ani
kontaktów do włączania działania poszczególnych urządzeń
domowych, jego akumulator, kable i inverter zapewne będą
leżały na ziemi i przeszkadzały w chodzeniu, panel słoneczna
będzie położona lub ustawiona na gołej ziemi i do niczego
NIE zamocowana - stąd na noc trzeba będzie ją usuwać i
przenosić aby ktoś nieostrożnie na nią NIE nadrepnął albo
nam jej NIE ukradł, kabel łączący urządzenia zlokalizowane na
zewnątrz mieszkania z urządzeniami zlokalizowanymi wewnątrz
mieszkania będzie zapewne przebiegał przez otwarte drzwi
lub okno, zakupione dla zasilania wyłącznie energią słoneczną
lampy oświetleniowe będą zapewne leżały na stole lub
parapetach okien, itd., itp. Dlatego drugą fazą będzie pozakupywanie
dodatkowych podzespołów, takich jak elektryczne kable,
gniazdka, wtyczki, przełączniki, itp., poczym zainstalowanie
posiadanego systemu na stałe. Ponieważ dla poprawienia wygody
użycia takiego systemu, trwałe zainstalowanie jego urządzeń
zlokalizowanych wewnątrz mieszkania jest bardziej istotne i
pilniej-potrzebne niż zainstalowanie urządzeń z zewnątrz, tę
"fazę 2" daje się podzielić na dwa etapy realizacyjne, w pierwszym
z których instaluje się wszystko wewnątrz mieszkania, podczas
gdy na zewnątrz narazie wszystko jest jedynie tymczasowo
popodłączane, natomiast dopiero w drugim etapie instaluje
się trwale urządzenia zlokalizowane na zewnątrz mieszkania
(tj. najpierw akumulator, potem inverter, na końcu zaś także
panel słoneczną). Swoją realizację owej fazy 2 opisywanego
tu projektu zaprezentowałem w częściach #K do #M niniejszej
strony.
Literatura i tradycje utwierdzają opinię, że najlepszym
miejscem dla trwałego zainstalowania paneli słonecznych
jest dach domu, czy dach mieszkania. Opinia ta została
jednak wypracowana dla "komersyjnych systemów
słonecznych", na które typowo składa się co najmniej
10 dużych paneli słonecznych. Tymczasem "hobbystyczny"
system budowany własnymi siłami, jaki ja tu opisuję, w
swej początkowej formie składa się zapewne z tylko
jednego panela słonecznego. Jeśli więc ma się
przydomowy lub przy-mieszkaniowy ogródek, wówczas
na pierwszy rok używania panelu korzystniej jest go ustawić
np. na stole w jakiejś dobrze oświetlonej słońcem części
tego ogródka, niż od razu montować go trwale na dachu.
Chodzi bowiem o to, że kiedy ustawi się go np. na stole
w swym ogródku, wówczas ma się do niego codzienny
łatwy dostęp - tymczasem gdyby był na dachu, wówczas
NIE bylibyśmy w stanie niemal codziennie wspinać się na
dach aby sobie go oglądnąć czy np. go umyć. Taki zaś
łatwy dostęp do panela pozwoli nam już w pierwszym
roku zgromadzić znacznie większą liczbę doświadczeń
praktycznych na temat jego stanu i zachowania, niż
gdyby był on zamontowany na dachu. Jednocześnie
jeśli umieści się go np. na stole, zamiast na Ziemi,
wówczas wcale mu NIE grozi, że nocą ktoś na niego
np. przypadkowo nadrepnie. Ja swój panel ustawiłem
właśnie na stole w dobrze oświetlonej części ogródka.
Jestem tez zaszokowany ilością dodatkowych informacji
jakie dzięki temu zaczynam gromadzić. Przykładowo
okazuje się, że jego zabrudzenie wynikające z zanieczyszczeń
powietrza jest wielokrotnie szybsze niz początkowo sądziłem.
(Widać powietrze w NZ wcale NIE jest takie czyste jak
propaganda stara się nam to wmawiać.) Praktycznie więc
dotychczasowe doświadczenie podpowiada, że w miasteczku
Petone,
w którym mieszkam, z powodu dużego zanieczyszczenia
powietrza konieczne jest niemal comiesięczne mycie paneli
słonecznych, w przeciwnym bowiem wypadku osiadająca na
ich powierzchni warstwa nieprzeźroczystego brudu znacząco
pomniejszy ich wydajność elektryczną. Ponadto odkryłem, że
mój panel ma kłopotliwy błąd konstrukcyjny w postaci
podwyższonych jego krawędzi bocznych, które przy płaskim
jego ułożeniu na stole zupełnie uniemożliwiają spływanie z niego
wody po deszczu (a deszcze w NZ padają niemal codziennie).
Dlatego gdy będę kupował kiedyś dalsze panele, muszę zwrócić
uwagę, aby obramowanie ich czynnych ogniw NIE wystawało
ponad powierzchnię tych ogniw. Oczywiście, podobnych
obserwacji wynikających z pozostawienia panelu w ogródku
jest więcej, NIE będę jednak tu ich wszystkich opisywał.
Faza 3
i jeszcze dalsze fazy bazujące na uprzednio zdobytych
doświadczeniach: tj. stopniowe budowanie energetycznej
samowystarczalności w kilku później zaprojektowanych
kolejnych fazach. Fazy te można realizować stopniowo
z małych krokach, stopniowo dodając nowych paneli
słonecznych do tych już posiadanych, oraz zaspokajając
energią słoneczną kolejne źrodła domowej konsumpcji
elektryczności. Ich opisy będą dodawane do tej strony
z chwilą kiedy w realizacji mojego własnego projektu
dotrę aż do urzeczywistniania owych dalszych faz.
Dla opisów realizacji owej fazy 3 wstępnie zarezerwowałem
już "część #N" tej strony - aczkolwiek upłynie zapewne
sporo czasu zanim osiągnę możliwość jej realizacji w odnisieniu
do systemu domowego (dodatkowe słoneczne lampy bezpieczeństwa
już bowiem sobie zainstalowałem - patrz punkt #N1 tej strony).
Wszakże budując hobbystycznie
swój system słoneczny, NIE mamy żadnych uprzednich doświadczeń
praktycznych w tej sprawie, dlatego logika wymaga iż zanim
rozpoczniemy "fazę 3" lub następne jego rozbudowy, najpierw
powinniśmy użytkować przez co najmniej jeden rok początkowy
"minimalny" system jaki sobie już zestawiliśmy, aby zdobyć wymagane
doświadczenie co do jego wymagań, niedoskonałości, efektywności
działania, sposobów instalowania i użycia, itp.
Warto tutaj dodać, że jeśli opisywany tu system
jest używany podczas całego okresu realizacji jego
poszczególnych faz, wówczas oszczędności jakie
dzięki niemu uzyskuje się na opłatach za elektryczność
powodują, iż system taki w długoterminowym używaniu
i budowie praktycznie powinien sam za siebie płacić.
To zaś oznacza, że rozbudowę tego systemu powinno
dać się kontynuować aż do czasu, kiedy zapewni on
naszemu domowi całkowitą samowystarczalność
energetyczną. W ten sposób, z początkowego traktowania
systemu słonecznego jako rodzaj "zabezpieczenia" się
przed awariami sieci, stopniowo dojdzie się do całkowicie
odwrotnej sytuacji, kiedy to sieć elektryczną można będzie
traktować jako rodzaj "awaryjnego zabezpieczenia" przed
problemami systemu słonecznego, np. przed jego
uszkodzeniami czy przed chwilowym brakiem wymaganej
ilości słońca.
Fot. #A1ab: Oto zdjęcia dwóch najważniejszych z moich
urządzeń do pozyskiwania energii słonecznej, sfotografowanych
w ich fabrycznych opakowaniach. (Zdjęcie tych samych urządzeń,
sfotografowanych już po zestawieniu ich w działający system,
pokazałem poniżej na "Fot. #G1".) Zdjęcia te pokazują: (a)
120 Watowy panel słoneczny (tj. "solar panel" z "Rys. #B1"),
jaki zakupiłem w dniu 16 października 2014 roku w celu
eksperymentowania nad generowaniem elektryczności z
energii słonecznej, oraz (b) 600/1200 Watowy przetwornik
napięcia (tj. "inverter" z "Rys. #B1"). Moje koszty zakupu
tych urządzeń zestawiłem w "Tabeli #E1".
(Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
Fot. #A1a (góra):
Wygląd fabrycznego opakowania mojego pierwszego panelu
słonecznego. Panel ten zdołałem zakupić dopiero po kilku
latach poszukiwania w NZ sklepu, który by mi go sprzedał -
powody dla tych trudności z zakupem wyjaśniam szerzej
w punkcie #S1 przy końcu tej strony. Odnotuj, że wymiary
opakowania z tym panelem wynoszą 90 x 60 cm, stąd są
nieproporcjonalnie większe niż wymiary opakowania przetwornika
napięcia (inverter) ze zdjęcia (b). Na powyższym zdjęciu
przed owym panelem pokazałem także dwutubowe oświetlenie
jarzeniowe, też nadal fabrycznie zapakowane, jakie też zakupiłem
w dniu 16 października 2014 roku - ponieważ zamierzam je zasilać
z tego panela.
Fot. #A1b (dół):
Wygląd fabrycznie opakowanego mojego 600-Watowego
"inverter'a". Wymiary opakowania tego inverter'a wynoszą
28 x 28 cm. Sam inverter ma kształt aluminiowego pudełka
prostopadłościennego o wymiarach 6 x 10 x 20 cm i wadze
około 1 kilograma.
Część #B:
Zasady generowania elektryczności z energii słońca:
#B1.
Najniezbędniejsza teoria na temat domowego generowania elektryczności z energii słońca:
Ja zdaję sobie sprawę z faktu, że typowi
majsterkowicze NIE lubią teorii. Dlatego
na niniejszej stronie ograniczam teorię
do absolutnie koniecznych minimów.
Jednym zaś z owych minimów jest
zrozumienie jakie podstawowe podzespoły
składają się na dzisiejszy domowy system
do generowania słonecznej elektryczności,
jakie są najważniejsze funkcje i możliwości
owych podzespołów, oraz co jest
najistotniejszego w ich wersjach technicznych
oferowanych obecnie w sprzedaży. Powinienem
przy tym podkreślić, że system słoneczny jaki
ja tu opisuję, jest systemem generowania
elektryczności dla własnych potrzeb domowych -
co zasadniczo go różni od "bezakumulatorowych"
systemów komercyjnych nastawionych na
odsprzedawanie generowanej energii do sieci elektrycznej.
Przykładowo, ponieważ opisywany
tu system zawiera w sobie akumulator,
jest on w stanie działać podczas kataklizmów - kiedy
to sieci elektryczne zostaną zniszczone i zaprzestaną
dostarczania elektryczności. Nie używając sieci
do odsprzedawania elektryczności generowanej
przez siebie dniami i do odkupywania tej
elektryczności nocami, opisywany tu system
NIE uzależnia swego właściciela np. od zachłanności
ludzi zarządzających siecią. Stąd decyzja jego
urzeczywistnienia jest zgodna z totaliztycznymi
kryteriami moralności - podczas gdy np. decyzje
budowania dla siebie "bezakumulatorowych"
systemów słonecznych, w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
są decyzjami niemoralnymi, które w przyszłości
przyniosą więcej szkody niż pożytku - po więcej
informacji patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony. Itd., itp.
Rys. #B1. Oto schemat typowego
dzisiejszego systemu do domowego
generowania elektryczności z energii
słonecznej. Ja (tj. dr inż. Jan Pająk)
buduję eksperymentalnie w swoim
domu dokładnie taki system słoneczny
jak ten pokazany powyżej na tym
schemacie i połączony elektryczne
też w taki sam sposób. Wyniki zaś swych
doświadczeń i ustaleń opisuję na tej
stronie. Na "Fot. #G1" z tej strony pokazałem
też zdjęcie tego mojego urzeczywistnienia
powyższego schematu, po jego skomponowaniu
z faktycznie istniejących i już używanych
w moim domu podzespołów oraz urządzeń.
Powyższy schemat pokazuje graficzne
symbole, oraz podaje angielskojęzyczne
nazwy, dla wszystkich podstawowych
podzespołów wchodzących w skład
takiego systemu słonecznego. Ilustruje
on też wzajemne połączenia elektryczne
tych podzespołów. Odnotuj przy tym,
że przewody reprezentujące
elektrycznego plusa (+) są powyżej
oznaczone czerwonym kolorem, zaś
przewody reprezentujące elektrycznego
minusa (-) są oznaczone czarnym
kolorem. Ponadto obszar i urządzenia
pracujące pod bezpiecznym dla ludzi
napięciem 12 Volt prądu stałego są
ukazane na niebieskawym tle, zaś
obszar i urządzenia pracujące pod
niebezpiecznym dla ludzi napięciem
220-240 Volt prądu zmiennego są
zilustrowane na ostrzegawczym,
czerwonawym tle.
(Kliknij na ten rysunek aby zobaczyć
go w powiększeniu.)
Uwidoczniony powyżej taki typowy dzisiejszy domowy system
słoneczny obejmuje następujące podzespoły/urządzenia -
wyliczane tu najpierw począwszy od lewej krawędzi rysunku
wzdłuż najniższego przewodu: (1) panel słoneczny oznaczony
tu jego angielskojęzyczną nazwą "solar panel" - zwykle
składa się na niego 72, lub nawet więcej, indywidualnych
ogniw fotowoltaicznych, po angielsku zwanych "photovoltaic"
albo "PV" (to ów panel absorbuje energię światła
słonecznego i generuje elektryczność), (2) "kontroler"
(sterownik) ładowania akumulatora po angielsku zwany "controller",
(3) akumulator, po angielsku zwany "battery" (typowo
używa się akumulatora 12 Voltowego dla systemów o
małej mocy poniżej 1 kW, zaś akumulatora 24 Voltowego
dla systemów o dużej mocy przekraczającej 1 kW),
(4) dowolne urządzenia, po angielsku "Appliances",
tu reprezentowane symbolem "A12V", jakie są
zasilane bezpośrednio z akumulatora prądem stałym o napięciu
12 Volt (lub 24 Volt); na tym rysunku są one symbolizowane
sylwetką "samochodu" ponieważ są to urządzenia które daje
się zasilać elektrycznością pobieraną bezpośrednio z akumulatora
12 lub 24 Voltowego, a stąd które typowo są używane w dzisiejszych
samochodach (np. reflektory i źródła światła podobne do
samochodowych, silniczki i rozruszniki prądu stałego, wentylatorki,
itp.). Do akumulatora "battery" jest też podłączony górny przewód
biegnący do (5) przetwornicy napięcia po angielsku zwanej
"inverter" (przetwornica ta zamienia prąd stały o napięciu
12 lub 24 Volt, na prąd zmienny o napięciu 220 do 240 Volt).
To do tej "inverter" podłączane są najróżniejsze urządzenia
domowe zasilane już 220-240 Voltowym prądem zmiennym
jaki ten "inverter" odprowadza, tj. takie urządzenia domowe
jak np. (6) źródła światła "light", (7) komputery "laptop",
(8) telewizory "TV", oraz (9) dowolne inne "Appliances"
domowe "A240V" konsumujące prąd zmienny
o napięciu 220-240 Volt, takie jak maszynki do golenia,
poduszki elektryczne, grzałki, odkurzacze, itd., itp.
Oznaczenia widoczne na powyższym schemacie
dotyczą 12 Voltowego systemu słonecznego. Taki
bowiem system ja sobie właśnie buduję. Jednak
system 24 Voltowy używa dokładnie takich samych
podzespołów i urządzeń, jak 12 Voltowy system,
tyle że są one budowane dla 24 Volt, nie zaś dla
12 Volt. Dlatego powyższy schemat równie dobrze
ilustruje zarówno 12 Voltowy system, jak i 24 Voltowy
system. Jedyne zaś co trzebaby w nim zmienić aby
dokładnie odzwierciedlał on działanie 24 Voltowego
systemu, to zmienić na nim napisy z obecnych 12
Volt, na 24 Volty.
System 24 Voltowy jest przy
tym aż dwukrotnie doskonalszy od systemu 12 Voltowego.
Wszakże generuje on dwukrotnie większą moc przy
praktycznie niemal tych samych rozmiarach, używa
cieńszych (a stąd i tańszych) przewodów - bowiem
Ampery jego prądów są dwukrotnie niższe, a na
dodatek jest równie bezpieczny dla ludzi jak system
12 Voltowy. To z tych powodów ja zalecam
każdemu kto ma taką możliwość, aby od razu przystępował
do zbudowania 24 Voltowego systemu - ja
bowiem zbudowałem sobie 12 Voltowy system małej
mocy jedynie dlatego, że w 2014 roku w sklepach
Nowej Zelandii nadal NIE dawało się zakupić wszystkich
podzespołów wymaganych do budowy systemu 24
Voltowego, zaś wcale NIE miałem zamiaru dalej czekać
aż 24 Voltowe podzespoły staną się dostępne w
sklepach Nowej Zelandii - co okazało się być właściwą
decyzją, bowiem podzespołów tych NIE dawało się w NZ
zakupić także i w 2015 roku). Kiedy jednak
ktoś zdecyduje się od razu budować 24 Voltowy system,
co ja każdemu zalecam, wówczas powinien
zakupić sobie do niego wszystkie urządzenia
fizyczne działające na 24 Volty, tj. zakupić 24 Voltową
panel, 24 Voltowy akumulator, 24 Voltowy "inverter", itd.
Chodzi bowiem o to, że większość urządzeń systemu
słonecznego budowana dla 12 Volt, NIE działa na 24
Voltach i wice wersa - chociaż istnieją tu też wyjątki,
np. sporo kontrolerów (sterowników) ładowania akumulatora
jest tak budowana, że ten sam kontroler daje się przesterować
albo na 12 Voltowy, albo też na 24 Voltowy akumulator.
Jednak np. panelu słonecznego zbudowanego dla 24
Volt NIE daje się użyć do ładowania 12 Voltowego
akumulatora (bo go przepali), chociaż akumulator
24 Voltowy może być ładowany dwoma panelami
12 Voltowymi o identycznej mocy szeregowo
połączonymi ze sobą i podłączonymi do 24
Voltowego kontrolera/sterownika (aczkolwiek w typowych
sytuacjach życiowych takie rozwiązanie NIE byłoby
ekonomicznie uzasadnione, bowiem dwa panele 12
Voltowe o danej mocy kosztują więcej niż odpowiadający
ich mocy 1 panel 24 Voltowy - istnieją jednak sytuacje,
np. opisane w (2014/10/17) z punktu #L2 tej strony
niebezpieczeństwo zbombardowania panelu przez
mewy, kiedy takie użycie dwóch mniejszych paneli
zamiast jednego dużego mogłoby być w praktyce
bardziej uzasadnione).
Aczkolwiek dla niektórych czytelników jest to
oczywiste, niniejszym ciągle powinienem tu
uwypuklić nieszkodliwość
i bezpieczeństwo 12 lub 24 Voltowego systemu
słonecznego. Chodzi bowiem o to,
że większość urządzeń opisywanego tu systemu
pracuje na napięciu albo 12 Voltowym, albo też
24 Voltowym - patrz na powyższej ilustracji cały
obszar o niebieskawym tle. Tak zaś niskie napięcia
są nieszkodliwe dla ludzi i można nawet swobodnie
dotykać gołymi rękami oba bieguny ich obwodów
elektrycznych. (Trzeba jednak być bardzo ostrożnym
z urządzeniami 240 Voltowymi - ukazanymi powyżej
na ostrzegającym, czerwonawym tle, bowiem
te potrafią już zabić.) Dlatego, jeśli dla naszej
dbałości o bezpieczeństwo, włączania i wyłączania
użycia swego systemu słonecznego dokonuje się
w obszarze niskiego napięcia, wówczas NIE trzeba
się bać dokonywania tych działań nawet w ciemności
czy deszczu. Warto tu też dodać, że "bezakumulatorowe"
systemy słoneczne budowane przez specjalistyczne
firmy np. w celu podłączenia ich do sieci, typu
systemów opisanych w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3 tej
strony, wcale NIE są już bezpieczne. Typowo bowiem
wszystkie obwody
systemów budowanych przez specjalistyczne
firmy pracują na wysokich napięciach
i NIE używają akumulatorów, stąd nawet tylko ich
szeregowo połączone ze sobą panele słoneczne
też mogą zabić nieostrożnego dotykającego
swymi np. 600 Voltami prądu stałego. Praktycznie
to oznacza, że ich właściciele sami NIE mogą nawet
ich umyć z brudu nieustannie gromadzącego się na
powierzchniach paneli słonecznych, bowiem nawet
dla takiego umycia też trzeba specjalistycznego ekwipunku
zabezpieczającego przed porażeniem wysokonapięciowym
prądem. A trzeba pamiętać, że panele słoneczne stają
się brudne już po kilku miesiącach - np. na mój panel
nieustannie wypróżniają się najróżnijsze ptaki, myję
go więc praktycznie każdego miesiąca. Na dodatek
też do bycia niebezpiecznymi, owe bezakumulatorowe
systemy opisywane w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3
tej strony są także niemoralne.
Nocami zmuszają one bowiem swoich właścicieli do
zakupu elektryczności z sieci i stąd do popierania
istnienia i działania owych szkodliwych dla natury
i dla człowieka sieci elektrycznych, a ponadto uzależniają
one swych właścicieli od chciwości ludzi zarządzających sieciami
elektrycznymi - czyli np. otwierają możliwość eksploatowania
swoich właścicieli przez zarządzających sieciami elektrycznymi.
#B2.
Podstawowe podzespoły używane obecnie dla domowego generowania elektryczności z energii słońca:
Dokonajmy teraz przeglądu głównych podzespołów
z jakich składa się typowy dzisiejszy system
do generowania elektryczności z energii słonecznej,
bazujący na ogniwach fotowoltaicznych (PV).
Każdy z tych głównych podzespołów sprzedawany
jest oddzielnie jako zupełnie odrębne urządzenia
elektryczne: Oto one:
A.
Penel ogniw fotowoltaicznych (po angielsku
zwany "solar panel"). Panel taki składa się z całego
szeregu ogniw fotowoltaicznych, typowo zamontowanych
na jednej sztywnej podstawie. (Po angielsku takie
ogniwo nazywa się "photovoltaic cell", w skrócie "PV".)
Chodzi bowiem o to, że jedno ogniwo fotowoltaiczne
generuje zaledwie około 1.5 Volta - co powoduje, że
typowy panel 12 Voltowy o mocy 120 Watt zawiera w
sobie około 72 indywidualne ogniwa fotowoltaiczne
i ma rozmiary rzędu 110 x 85 centymetrów. Odnotuj,
że dla domowego użytku panel 120 Watowa jest
najmniejszą jakiej zakup można rozważać - i to jedynie
w przypadku kiedy w swoim kraju NIE daje się kupić
paneli o mocy ponad 200 Watt (aczkolwiek produkowane
są też, zaś w Nowej Zelandii od dawna już sklepy
oferują, panele o mocy znacznie mniejszej niż 120
Watt - np. rzędu 10 Watt. Jednak ich zakup do domowego
użytku byłby tylko nierozważnym marnowaniem pieniędzy).
W przeciągu 10-godzinnego dnia 120 Watowa panel
generuje bowiem średnio jedynie około 1.2 kWh energii
elektrycznej, co wystarcza do pokrycia konsumpcji tylko
kilku najbardziej potrzebnych nam urządzeń domowych,
takich jak: oświetlenie jednego pokoju, albo zasilanie
telewizora i komputera typu "lap-top", albo radia i maszynki
do golenia, itp. W dzisiejszych czasach produkowane
są też większe panele o mocach aż do około 300 Watt -
tyle że narazie NIE ma szans aby hobbysta (jak ja)
mógł je zakupić w NZ. A szkoda, bowiem zasada jaką
zalecam na bazie własnych doświadczeń brzmi:
zawsze zakupuj największy
panel słoneczny na jaki cię stać i jaki fizycznie jesteś
w stanie najpierw przytransportować do swego domu
a potem zainstalować, wszystkie zaś pozostałe
parametry swego domowego systemu staraj się dostosować
do parametrów owego panela.
B.
Sterownik ładowania akumulatora (po angielsku
zwany "controller"). Sterownik ten tak steruje napięciem
i natężeniem prądu płynącego z panelu ogniw do
akumulatora ładowanego przez ten panel, aby prąd
ten możliwie najefektywniej naładował akumulator,
oraz aby powiększał żywotność tego akumulatora.
C.
Akumulator (po angielsku "battery"). Tak się składa,
że generowanie elektryczności ze światła słonecznego
może się odbywać wyłącznie we dnie. Tymczasem my
chcemy konsumować ową elektryczność między innymi
także wieczorem lub w nocy - kiedy NIE daje się już jej
generować. Dlatego konieczne jest aby elektryczność
tą przechować w akumulatorze z godzin dziennych
(kiedy to jest ona generowana) do godzin nocnych
(kiedy jest ona konsumowana). Najważniejszym zaś
parametrem dzisiejszych akumulatorów, który decyduje
jak dużo elektryczności dany akumulator może w sobie
przechowywać, jest tzw. "Ah" czyli "amperogodzina".
Dla generowania energii słonecznej najczęściej używa
się akumulatorów o owej "Ah" rzędu 100 Ah, co dla
12 Voltowych akumulatorów oznacza, że jeden taki
akumulator jest w stanie przechować w sobie E =
12x100=1200 Wh, czyli 1.2 kWh. (Zauważ, że akumulator
24 Voltowy będzie przechowywał 2 razy tyle energii.)
Warto tu też odnotować, że akumulatory dla energii
słonecznej zwykle różnią się od akumulatorów dla
samochodów, ponieważ w samochodach nacisk
kładzie się na parameter zwany CCA - czyli ilość
amperów jakie ów akumulator jest w stanie dać aby
zakręcić rozrusznikiem i zapalić samochód. Typowo
więc samochodowe akumulatory 12 Voltowe mają ów
parameter rzędu 600 CCA, jednak ich parameter "Ah"
wynosi w nich tylko rzędu 30 Ah - czyli jest tylko około
ćwierci tego co dają akumulatory budowane dla energii
słonecznej.
D.
Przetwornica napięcia (po angielsku "inverter"). Panele
słoneczne, a także akumulatory, dostarczają użytkownikowi
jedynie prąd stały. (Typowo w systemach małej mocy < 1 kW
jest to prąd o napięciu 12 Volt, zaś w systemach dużej mocy >
1 kW jest to prąd o napięciu 24 Volt.) Tymczasem większość
urządzeń domowych jest zasilana prądem zmiennym o
napięciu około 220 do 240 Volt. Stąd konieczne jest też
dodatkowe urządzenie, po angielsku zwane "inverter",
które jest jakby odwrotnością prostownika, albo "ładowaczki
akumulatorowej". Zamienia ono prąd stały np. o napięciu
12 Volt, na prąd zmienny o napięciu 220 do 240 Volt i o
wymaganej częstotliwości np. 50 Hz. Najistotniejszym
parametrem tego "inverter" jest moc prądu jaki długoterminowo
daje on z siebie. Oprócz bowiem tej długoterminowej mocy,
dla "inverterów" zwykle podawana też jest druga moc jakiej
pobór tolerują one krótkotrwale - np. dla invertera jaki ja
zakupiłem i jaki opisuję dokładniej w punkcie #G2 tej strony,
długoterminowo-brana moc wynosi 600 Watt, podczas gdy
krótkoterminowo może on tolerować pobór mocy do 1200
Watt. Ta moc długoterminowa decyduje ile urządzeń prądu
zmiennego i o jakiej mocy "inverter" ten jest w stanie
zasilać. Przetwornice napięcia ("inverter") dostępne w
normalnych sklepach są mocy rzędu 300 do 600 Watt.
Ta ich moc wystarcza więc typowo do równoczesnego
zasilania w elektryczność np. oświetlenia pokoju
zlożenego z 2 do 4 żarówek jarzeniowych o mocy
35 Watt każda, plus jednego nowoczesnego (płaskiego)
telewizora, którego specyfikacja typowo podaje iż
konsumuje on 65 Watt (np. 42-inchowego TV typu
42LA6230-TB koreańskiej firmy "LG" - jaki ja posiadam
i dla jakiego ja zaprojektowałem swój system), plus
jednego komputera "laptop", którego specyfikacja
podaje zużycie elektryczności w wysokości 60 Watt
(jednak który praktycznie konsumuje dwa razy tyle
mocy, tj. praktycznie konsumuje około 120 Watt).
Owe 300 do 600 Watt jest jednak zbyt mało aby np.
zasilać nimi kuchenkę elektryczną czy grzejnik
(chociaż w sklepach niektórych krajów, w tym
Polski, są dostępne małe spiralne grzałki elektryczne
do zagotowywania pojedynczej szklanki wody, których
konsumpcja elektryczności NIE przekracza 600 Watt).
Na szczęście, budowane są też przetwornice napięcia
(inverter'y) o dużych mocach. Trzeba ich jednak szukać
w specjalistycznych sklepach. Ponadto ich ceny
są już równie znaczące - np. w NZ taki dobrze
oprogramowany inverter (np. z "soft start function" -
po jej opis i znaczenie patrz punkt #G2 poniżej)
o mocy 2000 Watt w 2014 roku kosztował NZ$ 1349
i to bez względu czy był na 12 Volt czy też na 24 Volt.
Najtańszy zaś inverter jaki dotychczas widziałem
w NZ sklepie o mocy 2000 Watt na 12 Volt był
typu MI-5116 i w 2014 roku kosztował NZ$ 625
(też "Made in China").
Uwaga: "inverter" okazuje się być "najsłabszym
ogniwem" w instalacji słonecznej. Jest on bowiem
relatywnie drogi (najtańszy, jaki ja używam w NZ,
mnie kosztował $NZ 65.62 i to tylko ponieważ
kupowałem go w przecenie i z dodatkową zniżką -
patrz "Tabela #E1" poniżej. Typowo jednak nadający
się do użytku domowego "inverter" kosztuje tu
ponad pół tysiąca NZ dolarów). Psuje się zaś
zbyt często. Przykładowo przy codziennym
użyciu energii słonecznej, mój pierwszy "inverter"
działając zaledwie od 2014/10/31 popsuł się już
dnia 2015/3/22 - czyli już po 142 dniach codziennego
użycia. Z kolei mój drugi "inverter", jakim zastąpiłem
ten pierwszy, nawalił mi już 2018/2/7 - czyli po
1053 dniach codziennego użycia. Praktycznie
więc, koszta nieustannie nawalących "inverterów"
zjadają niemal połowę wartości elektryczności
generowanej przez moją instalację słoneczną,
powodując że spłacenie jej kosztów wymagałoby
około 20 lat codziennego używania - co jest
nierealistyczne (instalacja ta NIE spłaci się więc
nigdy). To zaś, przy obecnych cenach podzespołów
instalacji słonecznej, czyni energię słoneczną
ekonomicznie nieopłacalną - aczkolwiek
NIE dyskwalifikuje jej użycia z innych powodów
np. jako awaryjnych źródeł energii na wypadek
kataklizmów (co jest głównym zadaniem mojej
instalacji słonecznej), czy dla minimalizowania
emisji spalin przez elektrownie spalające paliwa
(co NIE jest ważne dla górzystej NZ, w której
gro elektryczności jest "renewable" bowiem
pochodzi z elektrowni wodnych).
Po drugim nawaleniu mojego invertera w dniu
2018/2/7, zaprzestałem codziennego użycia swego
systemu słonecznego. Powodem było iż po pierwsze
częste nawalanie owego invertera czyniło codzienne
używanie tego systemu ekonomicznie nieopłacalnym,
po drugie zaś sklep "Warehouse" w którym uprzednio
zaopatrywałem się w tańsze (przecenione) invertery
w cenie $NZ 65.62 zaprzestał ich sprzedaży, tak że
w przypadku gdyby ostatni (rezerwowy) z nich też
mi nawalił, wówczas już następny inverter musiałbym
kupić w innym sklepie, w którym cena najtańszego z
nich wynosi ponad $600 NZ dolarów. Postanowiłem
więc wówczas, że system ten będę trzymał tylko jako
rezerwowe zabezpieczenie się na wypadek kataklizmu
lub awarii dostawy elektryczności sieciowej. Kiedy
jednak w dniu 24 marca 2018 roku w TV zapowiedzieli
nadejście kolejnego sztormu, postanowiłem rozmontować
mój system słoneczny, aby stojąc nieużywany w ogródku
niepotrzebnie NIE był wystawiony na działanie złej pogody.
Jednak tuż przed jego romontowanie włączyłęm jego
działanie aby sprawdzić ponownie czy inverter nadal
jest zepsuty. Okazało się wówczas, że w jakiś tajemniczy
sposób inverter ten działa już poprawnie. (Tj. w międzyczasie
"sam się naprawił". Ponieważ zaś ostatnio nadal odnotowywałem
sporo śladów aktywności UFO w, i wokoło, mojego mieszkania -
np. patrz punkt #N4 poniżej, posądzam że być może zepsucie
tego invertera NIE było fizycznym, a polegało tylko na jakimś
przejściowym zablokowaniu jego funkcji w wyniku naświetlenia
go silnym polem UFO - które to naświetlenie samo zanikło po
jakimś czasie. Wszakże literatura UFOlogiczna prezentuje
mnogość sytuacji, kiedy najróżniejsze pola generowane przez
UFO, np. magnetyczne, telekinetyczne, czy pole sterowania
czasem, powoduje przejściowy zanik działania najróżniejszych
urządzeń elektrycznych lub elektronicznych.) Po owym odkryciu,
iż mój inverter "sam się naprawił", począwszy od dnia
2018/3/24 ponowiłem codzienne używanie swego systemu
słonecznego do zasilania komputera w elektryczność -
co pozwoli mi zaoszczędzić na kosztach elektryczności
około $120 na rok - po szczegóły patrz punkt #F2 poniżej.
Powinienem tu też dodać, że możliwe jest korzystanie
z elektryczności słonecznej czerpanej bezpośrednio
z paneli, z pominięciem "invertera" i akumulatora.
Jednak aby stało się ono praktycznie użyteczne,
konieczne się staje połączenie w szereg aż około
10 paneli 24 Voltowych - tak aby generowały one
typowe napięcie 240 V dla zadziałania NZ czajników,
kuchni, oraz grzejników domowych. Takie jednak napięcie
czyni zestaw owych paneli niebezpiecznymi - np.
przy dotyku mogą one nawet zabić nieostrożnego
użytkownika, który np. będzie usiłował je umyć,
czy jakiegoś ciekawskiego. (A pamiętać trzeba,
że panele wymagają mycia co kilka miesięcy,
bowiem przy dzisiejszym poziomie zanieczyszczenia
powietrza szybko pokrywane są one zatrzymującą
światło warstwą brudu.) Ponadto, w dzisiejszych
czasach jest bardzo trudne, jeśli w większości krajów
wprost niemożliwe, zdobycie akumulatorów które
możnaby ładować prądem stałym o napięciu 240 Volt.
E.
Urządzenia domowe zasilane elektrycznością (po
angielsku zwane "appliances"). Kiedy na wyjściu z "inverter"
ma się już źródło prądu zmiennego o napięciu 220 do
240 Volt i częstotliwości 50 Hz, wówczas do tego źródła
elektryczności można sobie podłączać dowolne domowe
urządzenia elektryczne wymagające zasilania, pod warunkiem
jednak że ich konsumpcja energii NIE przekracza mocy
dawanej nam na wyjściu z "inverter" - która to moc będzie
zależała od typu invertera, rrodzaju akumulatora, oraz
wydajności elektrycznej panelu słonecznego jaki zasila
ów akumulator.
F.
Miernik elektryczny. Praktycznie NIE daje się zbudować
(i potem wytestować) systemu do generowania elektryczności,
jeśli NIE nabędzie się relatywnie dobrego "uniwersalnego
miernika elektrycznego", jaki będzie pozwalał nam mierzyć
napięcia, prądy i oporności, zarówno dla prądu stałego, jak
i dla prądu zmiennego. Aczkolwiek więc taki miernik NIE
jest stałą składową systemu do generowania elektryczności,
ciągle jest on jednym z najbardziej nam niezbędnych urządzeń,
które musimy sobie zakupić najpóźniej równocześnie z panelem
słonecznym - chyba że mamy już taki miernik w zestawie
swoich narzędzi domowych.
Z uwagi na niebezpieczeństwo
zaistnienia tzw. "problemu kompatibilności"
opisywanego m.in. w punkcie #G1 tej strony, NIE
powinno się zakupywać żadnego z powyższych
podzespołów zanim NIE uzyska się klarownego
zrozumienia jaki system chcemy sobie zbudować,
oraz zanim znajdziemy w sklepach i wybierzemy
sobie do zakupu wszystkie podzespoły które spełniają
parametry naszego projektu tego systemu.
Aby zaś odpowiedzialnie zaprojektować sobie taki
system, musimy najpierw rozumieć z czego się on
skada, jak działa, jak możemy obliczyć sobie parametry
pracy jego podzespołów, oraz jakie problemy mogą
go potem trapić - czyli co najmniej powinniśmy najpierw
przeczytać całą niniejszą stronę, a jeśli się da to także
dowolne inne publikcacje na temat generowania
elektryczności z energii słonecznej.
* * *
Powyższy wykaz podzespołów omawianego
tu systemu NIE uwzględnia całej masy dodatkowych
części i podzespołów, które będą też potrzebne dla
zapewniania wygody i bezpieczeństwa użytkowania
tego systemu, takich jak przewody doprowadzające
(po angielsku "leads"), bezpieczniki, osłony, skrzynki,
itp. Te dodatkowe części i podzespoły omówię dokładniej
w części #K tej strony, przy okazji opisów cen zakupu
dla zrealizowania drugiej fazy budowy omawianego
tu systemu.
#B3.
Projektowanie własnego systemu domowego i "anty-kataklizmowego" do
słonecznego generowania elektryczności - na czym ono polega w obecnych czasach:
Zanim podejmiemy zakupy podzespołów do swego
domowego i "anty-kataklizmowego" systemu generowania
elektryczności z energii słońca, najpierw powinniśmy
go sobie "zaprojektować". Typowo jednak słowo
"projektowanie" odstrasza dzisiejszych ludzi, bowiem
od razu kojarzy się im z inżynierami projektującymi
jakieś skomplikowane maszyny, czy z architektami
projektującymi nowe drapacze chmur. Tymczasem
projektowanie opisywanego tu systemu jest znacznie
prostrze - i stąd niemal każdy majsterkowicz powinien
być w stanie z nim sobie poradzić.
System ten bowiem zawsze będzie zawierał co
najmniej podzespoły pokazane na "Rys. #B1".
Ponadto podzespoły te zawsze będą połączone
ze sobą w sposób pokazany na "Rys. #B1". Jedyne
więc co nam pozostaje dokonać podczas naszego
"projektowania", to upewnić się, że owe podzespoły
są nawzajem "kompatibilne" (czyli że współpracują
one ze sobą możliwie najefektywniej), oraz że
najwłaściwiej wypełniają zadanie zaopatrywania
naszego domu w zaprojektowaną ilość elektryczności.
Praktycznie więc, jedyne co musimy podczas
owego projektowania zrealizować, to policzyć
kilka mocy, napięć i natężeń prądu, oraz potem
poprzymierzać (nawzajem dopasować) wyniki
naszych obliczeń oraz parametry głównych
podzespołów systemu słonecznego jakie
sklepy zaoferują nam do zakupu.
Wymaganych obliczeń naszego projektowanego
systemu można dokonywać aż na cały szereg
sposobów. Ja nawet rozglądałem się w internecie
za jakimś już gotowym algorytmen (procedurą) takich
obliczeń - jednak go tam NIE znalazłem. Dokonałem
więc swoich własnych obliczeń, jakie opisałem w
punkcie #D1 tej strony, poczym na podstawie ich
wyników dokonałem zakupów wymaganych podzespołów.
Podczas późniejszego testowania okazało się jednak,
że popełniłem drobne pomyłki - przykładowo NIE
uwzględniłem faktycznych strat mocy pojawiających
się w rzeczywistym systemie. Niemniej wyniki jakie
uzyskałem ciągle okazały się poprawne - zawsze
dodawałem bowiem do nich spory "zapas" dodatkowych
wartości. Aby więc uchronić czytelnika od niepotrzebnej
świadomości, że w trakcie dokonywania swoich obliczeń,
też popełnili jakieś drobne pomyłki, w następnym punkcie
#B4 przytoczyłem "algorytm" według którego dokonywałbym
przeliczeń projektowanego systemu słonecznego
na bazie moich dzisiejszych doświadczeń - tj. już
po uwzględnieniu wyników moich testów oraz pomyłek
jakie uprzednio popełniłem. Ten udoskonalony algorytm
obliczeń możnaby nazywać "algorytmem dra Pająka",
ponieważ zawarłem w nim całą wiedzę i doświadczenie
jakie na temat "akumulatorowych" systemów
słonecznych do domowego generowania elektryczności
zdobyłem dotychczas.
W miarę też jak moje doświadczenia będą wzrastały,
będę też udoskonalał ów algorytm. Oczywiście, wcale
NIE twierdzę iż jest on najlepszy czy najprostrzy ze
wszystkich możliwych - po prostu jest on takim jaki
dzisiaj bym używał gdybym projektował nowy system.
Czytelnik może jednak też użyć dowolny inny algorytm
jaki uzna za prostrzy lub dokładniejszy - nawet algorytm
z punktu #D1, który ja sam użyłem zanim zdobyłem
dzisiejsze swe doświadczenia. Wszakże niezależnie
od tego jaki algorytm obliczeń się użyje, jeśli tylko
jest on relatywnie poprawny, wówczas ciągle dochodzi
się do niemal tego samego projektu końcowego.
#B4.
Procedury (algorytmy) projektowania i zestawiania
sobie domowego i "anty-kataklizmowego" systemu
do generowania elektryczności z energii słońca:
W swojej karierze zawodowej prowadziłem
wiele wykładów z programowania komputerów.
Stąd jestem świadomy, że większość prac i
działań dokonywanych przez ludzi, może być
też zaprogramowana na komputery i potem
wykonywana automatycznie przez te maszyny.
Na bazie więc własnej wiedzy, praktycznych
doświadczeń, oraz wcześniej popełnionych
przez siebie błędów, postaram się teraz
zaprezentować czytelnikowi taki jakby
"program" pomagający mu wyjaśnić jak
należy projektować i budować opisywany
tu anty-kataklizmowy system słoneczny.
Tyle, że zamiast rozkazów dla komputera,
zawiera on ponumerowane kroki, które
czytelnik powinien zrealizować w podanej
nim kolejności - jeśli podejmie budowę
takiego systemu słonecznego. Fachowo
taką procedurę postępowania nazywa się
"algorytmem". (Stąd poniższą procedurę
można nieoficjalnie nazywać "algorytmem
dra Pająka".) Poniżej przytaczam dwie
wersje owego algorytmu (w podpunkcie
#B4.1 przytaczam algorytm dla osób NIE
lubiących dokonywać obliczeń, zaś w
podpunkcie #B4.2 przytaczam algorytm
dla osób które lubią z góry wszystko
policzyć i przewidzieć).
Z każdego domowego systemu słonecznnego
długoterminowo (tj. przez wiele godzin) we dnie
i latem można pobierać prąd o mocy NIE większej
od mocy posiadanego panela z ogniwami PV. Stąd
im wiekszy panel się zakupi, tym większą moc z
niego daje się pobierać. Przykładowo, ja zdołałem
kupić sobie panel o mocy 120 Watt (który jest
najmniejszym jaki ciągle można rozważać do
domowego użytku). Stąd we dnie i latem długoterminowo
mogę z niego zasilać urządzenia domowe o mocy
NIE większej niż 120 Watt (tj. urządzenia takie jak
mój komputer lap-top konsumujący właśnie około
120 Watt, mój telewizor LG, oświetlenie głównego
mojego pokoju, maszynka do golenia, itp.). Gdybym
zaś mógł zakupić panel o mocy 300 Watt, wówczas
latem i we dnie mogłbym z niego zasilać długoterminowo
urządzenia konsumujące do 300 Watt. To dlatego,
jeśli kupuje się panel, powinno się zakupić największy
jaki kupić sobie jesteśmy w stanie. Natomiast zimą
wydajność panela gwałtownie spada, stąd
długoterminowo zasilać z niego można urządzenia
konsumujące czasami nawet tylko połowę jego
nominalnej mocy (np. w pochmurne dni). Z kolei nocami
ze swego systemu słonecznego daje się zasilać
urządzenia o mocy NIE większej niż wydajność
naszego akumulatora - i to tylko przez kilka kolejnych
godzin (tj. aż akumulator nam się wyczerpie, co w
przypadku mojego akumulatora następuje już po
około 2 do 3 godzinach - jeśli zasilam z niego tylko
swój telewizor LG i światło jarzeniowe). Przez analogię
do panela możnaby więc sobie wydedukować, że
w takim razie trzeba też kupić sobie akumulator
o największej dostępnej w sklepach pojemności.
Tymczasem "guzik prawda" - ze względów praktycznych
normalny użytkownik powinien kupić sobie akumulator
o wadze co do której wie, że potem będzie w stanie
akumulator ten samemu przenosić bez większych
problemów (dzisiejsze akumulatory są bowiem
bardzo ciężkie, zaś ich konstrukcja NIE sprzyja
łatwemu przenoszeniu). Znaczy, normalny użytkownik
powinien zakupić sobie akumulator o wadze
około 30 kg (przy której to wadze dzisiejsze
akumulatory dają pojemność około 100 Ah).
Jest bowiem szokujące ile razy po owym zakupie
akumulator ten przychodzi potem przenosić w coraz
to inne miejsce - czego NIE dałoby się uczynić
gdyby za każdym razem trzeba było w tym celu
sprowadzać sobie dźwig. Na dodatek. po kilku
latach akumulatora tego trzeba też będzie móc
się pozbyć.
#B4.1.
Praktyczne (tj. bez-obliczeniowe) zestawianie sobie "minimalnego"
systemu słonecznego pod przyszłą rozbudowę oraz dla zdobycia
wymaganego doświadczenia w użytkowaniu energii słonecznej:
Jeśli NIE lubisz obliczeń i wszystko wolisz dokonywać
raczej praktycznie niż teoretycznie, a jednocześnie początkowo
zamierzasz zestawić najprostrzy i najtańszy "minimalny"
domowy system słoneczny, co do którego początkowo
NIE wiesz, czy będzie on twoim docelowym systemem,
czy też tylko początkiem przyszłej rozbudowy, wówczas
wykonywanie wielu obliczeń opisanych w algorytmie z
punktu #B4.2 poniżej staje się niepotrzebne. Wszakże
dla uzyskania takiego "minimalnego" systemu początkowego
potrzebujesz jedynie nabyć panel słoneczną o największej
mocy jaką uda się ci zakupić i przetransportować do
swego domu, plus potrzebujesz też kupić sobie pozostałe
urządzenia pokazane powyżej na "Rys. #B1" - jakie jednak
będą kompatibilne dla pracy z owym największym panelem.
Dlatego algorytm projektowania twojego systemu w takim
przypadku wygląda prosto i jest praktyczny bowiem obejmuje
tylko następujące działania:
#1: Spisz sobie dane o panelu
słonecznym największej mocy jaki tylko jesteś w stanie sobie
kupić i przytransportować do swego domu/mieszkania.
Tj. spisz jego: (1) cenę - tak abyś mógł potem rozważyć
czy stać cię na jego zakup, (2) moc - tj. czy faktycznie
moc ta jest NIE mniejsza niż 120 Watt (120 Watt jest wszakże
najniższą mocą jakiej zakup można kontemplować dla
domowego użytku - jednak im większa jest moc panela,
tym lepiej, w praktyce bowiem zawsze okaże się, że
elektryczności generowanej przez twój panel będzie zbyt
mało - np. ja gdybym mógł nabyłbym panel o mocy około
300 Watt, tyle że, niestety, panel 120 Watowa była największą
oferowaną w NZ na sprzedaż w 2014 roku), oraz (3)
napięcie prądu jaki panel ten generuje - szczególnie
czy jest to 24 Voltowy panel (jaki jest dwukrotnie lepszy
od 12 Voltowego), czy też tylko 12 Voltowy panel. Sprawdź
też, czy będziesz w stanie przetransportować do twego
domu/mieszkania panel o danych rozmiarach i wadze, oraz
zainstalować go tam w miejscu w którym będzie on najkorzystniej
i najdłużej wystawiony na działanie światła słonecznego,
a jednocześnie chroniony przed wandalami, złodziejami
i butami przechodzących ludzi (chociaż relatywnie łatwo
dostępny dla inspekcji i mycia przez ciebie).
#2: Sprawdż, czy zdołasz też
nabyć wszystkie pozostałe urządzenia zestawu pokazanego powyżej
na "Rys. #B1" o parametrach kompitabilnych dla pracy z owym
największym panelem słonecznym jaki preferowałbyś sobie kupić.
Tj. sprawdż i zapisz sobie ceny oraz parametry pracy: (1)
sterownika ładowania akumulatora dla napięcie panelu jaki
wybrałeś (tj. dla 24 Volt albo też dla 12 Volt) oraz dla mocy większej
niż moc wyjściowa panelu jaki wybrałeś (np. jeśli wybrałeś sobie
do zakupu panel o mocy 300 Watt, wówczas sterownik ładowania
akumulatora NIE może być dla mocy mniejszej niż 300 Watt, ale
może być dla mocy nawet znacznie wyższej niż 300 Watt);
(2) jednego akumulatora (jeśli bowiem masz też elektryczność
z sieci, wówczas swój system będziesz używał głównie podczas dnia,
a stąd na ewentualność awarii sieci wystarczy ci tylko jeden akumulator) -
sprawdź czy jego napięcie jest właściwe (tj. takie samo jak napięcie
panela słonecznego - np. dla panela 24 Voltowego potrzebujesz
też akumulator 24 Voltowy), czy jego pojemność NIE jest mniejsza
niż 100 Ah (wszakże aby w razie awarii sieci mieć elektryczność
dla świateł i dla telewizora przez kilka godzin po zapadnięciu zmroku,
niezbędny jest ci jeden akumulator o pojemności co najmniej 100 Ah -
chociaż jeśli w twoim kraju NIE będą dostępne akumulatory o tak
wysokiej pojemności, wówczas możesz kupić sobie mniejszy -
tyle że musisz się liczyć z krótszą dostawą prądu po zapadnięciu
zmroku), ponadto sprawdź też czy
jednocześnie waga tego akumulatora NIE jest przypadkiem większa
niż twoja zdolność do przenoszenia ciężarów (tj. czy typowo NIE
jest większa niż około 30 kg - patrz punkt #G4 tej strony) - wszakże
akumulator ten będziesz musiał wielokrotnie przestawiać, co byłoby
trudne gdybyś w celu każdego jego przestawiania potrzebował dźwig;
dla właściwego dobrania mocy "inverter'a" zapisz też sobie maksymalny
prąd "Imax" jaki możesz pobierać z owego akumulatora; (3) inverter'a -
czy jego napięcie na wejściu jest równe napięciu wyjścia z panela
(np. 24 Volt albo 12 Volt) zaś napięcie i częstotliwość na wyjściu są
równe tym pobieranym przez twoje domowe urządzenia elektryczne -
szczególnie przez TV i przez komputer, czy jego moc dla długotrwałego
użytku jest większa od sumy mocy panela plus mocy maksymalnego
prądu "Imax-razy-Voltage" pobieranego z akumulatora; zastanów się także
czy jego cena jest na twoją kieszeń, wszakże inverter będzie najciężej
pracującym urządzeniem twojego domowego systemu, stąd ma on
szansę aby nawalać najczęściej i stąd musisz się liczyć z koniecznością
więcej niż jednorazowego jego zakupu - dlatego warto abyś poszukał
inverter'a o najniższej cenie (patrz moje własne przeboje z inverter'em
opisane pod koniec punktu #G2 niniejszej strony). Pamiętaj przy tym,
że różne kraje używają urządzeń domowych o różnych napięciach
i częstotliwościach prądu - np. w USA używany jest prąd o częstotliwości
60 Hz, zaś w reszcie świata - 50 Hz. Stąd NIE każdy inverter nadaje
się dla każdego kraju (chociaż systemy słoneczne
mają tę zaletę, że pozwalają one na zakupienie sobie inverter'a o
dowolnym napięciu i dowolnej częstotliwości na wyjściu, stąd m.in.
pozwalają one na użycie w swym domu urządzeń elektrycznych z
innych krajów, jakie normalnie NIE pracowałyby na sieci elektrycznej
danego kraju - np. pozwalają aby amerykańskie urządzenia pracujące
na 60 Hz używane też były w innych krajach świata, oraz wice wersa).
#3: Jeśli znalazłeś wszystkie wskazane powyżej
podzespoły i wszystkie one wypełniają podane powyżej wymogi, wówczas kup
je sobie i przejdź do instalowania i testowania swojego systemu słonecznego.
Opisy jak to czynić podałem w dalszych częściach tej strony.
#B4.2.
Analityczne projektowanie docelowego systemu dla niezmiennego kilkuletniego użycia:
Jeśli lubisz mieć wszystko dokładnie policzone i wiadome,
oraz wiesz też już dokładnie jakie urządzenia domowe i przez
ile godzin dziennie docelowo będziesz zasilał ze swego
systemu słonecznego, wówczas możesz wybrać "analityczny"
algorytm projektowania swego systemu. Użycie tego algorytmu
jest najbardziej uzasadnione, jeśli uprzednio wstępnie już
używałeś przez co najmniej jeden rok system jaki zakupiłeś
zgodnie z uprzednim algorytmen z punktu #B4.1 w celu
posiadania systemu antykataklizmowego oraz dla zdobycia
praktycznego doświadczenia w sprawach energii słonecznej.
Oto ów algorytm:
#1: Poznaj budowę i działanie systemów
słonecznych do generowania elektryczności.
W tym celu przeczytaj i przeanalizuj co najmniej
całą tę stronę, zaś jeśli możesz, to także wszystko
inne co dodatkowo wzbogaci twoją wiedzę na ten
temat.
#2: Zadecyduj, czy potrzebujesz system
12 Voltowy czy też 24 Voltowy. W tym celu:
#2a:
Wytypuj najbardziej ci niezbędne domowe urządzenia
elektryczne, bez których najtrudniej byłoby ci się obyć
w przypadku gdyby jakiś kataklizm przerwał dostawę
prądu z sieci. Przykładowo, ja za takie absolutnie
mi niezbędne urządzenia domowe uważam: (1) oświetlenie
jednego pokoju, (2) komputer "laptop", oraz (3) TV.
#2b:
Wyznacz sumę teoretycznej konsumpcji energii przez wytypowane
urządzenia domowe. Indywidualne konsumpcje tych
urządzeń daje się odczytać z ich tabliczek specyfikacji jakie powinny
być obecne na każdym obecnie sprzedawanym urządzeniu
elektrycznym. Przykładowo, w moim przypadku: (1) specjalnie
dla zasilania energią słoneczną zakupiłem sobie światło
jarzeniowe z dwoma jarzeniówkami 35 Watt, (2) mój komputer
"laptop", zgodnie z jego specyfikacją, komsumuje 60 Watt, zaś mój
"smart" telewizor firmy LG
konsumuje 65 Watt. Stąd razem moje najniezbędniejsze urządzenia
teoretycznie powinny konsumować w sumie co najmniej P=2x35+60+65
= 195 Watt elektyczności.
#2c:
Pomnóż sumę teoretycznej konsumpcji przez współczynnik strat,
aby uwzględnić sprawność urządzeń słonecznej dostawy elektryczności.
Dla większości urządzeń straty te będą wynosiły co najmniej około
25% - ich teoretyczną konsumpcje pomnóż więc przez współczynnik
1.25. Natomiast dla komputera posiadającego własny akumulator (np.
dla komputera "laptop") oraz mającego wbudowany w niego obwód
ładowania tego akumulatora, a ponadto używającego np. myszy
optycznej i odrębneej klawiatury, teoretyczną moc trzeba pomnożyć
aż przez 2. Wynik zaokrąglij do najbliższej wyższej 10-tki. W moim
więc przypadku rzeczywista konsumcja energii przez wytypowane
najniezbędniejsze urządzenia wyniesie Pr = 70x1.25 +65x1.25 + 60x2
= 87.5 + 81.25 +120 = około 290 Watt.
#2d:
Zadecyduj o systemie: 12 czy 24 Voltowy. W tym celu:
- Jeśli twoje "Pr" z "#2c" jest mniejsze niż około 900 Watt,
wówczas możesz wybrać sobie do zbudowania 12 Voltowy
system słoneczny - aczkolwiek NIE nadaje się on do późniejszej
rozbudowy do systemu dużej mocy. Dlatago ja radziłbym
abyś od razu wybrał sobie do zbudowania system 24 Voltowy -
oczywiście jeśli tylko będziesz w stanie zakupić dla niego
wszystkie wymagane podzespoły. (Np. w czasie realizowania
mojego systemu w październiku 2014 roku, osoba prywatna,
taka jak ja, NIE była w stanie zakupić sobie w NZ najważniejszych
podzespołów dla systemów 24 Voltowych - takich jak panel
24 Voltowa i akumulator typu "Gell" na 24 Volty.) Wszakże
system 24 Voltowy będziesz potem mógł łatwiej rozbudowywać
aż do mocy około 2000 Watt - bez zmarnowania jakiegokolwiek
już nabytego podzespołu. W moim też przypadku suma mocy
wszystkich urządzeń jakie ja wytypowałem do zasilania energią
słoneczną ma Pr dużo mniejsze od 900 Watt. Stąd ja
mogłem sobie zbudować system 12 Voltowy - który był
też jedynym dla jakiego wszystkie wymagane podzespoły
dawały mi się zakupić w sklepach Nowej Zelandii.
- Jeśli zaś twoje Pr leży gdzieś pomiędzy 900 a 2000
Watt, wówczas albo wybierz do zbudowania 24 Voltowy
system (o trudniejszych do zdobycia i zakupu podzespołach),
albo też wykonaj krok #2e poniżej.
- Natomiast jeśli Pr jest wyższe niż 2000 Watt, wówczas
wykonaj punkt #2e poniżej.
- Po wybraniu systemu jaki sobie zamierzasz zbudować,
przejdź do wykonania punktu #3 poniżej.
#2e:
Przy zapotrzebowaniu na moc Pr > 2000 zaakceptuj, że
prawdopodobnie NIE powinieneś podejmować ryzyka
budowania samemu od razu systemu słonecznego dużej
mocy zdolnego do zaopatrywania w energię elektryczną
wszystkich urządzeń jakie wytypowałeś. Wszakże ani
NIE masz wymaganego doświadczenia praktycznego, ani
też jako prywatna osoba NIE będziesz w stanie zakupić w
sklepie wszystkich podzespołów wymaganych dla mocy
przekraczającej 2000 Watt. Dlatego albo (a) znajdź sposób
na zastąpienie jakimś innym zasilaniem anty-kataklizmowego
działania najbardziej "głodnych" na energię urządzeń jakie
wytypowałeś w punkcie #2a i wyeliminuj je ze swojej listy
urządzeń najniezbędniejszych do zasilania energią słoneczną
(np. jeśli są to urządzenia do gotowania - wtedy raczej kup sobie
kuchenkę gazową oraz butlę z ciekłym gazem i to na nich planuj
awaryjne gotowanie). Po wyeliminowaniu zaś ze swej listy tych
"głodnych" na energię urządzeń, powtórz zrealizowanie puntów
#2a do #2d niniejszego algorytmu. Alternatywnie, albo (b) zaplanuj,
że taki system wysokiej mocy będziesz planował i realizował
dopiero w "fazie 3" swojego projektu, albo też (c) zleć jakiejś
firmie zbudowanie dla siebie systemu słonecznego jaki wymaga
aż tak dużych dostaw mocy - zanim jednak to uczynisz
przeczytaj uważnie punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony i upewnij
się, że owa firma zbuduje ci system jakie NIE uczyni cię zależnym
od sieci, czyli system jaki będzie zaopatrzony we własne
akumulatory i jaki będzie działał poprawnie dniami i nocami
oraz dla swej poprawnej pracy wcale NIE wymaga on zostania
podłączonym do sieci elektrycznej.
#3: Wylicz minimalną moc panelu słonecznego
jaki powinieneś sobie zakupić. Odnotuj tu jednak, że
wyniki tych obliczeń wskazują ci tylko najmniejszy panel
jaki twoje urządzenia domowe wymagają abyś zakupił. Z
moich doświadczeń empirycznych wynika jednak, że już
od samego początku powinieneś nastawiać się na zakup
największego pojedyńczego panelu słonecznego jaki tylko
znajdziesz dostępny do zakupu, na jakiego kupno cię stać,
jaki okaże się być najbardziej ekonomiczny w twojej sytuacji -
tj. jaki daje najniższy koszt jednostkowy elektryczności na
wejściu do akumulatora, jaki będziesz w stanie przetransportować do swego domu
i zainstalować u siebie, oraz jakiego moc NIE jest mniejsza
od 120 Watt. Z energią jest bowiem jak ze smaczną potrawą -
tj. bez względu na to ile jej się ma, zawsze potem okazuje się
być jej za mało. A typowo koszt samego panelu stanowi tylko
około jednej-trzeciej kosztów zakupu wszystkich urządzeń
systemu słonecznego - podczas gdy jego wydajność decyduje
o wydajności i użyteczności całego systemu. W celu wyliczenia
tej minimalnej mocy panelu do zakupu, wykonaj co następuje:
#3a:
Wyznacz przez ile godzin dziennie (maksymalnie) będziesz
zasilał elektrycznością każde z wytypowanych urządzeń.
Przykładowo, ja każde z urządzeń używam przez NIE więcej
niż około h=5 godzin dziennie.
#3b:
Wylicz ile energii elektrycznej będą konsumowały codziennie
wytypowane przez ciebie urządzenia. W tym celu pomnóż
przez "h" z punktu #3a moc "Pr" wyliczoną w punkcie #2c.
Przykładowo, dla mnie codzienna konsumpca energii wyniesie
około E=Prxh=290x6=1740 Wato-godzin.
#3c:
Wylicz minimalną moc P panelu słonecznego jaki jest ci potrzebny.
W tym celu użyj wzoru P=E/hs, gdzie "E" jest tym z punktu #3b",
zaś podziel go przez "hs" oznaczające średnią liczbę godzin
światła dziennego w twojej okolicy jakiego jasność jest wystarczająca
dla generowania elektryczności w panelu słonecznym (u mnie ta
liczba wynosi około hs=10). W moim więc przypadku, P=1740/10 =
około 174 Watt. Niestety, panela o tej mocy NIE byłem w stanie
zakupić w NZ. Największy panel oferowany mi do zakupu miał
moc 145 Watt i kosztował 399 dolarów NZ - jednak wymagał on
też dodatkowego zakupu drogiego kontrolera (sterownika) ładowania
akumulatora kosztującego aż 309 dolarów NZ, oraz zakupu drogich
przewodów doprowadzających elektryczność do akumulatora.
Stąd z uwagi na różnicę kosztów oraz dla kilku jeszcze innych
powodów, częściowo wyjaśnionych m.in. w punkcie #G3 tej
strony, zdecydowałem się zakupić panel o mocy P=120 Watt -
który miał ów sterownik oraz przeowdy doprowadzające już
w siebie wbudowane i już wliczone do jego ceny.
#4: Wylicz maksymalne natężenia prądu wpływającego
do akumulatora oraz maksymalny prąd i moc pobieralną z akumulatora.
Swe obliczenia zabazuj na fakcie, że:
#4a:
Maksymalny prąd wpływający do akumulatora "Iin" będzie
powodowany przez zasilanie akumulatora przez panel
słoneczną. Owo Iin = P/V. W moim więc przykładzie
wynosi ono Iin = 120/12 = 10 Amper.
#4b:
Maksymalny prąd normalnie wypływający z akumulatora
"Iout" będzie powodowany przez równoczesne zasilanie
wszystkich wytypowanych przez ciebie urządzeń domowych.
Owo Iout = Pr/V. W moim więc przypadku wyniesie ono
Iout = 290/12 = około 25 Amper.
#4c:
Maksymalna moc pobieralna z akumulatora będzie ograniczana
maksymalnym prądem jaki akumulator może z siebie dawać.
Dlatego wyniesie ona Pmax=IxU, gdzie I jest podane w specyfikacji
akumulatora (w moim przykładzie akumulatora owo I=30 Amper, co
przy V=12 Volt daje moje Pmax = 30x12=360 Watt).
#5: Znajdź w dostępnych ci sklepach zestaw
urządzeń jaki chciałbyś sobie zakupić, a jaki odpowiada
urządzeniom pokazanym na "Rys. #B1". Dla każdego z tych
urządzeń pozapisuj sobie (a) nazwy, (b) typy, (c) najważniejsze
parametry pracy, (d) ceny tych urządzeń. Przy wybieraniu tych
urządzeń upewnij się, że:
#5a:
Panel słoneczną jaką sobie wybierzesz ma moc wyższą
niż moc jaką wyliczyłeś w punkcie #3c, ani też NIE niższą
niż 120 Watt. (Nie warto bowiem inwestować pieniędzy
i czasu w budowanie sobie systemów słonecznych o mocy
niższej niż 120 Watt.) Jeśli zaś NIE ma w sprzedaży panelu
o aż tak dużej mocy jaka wynika z twoich obliczeń, wówczas
wybierz sobie do zakupu dwa lub więcej największych panelów
jakie znajdziesz w sklepach, a jakich moc NIE jest mniejsza
niż 120 Watt - wszakże zawsze możesz połączyć je równolegle.
Generalna bowiem zasada jaka powinieneś przyjąć przy
wybieraniu panelu do zakupu, to że lepiej posiadać panel
o wyższej mocy niż wyszło ci z wyliczeń iż jest ci potrzebna,
niż tylko panel który jest równy tej mocy. Wszakże w #12a i #12b
z niniejszego punktu #B4 wyjaśniam, że maksymalna ilość mocy
jaką podczas dnia możesz czerpać ze swego systemu zależy
właśnie od mocy twego panela. Tylko zaś ilość mocy jaką
możesz czerpać nocami zalezy od twojego akumulatora.
Dlatego im panel jest wyższej mocy,
tym korzystniej go zakupić - jeśli tylko stać cię
na niego oraz jeśli tylko jest on na napięcie jakie sobie
wybrałeś do zrealizowania w punkcie #2d. Wszakże
zawsze lepiej mieć w rezerwie jakąś nadwyżkę mocy na
pochmurne dni. Oprócz mocy i ceny wybranego przez siebie
panelu, odpisz sobie także z jego specyfikacji maksymalne
natężenie prądu "Imax" jaki on generuje (aczkolwiek w przypadku
gdyby jego specyfikacja NIE była ci dostępna wówczas ciągle
prąd ten możesz też w przybliżeniu sobie wyliczyć ze wzoru
"moc/napięcie"). Typowo też wszystkie parametry pozostałych
urządzeń swego systemu staraj się dopasować do parametrów
tego panela zaplanowanego do zakupu - chyba że z jakichś
powodów (np. braku w sprzedaży urządzeń o wymaganych
parametrach) zmuszony bedziesz uczynić odwrotnie.
#5b:
Akumulator pozwala na pobór z niego co najmniej natężenia
jakie wyliczyłeś w punkcie #4b i ilości energii elektrycznej jaką
wyliczyłeś w punkcie #3b, oraz jest w stanie przyjąć natężenie
jakie wyliczyłeś w punkcie #4a. Maksymalne natężnie
jakie akumulator może przyjąć lub oddać jest podane w
jego specyfikacji - dla porównania patrz punkt #G4 tej
strony (dla mojego akumulatora natężenie to wynosi 30
Amper). Natomiast ilość elektryczności jaką może on
zgromadzić w sobie jest wyrażona parametrem AH"
(tj. "Ampero-Hours" czyli "Ampero-godzin"). Np. mój
akumulator opisany w punkcie #G4 ma pojemność 100 AH,
co przy jego naminalnym napięciu 12 Volt daje 1.2
kWh zgromadzonej w nim elektryczności. Czyli mój
akumulator jest w stanie przyjąć i oddać co najmniej
wszystko to, co od niego wymagane.
#5c:
Jeśli NIE masz miernika do testowania (tego jaki opisuję w punkcie
#11 niniejszego algorytmu), upewnij się, że do listy swych zakupów
włączysz także taki miernik elektryczny. Wszakże bez dobrego
miernika NIE będziesz w stanie ani zestawić, ani też wytestować
swego systemu. Nie popełniaj tez mojego błędu i NIE zakładaj, że
miernik prądu o 10 Amperach ci wystarczy. lepiej zakup miernik który
będzie tolerował prądy jakie wynikają z punktów #4a, #4b i #5b.
#6: Podsumuj koszta i sprawdź, czy stać cię na zakup
wszystkich urządzeń systemu jakie sobie wybrałeś. W tym celu
dodaj do siebie ceny urządzeń jakie sobie zapisałeś w punkcie #5.
Jeśli ich sumaryczna cena przekracza twoje możliwości finansowe,
wówczas albo (a) wybierz zestaw tańszych urządzeń i powtórz działania
począwszy od punktu #5, albo też zmniejsz wielkosć budowanego
systemu i powtórz działania poczawszy od punktu #2a, tym razem
eliminując ze swego wykazu mniej potrzebne ci domowe urządzenia
wybrane uprzednio do zasilania energią słoneczną.
#7: Staraj się ustalić najdokładniej jak możesz maksymalne
natężenie prądu płynącego od panelu słonecznego. Specyfikacja
panelu słonecznego jaki sobie wybrałeś w punkcie #5a, zawsze podaje
moc jaką on wytwarza i nominalny prąd, a czasami podaje też
maksymalny prąd jaki on generuje. Jeśli zaś NIE masz dostępu do owej
specyfikacji w przybliżeniu prąd ten możesz sobie wyliczyć. Przykładowo,
mój panel ma moc P=120 Watt. Ze wzoru I=P/U możesz więc wyliczyć
średnie natężenie prądu jaki ów panel będzie wytwarzał. Do wyliczenia
tego natężenia za "U" przyjmij jednak nie owo nominalne napięce na swoim
akumulatorze (w moim przypadku NIE 12 Volt),
a napięcie przy jakim twój "inverter" się wyłączy - w moim przypadku wynosi
ono U=10 Volt. Stąd przykładowo, dla mojego akumulatora maksymalne natężenie
prądu z panela wyniesie I=P/u=120/10=12 Amper. Odnotuj, ze w specyfikacji
panelu będzie też podane nominalne natężenie prądu jaki on generuje.
Przykładowo, w punkcie #G3 tej strony dla mojego panela owo natężenie
jest podane jako I=6.67 Amper. Maksymalne natężenie typowo jednak
może być dwa razy większe niż owo nominalne.
#8: Sprawdź czy "controller" ładowania akumulatora jaki wybrałeś
może tolerować maksymalny prąd jaki wyznaczyłeś w punkcie #7. Jeśli NIE,
wówczas wybierz "controller" cięższego typu jaki będzie tolerował natężenie
wyznaczone w punkcie #7, poczym powtórz punkt #6 aby sprawdzić czy cię na
niego stać.
#9: Spawdź czy "inverter" jaki wybrałeś może tolerować co najmniej
moc P jaką konsumują twoje urządzenia (tą wyliczoną w punkcie #2c) jak i
co najmniej maksymalny prąd jaki przez niego będzie przepływał, a jaki wyznaczysz
poprzez dodanie do siebie prądu z punktu "#5b" oraz prądu z punktu #7.
Jeśli NIE, wówczas wybierz "inverter" cięższego typu jaki będzie tolerował wymagane
natężenie i moce, poczym powtórz punkt #6 aby sprawdzić czy cię na niego stać.
#10: Zakup końcowo wybrany zestaw urządzeń i natychmost
je prowizorycznie zestaw ze sobą aby wytestować czy działają poprawnie.
Na dokonanie zakupów wybierz dzień o dobrej pogodzie oraz kiedy ty sam
masz sporo wolnego czasu - tak abyś jeszcze tego samego dnia miał czas
aby przetestować czy działa to co kupiłeś i jakie faktycznie parametry pracy
to generuje. Upewnij się przy tym, że masz dobry miernik do mierzenia napięć
i natężeń prądu stałego i zmiennego, jakie u ciebie wystąpią - jesli NIE masz
takiego miernika, to także go sobie zakup razem z urządzeniami.
Do przetestowania zestaw swe urządzenia np. na ogródku, tak jak pokazuję
to na "Fot. #G1". Jeśli zaś coś NIE działa, albo działa niewłaściwie, natychmiast
po przetestowaniu udaj się do sklepu i wymień to na dobrze działające urządzenie.
11: Przez szereg dni testuj w swoim mieszkaniu poprawne działanie swego
systemu w najróżniejszych warunkach i sytuacjach normalnego jego użytkowania.
Po zakończeniu tego testowania i po wyeliminowaniu wszelkich jego niedogodności
przejdź do realizacji "fazy 2" - czyli trwałego instalowania w swym domu tego systemu.
12: Dokładnie poznaj i zapamiętaj lub zapisz sobie najwyższe parametry
elektryczności jaką twój system może ci dostarczać, poczym uwzględniaj te parametry
w codziennym użytkowaniu swego systemu. Odnotuj, że parametry te są następujących rodzajów:
#12a:
Użytkowanie systemu w czasie dnia podczas słonecznej
pogody ale nienaładowanego akumulatora. W tym
użytkowaniu moc jaką możesz pobierać z systemu wynosi
P panelu, czyli tylko tą jaką ustaliłeś w punkcie #5a (w
moim przypadku moc ta wynosi P=120 Watt).
#12b:
Użytkowanie systemu w czasie dnia podczas słonecznej
pogody i przy naładowanym akumulatorze. W tym
użytkowaniu moc jaką możesz pobierać z systemu jest
sumą maksymalnej mocy jaką dostarczają oboje, panel
i akumulator, czyli suma mocy z punktu #5a i punktu #4c.
(W moim przypadku moc ta obecnie wynosi P=120+360=480 Watt -
co oznacza, że gdybym w przyszłości zdecydował się dokupić
jeszcze jeden panel 120 Watowy, wówczas mógłbym w czasie
dnia pobierać z systemu pełną moc 600 Watt na jaką pozwala
mój "inverter", będąc nią w stanie zasilać nawet mały czajnik
lub mały grzejnik.)
#12c:
Użytkowanie systemu w czasie nocy i przy naładowanym
akumulatorze. W tym przypadku moc jaką możesz
pobierać z systemu jest maksymalną mocą jaką dostarczy
ci akumulator, czyli mocą z punktu #4c (w moim przypadku
moc ta wynosi P=360 Watt).
* * *
Uwaga: dopracowywanie
powyższego "algorytmu" NIE jest jeszcze w pełni
zakończone, jako że ja kontynuuję swoje eksperymenty
i nadal gromadzę swoje doświadczenia praktyczne,
a stąd nadal zwiększam swoją wiedzę i doświadczenie.
Proszę więc go traktować jedynie jako rodzaj wstępnej
informacji, którą być może ciągle trzeba będzie uzupełnić
i udoskonalać w miarę jak moja (oraz twoja czytelniku)
wiedza i doświadczenie będą się zwiększały.
#B5.
"Bezakumulatorowe" systemy słoneczne budowane komercyjnie
przez firmy słoneczne - tj. systemy które uzależniają (zamiast
uwalniać) domowych posiadaczy od sprzedawców elektryczności z sieci:
Dzisiejsze firmy instalujące systemy słoneczne
typowo reklamują swoje usługi oraz uzasadniają
potrzebę użycia energii słonecznej ideą elektrycznej
samowystarczalności oraz czystości i dobra
naturalnego środowiska. Jednocześnie jednak,
budują one systemy słoneczne, które NIE zawierają
akumulatorów - czyli NIE są w stanie przechowywać
elektryczność z czasu światła dziennego (kiedy to
elektryczność ta jest generowana), do czasu nocy
(kiedy to elektryczność jest najbardziej potrzebna).
Argumentacją dla użycia tego rozwiązania jest, że
w czasie dnia elektryczność generowaną słonecznie
daje się odprowadzić do sieci, zaś nocami (tj.
kiedy najbardziej elektryczności tej potrzebujemy)
daje się ją pobrać z powrotem z sieci. Zgodnie więc
z tą argumentacją, w takich systemach współracujących
z siecią elektryczną, akumulatory jakoby wcale NIE
są potrzebne. Wszakże funkcję owych akumulatorów
ma jakoby wypełniać sieć elektryczna. (Po angielsku
takie systemy słoneczne są nazywane "Grid Tie" lub
"grid interactive".) Idea ta tylko pozornie jest prosta i
przekonywująca. Jednak u co bardziej świadomych
osób może ona indukować pytania w rodzaju
"czy firmy instalujące takie bezakumulatorowe
systemy słoneczne faktycznie służą sprawie dobra,
czy też jedynie sprawie zmowy i współpracy pomiędzy
nimi i zarządcami sieci elektrycznych, aby przez budowę
głównie takich bezakumulatorowych systemów przysługiwać
się niemoralnemu uzależnieniu coraz większej liczby konsumentów
elektryczności od szkodliwej dla ludzi i natury sieci elektrycznej?"
Wielu niezorientowanych w tej sprawie ludzi daje
się nabrać na powyższą argumentację jakoby
uzasadniającą brak potrzeby na akumulatory w systemach
słonecznych. Tymczasem przeaczają oni fakt,
że najgłówniejszym celem
instalowania sobie domowego systemu słonecznego,
jest jego zdolność do uniezależnienia nas od elektryczności
z sieci - a stąd m.in. do awaryjnego zabezpieczenia
naszego domu przed następstwami kataklizmów.
Znaczy, jego zdolność do zastępowania sieci
elektrycznej w przypadku kiedy dopływ elektryczności
z sieci jest przerywany lub utrudniany przez jakieś
nieszczęście, sabotaż, wojnę, pandemię, nie-akceptowalny
wzrost cen elektryczności, itp. Jeśli też dokładnie
przeanalizować sprawę, to systemy słoneczne
niezdolne do akumulowania elektryczności, NIE
są też w stanie zapewnić nam samowystarczalności
i dobroczynności dla natury. Wszakże
jedynie poprzez samo użycie sieci, już dokłada
się swój własny wkład do istnienia tej sieci oraz
do wszelkich tych szkód jakie sieć elektryczna
i dzisiejsze elektrowanie wyrządzają naturze i
środowisku człowieka.
Ponadto, takie systemy bezakumulatorowe na
wiele odmiennych sposobów uzależniają swoich
właścicieli of firm dniami kupujących od nich
elektryczność, zaś nocami im ją sprzedających.
Wszakże firmy te będą dyktowały różnice cen
pomiędzy zakupem i sprzedażą, będą stawiały
swoje warunki i wymagania, zaś w dzisiejszych
niemoralnych czasach nic też NIE będzie ich
powstrzymywało przed bezdusznym eksploatowaniem
zależnych od nich właścicieli systemów słonecznych.
Dlatego ja osobiście radziłbym czytelnikowi -
NIE daj się nabrać na
zainstalowanie sobie takiego bezakumulatorowego
systemu słonecznego, bowiem na codzień zamieni
cię on w niewolnika firmy sieciowej, zaś w krytycznych
czasach jakiegoś kataklizmu, kiedy elektryczność
będzie ci najbardziej potrzebna, system taki z
pewnością NIE będzie działał.
Oprócz niezdolności do awaryjnego zastępowania
sieci, takie bezakumulatorowe systemy instalowane
przez firmy mają też wiele innych wad. Większość
owych wad starałem się powyjaśniać w punkcie #F3
tej strony. Przykładowo, są one niebezpieczne, bowiem
całe pracują na napięciach zdolnych zabić człowieka
(typowo rzędu 600 Volt prądu stałego). Stąd ich
właściciel ryzykowałby swe życie gdyby np. sam
chciał umyć swoje panele słoneczne (tj. nawet do
ich umycia musi on wynajmować specjalizującą
się w tym firmę - którą może okazać się być firma
krewniaka lub kolegi właściciela firmy jaka zainstalowała
nam panele). Ułatwiają one także eksploatację
ich właścicieli przez firmy które będą odkupywały
od nich dniami, a odsprzedawały im nocami,
generowaną przez nie elektryczność. W dzisiejszych
bowiem niemoralnych czasach firmy te wykorzystają
fakt, że właściciele owych systemów są od nich
całkowicie zależni i narzucą im taką różnicę cen
pomiędzy elektrycznością jaka jest im odsprzedawana
a elektrycznością jaką one sprzedają, że właściciel
systemu słonecznego będzie dopłacał do tego interesu.
Itd., itp. W sumie, jeśli czytelniku chcesz dołożyć swoją
cegiełkę dla dobra natury i środowiska, NIE radzę ci
abyś czynił to poprzez zafundowanie dla swego domu
bezakumulatorowego systemu słonecznego.
W punkcie #J1 mojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm
wyjaśniłem dokładnie, że zgodnie z
totalizmem
każdą decyzję można podjąć albo w sposób zgodny
z kryteriami moralności, albo też w sposób niemoralny.
Jednak tylko decyzje
podejmowane w sposób zgodny z kryteriami
moralności rozwiązują problem z powodu którego
musiały one być podjęte. Natomiast decyzje
niemoralne jedynie przesuwają na później konieczność
moralnie poprawnego rozwiązania danego problemu,
oraz eskalują moc tego problemu. Zgodnie też z kryteriami
filozofii totalizmu,
decyzja budowania domowych
systemów słonecznych NIE zawierających w sobie
jakichś urządzeń zdolnych do przechowywania energii
(np. akumulatora, systemu kondensatorów,
komory oscylacyjnej,
itp.), jest właśnie decyzją "niemoralną". Jakie zaś
cechy owej decyzji ujawniają nam, iż faktycznie jest ona decyzją
niemoralną, wyjaśniam to szerzej w punkcie #F3 tej strony.
Podobnie więc jak opisywane też w owym punkcie #J1 strony
pajak_do_sejmu_2014.htm
wprowadzenie np. antybiotyków i pestycydów (pierwszym z których
to pestycydów wprowadzonym w Pelsce był tzw. "azotoks") do
powszechnego użycia, czy też wprowadzenie teorii względności
do powszechnego nauczania, także dzisiejsze decyzje niektórych
ludzi, aby zamawiać w omawianych tu firmach instalowanie
w swym domu owych bezakumulatorowych systemów słonecznych,
będą jedynie eskalowały problemy tych ludzi i całej ludzkości -
zamiast rozwiązywać te problemy. Już zresztą obecnie można
odnotować coraz więcej negatywnych następstw decyzji
wprowadzania systemów bezakumulatorowych - jako przykład
tych następstw rozważ faktyczne powody moich wieloletnich
trudności z tak zdawałoby się banalną sprawą jak zakup
panelu słonecznego opisywany w punkcie #S1 tej strony.
Albo znajdź prawdziwą odpowiedź na pytanie, dlaczego
najpojemniejszy akumulator świata, jakim jest
komora oscylacyjna,
który posiada zdolność do całkowitego wyeliminowania sieci
elektrycznych i do kompletnego zrewolucjonizowania generowania
i dystrybucji wszelkich form energii, został teoretycznie wynaleziony
w nocy z 2go na 3ci stycznia 1984 roku, poczym szeroko rozpropagowany
po całym świecie w licznych publikacjach, jednak do dzisiaj żadna
oficjalna instytucja badawcza na świecie NIE podjęła jeszcze jego
badań i rozwoju?
Część #C:
Problemy z wprowadzeniem teorii w praktykę:
#C1.
Choć teoria wygląda prosto, praktyka jest trudna
bowiem ludzie są mistrzami w utrudnianiu:
Na przekór, że teoria opsywanego tu systemu
jest prosta, praktyczne zbudowanie takiego
systemu napotyka na wiele przeszkód. Te
przeszkody są w stanie zniechęcić nawet
najbardziej zadedykowaną osobę. Omówmy
tutaj najważniejsze z nich - na jakie ja się
dotychczas natykałem:
A.
Niedostępność podzespołów w sklepach. Chociaż
z zamiarem zbudowania omawianego tu systemu nosiłem
się od wielu już lat, pierwszy sklep jaki sprzedaje wymagane
podzespoły odkryłem dopiero w połowie października 2014
roku. Sklep ten NIE był bowiem reklamowany, zaś jego
konkurenci NIE garnęli się do ujawnienia "iż" oraz "gdzie"
on istnieje. Więcej informacji na temat "dlaczego" tak się
działo podałem w punkcie #S1 tej strony.
B.
Konieczność początkowego wydania sporej sumy naraz.
Aby zbudować sobie omawiany tu system, konieczne
jest wydanie naraz sporej sumy. Ja wydałem ją w
sposób bardzo oszczędny i ostrożny, ciągle jednak
dla bardzo prostego systemu domowego i "anty-kataklizmicznego"
o średniej dziennej mocy 1.2 kWh osiągnęła ona rząd
podany poniżej w "Tabeli #E1". Na dodatek,
kiedy samemu się podejmuje budowę takiego systemu,
wówczas początkowo NIE wie się dokładnie, ile docelowo
będzie on kosztował, bowiem NIE zna się wszystkich
wymaganych cen, ponadto NIE wie się nawet jak dobrze
będzie on działał i czy zainwestowanie w niego faktycznie
zwróci się nam szybko w oszczędnościach na kosztach
elektryczności. Z kolei, gdyby się zamówiło wykonanie
takiego systemu przez jakąś dochodowo budującą te
systemy firmę, wówczas za najtańszy i najprymitywniejszy
taki system, na dodatek pozbawiony akumulatora (a stąd
"niemoralny"), w 2014 roku nowozelandzkie firmy potrafiły
"zaśpiewać" co najmniej 20 tysięcy dolarów - co jest w
stanie natychmiast odstraszyć niemal każdego zwykłego
człowieka.
Część #D:
Początek realizacji fazy 1: wyliczenie parametrów
podstawowych podzespołów jakie byłyby mi potrzebne:
#D1.
Jak ja wyliczyłem parametry dla moich urządzeń "fazy 1" -
czyli dla mojego przenośnego systemu domowego i
"anty-kataklizmowego" do generowania elektryczności
słonecznej głównie w celu oświetlenia, komputera i telewizji:
Logika stwierdza, że ceny urządzeń potrzebnych
do budowy omawianego tu systemu powinny
stopniowo się obniżać (chociaż, jak to już zdołałem
odnotować, w gnębionej monopolami Nowej Zelandii
faktycznie ceny urządzeń do energii słonecznej
nieustannie rosną). Na dodatek, moje doświadczenie
wzrasta w miarę jak sam już coś sobie zbudowałem
i używam to przez dłuższy czas. Dlatego w mojej
pierwszej fazie realizowania projektu "energia słoneczna"
NIE byłem zbyt ambitnym i zadowoliłem się
zbudowaniem najprostrzego i najtańszego
systemu, jaki jednak miał mi dostarczyć
wymaganych doświadczeń i dać rozeznanie
co do jego użyteczności. Taki zaś najprostrzy
i najtańszy system ja nazywam tu
"anty-kataklizmowym", ponieważ powinien on
być w stanie dostarczyć mi zasilania w elektryczność
tych wszystkich urządzeń domowych, jakich użycie
najbardziej dawało by mi się we znaki, gdyby
z powodu jakiegoś kataklizmu przerwany został
dopływ elektryczności z sieci do mojego mieszkania.
Niestety, w chwili kiedy zaczynałem swoje działania
w internecie NIE mogłem znaleźć wymaganej
informacji "co" i "jak" powinienem zaprojektować lub policzyć.
Nie posiadałem też jeszcze bazującej na uprzednich
doświadczeniach własnej procedury projektowania
i obliczeń, wyrażonej potem algorytmami z punktu
#B4 tej strony. Dlatego jedynie na bazie swej wiedzy
teoretycznej zmuszony byłem najpierw zaprojektować,
a potem pozestawiać sobie z zakupionych podzespołów
taki przenośny system "anty-kataklizmowy", realizując
w tym celu kilka poniższych kroków. Oto one:
A.
Wytypowanie najbardziej mi potrzebnych urządzeń
elektrycznych z mojego mieszkania, jakie chciałbym
aby ciągle działały w przypadku kiedy nadejdzie jakiś
kataklizm. U mnie do urządzeń tych należą:
(a) dobre oświetlenie głównego pokoju w którym spędzamy
najwięcej czasu (np. jego oświetlenie dwoma
35 Watowymi tubami jarzeniowymi), (b) komputer, (c)
telewizor; z możliwością iż te czasami podmienię
na najróżniejsze inne nisko-watowe urządenia domowe,
przykładowo na (d) maszynkę do golenia, (e) radio,
(f) drugą identyczną lampę jarzeniową, oraz kilka innych.
B.
Policzenie sumarycznej mocy elektrycznej konsumowanej
przez wszystkie urządzenia wytypowane w "A" powyżej.
Przykładowo, typowa tuba jarzeniowa konsumuje 35 Watt.
Mój płaskoekranowy telewizor ma konsumować 65 Watt.
Komputer typu "laptop" ma napisane w specyfikacji, że
konsumuje 60 Watt (potem empirycznie odkryłem, że
konsumuje aż dwa razy tyle). Owe konsumpcje mocy
ja poodczytywałem z tabliczek parametrów pracy jakie
typowo są przybijane do każdego urządzenia domowego,
a także ze specyfikacji jakie dla owych urządzen publikują
ich producenci na swoich stronach internetowych i drukach
reklamowych. Po ich ustaleniu, dodałem do siebie te
konsumpcje i otrzymałem całkowitą moc P=195 Watt -
jaka reprezentowała minimalną moc która mogłaby mi
być najbardziej potrzebna na wypadek kataklizmu.
Aby jednak mieć jakąś margines bezpieczeństwa
i rezerwę mocy na straty i na dodawanie oraz
podmienianie innych urządzeń domowych małej
mocy, oszacowałem sobie, że moc tę powinienem
zwiększyć do bezpiecznej wysokości około 240 Watt.
C.
Podliczenie ilości energii elektrycznej jaką będą konsumowały
wytypowane przeze mnie urządzenia. Mając moc
konsumowaną przez wytypowane uprzednio urządzenia,
mogłem teraz podsumować ilość energii elektrycznej jaką
mój system powinien generować. W tym celu najpierw
oszacowałem średnią ilość godzin przez jakie typowo
będę używał codziennie owe wytypowane uprzednio
urządzenia. Przykładowo, ja wszystkie swe urządzenia
średnio używam nieustannie przez około 5 godzin dziennie.
To zaś oznacza, że aby zapewnić im nieprzerwaną pracę
przez owe 5 godzin, móg system do generowanie słonecznej
elektryczności musi generować około 1.2 kWh (tj. musi
generować 240 Watt razy 5 godzin).
D.
Podliczenie mocy zakupywanego panelu słonecznego.
Aby wyliczyć jaka powinna być moc panelu słonecznego
jaki zakupię, najpierw oszacowałem średnią ilość godzin
przez jakie panel ten będzie generował elektryczność
w miejscu mojego zamieszkania. Dla mojej miejscości
Petone
ilość ta wynosi średnio około 10 godzin na dzień. Znając
zaś swoje zapotrzebowanie na energię (w moim przypadku
wynoszące 1.2 kWh), daje się wyliczyć, że potrzebny jest
mi panel słoneczny o mocy co najmniej 120 Watt - ponieważ
taki panel w 10-cio godzinnym świetle dziennym będzie w
stanie wygenerować mi właśnie co najmniej owe wymagane
1.2 kWh energii elektrycznej. Tak nawiasem mówiąc, to ów
panel 120 Wattowy jest najmniejszym dla którego użycia
wogóle warto inwestować swoją energię, czas i pieniądze.
* * *
Odnotuj, że później odkryłem, iż w powyższych
obliczeniach popełniłem kilka błędów, np. zakładając
że zużycie elektryczności przez każde z urządzeń
domowych będzie równe temu podanemu w ich
specyfikacji. (Ponieważ jednak dodałem sobie ów
margines bezpieczeństwa oszacowując pełne zużycie
mocy na 240 Watt, błędy te NIE wpłynęły negatywnie
na jakość końcowego produktu moich wysiłków.)
Potem bowiem się okazało, że dla mojego komputera
podano moc o połowę mniejszą niż jego faktyczna
konsumpcja elektryczności, a także że inverter i balast
w lampach jarzeniowych potrafi spowodować straty
mocy dochodzące nawet do 25% wartości nominalnej.
Dlatego powyższą prostą procedurę obliczeniową radziłbym
używać tylko we wstępnym rozeznawaniu sytuacji,
podczas gdy do projektowania własnego systemu
radziłbym używać jednak bardziej praktycznie zorientowanych
procedur wyrażonych moimi "algorytmami" z punktów
#B4.1 i #B4.2 tej strony. Tamte bowiem algorytmy posiadają
naniesione już na siebie poprawki i udoskonalenia jakie
wynikają z moich późniejszych doświadczeń praktycznych
z przebiegu testowania i użytkowania systemu jaki
zbudowałem.
Część #E:
Moje wydatki na główne podzespoły anty-kataklizmowego systemu słonecznego:
#E1.
Ile poszczególne podzespoły mnie kosztowały:
Po odkryciu sklepu jaki sprzedaje panele
słoneczne, po przeanalizowaniu cen i
parametrów urządzeń jakie sklep ten
oferował, oraz po ustaleniu, że na początek
powinna mi wystarczyć owa moc 120 Watt
największego wówczas panelu słonecznego
jaki oferowany był do sprzedaży w 2014 roku,
podjąłem zakupy wymaganych urządzeń o
parametrach jakie uprzednio sobie wyliczyłem,
że po zestawieniu w system słoneczny
będą one współpracowały ze sobą relatywnie
kompatibilnie. Zakupy starałem się dokonać w
tym samym dniu i przy słonecznej pogodzie, tak
abym natychmiast mógł wstępnie przetestować
poprawne działanie wszystkich zakupionych
podzespołów (aczkolwiek na sprowadzenie do
sklepu akumulatora jaki zamówiłem musiałem
nieco zaczekać). Oto tabela zestawiająca
moje koszta owych zakupów:
Tabela #E1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu tego co najbardziej
niezbędne aby móc generować elektryczność dla swego domu z energii słońca:
Odnotuj, że dokładne parametry pracy każdego
z urządzeń opisanych niniejszą tabelą, wraz z
uzasadnieniem dlaczego zakupiłem urządzenia
o tych właśnie parametrach, podałem w "części
#G" tej strony. Odnotuj także, że w NZ ceny urządzeń
elektronicznych należą do grupy najwyższych w
świecie. Stąd w wielu krajach, w tym z Europy, a
nawet w Polsce, te same podzespoły można nabyć
za około jedną-trzecią sumy jaką ja zmuszony
byłem wydać w NZ dla ich zakupu - np. sprawdź
polskie strony z
allegro.pl.
Data zakupu:
|
Nazwa urządzenia:
|
Typ urządzenia:
|
Kluczowe parametry tego urządzenia:
|
Nazwa sklepu tego zakupu (invoice nr):
|
Cena danego urządzenia w NZ $:
|
2012/09/26 | Zapasowy inverter | HI-600 | 600W/1200W, 12VDC/240VAC | Warehouse Petone (DK:44883/41-482-354) | $65.62 (tj. 50% z $149.99, minus 12% z $74.99) |
2014/10/16 | Solar panel | ZM-9134 | 120W, 12V | JayCar L.Hutt (1014202) | 575 |
2014/10/16 | Multimeter | QM1323 | 600V, 10A | JayCar L.Hutt (2011170) | 47.90 |
2014/10/16 | Fluorescent Fitting | LF8350 | 2x35W, 240V | LightingPlus L.Hutt (RC:032471) | 89.20 (tj. $119 minus 25%) |
2014/10/20 | Battery | SB1695 | 100Ah, 12V | JayCar L.Hutt (2011338) | 475 |
2014/12/26 | Inverter (ten nawalił mi już raz 2015/3/22) | HI-600 (patrz opisy z punktu #G2 tej strony) | 600W/1200W, 12VDC/240VAC | Warehouse Petone (DK:80257 SP, GST #41-482-354) | $65.62 (tj. 50% z $149.99, minus 12% z $74.99) |
W sumie: 6 urządzeń
|
Wszystkie "Made in China"
|
Każde innego producenta
|
Niemal wszystkie na 12V
|
Wszystkie zakupy niedaleko domu
|
Suma kosztów: NZ $ 1252.72 + 65.62 = 1318.34
|
Odnotuj, że przy kursach walut obowiązujących w czasie kiedy
dokonywałem powyższych zakupów, wszystkie powyższe
urządzenia kosztowały mnie w sumie nowozelandzki
odpowiednik dla około 1100 dolarów USA.
Część #F:
Spodziewany czas zwrócenia się mojej inwestycji w energię słoneczną:
#F1.
Na przekór, że jako profesor uniwersytecki wykładałem niektóre
przedmioty inżynierii elektrycznej, na podstawie swoich rachunków
za elektryczność ani wskazań swego licznika, NIE jestem w stanie
ustalić ile ja płacę za 1 kWh elektryczności i w jakich ilościach ją konsumuję:
Motto:
"W mętnej wodzie łatwiej łowić ryby" (staropolskie przysłowie).
Na przekór mojego usilnie oszczędnego zużycia
energii elektrycznej, w chwili obecnej rachunki
jakie do mnie przychodzą za elektryczność nawet
latem rzadko są niższe niż NZ$ 100 miesięcznie. Niestety,
ile kWh owej elektryczności konsumuję miesięcznie,
tego narazie NIE potrafię ustalić, bowiem mój
dostawca elektryczności wprowadził na swe
rachunki jakieś tajemnicze i tylko sobie znane
"units", zamiast używać na swych rachunkach
powszechnie znane międzynarodowe jednostki
ilości energii elektrycznej (np. zamiast używać
kWh). To oczywiście daje wiele do myślenia.
Wszakże decydentów firmy, która sprzedaje
elektryczność sporej proporcji mieszkańców
całego kraju, w której zarobki decydentów należą
do grupy najwyższych w kraju, oraz której firmowi
prawnicy zapewne analizują legalność każdego
słowa wydrukowanego na ich rachunkach, NIE
wolno posądzać, iż tylko przez przypadek drukują
na swych rachunkach słowo "units" zamiast np.
symbolu "kWh". Jeśli zaś celowo zastępują
oni międzynarodowo uznawane jednostki ilości
energii elektrycznej o których każdy Nowozelandczyk
uczy się w szkole, przez jakieś nieznane
jednostki które sami wprowadzili, zapewne
mają w tym jakiś istotny cel. Pytanie więc jakie
się tu narzuca, to co jest ich celem i czy cel
ten NIE sprowadza się przypadkiem do potrzeby
krycia czegoś przed konsumentami?
Oczywiście, ja będę dalej pracował nad ustaleniem
wielkości swojej faktycznej konsumpcji elektryczności -
nawet zakupiłem sobie w tym celu dobry miernik
elektryczny. Uzyskane dane ujawnię tu więc
w przyszłości.
Intrygujący jest fakt, że pomiaru owych "units" obecnie
dokonuje u mnie jakiś skomplikowany licznik elektroniczny,
który też NIE informuje wyraźnie jaka jest aktualna
konsumpcja elektryczności jaką on zarejestrował.
Zamiast też jednej wartości, wyświetla on aż kilka
zupełnie odmiennych wskazań - chociaż działając
zgodnie ze staropolskim powiedzeniem "w mętnej
wodzie łatwiej łowić ryby", kartel elektryczny NIE
dostarczył wraz z nim instrukcji jaka wyjaśniałaby
co owe wskazania faktycznie oznaczają. Na dodatek,
licznik ten jest podłączony rodzajem jakby telefonu
komórkowego bezpośrednio do komputera firmy
która sprzedaje mi elektryczność. Pytanie więc
jakie czasami mi przychodzi do głowy, to czy komputer
owej firmy jest w stanie zmieniać wartość owych
"units" - np. powodując, że w miarę jak czas upływa,
owe "units" mają wartość niższą niż uprzednio, co
pozwalałoby firmie m.in. zwiększać swe zyski bez
oficjalnego zwiększania cen elektryczności, albo
np. czy komputer ten może tymczasowo zmienić
wartość owych "units" gdyby ktoś oficjalnie usiłował
sprawdzić działania tej firmy - tak jak skandale
aż kilku znanych firm samochodowych (np.
Volkswagen
oraz
Dodge/Chrysler)
ujawniły w 2016 roku, że komputery wbudowane
w samochody owych firm fałszowały wyniki testowań
zanieczyszczeń wyrzucanych z rur wydechowych
owych samochodów. Mnie NIE przestaje zadziwiać
głębia oszukańczości w jaką brnie coraz więcej
dzisiejszych decydentów aby móc zaspokajać
swą niepohamowaną zachłanność.
#F2.
Jak dla mojego mieszkania (o zawartości: ja i żona, plus 1 kot)
wygląda w praktyce ekonomiczność inwestycji w energię słoneczną:
Będąc wysoce zajętą osobą, przed zakupem
swego systemu słonecznego NIE brałem pod
lupę swoich rachunków za elektryczność ani
NIE przyglądałem się im zbyt uważnie. Wiedziałem
jedynie, że są one bardzo wysokie - zważywszy,
że NZ jest krajem który ma darmową elektryczność
z elektrowni wodnych zbudowanych wiele lat temu
i spłaconych już wówczas z podatków obywateli.
Wszakże szokująca wysokość owych opłat
sama mi się narzucała podczas płacenia
rachunków za elektryczność.
Nie wiedząc zaś ile wynosi moja faktyczna konsumpcja
energii elektrycznej, oczywiście zakupując swój system
NIE byłem też w stanie oszacować, jaką jej proporcję
zacznę pokrywać z energii słonecznej. Na podstawie
parametrów pracy urządzeń domowych jakie używam,
spodziewałem się optymistycznie, że jeśli zaspokoję
energią słońca zasilanie oświetlenia, telewizora i
komputera w głównym pokoju swego mieszkania,
wówczas prawdopodobnie pokryję tym około jednej
trzeciej całej swej konsumpcji elektryczności. To zaś
oznaczałoby, że inwestycja w mój system słoneczny
z pierwszej fazy jego rozwoju, teoretycznie rzecz
biorąc mogłaby mi się zwrócić już po około 3 latach.
Dopiero po zakupie i zainstalowaniu swego
systemu słonecznego zacząłem analizować
swe rachunki za energie elektryczną. Pierwsza
zaś rzecz, jaka podczas tej analizy rzuciła
mi się w oczy, to że ci co zaprojektowali rachunki
za elektryczność jakie otrzymuję, tak pokomplikowali
sformułowanie tych rachunków, aby osiągnąć nimi
też 2 ukryte cele, mianowicie: (1) aby ekonomicznie
zniszczyć ewentualną swoją konkurencję, czyli aby
osobom, m.in. takim jak ja - tj. tym które usiłują pomniejszać
swe rachunki poprzez domowe generowanie własnej
elektryczności, uniemożliwiać realistyczne pomniejszanie
swych opłat, oraz (2) aby skonfundować
czytających te rachunki do tego stopnia, żeby
NIE wiedzieli ile i za co płacą.
Pierwszy ukryty cel (tj. wyniszczanie ewentualnej swej
konkurencji) owi dostawcy energii elektrycznej do mojego
mieszkania uzyskują poprzez rozbicie na dwie składowe
(plus podatek) całkowitej ceny jaką ja muszę płacić
za elektryczność. Pierwsza z tych składowych, to
stała opłata jakoby za używanie "linii przesyłających
elektryczność" (też zbudowanych dawno już temu
i już wówczas spłaconych przez podatników). W
przypadku mojego mieszkania opłata ta wynosi
33.33 centów na dzień. Muszę też ją płacić bez
względu na to ile wynosi moja konsumpcja elektryczności -
tj. muszę ją płacić nawet w miesiącach swych wakacji,
kiedy faktycznie konsumuję zerową wartość energii
elektrycznej. Opłata za konsumowaną elektryczność
jest dopiero drugą składową rachunków. W styczniu
2015 roku wynosiła ona 25.89 centów za "jednostkę"
elektryczności (po angielsku ową "jednostkę" na rachunku
nazywają "unit") - jak zaś duży jest ów "unit" i jak ma
się on w stosunku do międzynarodowej jednostki
"kWh", o tym obecnie decyduje mój dostawca energii
elektrycznej (potencjalną możliwość manipulowania
wielkością owej "jednostki" zwanej "unit" wyjaśniam
dokładniej w punkcie #F1 tej strony). Oczywiście,
końcową składową ceny rachunku za moją elektryczność
jest też podatek, w NZ zwany GST (tj. nowozelandzki
odpowiednik VAT) - sprawę niemoralności którego
wyjaśniam szerzej w punkcie #T2 swej strony o nazwie
humanity_pl.htm.
W wyniku takiego rozbicia rachunku na dwie składowe
plus GST, praktycznie w każdym 30-dniowym miesiącu
ciągle muszę płacić za elektryczność co najmniej $10
plus $1.30 podatku GST - nawet gdybym w owym miesiącu
NIE skonsumował żadnej elektryczności. (Istnieją też
dodatkowe dopłaty do podanych poniżej moich rachunków
za elektryczność, jakich daje się jednak uniknąć. Przykładowo,
gdybym swe rachunki opłacał za pośrednictwem poczty,
czego celowo unikam, wówczas musiałbym też dodać do nich
niewielką opłatę agencyjną. Ponadto, gdybym z zapłaceniem
rachunku zwlekał poza datę zapłaty wskazywaną na rachunku,
zwykle odległą od 2 tygodni do 20 dni od daty wystawienia
rachunku, czego też celowo unikam, wówczas dodatkowo
musiałbym zapłacić 10% więcej niż suma wskazywana
poniżej.)
Drugi z kolei ukryty cel mojego dostawcy elektryczności
(tj. celowe konfundowanie konsumenta - tak aby NIE
wiedział ile i za co płaci) jest uzyskiwany m.in. poprzez
aż cały szereg konfundujących posunięć. Pierwszym
z tych posunięć, jaki natychmiast rzuca się w oczy
na otrzymywanych rachunkach za elektryczność, jest
ogromnie zagmatwane formułowanie tych rachunków -
np. proponuję czytelnikowi przeglądnąć wyjaśnione
w tej "części #F" informacje na temat rachunków za
elektryczność jakie ja comiesięcznie otrzymuję, oraz
spróbować na ich podstawie oszacować ile wynosi
moje faktyczne zużycie elektryczności oraz moje
faktyczne koszta elektryczności dla każdego z miesięcy.
Istotną składową konfundowania konsumenta jest też
wyjaśnione już szerzej w punkcie #F1 powyżej zastąpienie
międzynarodowych jednostek zużycia elektryczności,
np. "kWh", przez własne jednostki dostawcy elektryczności,
na rachunku zwane "unit" - co do których faktycznie
NIE jest wiadomo ile one naprawdę wynoszą w
porównaniu np. z 'kWh".
Poniżej zestawię teraz wyciągi
z moich rachunków za elektryczność z czasów przed
i po zakupie mojego systemu słonecznego,
jakie powinny dać czytelnikowi rozeznanie co do
ekonomiczności mojej inwestycji w energię słoneczną.
W każdym wierszu tych wyciągów opisana jest kolejna
comiesięczna opłata za elektryczność jaką uiściłem,
zaś mój opis tej opłaty obejmuje: (1)
datę wystawienia mi danego rachunku za elektryczność,
(2) = wysokość mojej końcowej opłaty ujęta owym
rachunkiem i podana w $NZ (odnotuj, że w okresie
objętym podanymi tu danymi wartość jednego dolara
NZ oscylowała po obu stronach 0.8 dolara USA - stąd
np. 1000 dolarów NZ średnio reprezentuje odpowiednik
dla około 800 dolarów USA), (3) w nawiasie (ilość
"jednostek" elektryczności za jakiej skonsumowanie w danym
miesiącu ów rachunek opiewa, oraz cena każdej z tych jednostek
("unit") podana w "NZ centach" za "jednostkę"), oraz (4)
= sumę moich wydatków na elektryczność naliczaną (dodawaną)
od początku danego roku. Odnotuj, że w poniższych wierszach
NIE przytaczam już owej stałej comiesięcznej opłaty około
$10+GST za "linie przesyłowe", jaką bym musiał powtarzać
w każdym wierszu, a jaka jest niemal taka sama każdego
miesiąca. Co jakiś czas poniżej przytaczam też wiersz zaczynający
się od trzech znaków ===, w którym opisowo wyjaśniam określone
wydarzenia mające związek z moimi opłatami za elektryczność -
np. powodujące zmianę (zwykle podwyższenie ceny) moich
opłat za elektryczność.
===Stare niezapłacone rachunki za elektryczność
uprzedniego lokatora nabytego przez nas mieszkania, jakie
my musieliśmy zapłacić
2012/1/24 (Jan 2012) = $85.77 (i.e. 332 @ 21.97 c/unit) = $85.77
2012/2/23 (Feb 2012) = $85.16 (i.e. 329 @ 21.97 c/unit) = $170.93
===Przejęcie kluczy do mieszkania w dniu 27 lutego 2012 roku -
w którym to mieszkaniu istniał już stary licznik elektryczny jaki wyskalowany był w "kWh".
=== ponad 5% wzrost ceny elektryczności - na przekór że jest ona generowana w elektrowniach wodnych zbudowanych dawno temu na koszt podatników
2012/3/23 (Mar 2012) = $56.20 (i.e. 200 @ 23.15 c/unit) = $227.13
2012/4/23 (Apr 2012) = $80.15 (i.e. 287 @ 23.15 c/unit) = $307.28 = wyestymowana opłata
(tj. NIE bazująca na odczycie licznika) spowodowana niemoralnym zwiększaniem
zysków firmy sprzedającej elektryczność poprzez zwalnianie z pracy robotników
odczytujących wskazania liczników
2012/5/22 (May 2012) = $100.94 (i.e. 381 @ 23.15 c/unit) = $408.22
2012/6/20 (Jun 2012) = $89.17 (i.e. 329 @ 23.15 c/unit) = $497.39 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/7/20 (Jul 2012) = $172.31 (i.e. 676 @ 23.15 c/unit) = $669.70
=== nasz pobyt na wakacjach od 5 sierpnia do 12 września 2012 roku
(w owym czasie faktycznie zużyliśmy zero elektryczności, jednak rachunki
za elektryczność nadal do nas napływały)
2012/8/20 (Aug 2012) = $150.05 (i.e. 519 @ 23.15 c/unit) = $819.75 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/9/24 (Sep 2012) = $+31.12cr (i.e. -163 @ 23.15 c/unit) = kredyt (odczyt licznika wykazał poprzednią nadpłatę)
2012/10/20 (Oct 2012) = $60.47 (i.e. 181 @ 23.15 c/unit) = $880.22 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/11/21 (Nov 2012) = $127.78 (i.e. 493 @ 23.15 c/unit) = $1008
2012/12/20 (Dec 2012) = $91.10 (i.e. 337 @ 23.15 c/unit) = $1099.10
===Suma kosztów elektryczności w 2012 roku = $1099.10
2013/1/25 (Jan 2013) = $73.41 (256 @ 23.15 c/unit) = $73.41
2013/2/25 (Feb 2013) = $81.01 (i.e. 292 @ 23.15 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $154.42
2013/3/22 (Mar 2013) = $51.41 (180 @ 23.15 c/unit) = $205.83
=== ponad 4% wzrost ceny elektryczności
2013/4/26 (Apr 2013) = $120.75 (i.e. 157 @ 23.15 + 285 @ 24.09 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $326.58
2013/5/24 (May 2013) = $114.38 (i.e. 420 @ 24.09 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $440.96
2013/6/24 (Jun 2013) = $19.29 (i.e. 40 @ 24.09 c/unit) = $460.25
===Założenie nam nowego licznika elektryczności, jaki
jest już wyskalowany w "units" zamiast w kWh, jaki zaopatrzony
jest w rodzaj "telefonu komórkowego" który pozwala aby jego
odczyty były dokonywane już zdalnie i automatycznie przez
komputer firmy sieciowej naliczający opłaty za elektryczność
i wystawiający nam rachunki, a ponadto jakiego wszelkie
funkcje (w tym zapewne też zmiany wartości owych "units")
mogą być już sterowane zdalnie przez sprzedawców elektryczności.
2013/7/23 (Jul 2013) = $123.23 (i.e. 450 @ 24.09 c/unit) = $583.48
2013/8/22 (Aug 2013) = $104.85 (i.e. 379 @ 24.09 c/unit) = $688.33
2013/9/20 (Sep 2013) = $90.05 (i.e. 321 @ 24.09 c/unit) = $778.38
2013/10/23 (Oct 2013) = $85.44 (297 @ 24.09 c/unit) = $863.82
2013/11/22 (Nov 2013) = $76.18 (264 @ 24.09 c/unit) = $940
2013/12/20 (Dec 2013) = $68.75 (i.e. 237 @ 24.09 c/unit) = $1008.75
===Suma kosztów elektryczności w 2013 roku = $1008.75
2014/1/23 (Jan 2014) = $83.29 (i.e. 287 @ 24.09 c/unit) = $83.29
2014/2/25 (Feb 2014) = $82.95 (i.e. 287 @ 24.09 c/unit) = $166.24
2014/3/25 (Mar 2014) = $76.23 (i.e. 267 @ 24.09 c/unit) = $242.47
===około 7.5% podwyżka cen elektryczności
===Nasz pobyt na wakacjach od 22 kwietnia 2014 do
7 czerwca 2014 (stąd 6-tygodniowy całkowity brak zużycia
przez nas elektryczności, jednak rachunki za elektryczność
nadal do nas napływały - na przekór możliwości zdalnego
odczytywania naszego licznika przez firmę sieciową)
2014/4/28 (Apr 2014) = $84.95 (i.e. 115 @ 24.09 c/unit + 141 @ 25.89 c/unit) = $327.42
2014/5/26 (May 2014) = $102.35 (i.e. 300 @ 25.89 c/unit) = $429.77
2014/6/24 (Jun 2014) = $0 (i.e. -118 @ 25.89 c/unit) = uznanie przez firmę sieciową że domagała się od nas przepłacenia
2014/7/23 (Jul 2014) = $131.69 (i.e. 409 @ 25.89 c/unit) = $561.46
2014/8/22 (Aug 2014) = $125.31 (i.e. 429 @ 25.89 c/unit) = $686.77
2014/9/22 (Sept 2014) = $106.21 (i.e. 359 @ 25.89 c/unit) = $792.98
2014/10/23 (Oct 2014) = $98.20 (i.e. 324 @ 25.89 c/unit) = $891.18
=== 31 października 2014 roku - rozpoczęcie codziennego użycia energii słonecznej
2014/11/21 (Nov 2014) = $73.24 (i.e. 236 @ 25.89 c/unit) = $964.42
2014/12/22 (Dec 2014) = $63.78 (i.e. 202 @ 25.89 c/unit) = $1028.20
===Suma kosztów elektryczności w 2014 roku = $1028.20
2015/1/22 (January 2015) = $76.04 (i.e. 240 @ 25.89 c/unit) = $76.04
2015/2/23 (February 2015) = $67.43 (i.e. 213 @ 25.89 c/unit) = $143.47
2015/3/23 (Mar 2015) = $62.07 (i.e. 193 @ 25.89 c/unit) = $205.54
2015/4/23 (April 2015) = $71.36 (i.e. 75 @ 25.89 c/unit (za 10 dni) + 157 @ 24.97 c/unit (za 21 dni)) = $276.90
2015/5/22 (May 2015) = $70.74 (i.e. 235 @ 24.97 c/unit) = $347.64 (+ $ 200 nadpłaty)
===Nasz odlot na wakacje trwające od 30 czerwca 2015
do 11 sierpnia 2015 (i wynikający z tego 6-tygodniowy całkowity
brak zużycia przez nas elektryczności) - przed odlotem wpłaciliśmy
dodatkowe $200 nadpłaty aby pokryć nią ewentualne rachunki
jakie przyjdą podczas naszej nieobecności. Podczas naszej
nieobecności przyszły dwa następujące rachunki za elektryczność,
których oczywiście NIE mogliśmy zapłacić z powodu pobytu na wakacjach:
2015/6/23 (June 2015) = $99.04 (i.e. 337 @ 24.97 c/unit) = zużycie odczytane z licznika
2015/7/22 (July 2015) = $98.70 (i.e. 305 @ 24.97 c/unit) = zużycie "wyestymowane"
===nasz powrót z wakacji i odkrycie, iż podczas naszej
nieobecności, zamiast wystawić nam rachunek za faktyczne
zuźycie elektryczności (wynoszące zero) jakie firma sieciowa
powinna odczytać zdalnie z naszego licznika zaopatrzonego
w rodzaj telefonu komórkowego, za miesiąc July (lipiec) firma
ta bezskrupułowo obciążyła nas "wyestymowanym zużyciem
prądu" (co do którego licznik jej podpowiadał, że prawdopodobnie
NIE będziemy w stanie go zapłacić z powodu naszej nieobecności
w domu) - które zapewne celowo zostało tak "rozdmuchane"
aby znacząco przekroczyć naszą uprzednią $ 200 nadpłatę,
a stąd aby z powodu niezapłacenia którego na czas firma sieciowa
mogła zażądać od nas bezzwrotnej "kary" za spóźnienie się
z zapłatą za owo wyestymowane zużycie prądu. Kara ta
wynosiła $9.87 i jest wskaźnikiem zachłanności i bezskrupułowości
firmy sieciowej w mnożeniu swych zysków, jako że "kara" ta NIE
wyniknęła ani z naszego ówczesnego (faktycznie zerowego) zużycia
elektryczności, ani z naszego niepłacenia na czas (wszakże owa
nadpłata $ 200 pokrywała w nawiązką całe nasze faktyczne zużycie
elektryczności podczas naszych wakacji). Tę wmuszoną nam "karę"
musieliśmy zapłacić podczas płacenia naszego pierwszego po wakacjach
rachunku za odczytane zużycie prądu w miesiącu August (tj. sierpniu):
2015/8/21 (August 2015) = $21.70 - w tym $9.87 "kary" (i.e. -98 @ 24.97 c/unit = $ 24.27 kredytu nadpłaty) = $569.26
2015/9/22 (September 2015) = $102.01 (i.e. 352 @ 24.97 c/unit) = $671.27
2015/10/22 (October 2015) = $80.39 (i.e. 271 @ 24.97 c/unit) = $751.66
2015/11/22 (November 2015) = $77.98 (i.e. 259 @ 24.97 c/unit) = $829.64
2015/12/22 (December 2015) = $64.29 (i.e. 210 @ 24.97 c/unit) = $893.93 (zużycie odczytane z licznika)
===W 2015 roku, tj. po pierwszym pełnym roku
użytkowania mojego systemu słonecznego, suma naszych kosztów elektryczności spadła do = $893.93
(tj. wyniosła o $158.70 mniej niż w 2014 roku, o $114.82 mniej niż w 2013 roku, oraz o $205.17 mniej niż w 2012 roku).
2016/1/25 (January 2016) = $70.39 (i.e. 227 @ 24.97 c/unit) = $70.39 (wartość odczytana z licznika)
2016/2/24 (February 2016) = $59.45 (i.e. 190 @ 24.97 c/unit) = $129.84 (wartość odczytana z licznika)
2016/3/23 (March 2016) = $58.50 (i.e. 189 @ 24.97 c/unit) = $188.34 (wartość odczytana z licznika w dniu 21 marca 2016)
2016/4/22 (April 2016) = $65.46 (i.e. 73 @ 24.97 plus 138 @ 25.62 c/unit) = $253.80 (wartość odczytana z licznika w dniu 19 kwietnia 2016)
2016/5/24 (May 2016) = $76.36 (i.e. 245 @ 25.62 c/unit) = $330.16 (wartość odczytana z licznika w dniu ?? maja 2016)
2016/6/23 (June 2016) = rachunek=$104.48/wpłata=$250 (i.e. 355 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość odczytana z licznika w dniu 21 czerwca 2016) = rachunek wynosił $104.48, jednak wpłaciliśmy $250 aby mieć nadpłatę na czas naszego pobytu na wakacjach
===nasz pobyt na wakacjach w KL od 13/7/2016 do 21/8/2016
2016/7/22 (July 2016) = $41.17/$108.61cr (i.e. estimate 102 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość estymowana)
2016/8/22 (August 2016) = $44.00/$69.01cr (i.e. estimate 109 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość estymowana)
2016/9/22 (September 2016) = $139.16-$69.01cr=$56.23 (i.e. 432 @ 25.62 c/unit) = $636.39 (wartość odczytana)
2016/10/21 (October 2016) = $81.34 (i.e. 269 @ 25.62 c/unit) = $717.73 (wartość odczytana z licznika)
2016/11/22 (November 2016) = $85.02 (i.e. 279 @ 25.62 c/unit) = $802.75 (wartość odczytana z licznika)
2016/12/21 (December 2016) = $66.75 (i.e. 214 @ 25.62 c/unit) = $869.50 (wartość odczytana z licznika)
===W 2016 roku, tj. po drugim pełnym roku użytkowania
mojego systemu słonecznego, suma naszych kosztów elektryczności spadła do = $869.50
(tj. wyniosła o $24.43 mniej niż w 2015 roku, o $158.70 mniej niż w 2014 roku, o $139.25 mniej niż w 2013 roku, oraz o $229.60 mniej niż w 2012 roku)
2017/1/24 (January 2017) = $79.87 (i.e. 257 @ 25.62 c/unit) = 257 units = $79.87 (wartość odczytana z licznika)
2017/2/23 (February 2017) = $72.93 (i.e. 236 @ 25.62 c/unit) = 493 units = $152.80 (wartość odczytana z licznika)
2017/3/24 (March 2017) = $65.59 (i.e. 210 @ 25.62 c/unit) = 703 units = $218.39 (wartość odczytana z licznika)
2017/4/27 (April 2017) = $77.22 (i.e. 247 @ 25.62 c/unit) = 950 units = $295.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/5/25 (May 2017) = $300 (rachunek wynosił $79.67 - i.e. 264 @ 25.62 c/unit) = 1214 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
===Nasza nieobecność w mieszkaniu wynikająca z odlotu na wakacje w KL
(w okresie od poniedziałku, 2017/6/26 do niedzieli, 2017/8/13) - aby więc istniała
nadpłata na czas naszej nieobecności (dla uniknięcia kar za spóżnianie się z opłatami),
za miesiąc maj 2017 wpłaciliśmy $300, chociaż bieżący rachunek dla owego maja wynosił $79.67)
2017/6/26 (June 2017) = $0 (ciągle $97.94 credytu) (i.e. 428 @ 25.62 c/unit) = 1642 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/7/25 (July 2017) = $0 (ciągle $33.57cr) (i.e. 205 @ 25.62 c/unit) = 1847 units = $595.61 (wartość estymowana)
2017/8/23 (August 2017) = $0 (ciągle $30.66cr) (i.e. 26 @ 25.62 c/unit) = 1873 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/9/24 (September 2017) = $100.00 (i.e. 444 @ 25.62 c/unit) = 2317 units = $695.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/10/24 (October 2017) = $98.30 (i.e. 338 @ 25.62 c/unit) = 2655 units = $793.91 (wartość odczytana z licznika)
2017/11/22 (November 2017) = $78.43 (i.e. 256 @ 25.62 c/unit) = 2911 units = $872.34 (wartość odczytana z licznika)
2017/12/21 (December 2017) = $63.32 (i.e. 207 @ 25.62 c/unit) = 3118 units = $935.66 (wartość odczytana z licznika)
===W 2017 roku, tj. po trzecim pełnym roku użytkowania
mojego systemu słonecznego, suma naszych spalonych "units" i kosztów elektryczności wynosiła = 3118 units = $935.66
(czyli średnio wzrosła o około $50, albo o około 5%, w stosunku do obu poprzednich lat użytkowania tego systemu).
2018/1/25 (January 2018) = $78 (i.e. 190 @ 25.62 c/unit + 56 @ 26.64 c/unit) = 246 units = $78 (wartość odczytana z licznika)
2018/2/26 (February 2018) = $73.50 (i.e. 229 @ 26.64 c/unit) = 475 units = $151.50 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: dnia 7 lutego 2018 roku w mojej instalacji słonecznej nawalił drugi już z
kolei "inverter", który zamieniał 12V prądu stałego na 240V prądu zmiennego. Aczkolwiek
posiadam wcześniej kupiony zapasowy "inverter", postanowiłem aby NIE wymieniać
zepsutego na ów działający, bowiem zbyt częste psucie się tych drogich urządzeń stawia
pod znakiem zapytania ekonomiczną opłacalność ciągłego użycia energii słonecznej,
a ponadto sklep w jakim zaopatrywalem się w przecenione invertery zaprzestał ich
sprzedawania. Począwszy więc od daty 2018/2/7 zdecydowałem, że zaprzestanę
codziennego używania swojej instalacji słonecznej, a będę ją utrzymywał tylko jako
jako rodzaj "rezerwowego" czy "awaryjnego" źródła elektryczności na wypadek jakiegoś
trzęsienia ziemi lub innego kataklizmu, który odetnąłby moje mieszkanie od dopływu
elektryczności z sieci - tak jak wyjaśniam to szerzej w "D" z punktu #B2 tej strony i
w jej "wstępie". Niemniej spisywanie niniejszego wykazu wysokości swych opłat za
elektryczność zamierzam kontynuować. Szokująco jednak, w dniu 2018/3/24 odkryłem,
że ów mój popsuty inverter w międzyczasie "sam się naprawił" - co opisałem dokładniej
w "D" z punktu #B2 powyżej (z moich uprzednich badań UFO wynika, że takie
samoczynne naprawianie się urządzeń technicznych typowo następuje jeśli ich
"zepsucie" spowodowane zostało np. ich naświetleniem polem telekinetycznym
wehikułu UFO). Począwszy więc od dnia 2018/3/24 ponowiłem codzienne używanie
swego systemu słonecznego dla zasilania komputera w elektryczność - co być może
pozwoli mi kontynuować zaoszczędzanie około $120 na rok kosztów energii elektrycznej.
2018/3/27 (March 2018) = $70.00 (i.e. 217 @ 26.64 c/unit) = 692 units = $221.50 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: począwszy od dnia 21 kwietnia 2018 roku, silne jesienne zachmurzenie,
spadek intensywności słońca, plus zapewne postarzenie się mojego systemu słonecznego,
razem spowodowały iż ilość słonecznie generowanej elektryczności spadła u nas aż tak
znacznie, że jestem w stanie zasilać nią swój komputer przez co najwyżej jeden dzień
w tygodniu. Około 17 maja 2018 całkowicie rozmontowałem więc swoją instalację
słoneczna aby NIE niszczała przy zimowej pogodzie, z zamiarem zmontowania ją
ponownie późną wiosną kiedy słońce zyska na sile.
2018/4/30 (April 2018) = $118.00 (i.e. 412 @ 26.64 c/unit) = 1104 units = $339.50 (wartość odczytana z licznika, "power shout 30/4"=$7.76)
2018/5/29 (May 2018) = $102.50 (i.e. 337 @ 26.64 c/unit) = 1441 units = $442 (actual reading)
2018/6/28 (Jun 2018) = $155.98 (i.e. 530 @ 26.64 c/unit) = 1971 units = $597.98 (actual reading)
2018/7/30 (July 2018) = $150.56 (i.e. 525 @ 26.64 c/unit) = 2496 units = $748.54 (wartość odczytana z licznika dnia 2018/7/25, "power shout 18/7"=$4.18)
2018/8/27 (August 2018) = $160 (i.e. 507 @ 26.64 c/unit) = 3003 units = $908.54 (wartość odczytana z licznika dnia 2018/8/25)
===Uwaga: Od Sun, 26 August 2018, do Tue, 2 October 2018 - pobyt na wakacjach w KL - przed odlotem, tj.
dnia 2018/8/20, nadpłaciliśmy więc owe $160 aby NIE indukować kar podczas naszej nieobecności
2018/9/25 (Setember 2018) = (rachunek sugeruje, że ciągle pozostawało $9.52 kredytu) nasza wpłata $131.18 (i.e. 474 @ 26.64 c/unit) = 3477 units = $1039.72 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/9/23)
2018/10/25 (October 2018) = ciągle pozostawało $54.67 kredytu (i.e. 216 @ 26.64 c/unit) = 2693 units = $1039.72 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/10/23)
2018/11/23 (November 2018) = $31.44 (i.e. 276 @ 26.64 c/unit) = 2969 units = $1071.16 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/11/21)
2018/12/26 (December 2018) = zapłacone $60, rachunek był na $59.14 ponieważ istniało $18.56 kredytu (i.e. 243 @ 26.64 c/unit) = 3212 units = $1131.16 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/12/22)
===W 2018 roku, tj. po czwartym roku o zaledwie fragmentarycznym użytkowaniu
mojego systemu słonecznego, suma naszych spalonych "units" i kosztów elektryczności wynosiła = 3212 units = $1131.16
(czyli wyraźnie wzrosła w stosunku do obu poprzednich lat pełno-czasowego użytkowania tego systemu).
2019/1/28 (January 2019/1) = $82.95 (i.e. 117 @ 26.64 plus 139 @ 27.44 c/unit) = 256 units = $82.95 (wartość odczytana)
===Uwaga: od dnia 2019/1/10 zwiększono cenę elektryczności do 27.44 centa za "unit" (tj. o 3%), jednocześnie poinformowano, że przestaną przesyłać listownie rachunki za elektryczność, a comiesięcznie trzeba samemu rachunki te sobie kopiować z internetowej strony ich firmy (kara za spóźnienie się z zapłatą wynosi nieco ponad 10% wielkości rachunku). Ja odwołałem się w sprawie dosyłania rachunków i rachunki nadal są mi przysyłane.
2019/2/28 (Februry 2019/2) = $78.87 (i.e. 200 @ 27.44 c/unit) = 456 units = $161.82 (wartość odczytana z licznika)
2019/3/28 (March 2019/3) = $80.58 (i.e. 249 @ 27.44 c/unit) = 705 units = $242.40 (wartość odczytana z licznika)
2019/5/1 (za April 2019/4 rachunek wystawiono 2019/5/1 a do mnie dotarł 9 maja) = $124.19 (i.e. 396 @ 27.44 c/unit) = 1101 units = $366.59 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: w pierwszych dniach maja 2019 rozmontowałem mój system
do eksperymentalnego generowania energii słonecznej, próby używania jakiego
bezskutecznie kontynuowałem NZ latem 2018/2019 roku - chociaż system ten
NIE wygenerował mi już żadnej elektryczności począwszy od około 17 maja
2018 roku. Przez cały okres około 3 i pół roku w jakim system ten zdołał działać
wygenerował mi elektryczność wartą dla mnie około $ 420 (gdybym jednak
usiłował elektryczność tą sprzedać - wówczas wartą mniej niż $ 90) a stąd
NIE zwrócił mi nawet jednej trzeciej kosztu zainwestowania w niego, plus
sprawił mi mnóstwo kłopotów jakie opisałem na początku wstępu i w reszcie
tej strony.
2019/5/30 (za maj 2019/5 rachunek wystawiono 2019/5/30 - do mnie dotarł 10 czerwca) = $115 (i.e. 371 @ 27.44 c/unit = 114.56) = sumarycznie: 1472 units = $481.59 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: odlot do KL w dniach 2019/8/3 do 2019/9/15 - wpłaciliśmy $
2019/9/26 (September 2019/9) = $100.90 (faktyczne zużycie prądu = 0, za wyestymowane na ??? ) = sumarycznie: 1472 units = $ (zużycie prądu estymowane zamiast być odczytane, zaś wysokość wpłaty nadmiernie wyestymowana - aby móc nas ukarać za brak uiszczenia opłaty na czas)
2019/10/26 (October 2019/10) = $50.81cr (i.e. -196 @ 27.44 c/unit = 53.78cr) = ??? units = $242.40 (wartość odczytana z licznika)
* * *
Ze zgrubnej analizy powyższych danych wynika,
że faktyczna zniżka
moich kosztów elektryczności po zakupie i po
podjęciu użycia opisywanego tu 120 watowego
systemu słonecznego, wynosi co najwyżej około
$10 na miesiąc (albo około $120 na rok).
Teoretycznie więc koszta zakupu tego mojego
systemu słonecznego powinny mi się zwrócić
po około 10 latach. W praktyce jednak, z powodu
zbyt częstego nawalania relatywnie drogiego
"invertera", aby koszta te zwróciły się musiałbym
system ten używać codziennie przez co najmniej
20 lat. Ponieważ jednak w międzyczasie jego
akumulator i panel przestałyby pracować efektywnie,
koszta te nigdy by mi się NIE zwróciły. To dlatego,
w dniu 2018/2/7, czyli po trzech i jednej trzeciej
latach codziennego użytkowania swego systemu
zdecydowałem, że zaprzestanę jego codziennego
użycia, a będę go trzymał wyłącznie jako awaryjny
system jaki dostarczy mi elektryczności w przypadkach
jakiegoś kataklizmu jaki odetnie elektryczność z sieci -
tak jak opisałem to w "D" z punktu #B2 powyżej,
a także we "wstępie" do niniejszej strony.
Pomimo jego już odkrytej ekonomicznej nieopłacalności,
szczerze mówiąc, posiadanie tego systemu w nieustannie
gnębionej kataklizmami Nowej Zelandii daje mi aż tak
wysokie poczucie spokoju i braku obaw, spowodowane
dostępnością do własnej elektryczności w przypadku
gdyby jakiś kataklizm zniszczył tutejszą sieć elektryczną,
że nawet gdybym z góry wiedział
o zupełnej nieekonomiczności mojej inwestycji w energię
słoneczną, ciągle inwestycji tej i tak dokonałbym jedynie
aby mieć obecne poczucie spokoju i braku obaw
(a także aby dołożyć mój własny wkład do wiedzy bliźnich
i do obniżania szkodliwości przemysłowego generowania
elektryczności jaką konsumujemy, oraz aby
aktywnie przyczyniać się do ukrócenia bezpardonowości
i zachłanności z jakimi firmy sieciowe eksploatują swych
klientów - tak jak wyjaśniam to w punkcie #N2 swej strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm).
Oczywiście, gdybym przed zakupem systemu słonecznego
dokładniej przyglądnął się swoim rachunkom za elektryczność,
wówczas też mógłbym przewidzieć, że zniżka cen za elektryczność
dzięki użyciu 120 Watowego panelu słonecznego wyniesie
właśnie około $10 na miesiąc. Wszakże panel ten generuje
mi codziennie NIE więcej niż około 1.3 kWh elektryczności
(którą systematycznie zużywałem przez ponad 3 lata na pracę
swego komputera i telewizora), co pomnożone przez ilość
dni w miesiącu i przez naszą cenę elektryczności za "unit"
po założeniu, że ów "unit" jest relatywnie bliski "kWh", też
daje właśnie wynik około $10 na miesiąc.
Powyższa praktyczna ocena ekonomiczności
mojej inwestycji oznacza również, że
jeśli z powodu "astronomicznych"
w Nowej Zelandii cen wymaganych podzespołów, mi musiałoby
zająć aż około 20 lat nieustannego używania mojego systemu
słonecznego zanim inwestycja w niego by mi się zwróciła -
chociaż każdy "unit" (jednostka) elektryczności jaką mój system
wygeneruje jest warta pełną swoją cenę u sieciowego dostawcy
naszej energii elektrycznej, w takim razie inwestycja
nigdy się NIE zwróci tym
osobom, które z powodów ekonomicznych zainwestowały
w "bezakumulatorowy" system
słoneczny - dla którego każdy "unit" (jednostka) jest warty
około trzy razy mniej niż dla mnie. Trzeba wszakże
pamiętać, że po okresie dłuższym od 10 lat wydajność paneli
słonecznych gwałtownie spada poniżej granicy opłacalności,
zaś eksploatowanie tak starych wysokonapięciowych
("bezakumulatorowych") systemów słonecznych staje się
zawodne i niebezpieczne - na co zwracam uwagę czytelnika
w "D" z punktu #B2, w punktach #F3 i #B5, oraz w podpisie
pod "Rys. #B1" z tej strony. Innymi słowy, w dzisiejszych
czasach i przy obecnym anty-postępowym in anty-ekologicznym
klimacie prawnym inwestycja w energię
słoneczną ma tylko sens w sytuacjach opisanych pod koniec
"wstępu" do niniejszej strony, tj. przykładowo jeśli dokonuje
się jej w celu (a) zabezpieczenia się przed następstwami kataklizmów,
i tylko jeśli zainwestuje się wówczas w "akumulatorowy" system
słoneczny jaki w razie potrzeby działa także nocami.
Te zaś osoby, które dały się przekonać kłamliwej propagandzie
rozsiewanej na temat energii słonecznej, swoją inwestycję
praktycznie darowują instytucjom sieciowym sprzedającym
elektryczność, dofinansowując z własnej kieszeni astronomiczne
zarobki dyrektorów owych instytucji - tak jak ujawniają to punkty
#F1 i #F3 tej strony, zaś podpierają faktologicznie artykuły [1#F3]
i [2#F3] z jej punktu #F3.
#F3.
Jak zachłanność kilku osób blokuje dobro całej ludzkości - czyli powody dzisiejszej
nieopłacalności odsprzedaży do sieci elektryczności generowanej u siebie z energii słonecznej:
Motto:
"Jeśli w jakikolwiek sposób uzależnisz siebie od kogoś mającego nad tobą władzę,
wówczas z całą pewnością na jakimś tam etapie ów ktoś zacznie wykorzystywać
to twoje uzależnienie i z upływem czasu coraz bardziej będzie cię eksploatował.
Najnowszym zaś przykładem takiej sytuacji, jest dzisiejsze eksploatowanie
indywidualnych dostawców słonecznej elektryczności przez kartele sieci elektrycznych."
Jednym ze zwodniczych "chwytów reklamowych"
używanych przez firmy zarabiające na lukratywnym
instalowaniu urządzeń do pozyskiwania energii
słonecznej, jest że budowa takich systemów
słonecznych jest "inwestycją" jaka szybko
się zwróci, ponieważ nadmiar generowanej
elektryczności pozwala na jej odsprzedawanie
do sieci elektrycznej. O czym jednak w owych
"chwytach reklamowych" firmy te NIE informują,
to że inwestując w
odsprzedawanie generowanej przez siebie
elektryczności do kartelu sieciowego, taki
indywidualny odsprzedający uzależnia się od
owego kartelu i dobrowolnie podporządkowuje
swoją inwestycję władzy i interesom owego kartelu.
(Tymczasem kartele elektryczne są tworzone jedynie
po to aby móc dbać o zapychanie portfeli swoich dyrektorów
i właścicieli - tj. wyłącznym celem ich tworzenia jest
"eksploatowanie". Faktycznie też nigdy NIE słyszałem
o kartelu czy o monopolu, który całkowicie ochotniczo,
czyli bez jakiegokolwiek przymuszenia, dbałby o moralność,
sprawiedliwość, dobro społeczne, stan planety, przyszłość
ludzkości, sytuację finansową indywidualnych dostawców
surowca jakim one obracają, w tym przypadku - indywidualnych
dostawców elektryczności generowanej z energii
słonecznej, itd., itp. (aczkolwiek ja znam jedną firmę,
która, jak dotychczas, ochotniczo dba o wszystkie te
wartości - jest to sieć nowozelandzkich supermarketów
nazywających siebie "Warehouse", jaką to sieć kilkakrotnie
wzmianuję na tej stronie). Wszakże taki kartel lub monopol
byłby jak producent papierosów nakłaniający ludzi
do porzucenia palenia, albo jak browar zachęcający
do alkoholowej abstynencji.) Ponadto owe "chwyty reklamowe"
firm instalujących systemy słoneczne NIE ujawniają także,
że z wielu możliwych rozwiązań systemów słonecznych,
rozwiązania które one instalują w zmowie z owymi
kartelami sieciowymi, są niemoralnymi rozwiązaniami
"bezakumulatorowymi" - celowo tak zaprojektowanymi
aby możliwie jak najsilniej uzależnić inwestujące w nie
osoby od decyzji kartelów sieciowych. Innymi słowy,
dzisiejsze systemy słoneczne budowane przez firmy
specjalizujące się w ich zakładaniu są celowo tak
projektowane i realizowane, aby umożliwiać eksploatowanie
dostawców słonecznej elektryczności przez kartele sieciowe,
a w ten sposób aby skrycie powstrzymywać instalowanie
urządzeń bazujących na energii słonecznej, oraz aby
dyskretnie zniechęcać społeczeństwo do szerokiego
wprowadzania indywidualnych systemów generowania
elektryczności z energii słonecznej. Wynikiem tej
sztucznie stwarzanej niemoralnej sytuacji jest, że
ci co dają się nabrać na ten chwyt reklamowy
i faktycznie zamawiają u owych firm drogie systemy
do generowania elektryczności z energii słonecznej,
potem kompletnie się rozczarowują i gorzko żałują
podjęcia swojej inwestycji. Oczywiście, owego
rozczarownia i żalu NIE ukrywają przed swymi
znajomymi i rozmówcami, przekazując w ten
sposób swoje rozczarowania i zniechęcenie do
wiadomości reszty społeczeństwa. W rezultacie,
w społeczeństwie nieustannie narasta korzystne
dla interesów karteli sieciowych zniechęcenie
do energii słonecznej. Wymieńmy teraz najważniejsze
czynniki, mechanizmy i powody jakie w końcowym
efekcie prowadzą do nasilania się takiego społecznego
odczucia rozczarowania i zniechęcenia do energii
słonecznej. Oto one:
1.
Kartele elektryczne ogromnie niechętnie odkupują energię
elektryczną, płacąc za nią dosłownie grosze. Wszakże
twierdzenie owych karteli, że mają trudności z zaspokajaniem
zapotrzebowania na elektryczność, jest jedynie rodzajem
kolejnego chwytu czy wymówki, używanego dla uzasadnienia
podwyżek cen energii elektrycznej. Natomiast faktycznie,
kartele elektryczne mają zawsze wystarczającą ilość energii
elektrycznej, a jedynie brak im klientów którzy kupowali by
ową energię za cenę jaką kartele te sobie życzą. Stąd
elektryczność jest odkupywana od posiadaczy systemów
słonecznych bardzo niechętnie i tylko dlatego, aby NIE
łamać praw jakie w tej sprawie niemal każde dzisiejsze
państwo ustanawia, oraz aby utrzymywać przy życiu
najróżniejsze mity, np. że istnieją niedobory energii,
że dba się o naturę i otoczenie poprzez generowanie
energii słonecznej, itd., itp. Z powodu też owej niechęci
do odkupywania elektryczności, jej ceny są żałosne.
Przykładowo, w artykule [1#F3] o tytule
"Greens want umpire to set power buy-back rates"
(tj. "Zielona partia chce aby rozjemca ustanowił ceny
odkupu elektryczności"), ze strony A2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z poniedziałku, November 3, 2014) zostało
wyjaśnione, że NZ firma "Contact Energy" wypłaca
jedynie 8 centów za każdą kilo-Wato-godzinę elektryczności
jaka jest przez nią odkupywana od posiadaczy systemów
słonecznych, oraz że cena ta została ostatnio zmieniona
z uprzednio wypłacanych 17 centów - co naraża na straty
wielu ludzi którzy zainwestowali w panele słoneczne.
Odnotuj tu, że po podwyżce cen NZ elektryczności ze stycznia
2018 roku, ja płacę 26.64 cent za każdy unit jaki kupuję
od swego dostawcy sieciowego, do jakiej to ceny dodaje
się jeszcze podatek GST (VAT) oraz tzw. opłaty sieciowe -
stąd np. w lutym 2018 roku płaciłem ponad 32 centy za
każdy zakupiony "unit" elektryczności. Informacja podobna
do tej z [1#F3] jest podana także w artykule [2#F3]
o tytule "Meridian cuts solar 'subsidy' " (tj. "firma Meridian
obcina 'dopłacanie' do energii słonecznej"), ze strony B5
owozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku, November 6, 2014) - tyle że tym razem
obcięcia ceny dokonała firma "Meridian", zaś jej cena została
zmieniona z uprzednich 25 centów za "unit" odkupywanej z
powrotem elektryczności na obecne 7 centów latem i 10
centów zimą za ów "unit".
Z drugiej strony, na moich rachunkach za elektryczność
z miesiąca sierpnia 2014 roku widnieje cena 25.89 centów
za każdy "unit" elektryczności jaką zużyłem, plus dodatkowych
33.33 centy "opłaty sieciowej" za każdy dzień kiedy jestem
klientem danego sprzedawcy. Czyli, gdyby owo "1 unit = 1 kWh"
(czego wcale NIE jestem pewien - patrz punkt #F1 tej strony),
wówczas firma sieciowa sprzedawałaby mi wówczas elektryczność
za canę ponad 3 razy wyższą niż by mi płaciła gdyby
odemnie ją odkupywała. Jeśli zaś owe "units" są mniejsze,
czyli gdy "1 unit < 1 kWh" - wówczas za cenę nawet
ponad 4 razy wyższą. Innymi słowy, aby czyjaś
inwestycja w energię słoneczną zwracała się poprzez
odsprzedawanie elektryczności do sieci, wówczas trzeba
będzie odczekiwać na jej zwrot około 4 razy więcej lat,
niż gdyby nastawiło się na zwrot owej inwestycji poprzez
obniżanie wielkości własnego rachunku jaki się płaci za
elektryczność kupowaną dla swojego domu. Np. w moim
przypadku, gdybym generowaną elektryczność odsprzedawał
do sieci, zamiast konsumować ją samemu, wówczas zamiast
spodziewanego zwrotu mojej inwestycji teoretycznie w przeciągu
około 10 lat (a praktycznie w przeciagu co najmniej 20 lat),
z powodu aż tak niskiej ceny odsprzedaży musiałbym
odczekiwać teoretycznie przez co najmniej 30 do 40 lat
na zwrot swojej inwestycji. Ponieważ zaś praktyka zdaje
się ujawniać, że po około 8 do 10 latach wydajność paneli
słonecznych może spaść nawet o około 60% ich początkowej
wydajności (po szczegóły patrz podpunkt 3 poniżej w tym
punkcie niniejszej strony), faktycznie przy wypłacaniu przez
zarządców sieci jedynie 8 centów za każdą odkupywaną
kilo-Wato-godzinę elektryczności,
zainwestowanie w "bezakumulatorowy"
system energii słonecznej w NZ praktycznie nigdy się NIE zwróci -
zamieniając w bankrutów tych Nowozelandczyków
co nierozważnie w taki system zainwestowali.
2.
Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania
elektryczności są zupełnie odmienne, bardziej niebezpieczne
i znacznie droższe niż systemy do własnego użytku domowego.
Wszakże aby odsprzedać elektryczność, taki system musi
zesynchronizować sinusoidy generowanej przez siebie
elektryczności z sinusoidą elektryczności w sieci. To
zaś praktycznie oznacza, że używany jest w nich
specjalny rodzaj "inverter'a" zwany np. "string inverter".
Systemy te muszą też mieć specjalne liczniki odsprzedawanej
elektryczności oraz dodatkowe urządzenia zabezpieczające -
a za wszystko to płaci ich właściciel. Ponadto, z uwagi na
zasadę pracy, ich panele z ogniwami są połączone w szereg,
tak aby generowały wymaganie wyższe napięcie prądu stałego
niż napięcie panujące w sieci (np. 250 Volt, a czasami nawet
rzędu 600 Volt) - czyli aby po zamianie na prąd zmienny panele
te mogły bezpośrednio przelewać swoją moc do sieci elektrycznej.
Tymczasem tak wysokie napięcie jest już niebezpieczne, bo grozi
porażeniem, a czasami i pożarem. To połączenie ogniw w szereg
oznacza także, że owe systemy budowane do odsprzedawania
energii NIE są w stanie dostarczać elektryczności do domu w czasie
nocy, bo NIE mają akumulatorów -
po ich opis patrz punkt #B5 tej strony. (Wszakże dla indywidualnego
użytku NIE sprzedaje się, ani buduje, akumulatorów na napięcie
np. 600 Volt - bo byłyby one zbyt niebezpieczne. W sprzedaży
są dostępne jedynie bezpieczne dla normalnych użytkowników
akumulatory 24 Voltowe lub 12 Voltove.) Nocami więc właściciel
takich wysokonapięciowych systemów słonecznych ciągle musi
zakupować elektryczność z sieci.
Stąd aby NIE popaść w długi, z powodu różnicy cen sprzedaży
i zakupu elektryczności dniami musi on generować kilka razy
więcej elektryczności (np. w NZ - co najmniej 4 razy więcej),
niż sam jej zużywa nocą - co praktycznie oznacza konieczność
zakupu i zainstalowania u siebie co najmniej kilka razy więcej
panelów z ogniwami fotowoltaicznymi niż faktycznie ich się
potrzebuje. Itd., itp.
3.
Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania
elektryczności nakładają wiele dodatkowych wymogów
technicznych - w porównaniu do opisanych na tej stronie
systemów do własnego użytku domowego.
Przykładowo, z powodu osiadania brudu i kurzu,
panele słoneczne trzeba myć co jakiś czas. Ponieważ
jednak panele w systemach do odsprzedawania
elektryczności pracują na niebezpiecznych dla ludzi
napięciach, owego NIE rzadszego niż coroczne ich mycia
NIE może dokonywać sam właściciel, a musi on korzystać
w tym celu z drogich usług specjalizujących się w tym
firm jakie dysponują wymaganym sprzętem.
Ponadto, po upływie około 8 do 10 lat wydajność
elektryczna ogniw fotowoltaicznych drastycznie spada.
Słyszałem opinię, że praktycznie spadek ten może
dochodzić aż do 60% (oficjalnie się twierdzi, że spadek
ten NIE przekracza 10%). Wydajność tych ogniw spada
także znacząco kiedy jest zimno. Jeśli więc ma się jeden,
lub dwa takie panele, aby zaspokoić nimi tylko swą
własną konsumpcję domową, wówczas kiedy ich
wydajność spadnie, zaś inwestycja w nie już się
spłaci, ich właściciel może kupić sobie nowe panele.
Jeśli jednak ma się ich dziesiątki na swym dachu,
zaś ich zainstalowanie było dokonane przez
wysoce wyspecjalizowaną firmę, wówczas ich
wymiana na nowe może być nieekonomiczna
lub nawet niemożliwa.
4.
Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania
elektryczności nakładają wiele dodatkowych wymogów
biurokratycznych w porównaniu do opisanych na tej
stronie systemów do własnego użytku domowego.
Prosze sobie bowiem wyobrazić, ile w takich systemie
do odsprzedawania energii trzeba będzie się nachodzić
aby uzyskać wymagane pozwolenia, zgody, podpisać
umowy o dostawy, przejść najróżniejsze inspekcje, itd., itp.
5.
Systemu słonecznego budowanego dla odsprzedawania
elektryczności do sieci NIE daje się zbudować samemu na
zasadzie hobby. Taki bowiem system do odsprzedawania
elektryczności jest obwarowany całą masą dodatkowych
wymogów technicznych i legalnych, jakim sprostać może
jedynie firma specjalizująca się w jego projektowaniu i
instalowaniu. Z kolei niemożność zbudowania sobie samemu
takiego systemu, oznacza że jest on nieproporcjonalnie
droższy. (W/g mojego doświadczenia, system do własnego
użytku, taki jak tu opisany, kosztuje mniej niż jedna dziesiąta
systemu do odsprzedawania o podobnej dostawie domowej
mocy elektrycznej, zaś zwrot sum w niego zainwestowanych
nastąpi w czasie co najmniej 4 razy krótszym.)
6.
Przez budowanie sobie "bezakumulatorowego" systemu
słonecznego popiera się i wzmacnia niemoralną działalność
szkodliwych dla ludzkości i dla naturalnego środowiska
dzisiejszych elektrowni i sieci elektrycznych - zamiast
eliminować i zwalczać ich działalność. O tym zaś, jaką
wymowę moralną może mieć ich działalność, najlepiej świadczy
wiadomość podana w wieczornych dziennikach telewizyjnych
z TVNZ1 i Prime w poniedziałek, dnia 3 listopada 2014 roku.
Stwierdzała ona, że w ostatnim roku 2013 zarobki dyrektora
firmy produkującej elektryczność wzrosły o 70% aż do wartości
1 milion 800 tysięcy dolarów NZ. Dzieje się to zaś w czasach,
kiedy ceny elektryczności w NZ stają się jednymi z najwyższych
na świecie - i to na przekór, że liczne elektrownie wodne produkujące
tą elektryczność były zbudowane wiele lat temu z pieniędzy
podatników, zaś koszty ich budowy już od dawna są całkowicie
spłacone. Warto więc zadać tu pytanie ilu staruszków z NZ
musi zimą marznąć i jeść zimne posiłki, ponieważ ich nieliczne
grosze zmuszone są fundować owym dyrektorom aż takie zarobki
i podwyżki. Na dodatek, "bezakumulatorowe" systemy słoneczne
powodują uzależnianie swych właścicieli od owych elektrowni
i sieci, oraz wystawia ich na bycie eksploatowanymi - wszakże
NIE jest publicznie wiadomym jakie nieformalne związki i umowy
istnieją pomiędzy firmami instalującymi takie bezakumulatorowe
systemy słoneczne i elektrowniami oraz kartelami dostawców
elektryczności sieciowej.
7.
Budując sobie bezakumulatorowy system słoneczny
popiera się "niemoralność". Wszakże w świetle ustaleń
filozofii totalizmu,
każda decyzja budowania
systemów słonecznych NIE zawierających w sobie
jakichś urządzeń zdolnych do przechowywania energii
(np. akumulatora, systemu kondensatorów,
komory oscylacyjnej,
itp.), jest decyzją "niemoralną" - co już
podkreślałem w punkcie #B5 tej strony. Faktycznie
też decyzja budowania bezakumulatorowych systemów
słonecznych jest potwierdzana jako "niemoralna" przez
praktycznie wszystkie tzw. "wskaźniki moralnej
poprawności" wskazywane w punkcie #J2 strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
oraz w punktach #C4.2 do #C4.7 strony o nazwie
morals_pl.htm.
Przykładowo, zmniejsza ona "energię moralną" użytkowników
owych systemów, bowiem uzależnia ich od dysponentów sieci
elektrycznych. Nie biegnie pod górę "pola moralnego", bowiem
NIE wiąże się z pokonaniem żadnych trudności technicznych,
np. tych związanych z koniecznością używania, udoskonalania,
wynajdowania lub badania akumulatorów albo innych metod
przechowywania elektryczności. Łamie "prawa moralne",
bowiem wystawia użytkowników systemów słonecznych na bycie
eksploatowanymi przez dysponentów sieci elektrycznych. Itd., itp.
Niemoralność tej decyzji jest też potwierdzana przez ową zasadę
przeciwstawności krótkoterminowych i długoterminowych następstw
działania "pola moralnego" już wspominaną w punkcie #A2 tej
strony, zaś szczegółowo wyjaśnianą m.in. w punkcie #J1 owej strony
pajak_do_sejmu_2014.htm,
oraz w punkcie #C4.2.1 strony o nazwie
morals_pl.htm.
Wszakże będąc działaniem łamiącym kryteria moralne, a stąd
zesligującym się w dół "pola moralnego", w swym krótkoterminowym
działaniu owo "pole moralne" pozwala aby budowanie
bezakumulatorowych systemów słonecznych było łatwe,
bezproblemowe, przyjemne i przynoszące natychmiastowe korzyści.
Jednak w długoterminowym działaniu to samo "pole moralne"
powoduje, że owe bezakumulatorowe systemy słoneczne okazują
się być niewygodne, trudne, kłopotliwe, przykre, nieekonomiczne, itp.
Takie zaś atrybuty następstw dowolnej decyzji zawsze są potwierdzeniem
niemoralności tej decyzji. Stąd obecne decyzje wdrażania bezakumulatorowych
systemów słonecznych, w przyszłości będą jedynie eskalowały
problemy ich właścicieli i całej ludzkości - zamiast rozwiązywać
te problemy, tak jak już od dawna eskalują problemy, zamiast je
rozwiązywać, wszelkie inne niemoralne decyzje, liczne przykłady
których opisuję na swoich stronach, przykładowo jak niemoralne
decyzje wprowadzenia do powszechnego użycia np. penicyliny,
pestycydów (m.in. polskiego "azotoksu"), czy teorii względności,
które to niemoralne decyzje opisałem szerzej m.in. w punkcie #J1 owej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
czy jak decyzje rozpoczęcia niemoralnych wojen poprzez wysłanie
swych armii aby agresywnie zawładnęły one terenem innych państw i narodów,
które opisałem w punkcie #I2 oraz w podpisie pod "Fot. #A1" ze strony
bitwa_o_milicz.htm.
Wszakże filozofia totalizmu ustaliła już ponad wszelką wątpliwość,
że każda niemoralna decyzja jedynie eskaluje problem jaki miała
rozwiązywać, oraz jedynie przesuwa na później konieczność jego
moralnie poprawnego rozwiązania, a także ustaliła, że każda
niemoralna decyzja zawsze jest "karana" poprzez wyeliminowane
wszelkich jej korzystnych następstw w długoterminowym działaniu
mechanizmów moralnych i "pola moralnego".
Podsumowując powyższe, przez tak
długo jak trwał będzie klimat ekonomiczny, prawny i moralny opisany
na tej stronie, jest zupełnie nielogicznym, nieopłacalnym i niemoralnym
inwestowanie przez indywidualnych ludzi w domowy system słoneczny
w celach innych niż zaspokajanie własnych potrzeb energetycznych
swego domu oraz uzniezależnianie się od sieci elektrycznej dla przypadków kataklizmów.
To właśnie z tego powodu, w moim programie wyborczym jeden
z najwyższych priorytetów posiadał zamiar wprowadzenia takiej
zmiany do owego klimatu, aby np. odsprzedawanie słonecznej
elektryczności do sieci stało się opłacalne i zbijało ono w dół
obecnie niemoralnie zawyżone ceny elektryczności, oraz aby
odebrać monopolom i kartelom elektrycznym prowadzenie
jakichkolwiek spraw związanych z energią słoneczną, szczególnie
dyktowania cen - po szczegóły patrz "2b" z punktu #D1 na
mojej stronie wyborczej o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm.
Część #G:
Parametry zakupionych podzespołów:
#G1.
Trzeba uważać co się kupuje, bowiem wszystko musi ze sobą potem współpracować:
Problem ze zbudowaniem czegoś samemu
polega na zakupie takich podzespołów,
jakich parametry pozwalają potem owym
podzespołom właściwie współpracować ze
sobą. Problem ten ma nawet swoją nazwę
"kompatibilność" -
po angielsku brzmiącą "compatibility".
Chodzi bowiem o to, że w dzisiejszym świecie
każdy produkuje podzespoły tak jak mu się
podoba, zaś na barki zakupującego je
użytkownika spada potem odpowiedzialność
za ich właściwe współpracowanie ze sobą.
Dlatego problemowi owej "compatibility"
poświęcę tutaj nieco miejsca. Kluczem
zaś do niej jest wzajemne dopasowanie
do siebie parametrów pracy poszczególnych
urządzeń.
Fot. #G1: Oto zdjęcie zestawu faktycznych urządzeń
wchodzących w skład całego anty-kataklizmowego
systemu do generowania elektryczności z energii
słonecznej, jaki ja (tj. dr Jan Pająk) instaluję i testuję
w swoim domu. Urządzenia te stanowią fizyczną i faktycznie
istniejącą reprezentację głównych podzespołów takiego
systemu słonecznego zilustrowanych na schemacie
z "Rys. #B1" powyżej. Pokazany tu system poskładałem
prowizorycznie na moim ogródku aby go zilustrować
czytelnikowi. Obejmuje on następujące urządzenia
widoczne na powyższym zdjęciu począwszy od lewej
krawędzi zdjęcia ku prawej krawędzi, a idąc wzdłuż
najniższego przewodu: (1) 120 Watowa "solar panel"
z 72 ogniwami fotowoltaicznymi, (2) przeźroczyste pudełko
ilustrujące miejsce gdzie powinien być podłączony
"controller" ładowania akumulatora (faktycznie ten "controller"
jest wbudowany z tyłu mojej "solar panel", stąd NIE może
być uwidoczniony na tym zdjęciu, aczkolwiek u mnie
też on istnieje), (3) 12 Voltowy akumulator "battery"
typu "Gel" o pojemności C=100 Ah i o najwyższym
dozwolonym prądzie Imax < 30 A, (4) miernik uniwersalny
"digital multimeter" (miernik ten reprezentuje najróżniejsze
12 Voltowe urządzenia jakie w omawianym tu systemie
daje się zasilać bezpośrednio z akumulatora, a stąd
jakie na schemacie z "Rys. #B1" są reprezentowane
przez symbol "samochodu", np. reflektory samochodowe,
silniczki, rozruszniki, wentylatorki, itp.). Urządzenia
uwidocznione wzdłuż górnego przewodu podłączonego
do akumulatora to - (5) przetwornik napięcia "inverter"
o mocy 600/1200 Wat, zaś podłączone do tego "inverter"
u góry zdjęcia jest - (6) dwutubowe światło jarzeniowe
"light" z dwoma jarzeniówkami o mocy 35 Watt każda
(zamiast tego światła, w praktyce swym systemem
słonecznym codziennie zasilam swój 42 calowy
telewizor LG);
u dołu pod światłem "light" jest - (7) mój komputer
"laptop" firmy Fujitsu teoretycznie konsumujący 60
Watt elektryczności (praktycznie konsumuje on około
dwa razy tyle) - tj. jedyne urządzenie pokazane na
powyższym zdjęciu, które NIE zostało ostatnio zakupione,
bowiem używam je już od bardzo dawna, a stąd które
NIE figuruje w "Tabeli #E1". Koszta zakupu powyższych
urządzeń zestawiłem w "Tabeli #E1".
Na powyższej fotografii warto też odnotować obecny
wygląd fragmentu mojego miniaturowego ogródka
oglądanego od drzwi wyjściowych z mieszkania do
ogródka - tj. drzwi jakich oświetlenie słoneczną lampą
czułą na ruch opisuję w punkcie #N1 niniejszej strony.
Ogródek ten wyglądał bowiem zupełnie inaczej w czasie
kiedy w lutym 2012 roku zakupiliśmy sobie to nasze obecne
mieszkanie - tamten uprzedni wygląd owego ogródka
o wymiarach 6x12 metrów, sfotografowanego od strony
tych samych drzwi wyjściowych, czytelnik może zobaczyć
na "Fig. #4" z mojej angielskojęzycznej strony o nazwie
p_c.htm.
Różnica w wyglądach tego samego fragmentu ogródka
ujawnia jak można udoskonalić środowisko, warunki i
komfort w jakich się mieszka, jeśli jest się gotowym włożyć
w to nieco swojej pracy, przemyśleń i serca, oraz jeśli NIE
wstyd nam przynosić osobiście na własnym ramieniu
np. długich desek i belek zakupionych w sklepie odległym
o około 2 kilometry od domu. Szczerze mówiąc, to w
NZ mieszkam już przez około 30 lat, jednak poza
oglądaniem swego własnego odbicia w oknach wystaw
sklepowych, nigdy dotąd NIE widziałem kogokolwiek
aby przenosił na własnym ramieniu belki lub deski o
długości do 6 metrów - jaki to widok był normalką w
czasach kiedy jeszcze mieszkałem w swej rodzinnej wsi
Wszewilki.
(Wszakże deski i belki dłuższe od około 2 metrów NIE
mieszczą się już w osobowym samochodzie. Stąd aby
je przetransportować do domu, ma się wybór albo wynajęcia
ciężarówki - która kosztuje ponad setkę dolarów, podczas
gdy sama deska kosztuje od około 10 do 20 dolarów, albo
też przełamania w sobie pychy i przeparadowania przez
środek miasta niosąc ową deskę lub belkę na własnym
ramieniu.) Jeśli zaś rozglądnąć się po przydomowych
ogródkach i zagrodach NZ miejscowości, widać w nich
sporo przykładów, jak użycie własnego ramienia do
przyniesienia kilku desek lub belek poprawiłoby warunki
i komfort w jakich mieszka wielu ludzi, których NIE stać
finansowo aby dla każdego udoskonalenia lub naprawy
wynajmować drogich rzemielśników wraz z ich dostawczymi
ciężarówkami i specjalistycznymi maszynami.
#G2.
Przypadkowe natknięcie się dnia 2012/9/26 na przeceniony "inverter":
Z zamiarem zbudowania sobie systemu generowania
elektryczności z energii słońca noszę się od szeregu
już lat - co wyjaśnia dokładniej punkt #S1 tej strony.
Od bardzo też dawna znam teorię takiego generowania -
wszakże w mojej karierze profesora uniwersyteckiego
wykładałem cały szereg przedmiotów inżynierii elektrycznej.
Kiedy więc w środę dnia 26 września 2012 roku wybrałem
się do miejscowego sklepu zwanego "Warehouse" ze
zdumieniem odnotowałem tam, że sprzedają oni przecenione
"inverter" o parametrach pracy jakie spodziewałem się
potrzebować kiedy podejmę budowę mojego systemu
słonecznego. Kupiłem więc wówczas sobie jeden taki
przeceniony inverter, płacąc za niego jedynie 65.62 NZ$,
podczas gdy oryginalna jego cena wynosiła 149.99 NZ$
(z której najpierw był przeceniony o 50%, potem zaś dano
mi dodatkową 12% zniszkę ceny). Dokonałem więc wówczas
doskonałego zakupu, bowiem w dniu 16 października 2014
roku (tj. kiedy kupowałem pozostałe podzespoły swego
systemu), inverter znacznie gorszej jakości kosztowały
już aż kilkakrotnie więcej. Oczywiście, gwarancja na ów
inverter, nawet jeśli oryginalnie była dawana, z pewnością
wygasła przed 2014 rokiem - kiedy to zacząłem jego używanie.
Mój inverter jest typu HI-600 (produkcji chińskiej)
i ma następujące parametry:
Napięcie zasilania: 10-15 V prądu stałego
Napięcie wytwarzane: 220-240 V prądu zmiennego
Nieprzerwana dostawa mocy: 600 W
Najwyższa wysokość krótkotrwałej dostawy mocy ("surge capability"): 1200 W
Statyczny prąd przepływu: <250 mA
Najniższe dozwolone napięcie zasilania: 10 V (+/- 0.5 V)
Sprawność: >90%
inverter jaki zakupiłem jest pełen najróżniejszych
zabezpieczeń, które z jednej strony go chronią i
czynią bezpieczniejszym w użyciu, z drugiej
jednak strony nieco ograniczają jego możliwości.
Przytoczę tutaj więc wykaz tych zabezpieczeń
odpisany z jego opakowania:
Wyłącza moc kiedy inverter przekroczy temperaturę 65 stopni Celsjusza
Wyłącza moc kiedy inverter jest podłączony do zasilania o napięciu wyższym niż 15 V
Wyłącza moc kiedy podłączone do niego urządzenie odbiorcze pobiera prąd wyższy niż 3.27 A
Wyłącza moc kiedy napięcie akumulatora spada poniżej 10 V
Z powyższych zabezpieczeń, potencjalny problem
"kompatibilności" może powodować fakt jego wyłączania
kiedy napięcie dostawy przekracza 15 V. Chodzi bowiem
o to, że opisana poniżej w #G3 panel słoneczna jaką
zakupiłem, przy dobrym słońcu może wytwarzać napięcie
do 18 V. Czyli w dni takiego dobrego słońca, zabezpieczenia
mojego inverter mogą odcinać dostawę energii elektrycznej
do urządzeń odbiorczych jakie do tego inverter podłączę.
Co też niezbyt fortunne, mój inverter NIE posiada
wbudowanego w siebie funkcji "miękkiego włączania"
(po angielsku "soft start function") - jaki w niektórych
dużych "inverter" automatycznie działa w sposób
podobny jak tranzystorowy przyciemniacz do światła -
tj. pozwala aby prądowe uderzenie włączania nowego
urządzenia w tym systemie narastało w sposób powolny.
W rezultacie, w moim inverter inicjujące uderzenie
prądowe jakie ma miejsce w chwili włączania nowego
urządzenia odbiorczego, szczególnie światła jarzeniowego,
wyrzuca mój inverter poza zakres jego stabilności,
powodując że zaczyna on samorzutnie się wyłączać
i włączać z częstoścuią około 30 cykli na minutę -
co opisuję dokładniej w punkcie #H2.1 tej strony
przy okazji wyników testowania mojego systemu.
Ta jego tendencja do wpadania w stan niestabilności
dodatkowo nakłada więc niewygodne wymagania na
sposób w jaki podłączam zasilane z tego inverter
urządzenia domowe.
Inverter jest najbardziej skomplikowanym i najciężej
pracującym podzespołem elektronicznym w całym
domowym systemie słonecznym. Z tego powodu
jest on też "najsłabszym
ogniwem" tego systemu. Wszakże,
im bardziej skomplikowane jest jakieś urządzenie
elektroniczne i im ciężej ono pracuje, tym większa
jest szansa, że może ono nawalić. A że może on
nawalić jest dla mnie oczywiste - i to nawet na przekór,
że moja codzienna konsumpcja przepływającej przez
niego mocy elektrycznej nigdy NIE przekracza 150 Watt,
czyli jest mniejsza niż ćwierć nominalnej mocy dla której
został on fabrycznie zaprojektowany. Bez zaś invertera,
cały mój system słoneczny stałby się bezużyteczny.
Czyli w przypadku niespodziewanej awarii invertera
jaki właśnie używam, musiałbym albo natychmiast
zakupić drugi inverter po normalnej cenie w jednym
z tylko dwóch sklepów NZ o jakich wiem, że mają te
invertery w sprzedaży, albo też czekać aż "Warehouse"
ponownie zaoferuje przecenione invertery. Normalna
cena najtańszego invertera o mocy 600 Watt w prowadzonym
przez Australijczyków sklepie "Jaycar" wynosi $ 185,
zaś w "Warehouse" prowadzonym przez Nowozelandczyków
taki 600-Watowy inverter normalnie kosztuje $ 149.99
(tj. praktycznie kosztuje $ 150, bowiem w NZ NIE używa
się już jedno-centowych monet). O sklepie "Jaycar"
odnotowałem też, że od czasu kiedy po zakupie w
nim panelu słonecznego zacząłem go systematycznie
odwiedzać, jak dotychczas NIE zaoferował on żadnej
przeceny na swoje towary, nawet w tradycyjnym dniu
przecenionej wyprzedaży, jakim w NZ jest tzw. "Boxing Day" -
a wręcz przeciwnie, niedawno odnotowałem w nim,
że cena najprostrzych 145-Watowych paneli słonecznych
wzrosła w nim z uprzednich $ 399 do obecnych $ 459.
Natomiast sklep "Warehouse" ma przeceny na swoje
towary co najmniej dwa razy w roku, w tym systematycznie
każdego roku w dniu 26 grudnia ogłasza on tradycyjną
już tzw. "Boxing Day" przecenioną wyprzedaż (nastawioną
na zaopatrzenie w najniezbędniejsze dobra także najbardziej
ubogich Nowozelandczyków - których NIE stać na zapłacenie
pełnej ceny). Z powyższych więc powodów, z góry
postanowiłem, że kiedy w "Warehouse" nadejdzie
owa "Boxing Day" wyprzedaż z dnia 26 grudnia 2014
roku, oraz jeśli zaoferowane w niej zostaną przecenione
600-Watowe invertery, wówczas "tak na wszelki wypadek"
zakupię sobie drugi zapasowy inverter - traktując go
jako najbardziej istotny podzespół zapasowy
(tj. na wypadek gdyby aktualnie używany inverter z
jakichś powodów uległ awarii). Faktycznie też, w dniu
26 grudnia 2014 roku "Warehouse" oferował przecenione
invertery - z czego natychmiast skorzystałem kupując
sobie za sumę $ 65.62 drugi zapasowy egzemplarz tego
najciężej pracującego urządzenia mojego domowego
systemu słonecznego (chociaż mój pierwszy inverter tej
samej mocy i typu przez cały czas spisywał się doskonale).
Natychmiast też po zakupie, tj. już w dniu 26 grudnia
2014 roku, ów właśnie zakupiony nowy inverter włączyłem
do swego systemu słonecznego (aby mieć aktualną
gwarancję na urządzenie, które właśnie pracuje), zaś
swój stary inverter schowałem sobie jako zapasowy.
Dobrze też iż tak uczyniłem, bo ów nowy inverter "Made
in China" nawalił mi już w dniu 22 marca 2015 roku
(czyli NIE pracował dla mnie nawet pełnych trzech
miesięcy). Jednak zajęło mi dalszych aż 5 dni zanim
odkryłem, że to on przestał już działać - po włączeniu
wyglądał bowiem tak jakby pracował normalnie,
tyle że grzał się jakby nieco bardziej niż poprzednio
oraz nieustannie włączał się i wyłączał paląc przy
tym lampkę "zbyt niskie napięcie na wejściu". Tak
zaś się złożyło, że w owe 5 dni niebo było bardzo
pochmurne, stąd nagłe zaprzestanie zaopatrywania
mnie w elektryczność przez mój system słoneczny
zwalałem na jesienne zbyt nikłe światło słoneczne
jakie NIE było w stanie wygenerować mi wystarczającej
ilości elektryczności dla naładowania akumulatora
do wymaganego przez inverter napięcia. Dopiero
kiedy po pięciu dniach zdecydowałem się wymienić
inverter na ów stary zapasowy, okazało się że
akumulator jest całkowicie naładowany zaś mój
system słoneczny pracuje normalnie i wytwarza
wymaganą moc. Owo zepsucie się invertera
spowodowało, że pracując tylko niecałe 3 miesiące,
zgodnie z tym co wyestymowałem w punkcie #F2
tej strony, ten inverter przyczynił się do zaoszczędzenia
mi jedynie około $30 na moich opłatach za elektryczność.
(W punkcie #F2 estymuję bowiem, że jeden miesiąc pracy
mojego systemu słonecznego zaoszczędza mi około $10
na moich opłatach za elektryczność.) Jego zaś cena wynosiła
$65.62. Czyli pod względem ekonomiczności mojej inwestycji
w energię słoneczną, zakup tego invertera wyglądał jak
przysłowiowe interesy "zabłockiego na mydle".
Obawiam się też, że w dzisiejszym klimacie ekonomicznym
oraz przy cenach dyktowanych w NZ wyłącznie przez
monopole i kartele, podobnie będzie też wyglądała ekonomiczność
całego systemu słonecznego - co już starałem się wyjaśnić
w "części #F" tej strony. Współczuję więc tym naiwnym
osobom, które dały się namówić na zakup "bezakumularowych
systemów słonecznych" w celach wyłącznie inwestycyjnych.
Wszystko wskazuje bowiem na to, że też na nich wyjdą
jak ów "zabłocki na mydle". Na szczęście, w moim przypadku
celem posiadania (u mnie już "akumulatorowego")
systemu słonecznego wcale NIE jest ekonomia, a uzyskanie
rodzaju poczucia bezpieczeństwa na wypadek kataklizmu
jaki odciąłby dostawy elektryczności do mojego mieszkania,
a także dołożenie mojej własnej cegiełki dla dobra natury i naszej
planety oraz dokonanie przy tej okazji swoistego eksperymentu
naukowego. (Wszakże w mojej sytuacji naukowca inicjującego
powstanie zupełnie nowej "nauki totaliztycznej",
niemal zawsze to ja sam płacę za eksperymenty naukowe
które przeprowadzam.) Muszę tutaj też dodać, że w tym
samym dniu 27 marca 2015 roku - kiedy odkryłem, że to
inverter mi nawalił, wybrałem się do sklepu "Warehouse"
aby reklamować jego tak szybkie zepsucie się (wszakże miałem
na niego całoroczną gwarancję). "Duszę przy tym miałem
na ramieniu", bowiem jako naukowiec wiem doskonale,
że istnieją aż tysiące powodów dla których skomplikowane
urządzenie elektroniczne może nawalić. Wiem też z przykrych
doświadczeń życiowych przeszłości, że jeśli jakiś sklep lub
instytucja NIE chce honorować udzielonej przez siebie gwarancji,
wówczas zawsze znajdzie jakiś sposób aby odmówić naprawy
czy wymiany. W sklepie jednak doznałem miłego zaskoczenia,
bowiem wymienili mi mój zepsuty inverter na nowy z uśmiechem,
a nawet posłali mnie do półki z inverterami abym sam sobie
wybrał ten jaki mi najbardziej się podoba (chociaż dla mnie
wszystkie one wyglądały jednakowo). Teraz rozumiem
dlaczego ów sklep "Warehouse" jest uważany za najbardziej
"fair", sprawiedliwy i "przyjazny dla użytkownika" sklep w całej Nowej Zelandii -
był on także pierwszą instytucją w NZ, która zaczęła wypłacać
swoim pracownikom tzw. "living wage" (tj. stawkę godzinowej
zapłaty za pracę, która jest zawsze wyższa od tej jaka pozwala
danej osobie na życie powyżej poziomu "ubóstwa" i stąd jaka
NIE wymaga już obchodzenia się bez najistotniejszych dóbr
codziennych - do dzisiaj zresztą ów "Warehouse" jest tylko
jedną z kilku bardzo nielicznych instytucji w całej NZ, która
ma ową "living wage", reszta instytucji jako najniższą stawkę
godzinową wypłaca swym pracownikom to co rząd wyznaczył
jako "najniższa stawka", co zaś faktycznie jest "zbyt mało
aby wyżyć, jednak zbyt dużo aby umrzeć z głodu"). Co
chcę wyrazić powyższym, to że ów sklep ogromnie mi
zaimponował tym wymienieniem uprzejmie i "z uśmiechem"
zepsutego urządzenia na nowe. (Tylko bowiem kilka miesięcy
wcześniej podczas podróży kupiłem w innym kraju dwie drogie
komputerowe pamięci wymienne, jakie potem przy próbie ich
użycia obie okazały się wadliwe i niepracujące. Jednak po
powróceniu z nimi do sprzedawcy jeszcze tego samego dnia,
ten odmówił mi zwrotu pieniędzy, zaś druga para takich samych
pamięci, na jaką mi wymienił tę pierwszą parę, też okazała
się równie wadliwa - najwyraźniej ów sprzedawca żył z
oszukiwania turystów. Po tamtej podróży pozostała mi
więc pamiątka dwóch niepracujących drogich pamięci
komputerowych, oraz nauczka życiowa, aby w podróżach
unikać kupowania czegokolwiek, co nie jest mi natychmiast
absolutnie niezbędne i bez czego mogę się obejść aż
do powrotu do domu.) Oczywiście, natychmiast po
przyniesieniu nowego invertera do domu podłączyłem
go na stałe do swojego systemu słonecznego, zaś
stary inverter ponownie schowałem jako zapasowy.
W ten sposób nadal używam urządzenia na jakie mam
sklepową gwarancję, nadal też mogę eksperymentalnie
sprawdzać jak długa tym razem będzie jego żywotność.
#G3.
Parametry mojego pierwszego panelu słonecznego "solar panel" zakupionego w dniu 2014/10/16:
Panel ogniw słonecznych jest najważniejszym
podzespołem dla generowania elektryczności
z energii slońca. Penel typu ZM-9134 jaki ja
zakupiłem w dniu 2014/10/16 otrzymuje 25 lat
gwarancji. Ma on następujące parametry pracy
(po angielsku parametry te wyrażone w jego
tzw. "specification"):
Maksymalna moc: 120 Watt
Optymalne napięcie:18 V
Optymalny prąd wydawany: 6.67 A
Maksymalne napięcie systemu: 600 V
Waga: 14 kg
Wymiary: 110 x 85 x 4 cm (a ścislej dwie jego połówki połączone ze sobą zawiasami, każda o wymiarach 55x85x4 cm)
Istotną cechą mojego "solar panel" jest, że posiada
on już w niego na stałe wbudowany "sterownik
ładowania akumulatora", oraz posiada wysoko-amperowe
(a stąd bardzo drogie w NZ) przewody doprowadzające
elektryczność do akumulatora. Tymczasem gdybym
taki sterownik i przewody zakupywał odrębnie, wówczas
tylko sterownik najbliższy mu parametrowo (tj. na napięcia
12/24 V i na prąd do 40 A, firmy "Proflex") kosztowałby
mnie dodatkowo NZ$ 309. Z kolei za wysoko-amperowe
przewody prawdopodobnie płaciłbym co najmniej
NZ$ 50 za każdy ich metr. (Jak to już podkreśliłem
w "Tabeli #E1", w Nowej Zelandii ceny wszystkiego
co jest używane do budowy domów i mieszkań, w
tym ceny elektrycznych podzespołów, są jednymi
z najwyższych na świecie - jeśli NIE najwyższe w
świecie.)
Sterownik wbudowany w moją panel jest jednak także
i źródłem problemu. Mianowicie podczas eksperymentów
z nowo zakupionym panelem odkryłem, że jeśli do panelu
tego NIE podłączy się akumulatora, wówczas
zabezpieczenia zawarte w tym sterowniku NIE
pozwalają odpływać prądowi wytwarzanemu przez
ten panel. W rezultacie więc, z powodu zabezpieczeń
prądowych w działaniu owego sterownika, panelem
tym NIE daje się zasilać bezpośrednio (tj. bez
pośrednictwa akumulatora) żadnego 12 Voltowego
odbiornika elektryczności - jaki normalnie mógł by
być zasilany panelem bez sterownika.
#G4.
Parametry mojego akumulatora "battery", specjalnie zakupionego w dniu 2014/10/21
aby najoptymaniej współpracował on z nabytym wcześniej panelem słonecznym:
Akumulator jaki zakupiłem w dniu 20 października
2014 roku, jest akumulatorem specjalnie budowanym
dla pracy z panelami słonecznymi. Nie ma on elektrolitu,
a specjalny rodzaj "galarety" (po angielsku "gel"),
stąd NIE formuje przecieków i nie wymaga napraw.
Jest on typu DMD12-100 GEL (12V/100AH/10HR)
firmy "DiaMec", Made in China (w sklepach
JayCar nosi on numer katalogowy SB-1695).
Ma on wymiary "g/s/w" równe18/33/24 cm.
Waży 31.5 kg - co jest bardzo istotne, bowiem
ciągle pozwala mi osobiście go przenosić w
razie potrzeby, a potrzeb jego przenoszenia
okazuje się być sporo. (Wszakże akumulatora
znacznie cięższego niż około 30 kilogramów
NIE mógłbym sam przenosić, a musiałbym
wynająć w tym celu dźwig z obsługą. Tymczasem
akumulator o wadze około 30 kilogramów ciągle
mogę sam sobie przenosić, a na dodatek gdyby
jego pojemność elektryczna kiedyś okazała się
zbyt mała wówczas mogę sobie dokupić drugi
taki sam akumulator i podłączyć go równolegle
z obecnym aby podwoić ich całkowitą pojemność.)
Okres oferowanej z nim gwarancji wynosi 1 rok.
Oto jego parametry pracy:
- Pojemność elektryczna: 100 Ah (przy 12 V daje to 1.2 kWh energii)
- Inicjujące natężenie (initial current): mniej niż (less than) 30 A
- Cykl użycia (cycle use): 14.4 - 15.0 V
- Spoczynkowe użycie (standby use): 13.5 - 13.8 V
Jeden powyższy akumulator zupełnie mi wystarcza
dla zaspokojenia moich potrzeb. Ja bowiem używam
swój system słoneczny głównie dniami, tj. kiedy wydatek
panela jest konsumowany bezpośrednio przez moje
urządzenia odbiorcze. Wszakże mój akumulator pełni
jedynie funkcję zabezpieczania ciągłości dostawy
elektryczności na wypadek kataklizmu lub awarii sieci
elektrycznej. Tylko sporadycznie pobieram z niego
energię wieczorami lub w czasie gdy słońce jest
przesłonięte chmurami.
#G5.
Parametry mojej lampy jarzeniowej "light" zasilanej
opisywanym tu generatorem słonecznym:
Lampa jarzeniowa jaką zakupiłem, jest typu
N2099 chińskiej firmy Baton. Przy zakupie
dostałem ją z gwarancją 1 roku pracy. Zawiera
ona dwie "cienkie" zarówki jarzeniowe, każda
o mocy 35 Wat. (Te cienkie jarzeniówki NIE
wymagają "startera", chcoiaż zamiast startera
używają one inne urządzenia zwane "electronic
ballast", które też konsumują elektryczność.
Owe elektroniczne balasty odbierają tym
żarówkom zdolność do ich przyciemniania.)
Teoretycznie rzecz biorąc, moja lampa
powinna konsumować moc 70 Wat. Jednak
faktyczna moc całkowita pomierzona na
akumulatorze, a pobierana przez inverter
podczas zasilania tej lampy, wynosi:
P = I x U = 6.71 A x 12.6 V = 84.7 Watt,
czyli jest o 23% wyższa niż moc żarówek.
#G6.
Parametry mojego miernika "A12V", używanego
do zestawiania i testowania budowanego systemu słonecznego:
Miernik elektryczny jaki też zakupiłem w dniu
2014/10/16 jest typu QM-1323, też Made in China.
Ma on gwarancję na okres życia - tj. około 30 lat,
pod warunkiem używania zgodnego ze specyfikacją.
Jego wymiary wynoszą 138x68x37 mm, zaś waży
210 gram. Parametry jego pracy:
DC (prąd stały) voltage: 600 V
AC (prąd zmienny) voltage: 600 V
DC natężenie: 10 A,
AC natężenie: 10 A
Oporność: 40 M
Pojemność 100 mF
Ma on też wbudowane automatyczny wybór
pomiędzy stałym i zmiennym napięciem. Ma też
cyfrowe wyświetlenie wyniku pomiaru.
Powinienem tu dodać, że graniczne dozwolone
w nim natęzenie 10 A jest niewystarczajace do
pomiarów natężenia na akumulatorze obciążonym
pełną mocą 600 Wat. Wszakże przy poborze takiej
mocy, prąd na 12 Voltowym akumulatorze wynosiłby
50 A - co przekroczyłoby zarówno dozwolone natężenie
tego akumulatora wynoszące 30 A, jak i spaliłoby
bezpiecznik w moim mierniku. Jednak w chwili
zakupów miernika ja NIE zamierzamałem mierzyć
nim sumarycznej mocy przy pełnym obciązeniu,
zaś dla pomiarów cząstkowych mocy owe 10 A
uważałem za całkowicie mi wystarczające. Potem
jednak empirycznie się przekonałem, że się myliłem.
Mój 10 Amperowy miernik NIE pozwalał mi bowiem
nawet zmierzyć mocy pobieranej indywidualnie przez
mój laptop komputer.
Część #H:
Zestawianie zakupionych urządzeń w działający system generujący
elektryczność, oraz wytestowanie poprawnej pracy tego systemu:
#H1.
Prowizoryczne zestawienie dla wytestowania poprawności pracy:
Wiele sklepów pozwala wymienić na inne
podzespoły jakie w nich się zakupiło, pod
warunkiem jednak, że wymiary tej dokona
się w wyznaczonym okresie po dokonaniu
zakupów. Dlatego istotnym krokiem po
zakupie wymaganych podzespołów jest
możliwe szybkie, choć prowizoryczne, ich
zestawienie w cały działający system, oraz
następne wytestowanie poprawnej pracy
tego systemu. Jeśli bowiem okaże się, że
któryś z głównych podzespołów NIE działa
tak jak powinien, wówczas można spróbować
go wymienić na lepszy w sklepie jego zakupu.
Aby zaś móc dokonywać takiego testowania
jeszcze w dniu zakupu nowych urządzeń
słonecznych, dobrze jest jeśli ich zakupu
dokona się w dniu o słonecznej pogodzie.
#H2.
Testowanie prowizorycznie zestawionego systemu:
Zanim podjąłem trwałe zabudowanie swego
systemu do swego mieszkania, przez aż kilka
dni testowałem działanie tego systemu po jego
prowizorycznym zestawieniu. Oto wyniki tych testów.
#H2.1.
Testowanie lampy jarzeniowej:
Moje testy wykazały, że latem w czasie dnia, kiedy
panel słoneczna jest podłączona do akumulatora,
lampa jarzeniowa z dwoma świetlówkami o
mocy 35 Watt każda, pracuje bez zarzutu.
W czasie swej pracy zużywa ona jednak
znacznie więcej mocy niż nominalny pobór
mocy jej żarówek. Moje pomiary zużycia
elektryczności przez ową lampę, dokonane
na akumulatorze, wykazały pobór 6.72 Amper
prądu przy naięciu 12.6 Volt, co daje konsumpcję
mocy przez tę lampę równą 84.672 Watt.
Faktyczna więc konsumpcja tej lampy jest
o około 23% wyższa niż wynikało by to z
nominalnej mocy jej obu żarówek.
Podczas używania moich żarówek jarzeniowych latem
i nocą, kiedy panel słoneczna jest już odłączona od
akumulatora, napotykam na nieco irytujący problem.
Mianowicie, z powodu (jak się domyślam) "uderzenia
prądowego" przy włączaniu moich jarzeniówek, mój
"inverter" jest wyrzucany ze stabilności i zaczyna się
włączać i wyłączać z irytującą częstotliwością około
30 błyśnięć na minutę - co opisuję też w punkcie #G2
tej strony. Stąd jarzeniówki błyskają zamiast świecić
ciągle. Błyskanie tych jarzeniówek trwa aż do czasu
gdy moje jarzeniówki się rozgrzeją - co w zimne dni
może zając im nawet około 5 minut takiego błyskania.
Aby skrócić czas ich błyskania, przedrutowałem swe
lampy jarzeniowe, tak bym mógł zapalać każdą żarówkę
jarzeniową z osobna. Ponadto, błyskanie to NIE pojawia
się jeśli lampy jarzeniowe zaświecę jeszcze podczas dnia -
tj. gdy panel słoneczna ciągle jest podłączona do akumulatora.
#H2.2.
Testowanie telewizora:
Ja posiadam 42 calowy telewizor firmy LG -
tzw. "smart" typu 42LA6230-TB. Zgodnie
ze specyfikacją, telewizor ten konsumuje
65 Watt elektryczności. Jednak moje testy
wykazały, że z powodu zasilania go poprzez
"inverter", mój TV zużywa nieco więcej mocy.
Przykładowo, pomiary jego zużycia elektryczności,
dokonane na akumulatorze, wykazały pobór
5.5 Amper prądu przy naięciu 13.2 Volt - co
daje konsumpcję mocy przez ten TV równą
72.6 Watt. Faktyczna więc konsumpcja tego
TV w moim systemie słonecznym jest o 12%
wyższa niż wynikałoby to z jego specyfikacji.
Mój telewizor prawdopodobnie ma w sobie jakiś
własną funkcję "miękkiego włączania" opisaną w
punkcie #G2 tej strony. Kiedy bowiem włączam
go nocą do mojego systemu energii słonecznej,
NIE powoduje on wyrzucania "invertera" ze stanu
stabilnej pracy - a stąd NIE powoduje on błyskania
ani swego ekranu, ani też innych urządzeń - np.
jarzeniówek (jeśli te były przed nim włączone).
Ponieważ jednak włączanie nierozgrzanych
jarzeniówek powoduje taką niestabilność systemu,
praktycznie ustaliłem, że TV trzeba włączać po
jarzeniówkach - kiedy cały system już się ustabilizuje.
Pisząc o swym TV powinienem tu dodać jako rodzaj
ciekawostki, że niezależnie od projektu na temat energii
słonecznej, obecnie realizuję także projekt usprawniania
użycia swego telewizora. Mianowicie, ponieważ
mój telewizor należy do kategorii tzw. "smart", mogę
na nim słuchać np. muzyki (czy oglądać filmy) z
internetu poprzez YouTube. Niestety, ów telewizor
oraz firmy udostępniające wideo z muzyką, tolerują
sporo wad wbudowanych w siebie, jak wierzę, celowo.
Przykładowo, w przypadku połączenia TV z YouTube,
jego krótka pamięć operacyjna powoduje, że często
jest on "zawieszany" przez "pirackie" ogłoszenia
reklamowe, które ktoś systematycznie dodaje do
każdego połączenia się z www.youtube.com . Na
dodatek, wpisywanie w TV adresów piosenek lub
filmów jakie chce się wysłuchać, jest w nim ogromnie
uciążliwe. Dlatego mój projekt usprawnienia użycia
tego "smart" telewizora firmy LG polega na stworzeniu
oprogramowania w formie strony internetowej, która
eliminuje powyższe wady, bowiem pozwala na włączenie
ulubionej piosenki jednym kliknięciem zdalnego
pilota, oraz uniemożliwia doczepianie "pirackich"
reklamówek do piosenki jakiej słuchamy. (Niestety,
moja strona NIE jest w stanie wyeliminować reklamówek
dodawanych do wideów przez właścicieli "YouTube",
lub przez firmę "Vevo" dzielącą zyski z YouTube - co
jest już sporym problemem, bowiem np. firma "Vevo"
faszeruje swoje piosenkowe widea aż tak dużą liczbą
reklamówek, że oglądanie jej wideów staje się niemal
niemożliwe, zaś ja zmuszony zostałem aby już prawie
zupełnie zaprzestać włączania ich wideów do swoich "playlist".)
Jeśli więc czytelnik jest właścicielem "smart" telewizora
firmy LG, lub dowolnego komputera PC z zainstalowaną
w nim darmową wyszukiwarką "Google Chrome", wówczas
może wypróbować to moje usprawnienie "smart TV", załadowując
sobie na swój telewizor, lub na swój komputer PC (w PC
używając wyszukiwarki "Google Chrome"), którąś z owych
moich piosenkowych "playlist". Wszakże zielone (jak na
niniejszej stronie) linki do uruchamiania moich "playlist"
są pozestawiane w poświęconej im polskojęzycznej
"instrukcji użycia" dostępnej pod adresami
Z kolei na każdej z owych "playlist" pozestawiane są dalsze
(też zielone) linki pozwalające na następne uruchamianie z
niej jednym kliknięciem dowolnej z następnych moich "playlist".
Odnotuj, że moja "instrukcja użycia" opisuje NIE
tylko użytkowanie, cechy i sposoby uruchamiania
tych piosenkowych "playlist" na telewizorach LG
i na komputerach PC, ale także na bazie moich
dotychczasowych doświadczeń z użytkowaniem
"smart" telewizora jaki zakupiłem opisuje też
podstawowe wady dzisiejszych wersji owych
"smart" telewizorów - przykładowo takie wady
jak ich wysoce prymitywny system operacyjny
(pełen błędów programowych i ograniczeń
funkcjonalnych), jak ich celowo pomniejszona
pamięć operacyjna (jaka ogranicza zakres ich
używalności, a poprzez to zmusza do zakupu
dalszych urządzeń tego samego producenta),
jak ich zapamiętywanie nagrywanych programów
wyłącznie w pamięci operacyjnej telewizora - choć
telewizor ma USB umożliwiające używanie pamięci
"flash drives" na których nagrywane programy
mogłyby łatwo być kierowane (jaka to wada tych
TV zmusza użytkowników chcących zapamiętać
nagrywane programy na jakimś zewnętrznym
nośniku informacji do zakupu odrębnego i
drogiego urządzenia nagrywającego), jak ich
zawężane już po zakupie zdolności oprogramowania
(np. ich wyeliminowanie użycia "Skype", czy
skasowanie dostępu do pamięci "cloud"), itp.
Odnotuj tutaj, że niemal wszystkie owe wady
dzisiejszych "smart" telewizorów wykazują się
cechami, jakie sugerują, że wady te mogły być
celowo powprowadzane przez producentów
owych telewizorów aby móc w ten sposób
wmuszać tych co je zakupili konieczność
dokupienia aż szeregu dodatkowych urządzeń
elektronicznych, potrzeba posiadania jakich
faktycznie powinna być zastępowana działaniem
owych "smart" telewizorów. (Innymi słowy, wady
te wyglądają na wynikające z ludzkiej zachłanności,
a NIE z poziomu dzisiejszej techniki TV.)
#H2.3.
Testowanie mojego komputera laptop:
Ja posiadam komputer laptop, którego moc
podana w specyfikacji wynosi 60 Wat. Jego
zużycie energii jestem więc też w stanie
pokrywać z mojego systemu słonecznego.
Niestety, kiedy usiłowałem zmierzyć ile energii
pobieranej na akumulatorze faktycznie on
zużywa, przepalił mi bezpiecznik w moim
mierniku. (Co oznacza, że faktycznej konsumpcji
mocy akumulatora przez mój komputer NIE
będę w stanie zmierzyć - bowiem zakres
mojego miernika kończy się na 10 Amperach.)
Bezpiecznik tego miernika przepala się dopiero
kiedy prąd przekroczy 10 Amperów. Napięcie
zaś na akumulatorze mierzone w czasie gdy
owo przepalenie miało miejsce wynosiło 11.51
Voltów. To więc oznacza, że faktyczna moc
pobierana przez mój laptop i mierzona na
akumulatorze (tj. uwzględniająca straty na
"inverterze") przekracza wartość 115 Watt.
To jest więc ponad 90% więcej niż stwierdza
specyfikacja tego komputera.
Tak duża moc pobierana przez mój komputer
powoduje, że po jego podłączeniu do systemu
komputer ten też wyrzuca mój "inverter" ze stanu
stabilności - tak jak czynią to jarzeniówki opisane
powyżej. W rezultacie, jeśli do akumulatora w
owym momencie czasu NIE jest podłączona
panel zasilająca go dodatkową mocą, wówczas
mój inverter przez następne około 5 minut
powtarzalnie włącza i wyłącza zasilanie komputera.
Dopiero po owych około 5 minutach praca inverter'a
sama się stabilizuje. To zaś nakłada na mnie
dodatkowy wymóg, że w normalnych sytuacjach
do swego systemu powinienem podłączać komputer
tylko we dnie i to dopiero w jakiś czas po uprzednim
podłączeniu panelu słonecznego do systemu,
oraz już po zadziałaniu tego panelu. Jak więc
widać, aczkolwiek panel 120 Watowy zupełnie
wystarcza na zasilanie wszelkich moich domowych
urządzeń małej mocy, najróżniejsze ograniczenia
jakie owa mała moc na mnie nakłada, dopraszają
się aby w przyszłości zafundować sobie system
dużej mocy, który NIE stawiałby takich ograniczeń
i czasami niewygodnych wymagań.
Część #I:
Lekcje i przykłady wiedzy jakich dostarczyła mi realizacja
pierwszej fazy mojego systemu pozyskiwania energii słonecznej:
#I1.
Cały mój projekt traktuję jako długą drogę eksperymentalnej nauki i poznawania -
dlatego go dokładnie opisuję i udostępniam wszystkim zainteresowanym:
Motto:
"Bóg tak zaprojektował nasz świat fizyczny, że wszystko co czynimy służy naszemu
wychowywaniu i podnoszeniu naszej wiedzy - jeśli tylko mamy oczy i uszy otwarte."
Wszystko co czynimy i co nas spotyka możemy
traktować na wiele odmiennych sposobów - jakie
są odzwierciedleniem naszej moralności, wiedzy,
światopoglądu, cech charakteru, itp. Przykładowo,
możemy to traktować jako przeszkody do pokonania,
lub jako sposoby ingerowania innych ludzi w nasze
życie. Możemy też traktować jako źródło własnych
korzyści, lub też jako okazja do wykonania dobrych
uczynków dla innych ludzi. Itd., itp. Ja osobiście
wszystko traktuję jako okazję do poznania najróżniejszych
lekcji serwowanych nam przez Boga. To dlatego
zawsze staram się spisywać te lekcje. Wszakże
tylko kiedy są one spisane, NIE ulegają one zapomieniu
i mogą być też udostępnione innym ludziom do poznania.
#I2.
Opisy najważniejszych lekcji jakich udzieliła mi dotychczas realizacja pierwszej fazy tego projektu:
Do chwili obecnej odnotowałem już cały
szereg zdarzeń i informacji, które są warte
zapamiętania, ponieważ wnoszą one dla
mnie nowe wartości poznawcze, które traktuję
jako otrzymane lekcje. Oto najważniejsze z nich:
(2014/10/15)
Odkrycie, że uprzednio szukałem paneli słonecznych w niewłaściwych
sklepach. Ja od kilku już lat usiłowalem zakupić pozdzepoły do
systemu generowania elektryczności z energii słońca. Niestety, poza
"inverter", który zdołałem kupić parę lat wcześniej, najważniejszego
z tych podzespołów, tj. panelu słonecznego, NIE mogłem znaleźć w
żadnym z NZ sklepów w jakich go szukałem. Jednak dopiero obecnie
się okazało, że szukałem ich w niewłaściwych sklepach - bowiem
systematycznie szukałem ich w sklepach o elektrycznej i elektronicznej
orientacji. Tymczasem się okazało, że sklep w którym w końcu penele
te znalazłem w sprzedaży, był sklepem samochodowym. Sklepy
samochodowe sprzedają bowiem te panele jako słoneczne (tj. tzw.
eco-friendly)
ładowaczki do akumulatorów samochodowych. (To dlatego ich
moc jest mniejsza niż byłaby dla użytku domowego - w 2014 roku
największy panel tam sprzedawany miał moc jedynie 120 Watt,
to też dlatego ani w 2014, ani też w 2015 roku sklepy te NIE
sprzedawały paneli na 24 Volty.) Być może, że z powodu ich
sprzedaży jako ładowaczek do samochodów, owe panele słoneczne
są też znacznie droższe niż byłyby one w sklepach elektrycznych,
jednak w obrosłej niemal wyłącznie przez monopole i przez
kartele Nowej Zelandii sklepy elektryczne wogóle NIE sprzedają
tych paneli aby NIE podważać monopolu firm, które zarobkowo
i za spore sumy instalują co bagatszym ludziom gotowe
systemy do słonecznego generowania elektryczności.
(2014/10/16)
Odkrycie, że kiedy chciałem sfotografować zakupione urządzenia,
wówczas się okazało, że jakiś złośliwy "chochlik" w międzyczasie
poprzestawiał mi na "dzikie" wszystkie parametry w moim aparacie fotograficznym.
Pomimo też wysiłków, parametrów tych NIE udało mi się przywrócić
do stanu wymaganego dla wykonania dobrych jakościowo zdjęć.
Stąd zdjęcia pokazane na "Fot. #A1" i "Fot. #G1" wyszły nieostre
i mizernej jakości. Jak więc z tego wnoszę, także i w niniejszym
moim projekcie objawia się też silne działanie przeszkadzające tzw. "pola
moralnego" - jakie najszerzej opisałem już w "części #N" mojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm -
szczególnie patrz tam punkt #N3.
(2014/10/16)
Odkrycie dwusieczności działania zabezpieczeń elektrycznych.
Okazuje się, że "sterownik" oraz "inverter" posiadają wbudowane
w siebie najróżniejsze zabeszpieczenia elektryczne. Owe zabezpieczenia
w jednych przypadkach są ich zaletą, jednak w innych przypadkach
stanowią ich wadę.
(2014/10/16)
Wieczorny alarm wykrywacza dymu w moim mieszkaniu.
W swoim mieszkaniu mam "alarm przeciw-dymowy" (po angielsku
"smoke-alarm"). Wieczorem w czwartek dnia 16 października 2014
roku, czyli w dniu w którym zakupiłem panel słoneczny, alarm ten
ponownie zawył, aczkolwiek w mieszkaniu NIE było dymu, ani przez
wiele poprzednich godzin NIE były prowadzone żadne działania
(np. gotowanie), które ów alarm mógłby odebrać jako rodzaj dymu,
a stąd które uzasadniałyby jego zawycie. Poprzednie tak samo
nieuzasadnione zawycie owego alarmu mialo miejsce w dniu 25
marca 2014 roku, kiedy przygotowywałem publikację swojej strony
wyborczej - tamten alarm opisałem w (2014/3/25) z punktu #N3
mojej strony internetowej o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm.
Stąd dla mnie ponowne zawycie owego alarmu w aż tak istotnym
dniu jest znakiem, że jakaś "wyższa moc" daje mi do zrozumienia
iż uważnie śledzi moje poczynania i jest doskonale obeznana ze
znaczeniem tego co zamierzam osiągnąć.
(2015/3/15)
Spadek generowanej mocy elektrycznej poniżej poziomu mojego
codziennego zapotrzebowania. Swój system słoneczny zakupiłem
i zacząłem używać, kiedy w Nowej Zelandii zaczęła się pełnia lata.
Stąd ilość światła słonecznego była wówczas wystarczając aby
moja 120 Waowa panel elektryczna generowała pełną moc na jaką
została zaprojektowana, czyli generowała 120 Watt. Codziennie też
praktycznie zużywam całą tą moc, bowiem niemal cały dzień do
panela mam podłączony mój lap-top komputer, którego konsumpcja
energii wynosi właśnie około 120 Watt - kiedy zaś wyłączę ów komputer,
wówczas zazwyczaj do panelu podłączam swój LG telewizor, aby dla
odpoczynku posłuchać ulubionych przez siebie piosenek jakie ściągam
z internetu wprost do telewizora - tak jak opisałem to na swojej stronie o nazwie
p_instrukcja.htm.
Niestety, po lecie zawsze przychodzi jesień, a potem zima.
W dniu 15 marca 2015 roku po raz pierwszy doświadczyłem, że
jesienne słońce Nowej Zelandii, w połączeniu z zachmurzonym niebem,
na tyle zmniejsza ilość generowanej energii, że wydatek mojego
panelu słonecznego NIE wystarcza już do zasilania mojego 120 watowego
komputera. (W latach 2015 do 2017 pracowałem na komputerze typowo
przez około 7 godzin dziennie) Po 15 marca 2015 roku, przy zachmurzonym
niebie (a w NZ niebo jest zachmurzone większość czasu) mogłem więc
zasilać swój komputer energią słoneczną tylko co drugi dzień, bowiem
sam bieżący wydatek panelu był zbyt mały na codzienne utrzymanie
komputera w ruchu (tj. aby mój komputer mógł pracować na energię
słoneczną, musiał czerpać swą moc zarówno z panela, jak i z rezerwy
zawartej w akumulatorze - aby zaś ową rezerwę uzupełniać, co drugi
dzień musiałem odłączać swój komputer i pozwalać aby panel ładował
akumulator). Dokładnie to samo zjawisko odnotowałem w 2017 roku -
tyle że moja 120 watowa panel słoneczna przestała być zdolna do
pełnego zasilania w energię mojego 120 watowego komputera dopiero
w dwa miesiące później, tj. począwszy od 15 kwietnia 2017 roku.
Jak też doświadczyłem tego podczas uprzednich zim, w miarę jak
zima się pogłębia, ten niedobór generowanej mocy też się zwiększa.
W rezultacie, zimami musze zasilać swój komputer z panela słonecznego
tylko co drugi dzień, przeznaczając pierwszy z pary każdych dni na
naładowanie energią akumulatora, który w następny dzień uzupełnia
niedobór generacji energii przez słoneczną panel. Narazie (tj. do 2017
roku) wykluczam jednak możliwość, że część owego niedoboru
generowanej energii wynika także z faktu, iż w miarę upływu
czasu moja panel się starzeje i zaczyna obniżać swój wydatek (w
3 z punktu #F3 wyjaśniłem, że podobno po 8 do 10 latach wydatek
panela może spaść aż do jedynie około 60% jego początkowej wartości).
Odnotowałem bowiem, że owa obniżka wydajności panela narazie
wynika wyłącznie ze zmniejszania się energii światła słonecznego
i narazie jest ściśle związana z nadejściem jesieni i zimy.
(2015/5/25)
Późna jesień w NZ - spadek wydajności panela poniżej 30% jego
wydajności latem.
Począwszy od 6 maja 2015 roku nad Nową Zelandię nadszedł
długi okres sztormów i zachmurzonego nieba - co opisałem
nieco dokładniej w punkcie #N1 niniejszej strony. Jednocześnie
z powodu nadejścia późnej NZ jesieni dni stały się bardzo krótkie.
W sumie oba te czynniki spowodowały, że wydajność elektryczna
mojego panela spadła wówczas poniżej około 30% jej wydajności
przy letnim słońcu, oraz wynosiła mniej niż około 40 Watt. Praktycznie
więc po 6 maja 2015 roku mój 120 Watowy panel był w stanie nadal
zasilać mój komputer (konsumujący właśnie około 120 Watt elektrycznosci)
jedynie w owe rzadkie dni, kiedy niebo stawało się bezchmurne
i nieprzerwanie świeciło słońce. Natomiast w zachmurzone dni
musiałem ładować akumulator przez 2 dni, aby trzeciego dnia
mój komputer mógł działać na sumie elektryczności pobieranej
równocześnie z panela i z akumulatora. Jak więc widać, praktyczne
różnice pomiędzy wydajnością słonecznej generacji elektrycznosci
w czasie NZ lata oraz NZ późnej jesieni są większe niż 3:1 (na przekór,
że teorie mogą stwierdzać coś innego). Sytuacja znacznego spadku
wydajności panela powtórzyła się też w 2016 roku. Tyle, że ponieważ
w 2016 roku jesień była w NZ znacznie słoneczniejsza niz poprzedniego
roku, dopiero około 1 maja 2016 roku wydajność mojego panela spadła
poniżej owej zdolności do codziennego zasilania mojego komputera.
Po owym 1 maja 2016 roku zmuszony byłem więc ograniczyć używanie
słonecznego zasilania swego komputera do jedynie co drugiego
(zaś przy zachmurzonym niebie - do co trzeciego) dnia.
(2015/8/25)
Wczesna wiosna w NZ - powrót wydajności panela do użytkowego
poziomu. Po zimowej przerwie pełnego użytkowania mojego
panela (spowodowanej nadmiernym obniżeniem się jego
wydajności), począwszy od 25 sierpnia 2015 roku powróciłem do
codziennego użytkowania panela słonecznego w celu zasilania
mojego komputera laptop, zaś wydajność tego panela pozwalała mi
na około 4 godziny codziennego zużycia około 120 Watt elektrycznosci.
(Przez dłużej niż 4 godziny na dzień NIE próbowałem zasilać swego
laptopa z panela, bowiem w NZ własnie jest wiosna, stąd mam sporo
wiosennych prac w swym miniaturowym ogródku - czyli na pracę
na komputerze przez dłużej niz około 4 h/dzień NIE starczało mi
już czasu). Na bazie tego wnioskuję więc, że począwszy od około
25 sierpnia w NZ ilość światła słonecznego powraca do poziomu
przy którym wydajmność elektryczna panela słonecznego powraca
już do niemal swojej nominalnej wartości. (Odnotuj, że w Polsce,
czyli na odwrotnej półkuli niż NZ, daty zaniku i powrócenia wydajności
panela słonecznego powinny być w przybliżeniu równe podanym tu
"datom w NZ plus lub minus 6 miesięcy".)
Część #J:
Najważniejsze wnioski z realizacji powyższej fazy 1:
#J1.
Nie kupuj urządzeń aż do czasu kiedy wiesz co, gdzie i za ile zdołasz zakupić:
W moim przypadku najtrudniejsze okazało się
zakupienie panelu z ogniwami fotoelektrycznymi.
Kiedy znalezłem owe panele oraz poznałem ich
ceny i parametry pracy, zakup pozostałych urządzeń
był już łatwy. Całe też szczęście, że z zakupami
czekałem aż do chwili ustalenia gdzie, za ile i
jaki panel sobie kupię.
Część #K:
Realizacja fazy 2: trwałe zainstalowane systemu
pozestawianego uprzednio w fazie 1 i już wytestowanego:
#K1.
Koszty dodatkowych podzespołów, które musiałem zakupić
aby zrealizować mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:
Realizację fazy 2 podjąłem w dniu 27 października
2014 roku. Zdecydowałem się, aby ją też podzielić
na dwa etapy, najpierw realizując trwałe instalowanie
systemu w obrębie głównego pokoju mojego mieszkania,
a dopiero potem realizując trwałe jego instalowanie na
zewnątrz mieszkania. Innymi słowy, początkowo swą
przenośną panel rozkładałem codziennie na trawie swego
ogródka, w sposób pokazany na "Fot. #G1", co pozwalało
mi na skoncetrowanie się na trwałym instalowaniu systemu
w głównym pokoju, podczas gdy równocześnie mogłem
już użytkować cały swój system słoneczny. Zakładałem
też wówczas, że dopiero kiedy wszystkie działania w
mieszkaniu będą już zakończone, zaś mój system da
się użytkować w sposób pełny, bezpieczny i wygodny,
zajmę się problemem trwałego jego instalowania na
zewnątrz mieszkania. Wkrótce jednak też odkryłem,
że w pierwszym roku użytkowania swojego systemu
słonecznego, zyskuję sporo obserwacji i doświadczeń
mając codzienny dostęp do panela. Dlatego kiedy już
trwale zainstalowałem swój system w głównym pokoju
mieszkania, zdecydowałem że panel przez cały następny
rok pozostawię w najlepiej oświetlonej słońcem części
swego ogródka, ustawiając ją tylko płasko na stole
zamiast na ziemi - tak jak wyjaśniłem to w "faza 2"
z punktu #A5 tej strony. (Uprzednio zamierzałem panel
tą zainstalować trwale na dachu swego mieszkania.)
Jedyne więc co uczyniłem na zewnątrz mieszkania,
to poprzeprowadzałem trwałe okablowanie, oraz
okryłem swój akumulator i inverter plastykową
(czerwoną) skrzynką aby chronić je przed deszczami.
Oto więc koszta dotychczasowego instalowania
wewnątrz-mieszkaniowej części mojego systemu:
Tabela #K1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu elementów elektrycznych niezbędnych
dla trwałego zainstalowania mojego systemu generowania elektryczności z energii słońca:
(Tabelę tę będę poszerzał i uzupełniał w miarę jak będę poszerzał i udoskonalał wyniki realizacji tej fazy 2.)
Dokładne parametry pracy każdego z elementów
opisanych niniejszą tabelą, wraz z uzasadnieniem
dlaczego zakupiłem części o tych właśnie parametrach,
podałem w punkcie #K2 poniżej. Zwróć też uwagę,
że ich ceny w NZ są znacznie wyższe niż byłyby
w wielu krajach, w tym z Europy.
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
2014/10/27 | Kabel 3-żyły płaski | Zasilanie lamp | 1.5 mm, 240V, 10A, 10 m | Mitre 10 Petone (D#22676/12062486) | 19.80 |
2014/10/27 | Lampa jarzeniowa | Drugie źródło światła | 240V, 2x35W | LightingPlus L.Hutt (RC:057673) | 83.30 (tj. $119 - 30%) |
2014/10/27 | Poczwórny kontakt | Włączanie 2 lamp, 4 jarzeniówek | 240V | Bunnings Naenae (#006-08122-9473-2014-10-27) | 9.88 |
2014/10/27 | Podwójne gniazdko | Zasilanie z 2 wtyczek | 240V | Bunnings Naenae (j.w.) | 7.88 |
2014/10/27 | Wzniesiona 14 mm podstawa gniazdka i kontaktu | Przymocowanie gniazdka i kontatktu | 240V, 2 szt. | Bunnings Naenae (j.w.) | 5.96 |
2014/10/28 | 25 "eclipse" zamocowań kabla | Trzymanie kabli | 7 mm | Place Makers Petone (1935898) | 2.39 |
2014/10/28 | Wzniesiona 37 mm napowierzchniowa podstawa gniazdka | Przymocowanie gniazdka do ściany | CD140WE | Place Makers Petone (j.w.) | 5.99 |
2014/10/29 | 1 metr kabla 2-żyłowego, PVC | Połączenie dwóch gniazdek | 1.5 mm, 250/440V | Ideal L.Hutt (230077648) | 7.30 (tj. $29.19 - 75%) |
2014/10/29 | Wzniesiona 37 mm napowierzchniowa podstawa kontaktu | Przymocowanie kontaktu do ściany | CD140WE | Place Makers Petone (1936257) | 5.99 |
2014/10/29 | 25 "eclipse" zamocowań kabla | Trzymanie kabli | 14 mm | Place Makers Petone (j.w.) | 3.99 |
W sumie: 10 podzespołów
|
Wszystkie made in China
|
Każde innego producenta
|
Wszystkie na 240 V 10A (AC)
|
Wszystkie zakupy niedaleko domu
|
Suma kosztów: NZ $ 152.48
|
#K2.
Przeznaczenia dodatkowych części i podzespołów, które musiałem zakupić
aby zrealizować wewnątrz-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:
Aby informować czytelnika co i jak realizuję
w tej wewnątrz-mieszkaniowej części fazy 2,
poniżej wyjaśniam przeznaczenie dotychczas
dokonanych zakupów wyszczegółnionych w
"Tabeli #K1". Oto owe zakupy i ich przeznaczenie:
Od (2014/10/27) - do (2014/10/29):
Elementy elektryczne konieczne dla zamontowania w pokoju
zasilanym energią słońca niezależnego jarzeniowego światła
oraz niezależnych od sieci gniazdek na wtyczki. Są to
typowe elementy elektrycznego odrutowania mieszkań, w
rodzaju: kable, gniazdka, kontakty-włączniki, źródła światła, itp.
#K3.
Dodatkowe części i podzespoły, które musiałem zakupić aby zrealizować
zewnątrz-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:
Jak to wyjaśniłem już w "faza 2" z punktu #A5,
oraz w punkcie #K1, postanowiłem wstrzymać
się przez co najmniej jeden rok z trwałym
instalowaniem panelu na dachu swego mieszkania.
To zaś oznacza, że pozamieszkaniowa część
fazy 2 nadal oczekuje późniejszego zrealizowania.
Oto podzespoły jakie dotychczas zakupiłem
dla użycia na zewnątrz mieszkania:
Tabela #K2. Oto zestawienie moich kosztów zakupu części i elementów niezbędnych
dla trwałego zainstalowania poza-mieszkaniowej części mojego systemu do generowania
elektryczności z energii słońca:
(Tabelę tę będę poszerzał i uzupełniał w miarę realizacji niniejszej fazy 2.)
Dokładne parametry pracy każdego z elementów
opisanych niniejszą tabelą, wraz z uzasadnieniem
dlaczego zakupiłem części o tych właśnie parametrach,
podałem w punkcie #K4 poniżej. Zwróć też uwagę,
że ich ceny w NZ są znacznie wyższe niż byłyby
w wielu krajach, w tym z Europy.
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
2014/10/23 | Skrzynka "Perroplas" | Ochrona akumulatora od deszczu, kurzu, itp. | s/g/w = 34/30/28 cm | Warehouse Petone (DK:64530/41-482-354) | 8.70 (tj. $9.99 - 12%) |
W sumie: 1 podzespół
|
"Made in China"
|
-
|
Na 12 V DC i na 240 V 10A (AC)
|
Wszystkie zakupy niedaleko domu
|
Suma kosztów: NZ $ 8.70
|
#K4.
Przeznaczenia dodatkowych podzespołów, które musiałem
zakupić aby zrealizować poza-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:
Aby informować czytelnika co i jak realizuję
w tej części fazy 2, poniżej wyjaśniam przeznaczenie
jej zakupów dokonanych w kolejnych dniach
oraz wyszczegółnionych w "Tabeli #K2". Oto
owe zakupy i ich przeznaczenie:
(2014/10/23):
Plastykowa skrzynka na butelki firmy "Perroplas" w
kolorze czerwonym (nieprzeźroczysta). Z powodów
BHP akumulator powinien znajdować się na zewnątrz
mieszkania. Jednak stojąc tam bez osłony, byłby on
wystawiony na działanie pogody, wilgoci, kurzu, słońca,
oczu złodziei, itp. Aby więc go osłonić, zdecydowałem
się kupić plastykową skrzynkę, którą go przykrywam
od góry. Skrzynka ta typowo jest zaprojektowana dla
składowania i na butelki, stąd jeśli w przyszłości
znajdę lepszą osłonę swego akumulatora, wówczas
skrzynkę tę ciągle będę w stanie używać w mieszkaniu
do innych celów. W każdym boku u góry (a po
przykryciu nią akumulatora - przy ziemi) ma ona
otwór używany jako uchwyt dla jej przenoszenia,
stąd osłonięty nią akumulator ciągle będzie miał
wentylację, zaś przez owe otwory mogę też przeprowadzać
kable. Jej rozmiary są też na tyle duże, że oprócz
akumulatora jest w niej także miejsce na mój "inverter".
Część #L:
Lekcje i przykłady wiedzy jakich dostarczy mi realizacja drugiej
fazy mojego systemu do pozyskiwania energii słonecznej:
#L1.
Jakie działania wymagają zrealizowania dla urzeczywistnienia fazy 2 (w kolejności ich istotności):
Aby zrealizować fazę 2, konieczne są następujące
działania - wyszczególnione w kolejności ich wagi,
a stąd i priorytetu ich podejmowania:
1.
Trwałe zamocowanie oraz osłonięcie akumulatora i inverter'a
zlokalizowanych na zewnątrz budynku. Podobnie jak
słoneczny panel, akumulator (oraz inverter) też powinien
znajdować się na zewnątrz mieszkania i NIE powinien być
hermetycznie zamknięty - wszakże emituje on różne żrące
i korodujące gazy i opary. Ponadto, aby ułatwiać jego obsługę
i sprawdzanie, powinien on być łatwo dostępny. To jednak
powoduje, że stwarza on pokusę dla złodziei i stąd powinien
być osłoniety i raczej dobrze zamocowany oraz trudny do
wyniesienia.
2.
Zainstalowanie trwałych połączeń kablowych i przełączników.
Tak jak to się czyni z elektryczną instalacją domową, w fazie
2 niniejszego projektu też konieczne jest zaisntalowanie trwałych
połaczeń kablowych i wymaganych gniazdek oraz przełączników.
3.
Zainstalowanie jarzeniówek zasilanych przez słoneczną
elektryczność. W systemie jaki tu opisuję słoneczne
oświetlenie największego (najczęściej używanego) pokoju
musi być utrzymywane jako równoległe i zupełnie niezależne
od sieciowego oświetlenia. Owo też słoneczne oświetlenie
jest pierwszym rodzajem urządzeń domowych, korzystanie
z których wizualnie potwierdza działanie, korzyści i
dobrodziejstwa systemu słonecznego. (Np. kiedy lampy
są zasilane darmową elektrycznością słoneczną, NIE
trzeba już skąpić sobie na światle aby zaoszczędzić na
opłatach za elektryczność.) Dlatego zainstalowanie lamp
jarzeniowych powinno otrzymać jeden z najwyższych priorytetów.
W moim przypadku, z powodu użycia "inverter'a" bez tzw.
"funkcji miękkiego włączania", owe jarzeniówki wyrzucają
inverter ze stanu stabilności - tak jak opisałem to już w punktach
#G2, #H2.1 i #H2.2 tej strony. Stąd niezaleznie od zainstalowania
w swym dużym pokoju dwóch lamp jarzeniowych, musiałem
je też dodatkowo tak odrutować, abym mógł łatwo włączać
i wyłączać świecenie ich indywidualnych żarówek jarzeniowych.
4.
Trwałe zainstalowanie panelu słonecznego na dachu
mojego mieszkania. Nie jest to łatwe zadanie,
ponieważ z nowozelandzka miejscowość Petone
w jakiej mieszkam, a także jej okolice (np. stoliczne
miasto Wellington) słyną z wyjątkowo silnych wiatrów.
Wellington jest nawet nazywane "wietrznym miastem".
Stąd mój panel słoneczny musi być szczególnie silnie
zamocowany do dachu, aby huraganowe wiatry go NIE
zrzuciły. Ponadto przed jego zainstalowaniem powinienem
jakoś rozwiązać problem bombardowania mojego dachu
przez mewy - opisany w punkcie #L2 tej strony.
5.
Trwałe zainstalowanie skrzynki na bezpieczniki, włączniki,
oraz inverter. Wszystkie te urządzenia powinny bowiem
być blisko akumulatora, jednak osłonięte i zabezpieczone
przed działaniem deszczu, kurzu, słońca, wiatru, złodziei, itp.
#L2.
Opisy najważniejszych lekcji jakich udzieliła mi dotychczas realizacja drugiej fazy opisywanego tu projektu:
Do chwili obecnej zwróciły moją uwagę najróżniejsze
problemy i ich rozwiązania, jakie wiążą się z realizacją
drugiej fazy opisywanego tu projektu, a stąd jakimi chciałbym
tu podzielić się z czytelnikiem. Oto najważniejsze z nich:
(2014/10/17)
Problem bombardowania dachu mojego mieszkania przez
mewy. Moje mieszkanie z nowozelandzkiego miasteczka
Petone
leży zaledwie około 400 metrów od brzegu morza i od żwirowej
plaży. Na dodatek, dach mojego mieszkania jest płaski i blaszany.
Wszystko to spowodowało, że miejscowe mewy jakoś sobie
wykalkulowały, że mój dach nadaje się najlepiej ze wszystkich
dachów w tej okolicy, do kruszenia i do zjadania małży, jakie
owe mewy znajdują na żwirowatym brzegu morza. Aby zaś
przed zjedzeniem skruszyć skorupy owych małż, mewy te
najpierw zrzucają je z dużej wysokości na blaszany dach
mojego mieszkania. Chociaż zrzucaniu tych małzy na nasz
blaszany dach zawsze towarzyszy głośny huk, mi osobiście
huk ten dotychczas NIE przeszkadzał, bowiem już do niego się
przyzwyczaiłem. Gorzej jest z naszym kotem, który po każdym
takim zbombardowaniu dachu małżą, oraz podczas późniejszego
głośnego łomotania dachu dziobami mew, chowa się pod
łóżko i długo stamtąd NIE wychodzi. Dotychczas jedyny
problem jaki miałem z tym mewowym bombardowaniem,
to coroczne oczyszczanie dachu z potłuczonych skorup
małżowych. Kiedy jednak po zakupie mojego słonecznego
panelu doczytałem się z niego, że z uwagi na kruchość
ceramicznych ogniw fotowoltaicznych, panelu tego NIE
wolno niczym uderzać, owe mewy zaczynają być problemem.
Jeśli bowiem bombardując mój dach ciężką małżą morską,
tak nieszczęśliwie ją wycelują, iż uderzy ona mój ceramiczny
panel słoneczny, wówczas małża ta zniszczy mi panel. Po
głowie zaczyna mi więc teraz chodzić pytanie, jak najkorzystniej
rozwiązać ten problem. Czy będę np. musiał zainstalować na dachu
jeszcze jeden przeźroczysty daszek jaki będzie chronił mój panel
słoneczny przed bombami mew - a jednocześnie jaki będzie
też przesłaniał część energii słonecznej docierającej do tego
panelu? Czy też istnieje jeszcze jakieś inne rozwiązanie?
(2014/10/28)
Lepiej NIE zabierać się do instalowania światła jarzeniowego, jeśli
NIE ma się pomocnika. W swoim życiu nieustannego podróżnika,
nabyłem nawyku aby wszystko wykonywać samemu, tj. bez szukania
sobie pomocników. Większość życia bowiem NIE miałem wokoło
nikogo kto mógłby mi pomóc. Kiedy więc po przetestowaniu działania
światła jarzeniowego, zdecydowałem się je zainstalować na stałe,
też zabrałem się do działania kiedy byłem sam w domu. Wkrótce
odkryłem jednak, że mam ogromną uciechę przykręcając oprawę
(obudowę) jarzeniówek do sufitu. Oprawka te jest bowiem taniej
produkcji Chińskiej. (W NZ w sklepach NIE można dostać niemal
niczego co NIE byłoby "made in China".) Jest więc ona kruchym
i słabym produktem typu "plastic fantastic". Ma długość ok.
1.5 metra, zaś dwa wkręty jakie ją mocują do sufitu są zlokalizowane
przy obu jej końcach. Kiedy więc na drabinie przykręca się wkrętem jeden
jej koniec, wówczas NIE daje się sięgnąć rękami do wkrętu na drugim
końcu aby go też przykręcić - bez uprzedniego zejścia na podłogę
i przesunięcia drabiny w inne położenie. Tymczasem "plastic fantastic"
konstrukcja tej oprawy jarzeniówek powoduje, że jest ona zbyt słaba
aby zawisnąć tylko na jednym wkręcie i się nie uszkodzić. Bez pomocnika
miałem więc sporo uciechy szukając sposobu jak dokonać owego
przykręcania do sufitu oprawy jarzeniówek bez spowodowania jej
uszkodzenia. Chociaż więc w końcu udało mi się ów sposób znaleźć,
z powodu ilości potu, zabiegów i gimnastyki umysłowej jakie to proste
działanie mnie kosztowało, zdecydowanie postanowiłem na przyszłość,
że do przykręcenia swojej drugiej identycznej lampy jarzeniowej,
którą też już zakupiłem, NIE przystąpię aż do czasu kiedy będę
miał w mieszkaniu jakiegoś pomocnika, który przytrzyma mi jeden
jej koniec, kiedy ja będę przykręcał do sufitu drugi jej koniec.
(Takie oto problemy praktyczne ma były profesor uniwersytetu,
kiedy zdecyduje się aby zamiast teoretycznych deliberacji,
faktycznie zbudować sobie coś praktycznego w tym niedoskonałym
świecie fizycznym.) Powyższe swoje doświadczenie opisuję tutaj NIE
dlatego, że dla czytelnika może mieć ono dużą wartość uczącą, a
dlatego, że w/g mojego poczucia humoru jest ono ogromnie zabawne!
(2015/4/27)
Instalowanie "słonecznych świateł bezpieczeństwa" opisanych w
punkcie #N1 poniżej. Podobny problem (tj. mocowania długiego
obiektu bez pomocnika) stworzyło trwałe mocowanie "słonecznych
lamp bezpieczeństwa" opisanych w punkcie #N1 poniżej. Lampy
te bowiem najpierw montowałem na ziemi przykręcając je do długiej
deski, poczym oba końce tej deski przykręcałem do wsporników
"wiaty" - nie mając pomocnika który by mi pomógł to uczynić. Mając
już jednak uprzednie doświadczenie z opisanym powyżej mocowaniem
lamp jarzeniowych bez pomocnika, aby przykręcić oba końce deski
do wsporników "wiaty" najpierw tymczasowo je przywiązałem drutem
do tych wsporników, a dopiero potem przystąpiłem do ich trwałego
przykręcenia wkrętami. Oczywiście, zgodnie z działaniem "Praw Murphy'ego"
kiedy deskę z już przykręconym do niej panelem przymocowywałem
drutem do wiaty, deska ta wymknęła mi się z ręki i upadła na cement -
na szczęście panel słoneczna się NIE stłukła (jedynie podczas mojej
próby jej złapania w powietrzu coś boleśnie przecięło mi dłoń).
Część #M:
Najważniejsze wnioski z realizacji 2-giej fazy:
#M1.
Wnioski jakie już daje się wyciągnąć z
dotychczasowej realizacji niniejszej 2-giej fazy:
Realizację 2-giej fazy opisywanego tu projektu
podjąłem w dniu 27 października 2014 roku.
Uprzednio bowiem testowałem w różnych
warunkach dziennego i nocnego użytkowania,
działanie poszczególnych podzespołów i całego
systemu - po uprzednim poskładaniu tych podzespołów
razem w sposób tymczasowy. Ponadto dniami
chodziłem po różnych sklepach elektrycznych
aby móc porównywać ze sobą ich ceny. W NZ
bowiem ceny podzespołów elektrycznych są
w moim zrozumieniu jednymi z najwyższych w
świecie, stąd idąc do pierwszego z brzegu sklepu
można zapłacić w nim np. ponad 29 dolarów
za jeden metr najzwykłejszego kabla o typowej
izolacji z PWC, lub zapłacić ponad 40 dolarów
za zwykły plastykowy kontakt - wszystko to zaś
taniej i podrzędnej jakości "Made in China". Do
dnia 31 października 2014 roku zakończyłem
najważniejszą część owej drugiej fazy, jaką
realizowałem w głównym pokoju swego mieszkania.
Do owego bowiem dnia pozakładałem w tym
mieszkaniu najważniejsze odrutowanie systemu
słonecznej elektryczności, zainstalowałem 2 lampy
jarzeniowe (w sumie z 4-ma 35-cio Watowymi
żarówkami jarzeniowymi), podłączyłem do
odrutowania kontakt z 4-ma przełącznikami
(tak abym mógł włączać indywidualnie każdą
żarówkę z każdej olampy jarzeniowej), oraz
zainstalowałem jedno gniazdko dwuwtyczkowe.
W sumie więc, począwszy od 31 października
2014 roku, mogłem podjąć wygodne i bezpieczne
codzienne zasilanie energią słoneczną wszystkich
swych domowych urządzeń elektrycznych małej
mocy. (Wiele z owych urządzeń zasilałem już tą
energią podczas uprzedniego testowania swego
systemu.) Oto wnioski jakie mi się nasunęły podczas
dotychczasowej realizacji tej 2-giej fazy:
1.
Pojedyńczy panel 120 Watowy przy letnim słońcu zupełnie
mi wystarcza dla zasilania słoneczną elektrycznością
wszystkich domowych urządzeń małej mocy.
Jest to dla mnie dużym i miłym zaskoczeniem. Na
bazie bowiem ogłoszeń i ilustracji w internecie miałem
wrażenie, iż typowo potrzebna jest spora liczba owych
paneli. Tymczasem się okazuje, że większość moich
urządzeń małej mocy NIE jest używana w tym samym
momencie czasu, stąd nawet mój jedynie 120 Watowy
system słoneczny może nadążać z ich zasilaniem.
Przykładowo, swój komputer używam głównie rano,
kiedy mój umysł jest jeszcze świeży, zaś wyłączam
go zupełnie i na dobre około czasu swego "lunchu".
Moją golarkę elektryczną używam głównie wczesnym
rankiem rano, zaś ładowaczki do baterii głównie we
dnie. Niemal więc jedynymi czasami kiedy używam
więcej niż jedno urządzenie naraz, są wieczory - kiedy
to równocześnie pracuje całe oświetlenie pokoju oraz
telewizor (chociaż mój komputer nadal pozostaje
wyłączony). Jednak mój system narazie bez problemu
radzi sobie też i z tym wieczornym obciążeniem.
Ta sytuacja być może zmieni się na nieco inną
w okresie NZ zimy, tj. kiedy słoneczne światło
dzinne trwa tu kilka godzin krócej. Narazie bowiem
świeci tu jakby letnie słońce. (W NZ od października
do marca słoneczne światło dzienne panuje przez
co najmniej 12 godzin.) Kiedy jednak zimowe słońce
zacznie się w NZ, wówczas opiszę tu też zimowe
doświadczenia z użytkowaniem mojego systemu
słonecznego.
2.
Z mojego rozeznania po NZ sklepach wynika, że ciągle
NIE ma w nich podzespołów dla systemów słonecznych
dużej mocy pracujących na 24 Volty. Np. narazie ciągle
NIE spotkałem w sprzedaży 24-Voltowego panelu, ani
24-Voltowych akumulatorów typu "Gel" - jakie są używane
w systemach słonecznych, chociaż widziałem już 24-Voltowe
kontrolery (sterowniki) ładowania akumulatora, oraz 2000
Watowy inverter na 24 Volty.
Stąd narazie nawet gdybym miał wymagane fundusze i czas,
ciągle NIE byłbym w stanie rozpocząć fazy 3, oraz dalszych,
planowanej rozbudowy opisywanego tu systemu. (W owych
fazach 3 i dalszych byłby zbudowany system słoneczny
dużej mocy, jaki pozwalałby mi na zasilanie dniem i nocą
takich urządzeń jak lodówka, pralka, kuchnia elektryczna,
cylinder do łazienkowej wody na prysznic, suszarka do
włosów, odkurzacz, itp.)
3.
Trzecią i następne fazy realizowania opisywanego tu
projektu opiszę dopiero kiedy dotrę już do czasu ich
realizowania. Jedyną informacją wartą tu już obecnie
podkreślenia jest, że długofalowym celem tych dalszych
faz powinno być uzyskanie pełnej niezależności od
elektrowni i od sieci elektrycznej. oraz pełnej
samowystarczalności energetycznej własnego
domu lub mieszkania (dla uzyskania których to
celów jest konieczne zbudowanie sobie "moralnego"
systemu słonecznego bazuącego na użyciu jakichś
systemów przechowywania energii, np. akumulatorów -
po szczegóły patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony).
Część #N:
Dalsze kierunki uniezależniania mojego mieszkania od brudnej
dla środowiska i nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci:
#N1, blog #259.
Jak zainstalowanie "czułych na ruch" lamp słonecznych
przy drzwiach i wokoło mojego mieszkania poprawia wygodę,
nieskrępowanie oraz (co najważniejsze) bezpieczeństwo nocnych powrotów do domu:
Motto:
"Światło pomaga czynić wszystko co moralne i właściwe, oraz przeszkadza w
czynieniu tego co niemoralne i niewłaściwe - oświetlajmy więc wszysko co tylko możemy."
W dniu 23 kwietnia 2015 roku wybrałem się
do mojego ulubionego sklepu w NZ o nazwie
"Warehouse" aby sprawdzić co nowego
w międzyczasie zaczęli oferować swoim klientom.
Ku swojej radości odnotowałem, że mają na
sprzedaż nowe produkty na energię słoneczną,
jakie mają wbudowane w siebie akumulatorki,
a stąd jakie spełniają wymóg "moralnej poprawności"
wynikający z kryteriów opisanych w punktach
#B5 i #F3 tej strony. Były nimi różne rodzaje
"czułych na ruch
słonecznych lamp bezpieczeństwa" -
nadających się do użytku pozamieszkaniowego
(po angielsku owe lampy są zwane "Motion
Sensor Security Light" - solar lamps suitable
for outdoor use) - patrz zdjęcia z "Fot. #N1"
poniżej. Jeśli lampy te zainstaluje się na zewnątrz
mieszkania (lub domu) w taki sposób, aby ich
światło kierowane było na drzwi wejściowe do
tego mieszkania (lub domu), wówczas
kiedy w nocy wraca się do mieszkania czy
domu, ich wrażliwy na ruch czujnik wykrywa
nasze nadejście i uruchamia światło. Długość
świecenia się owego światła daje się też na lampie
ustawiać w zakresie od 8 sekund aż do 2 minut.
W rezultacie, NIE musimy się bać, że np. jakiś
złoczyńca czai się w ciemności przy drzwiach
naszego mieszkania, NIE musimy po ciemku
np. odpakowywać zakupów ze samochodu,
NIE musimy po ciemku wspinać się po
schodkach do naszego mieszkania
ryzykując upadek i złamanie kości, ani
NIE musimy po ciemku szukać właściwego
klucza i dziurki do klucza. Na każde bowiem
nasze poruszenie się w zasięgu czujnika owych
lamp, ich światło się zapala i dobrze oświetla:
nasze wychodzenie z samochodu, odpakowywanie
zakupów, naszą drogę do drzwi wejściowych,
nasze wchodzenie po schodkach do mieszkania,
oraz nasze otwieranie drzwi wejściowych -
tak że cokolwiek zmuszeni jesteśmy uczynić
przed wejściem do mieszkania, mamy to dobrze
oświetlone. Na dodatek, ponieważ lampy te
zasilane są energią słoneczną, NIE musimy
też się krępować jak często i kiedy je używamy.
Nic też nas NIE nakłania, aby dla zaoszczędzania
na wypalanej elektryczności, np. wyłączać je
na niektóre noce (np. kiedy NIE planujemy nocnego
powrotu), lub na niektóre okresy czasu (np.
kiedy wyjeżdżamy na wakacje) - poczym aby,
oczywiście, zapomnieć je włączyć kiedy będziemy
je potrzebowali. Niemal więc jedyną alternatywą
jaka zastępowałaby wygodę i bezpieczeństwo
takich lamp słonecznych, byłoby gdybyśmy np.
systematycznie pozostawiali przy drzwiach wejściowych
do mieszkania zapalane przed wyjściem z domu
(lub nawet palące się przez cały czas) normalne
lampy zasilane z sieci - co jednak byłoby dla nas
dosyć kosztowne, bowiem czasami wychodzimy
rano aby wrócić do mieszkania lub domu dopiero
późnym wieczorem lub nocą.
Wprawdzie podobne lampy zaopatrzone w czujniki
ruchu, tyle że zasilane z sieci, też są już od dawna
w sprzedaży, jednak mają one rozliczne wady
w porównaniu do opisywanych tu lamp słonecznych.
Przykładowo, na przekór iż są raczej drogie, np.
w Nowej Zelandii kosztują one od około $ 40 do
około $ 120 (zależnie od jakości wykonania i
mocy ich światła), w chwili zakupu NIE mają
one załączonych ani kabli, ani przełączników -
stąd aby je zainstalować trzeba dodatkowo
zakupić aż cały szereg dalszych elementów.
Kiedy się zapalą, zużywają one elektryczność
za jaką trzeba potem zapłacić dostawcy
elektryczności z sieci. Tymczasem wrażliwy
na ruch czujnik wszelkich tego typu lamp
(bez względu na to czy lampy te są zasilane
z sieci, czy też z energii słońca), zawsze zapala
je kiedy cokolwiek się poruszy w jego zasięgu -
włącznie z nocnymi kotami, myszami, szczurami,
nietoperzami, włamywaczami, błądzącymi pijakami,
sabotażystami, huliganami, gałęziami pobliskich
drzew poruszanych przez wiatr, pozostawionym
na noc praniem do wysuszenia, itd., itp. Stąd
jeśli pozostawi się je włączone przez cały czas,
wówczas przy dzisiejszych cenach za energię
z sieci są one dosyć kosztowne w użyciu.
Ponadto, u mnie
osobiście każde włączenie takich lamp, a
także każde włączenie dowolnego odbiornika
elektryczności zasilanego z sieci, wywołuje
rodzaj "moralnego kaca", że swymi działaniami
przyczyniam się do umacniania roli niemoralnego
kartelu elektrycznego, który swymi manipulacjami
wmusza w ludzi konsumowanie ekologicznie
brudnej zaś ekonomicznie nieuzasadnienie
drogiej elektryczności z sieci. Jeśli
zaś normalnie ma się je wyłączone, a włącza
się je tylko kiedy wiemy z całą pewnością, że
wrócimy późno do domu i będziemy potrzebowali
ich światło, wówczas typowo zapominamy je
włączyć kiedy naprawdę je potrzebujemy, a
ponadto w czasie kiedy pozostają one wyłączone,
NIE pełnią już swej dodatkowej istotnej roli
"świateł bezpieczeństwa" odstraszających
przestępców, huliganów i pijaków od naszych
drzwi. Szczerze mówiąc, w moim mieszkaniu
taka właśnie lampa czuła na ruch, jednak zasilana
z sieci, już od długiego czasu jest zainstalowana
przy głównych drzwiach wejściowych. Jednak
z powodu opisanych powyżej jej wad i następstw
włączałem ją do użycia ogromnie rzadko. W
rezultacie, na przekór jej posiadania, większość
naszych wieczornych powrotów do mieszkania
następowała po ciemku.
Po odnotowaniu dostępności w sklepie "słonecznej
wersji" tych lamp czułych na ruch, oczywiście
natychmiast sobie jedną z nich kupiłem. Z
instrukcji dołączonych do tych lamp wynika,
że ich instalowanie jest bardzo łatwe. Wystarczy
bowiem aby owe lampy oraz ich panele słoneczne
przykręcić do czegoś załączonymi z nimi wkrętami.
Jako jednak badacz metod działania Boga wiem
już doskonale, że w rzeczywistym życiu wszystkim
rządzi zjawisko moralne, które w punkcie #C4.2
innej mojej strony
morals_pl.htm
nazywam "polem moralnym". (Owo pole już
częściowo opisywałem w punktach #A2 oraz w (7) z #F3
niniejszej strony.) Pole to między innymi powoduje,
że im bardziej korzystne coś
ma być dla nas w swym długoterminowym działaniu,
tym więcej motywacji, przemyśleń, pracy i odwagi
trzeba włożyć aby to coś wytworzyć.
Innymi słowy, im bardziej stromo pod górę owego "pola
moralnego" wspinamy się w tworzeniu czegoś nowego,
tym korzystniejsze dla nas okaże się to w długoterminowym
działaniu - tak ilustruje to "Rys. #I1" z mojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm.
To właśnie z powodu nieustannego działania owego
"pola moralnego", w punkcie #B4 swej strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm
wyjaśniam też, że praktycznie wszystko co czynimy daje się
urzeczywistnić zarówno z różnymi poziomami spełniania
kryteriów moralnych (tj. "moralnie" chociaż z różnymi poziomami
owej moralności - czyli nachylenia naszego wspinania się
pod górę "pola moralnego"), jak i z różnymi poziomami
łamania kryteriów moralnych (tj. "niemoralnie" oraz z różnymi
poziomami owej niemoralności spowodowanej naszym
ześlizgiwaniem się w dół "pola moralnego" pod odmiennymi
kątami). To także z powodu inteligentnego działania
owego "pola moralnego" ktoś wymyślił, iż istnieją
tzw. "prawa Murphy'ego", które bazując na
"przypadkach" i "wypadkach" krótkoterminowo zawsze
utrudniają nam czynienie tego co jest korzystne i co jest
moralne. Gdybym więc z zakupioną lampą słoneczną
"poszedł na łatwiznę"
i szybko oraz bezwysiłkowo ją gdzieś przykręcił,
wówczas z powodu działania owego "pola moralnego"
już za jakiś czas by się okazało, że np. deszcz ją zamoczył,
że przeszkadza nam w użyciu lub działaniu czegoś
innego, że ktoś mi ją zwandalizował - bo była zbyt
łatwa do dosięgnięcia, itp. Dlatego zanim zamontowałem
swą lampę, najpierw musiałem dokładnie przemyśleć
"gdzie" i "jak" ją zamontuję, aby owo zamontowanie
"wspinało się możliwie najstromiej pod górę pola moralnego".
Oczywiście, zgodnie z działaniem owego pola moralnego
wybrałem takie miejsce i sposób zamontowania, jakie
wymagały najwyższego wkładu motywacji, przemyśleń,
pracy i odwagi - czyli pod okapem dachu swego mieszkania.
Stamtąd bowiem lampę można było precyzyjnie skierować
w miejsce gdzie chciałem mieć jej światło. Tam też była
bezpieczna przed wandalami - bowiem ci NIE mogą
jej łatwo dosięgnąć. Z kolei okap dachu chroni ją przed
deszczem, a częściowo i wiatrem.
Ponieważ miałem właśnie w ogródku starą deskę z pomocą
jakiej mogłem lampę tę zainstalować pod okapem dachu,
wkrótce potem zainstalowałem ją przy głównych (wschodnich)
drzwiach wejściowych do swego mieszkania - tak jak
pokazuje to "Fot. #N1b" poniżej. Oczywiście, instalowanie
to dostarczyło mi najróżniejszych "uciech" spowodowanych
właśnie krótkoterminowym działaniem "pola moralnego".
Część z tych "uciech" opisałem już w (2015/4/27) z punktu
#L2 tej strony. Chociaż bowiem dla ułatwienia sobie
zadania panel słoneczną oraz lampę najpierw jeszcze
na ziemi przykręciłem do długiej deski sosnowej, którą
najpierw w tym celu pomalowałem, zaś do struktury
dachu przykręcałem już potem jedynie ową deskę, jednak
ciągle to przykręcanie jeżyło mi włosy na głowie. Nie jest
bowiem łatwo pracować samemu przy dachu oddalonym
o ponad trzy metry od wybetonowanej podłogi "wiaty",
kiedy z powodu konieczności zwrócenia się twarzą ku
górze tylko z trudnością utrzymuje się równowagę na
czubku A-kształtnej chwiejnej drabiny jedynie 1.80
metra wysokiej. Wszakże tylko dla ustawienia długiej
deski w wymaganej pozycji wymagane jest wówczas
użycie aż obu rąk i NIE posiada się już trzeciej ręki
aby czegoś móc jeszcze się złapać i przytrzymywać
przed upadkiem. Jednocześnie trzeba też przykręcać
ową długą deskę do dwóch wsporników dachu jakie są
od siebie oddalone o więcej niż zasięg naszych rąk.
Moje mieszkanie ma aż dwoje drzwi wejściowych.
Pierwsze, główne drzwi skierowane są na wschód
i zlokalizowane przy "wiata" na samochód koło
wjazdu od ulicy. Drugie zaś drzwi skierowane są
na zachód, a prowadzą z mieszkania do małego
ogródka przymieszkaniowego - tj. tego ogródka,
obecny wygląd przed-drzwiowego fragmentu
jakiego pokazany jest powyżej na "Fot. #G1",
zaś jakiego wygląd zaraz po zakupie naszego
mieszkania w lutym 2012 roku uwidacznia
"Fig. #4" z mojej odmiennej strony o nazwie
p_c.htm).
Z uwagi więc na posiadanie aż dwoje owych drzwi wejściowych,
w dwa dni później kupiłem sobie drugą identyczną
lampę z zamiarem zainstalowania jej tak aby oświetlała
też zachodnie wejście od ogródka. Ceny obu tych lamp
wynosiły $69 każda - jednak ja uzyskałem na nie 12.5%
zniżki ceny - za każdą z nich zapłaciłem więc $60.40
(patrz "Tabela #N1" poniżej).
Na opakowanich tych lamp jest napisane, że nadają
się do pozamieszkaniowego użytku - tj. do użytku
na wolnym powietrzu. Ponieważ więc natychmiast
po zakupie drugiej lampy NIE miałem jeszcze zbędnej
deski o wymaganej długości aż ponad 4 metrów,
aby z jej pomocą przymocować ową lampę pod
okapem dachu nad zachodnimi drzwiami do ogródka,
tymczasowo lampę tę przykręciłem do górnych wsporników
miniaturowej drewnianej pergoli jaką kilka miesięcy
wcześniej zbudowałem sobie w północnym kącie
swego małego ogródka. Tam już od początku
lampa ta mogła wypełniać swoją funkcję - tyle
że będąc skierowaną poziomo miała aż kilka drzewek
owocowych w zasięgu swojego czujnika ruchu.
Stąd wiatr trzęsący owymi drzewkami powtarzalnie
ją zapalał co jakiś czas. Zanim też nadszedł dzień
na tyle bezdeszczowej i bezwietrznej pogody, że
mogłem zakupić sobie i przynieść na swym ramieniu
z odległego o około 2 km sklepu aż do domu,
wymaganie długą deskę potrzebną mi do jej
zamontowania, zanim pomalowałem tę deskę dla
ochrony przed niepogodą, a farba zdołała wyschnąć,
oraz zanim doczekałem się przerwy w deszczach
aby móc tę drugą lampę zamontować pod okapem
dachu, był już 6 maja 2015 roku. W międzyczasie
oświetlając ogródek z wierzchołka mojej pergoli
lampa ta była więc wystawiona na działanie deszczu
przez około 10 dni. Na przekór też, że jakoby
miała być zbudowana i dla użytku na wolnym
powietrzu, kiedy ją odkręciłem od wsporników
pergoli wylał się z niej spory kieliszek wody.
Gdyby więc postała tam nieco dłużej, zapewne
cała wypełniłaby się wodą deszczową, zaś jej obwody
elektryczne i elektronika prawdopodobnie poulegałyby
pozwieraniu i zniszczeniu. Jakże
więc w takiej sytuacji ufać temu co dzisiejszych niemoralnych
czasach Chińczycy (a w wielu przypadkach także i inni
producenci) wypisują na opakowaniach swoich produktów?
Ilustrację sposobu, na jaki w dniu 6 maja 2015 roku
zainstalowałem tę drugą lampę ponad zachodnimi
drzwiami do ogródka, zaś 10 maja 2015 roku na
tej samej desce zainstalowałem też trzecią podobną
lampę oświetlającą północną ścianę naszego
mieszkania, pokazuje fotografia z "Fot. #N1c".
Notabene, podczas końcowego instalowania owej
drugiej lampy pod okapem dachu i nad drzwiami do
ogródka, ponownie miałem sporo "uciechy" podobnej
do tej opisanej w (2015/4/27) z punktu #L2. Ponownie
też zmagając się samemu z ciężką 4.2 metrową
deską i zamontowanym na jej końcu panelem
słonecznym zaciąłem sobie o coś drugą dłoń NIE
wiedząc nawet kiedy i w jaki sposób. Oczywiście,
takie zacięcia zawsze mnie martwią, bowiem moje
mieszkanie jest dosyć stare - zbudowane jeszcze
w latach 1960-tych, struktura jego dachu pokryta
jest więc sporą warstwą brudu, chemicznych zanieczyszczeń
powietrza, oraz bakterii. Nic dziwnego, że to drugie
zacięcie NIE chciało się goić i zaczęło mi się paprać.
Jątrzenie to zaniknęło i rana zaczęła mi się goić
dopiero kiedy kilkakrotnie wymoczyłem całą dłoń wraz
z ową raną w nadal gorącej wodzie w jakiej uprzednio
rozpuściłem parę łyżek soli kuchennej i jedynie
ją wychłodziłem do temperatury kiedy dawało
się włożyć w nią dłoń bez spowodowania poparzeń -
po więcej informacji o leczniczych własnościach roztworu
zwykłej soli kuchennej patrz punkt #D2 na mojej stronie
healing_pl.htm.
Natychmiast też po tym jak zdołałem przymocować
do wsporników dachu deskę z ogrodową (drugą)
lampą, rozpoczął się ulewny deszcz i zerwał się
huraganowy wiatr - oboje z których trwały nieprzerwanie
przez następne dwa dni. Wiatr był aż tak silny, że
chwilami wydawało się iż zerwie on dach mieszkania.
W dziennikach telewizyjnych powodzie i zniszczenia
spowodowane przez ów deszcz i wichurę pokazywano
jako kolejną klęskę pogodową jaka nawiedziła Nową
Zelandię - tj. klęskę nadającą się do dodania do wykazu
owych kataklizmów, które opisuję w punktach #I3 i #I3.1
swej strony o nazwie
petone_pl.htm,
ponieważ typowo szerzą one zniszczenia wokoło miasteczka
w jakim ja mieszkam, jednak z powodu moralnej ochrony
przez tzw. "10 sprawiedliwych" jaką moje miasteczko Petone
doświadcza, w samym tym miasteczku NIE wyrządzają one
praktycznie żadnej odnotowalnej szkody. Owa wichura
i deszcz stworzyły mi więc doskonałą okazję aby obserwować
jak natura testuje inżynierską jakość i wytrzymałość mojego
zamocowania omawianej lampy.
Czujniki opisywanych tu lamp zapalają je też zawsze
kiedy cokolwiek poruszy się w polu ich widzenia.
W sensie użyteczności są one więc odpowiednikiem
lamp palących się przy drzwiach wejściowych do
mieszkania praktycznie przez całe noce. Ponieważ
jednak są one zasilane z panelu słonecznego, ich
działanie nic mnie NIE kosztuje. Wyliczyłem więc,
że pod względem swej wartości koszta ich zakupu
są odpowiednikiem kosztów używania przez okres
około jednego roku zwykłej lampy na elektryczność
z sieci świecącej się nieprzerwanie każdej kolejnej nocy.
Jeśli więc lampy te wytrwają w stanie używalności
dłużej niż przez jeden rok, wówczas mogę uważać,
że ich zakup był uzasadniony nawet ekonomicznie
(na dodatek do uzasadnienia wynikającego z
powiększania przez nie naszego bezpieczeństwa,
komfortu i poczucia moralnie właściwego postępowania).
Za rok poinformuję więc tutaj czytelnika jak się spisywały
i czy faktycznie pracowały poprawnie aż przez cały rok.
Opisywane tu lampy trwają w gotowości do działania
przez całą noc i każdego dnia. Wszakże ich światło
nic mnie NIE kosztuje. NIE mam więc wyrzutów sumienia,
iż utrzymując je włączone i nieustannie działające
przyczyniam się znacząco do utwierdzania roli brudnej
dla naturalnego środowiska oraz nieuzasadnienie drogiej
elektryczności z sieci, a stąd że aktywnie popieram niemoralne
monopole i kartele elektryczne. Lampy te generują więc
poczucie moralnie właściwego postępowania, jednocześnie
niewypowiedzianie poprawiając komfort, bezpieczeństwo
i nieskrępowanie naszych wieczornych i nocnych wyjść
z mieszkania (np. aby wynieść śmieci, powiesić coś
właśnie wypranego, czy zabrać coś ze samochodu),
a także naszych co-kilkudniowych późnych powrotów
do domu. Faktycznie to po zainstalowaniu sobie owych
lamp często teraz mnie zastanawia, jak zdołałem przez
tak długo mieszkać i użytkować mieszkanie bez ich
posiadania.
Kiedy przez parę dni poużywałem opisywane tu
lampy bezpieczeństwa, pozytywna różnica jaką
wprowadziły one do naszego życia aż tak mi
zaimponowała, że postanowiłem sobie iż kiedy
"Warehouse" będzie miał następną znaczącą
przecenę, wówczas kupię sobie co najmniej
dwie dalsze z nich. Wszakże dwie które uprzednio
kupiłem, zamontowałem już w taki sposób, aby
jedynie jak najjaśniej oświetlały oba wejścia
do naszego mieszkania. Nasze zaś mieszkanie
ma aż trzy ściany, naokoło których wiedzie
rodzaj chodnika (czwartą ścianą skierowaną
na południe przylega ono do mieszkania
sąsiada - patrz "Fot. #N1c"). Sporą część
więc z owego chodnika dwie uprzednie
lampy pozostawiały nieoświetloną. Do
"Warehouse" wybrałem się ponownie
w sobotę, dnia 9 maja 2015 roku. Bóg widać
lubi sprawiać miłe niespodzianki, bowiem
ku mojemu zaskoczeniu 3 ostatnie omawiane
lampy już wówczas były oferowane po obniżonej
cenie. Natychmiast kupiłem jeszcze dwie z nich.
Przy okazji ich zakupu odnotowałem, że także
szereg innych wyrobów na słoneczną elektryczność
został przeceniony. Kupiłem więc też kilka
dalszych produktów na słoneczną elektryczność
(tych pozestawianych w "Tabeli #N2" i w "Tabeli
#N3"), zaś opisy ich użycia przytoczę w następnych
punktach tej strony.
Pierwszą lampę z owych dwóch zakupionych w
przecenie zainstalowałem już następnego dnia
po jej zakupie. Przykręciłem ją do przeciwstawnego
końca tej samej deski do której uprzednio przykręcona
już była lampa oświetlająca zachodnie drzwi ogrodowe -
patrz część "c" na "Fot. #N1" poniżej. Tyle, że
tę już trzecią z kolei przy-mieszkaniową lampę
skierowałem w taki sposób aby oświetlała ona
chodniczek jaki biegnie wzdłuż północnej ściany
naszego mieszkania, a prowadzi z ulicy do naszego
małego ogródka. Zamocowałem ją też w taki
sposób aby okap dachu chronił ją przed deszczem.
Po jej zainstalowaniu owe 3 lampy czuwały więc
nad bezpieczeństwem praktycznie wszystkich
trzech ścian naszego mieszkania. Dzięki użyciu
aż trzech niezależnie ukierunkowywanych lamp
uzyskałem też możność rzucania ich światła
precyzyjnie tam gdzie oświetlenie było potrzebne -
co stwarza teraz poczucie podwyższonego komfortu
i bezpieczeństwa. Szokuje bowiem, ile razy
niemal praktycznie każdej nocy ktoś, lub coś,
powoduje zapalanie się tych lamp - czego
skutkiem jest, że nasze światła uczą obecnie
tego kogoś, czy coś, aby przestał błąkać się
nocami w pobliżu naszego mieszkania.
"Pole moralne" zadbało ponownie iż instalowanie
owej trzeciej lampy też okazało się sporą "uciechą".
Aby bowiem zaoszczędzić sobie kłopotów z
odkręcaniem i potem ponownym przykręcaniem
długiej i ciężkiej deski, postanowiłem że lampę i
panel słoneczną przykręcę do owej deski przy-ogrodowej,
kiedy deska nadal pozostaje umocowana do struktury
dachu. To jednak oznaczało przykręcanie wszystkiego
ręcznym śrubokrętem na ponad trzymetrowej wysokości,
balansując na czubku mojej zbyt krótkiej A-kształtnej drabiny.
Na dodatek, kiedy wkręty utrzymujące lampę miałem
jedynie w połowie wkręcone, zerwała się potężna wichura
i lunął ulewny deszcz. (Odnotuj tu, że owe moje problemy
i trudności z zainstalowaniem lamp są "dobrym omenem" -
wszakże są one zgodne z krótkoterminowym działaniem
"pola moralnego" opisanym w punkcie #C4.2 strony
morals_pl.htm.
Jak zaś to już wyjaśniałem, "pole moralne" działa
w taki sposób, że wszystko co
w długoterminowym działaniu okaże się być dla nas
korzystne, potrzebne i właściwe, w krótkoterminowym
działaniu "pola moralnego" musi być trudne, uciążliwe
oraz wymagające sporego wkładu naszej motywacji,
przemyśleń, pracy i odwagi. Dlatego opisując
owe problemy ja wcale się tu NIE skarżę, iż one zaistniały,
a jedynie naukowo je tu raportuję, tak aby czytelnik też
zaczął być świadomy, że kiedy wystąpią one u niego
podczas realizowania jakiegoś zamiaru, wówczas też
powinien przyjmować je jako "dobry omen" iż zamiar
ten jest moralnie poprawny, a stąd że w długoterminowym
działaniu jego urzeczywistnienie będzie mu potem
przynosiło najróżniejsze korzyści.) Nadejście sztormowej
wichury i deszczu spowodowało więc, że musiałem
porzucić dalsze przykręcanie lampy i uciekać do
mieszkania. Sztorm ten szalał przez cały następny
tydzień, aż do soboty, 16 maja 2015 roku. Był on
najsilniejszym jaki pamiętam od kilkudzięsięciu lat.
Faktycznie to spowodował powodzie i pozrywał
dachy wielu domów we wszystkich okolicznych
miejscowościach, zaś pobliska stolica Wellington
(dla której moje miasteczko Petone jest przedmieściem)
została przez niego całkowicie odcięta od reszty kraju
i świata - tj. wszystkie szosy i tory kolejowe wiodące
do Wellington zostały pozawalane lawinami błota i
kamieni lub podmyte przez wodę. Koleje i autobusy
przestały działać, a samochodami też w wielu miejscach
NIE dało się przejechać. Chociaż też w Wellington znajduje
się "sztab główny" specjalnej (dobrze opłacanej i kosztownie
wyposażonej) organizacji mającej jakoby bronić ludność
przed następstwami kataklizmów, podobnie jak podczas
wszystkich poprzednich kataklizmów i tym razem ów "sztab
główny" został kompletnie "zaskoczony" tym co się stało -
i to na przekór faktu opisanego w punktach #C2 i #C4 mojej strony o nazwie
petone_pl.htm,
że wszyscy doskonale wiedzą, iż zarówno Wellington,
jak i moje miasteczko Petone, w przypadku dowolnego
kataklizmu narazie ciągle stanowią dla swych mieszkańców
rodzaje "pułapek na szczury". Kilka niedalekich miejscowości
zostało nawet poturbowanych tornadami jakie towarzyszyły
temu sztormowi. W rezultacie, życie w Wellington i
jego okolicy czasowo zamarło, bowiem pracownicy
NIE mieli jak przybyć do pracy, zaś szkoły, sklepy
i niektóre instytucje musiały zostać pozamykane.
Zainteresowanym poznaniem skutków owego
kataklizmu rekomendowałbym zaglądnięcie do
[#N1] wydania nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
datowanego w sobotę (Saturday), May 16, 2015 roku.
Zawarty w nim jest bowiem aż szereg ilustrowanych
artykułów na temat owego sztormu, przykładowo: na
stronie A2 jest tam artykuł [1#N1] o tytule
"The velocity of the water was just so immense" (tj.
"szybkość wody była aż tak niepowstrzymana" - w
którym m.in. podano, że w dzielnicy Wellington zwanej
Tawa w dniu 14 maja spadło 120 mm deszczu w
przeciągu zaledwie 12 godzin), na stronie A8 artykuł
[2#N1] o tytule "Come hell and high water
as floods plagued region" (tj. "następowało piekło
i wysoka woda kiedy powodzie szkodziły regionowi" -
w którym opisano też inne historyczne kataklizmy
dotykające region wellingtoński - największy z nich
był w 1976 roku, kiedy to w Wellington spadły 153
mm deszczu w przeciągu 24 godzin), czy na stronie
C4 artykuł [3#N1] o tytule "Deluge exposes
region's week spots" (tj. "potop ujawnia słabe miejsca
regionu" - w którym powódź nazwano "potopem = deluge",
oraz opisano najważniejsze szkody jakie ona powyrządzała -
włącznie z zatrzymaniem ruchu wszelkich pociągów,
zablokowaniem dróg i zmuszeniem dojeżdżających
do pracy w Wellington do zostania na noc w tym
mieście ponieważ NIE mieli jak powrócić do swych
domów). Przy okazji czytania tamtych artykułów,
na stronie C6 w/w gazety natknąłem się też na artykuł
[4#N1] o tytule "Trustpower profits jump 20 per
cent" (tj. "zyski firmy Trustpower podskoczyły o 20%"),
w którym opisano nowy sposób do jakiego ucieka się
jedna z firm kartelu elektrycznego (szerzej opisywanego
w punktach #B5 i #F3 niniejszej strony) - jaki to sposób
podwyższył o 20% zyski tej firmy i zwiększył uzależnienie
klientów od jej usług, a jaki polega na powiązaniu razem
sprzedaży sieciowej elektryczności ze sprzedażą dostępu
do internetu (odnotuj tutaj, że w przeszłości za podobne
powiązanie sprzedaży Windows ze sprzedażą Internet
Explorer'a amerykańska firma Microsoft wylądowała w
kosztownym procesie sądowym). Inne gazety też opisywały
ten kataklizm. Przykładowo na stronie A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z piątku (Friday), May 15, 2015, zawarty był
artykuł [5#N1] o tytule "Tornadoes fury", tj.
"wściekłość tornada" - który dokumentował (m.in.
fotograficznie) zniszczenia spowodowane przez
jedno z tornad towarzyszących owemu sztormowi.
Wobec samego miasteczka Petone Bóg oczywiście
dotrzymywał swej obietnicy z Biblii (tej stwierdzającej,
że zesłany przez Boga
kataklizm NIE zniszczy miejscowości, której
zniszczenie skrzywdziłoby też co najmniej
"10 sprawiedliwych" zamieszkujących w tej miejscowości,
lub blisko przy niej - jaką to obietnicę Boga
opisałem dokładniej m.in. w punktach #I1 i #G1 strony o nazwie
quake_pl.htm,
w punkcie #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm,
czy w "części #I" odmiennej strony o nazwie
petone_pl.htm).
Chociaż więc kilka ulic Petone czasami
przypominało płytkie strumyczki, miasteczko
to NIE doświadczyło odnotowalnych zniszczeń
od owego sztormu - aczkolwiek to właśnie
w Petone woda i wichura zmiotły w głębiny
samochód przybysza z pobliskiego Wellington
i utopiły jego kierowcę - po szczegóły patrz
artykuł [6#N1] o tytule "Adventurer
swept to his death" (tj. "przygodowiec zmieciony
do jego śmierci") ze strony A1 w/w gazety [#N1].
Pierwsza krótka przerwa w owym deszczu i wichurze
pojawiła się dopiero w piątek, dnia 15 maja.
Natychmiast ją więc wykorzystałem aby podokręcać
wkręty trzymające tę trzecią lampę i aby lampę
tę włączyć w końcu do działania.
Ostatnią (czwartą) lampę bezpieczeństwa zainstalowałem
w dniu 17 maja 2015 roku. Był to bowiem pierwszy
dzień po przejściu sztormu, kiedy wiatr niemal ustał,
deszcz zupełnie przestał padać, a czasami nawet
ukazywało się słońce. Lampę tę skierowałem tak aby
oświetlała ona oddalony od głównych (wschodnich)
drzwi wejściowych fragment "wiaty" na samochód,
oraz od-uliczny wjazd do owej wiaty. Wszakże pierwsza
z owych lamp, jaka skierowana jest na główne (wschodnie)
drzwi wejściowe, NIE oświetla wystarczająco dobrze
tamtego obszaru. Chociaż też stara deska jaką
użyłem do zainstalowania tej pierwszej lampy NIE
jest wystarczającej jakości dla pewnego utrzymywania
obu lamp (szczególnie w klimacie "wietrznego Wellington",
gdzie niemal nieustannie wieją silne wiatry), ciągle czwartą
lampę zdecydowałem się też do niej przykręcić - patrz
"Fot. #N1d". Na zakup bowiem lepszej deski NIE chciałem
już odczekiwać. Wszakże zakup taki oznaczałby odczekiwanie
aż wiatr całkowicie zaniknie - abym mógł być w stanie
zakupioną deskę przynieść do domu na swym ramieniu
bez potrzeby zmagania się z miotającym nią wiatrem,
a ponadto oznaczałby też jej malowanie i odczekiwanie
aż farba wyschnie, oraz konieczność pracowitego
rozmontowania pierwszej deski i pierwszej lampy.
Zdecydowałem więc, że raczej przykręcę następną
lampę do tej samej starej deski, poczym zaś wzmocnię
samą deskę jakimś wspornikiem usztywniającym.
Instalowanie ostatniej lampy przeszło już niemal
bez problemów, bowiem w trakcie instalowania
trzech poprzednich nauczyłem się w końcu jak najlepiej
i najłatwiej mam to czynić. Teraz prawie że mógłbym
więc założyć firmę instalującą takie lampy. Przykładowo,
najtrudniejsze w ich instalowaniu okazało się wkręcanie
do deski czterech wkrętów mocujących kołnierz nogi
na której stoi panel słoneczna - kiedy jednocześnie
balansuje się na czubku zbyt krótkiej drabiny, oraz
kiedy śrubokrętem NIE wolno zbyt mocno naciskać
jednokierunkowo, bowiem nacisk taki mógłby złamać
deskę. Te cztery wkręty są bowiem zbyt blisko siebie,
zaś szeroka panel słoneczna przymocowana na stałe
do tego kołnierza powoduje, że NIE ma miejsca aby
pełną dłonią uchwycić śrobokręt. W rezultacie śrubokręt
trzeba trzymać końcami palców i jednorazowo daje
się nim obrócić jedynie o niewielki kąt około 45 stopni,
jednocześnie przy zbyt słabym nacisku ślizga się on
po główce wkręta, zaś jeśli nim się mocniej naciśnie,
wówczas aby NIE złamać deski trzeba tę deskę
podnosić równoczesnie drugą ręką z tą samą siłą -
wszystko to balansując na czubku drabiny
ponad 3 metry od cementowej podłogi.
Podczas instalowania ostatniej, czwartej lampy
wpadłem więc na pomysł, że aby ułatwić sobie
to akrobatyczne przykręcanie panela, mogę najpierw
wyciąć z tektury rodzaj szablonu imitującego kształt
kołnierza tej nóżki panela, poczym zaznaczyć na tym
szablonie gdzie dokładnie są otwory na owe cztery
wkręty. Z kolei mając ten szablon można najpierw
wywiercić w desce cztery otworki o średnicach rdzenia
wkrętów, jakie potem powodują, że faktyczne wkręcanie
wkrętów jest już łatwiejsze, bowiem NIE wymaga to
pełnej mocy i nacisku śrubokręta. (Otworów takich
NIE dało się wywiercić bez szablonu, bowiem panel
słoneczna uniemożliwiała dostęp wiertarki do kołnierza
jej nóżki.) W sumie przykręcenie ostatniego panela
okazało się znacznie łatwiejsze niż poprzednich, tj.
niż nawet tych jakie przykręcałem na ziemi, a ponadto
było najbardziej prawidłowo i fachowe wykonane.
Z rozlicznych przeszkód, problemów i "uciech" jakich
krótkoterminowo doświadczyłem z instalowaniem opisywanych
tu słonecznych lamp bezpieczeństwa, wnoszę że w
długoterminowym działaniu "pola moralnego" lampy
te okażą się ogromnie korzystne dla jakichś narazie nieznanych
mi powodów - czego mechanizm działania wyjaśniłem
dokładniej w punkcie #C4.2 mojej odmiennej strony o nazwie
morals_pl.htm.
Ponieważ zaś aż tak drastyczne działanie mechanizmów
moralnych praktycznie oznacza, że lampy te będą miały
kluczowe znaczenie dla jakiejś narazie nieznanej mi
istotnej sprawy, jestem gotów założyć się tutaj, że sprawa
tych lamp będzie miała dalszy ciąg - opisami którego, mam
nadzieję, kiedyś będę miał okazję podzielić się z czytelnikiem.
Fot. #N1ab: Oto zdjęcia sposobów zainstalowania słonecznej
wersji czterech "lamp bezpieczeństwa wrażliwych na ruch"
przeznaczonych do instalowania i użytku na wolnym powietrzu
(poza mieszkaniem). Pokazane tu cztery lampy zainstalowałem
w taki sposób aby oświetlały one zarówno oboje drzwi wejściowych
do naszego mieszkania, jak i całą resztę obwodu mieszkania,
a jednocześnie aby ich zainstalowanie "wspinało się możliwie
najbardziej stromo pod górę pola moralnego". Jeśli więc albo
ja, albo moja żona, wracamy teraz do mieszkania już po
zapadnięciu zmroku, wówczas po wejściu w "pole widzenia"
czujnika ruchu najbliższej z owych lamp, zapala ona światło,
tak że nasza droga oraz wszelkie nasze przydrzwiowe działania
są przez nią dobrze oświetlone. Ponieważ wszystko co się
poruszy w ich "polu widzenia" powoduje zaświecenie się tych
lamp, są one także doskonałymi "lampami bezpieczeństwa"
odstraszającymi ewentualnych kryminalistów przed
zaczajeniem się, lub kombinowaniem czegoś, przy drzwiach
lub oknach naszego mieszkania. Na dodatek, zasilanie tych
lamp słoneczną elektrycznością dodaje moją własną "cegiełkę"
do uwalniania naszej cywilizacji ze szponów monopoli i karteli
elektrycznych niemoralnie wmuszających swymi manipulacjami
brudną dla środowiska i drogą elektryczność sieciową. (Kliknij
na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.
Jeśli zaś zechcesz ułatwić sobie czytanie podpisów
i równoczesne oglądanie zdjęć, wówczas otwórz
sobie niniejszą stronę w aż dwóch okienkach, z
których w jednym okienku ustawisz sobie zdjęcia,
w drugim zaś okienku ustawisz sobie tekst czytanego podpisu.)
Fot. #N1a (góra):
Wygląd czterech fabrycznych opakowań omawianej tu
lampy po angielsku zwanej "Motion Sensor Security Light".
Każde z tych opakowań ma wymiary 24x23.5x14 cm.
Ponieważ mam aż cztery takie identyczne opakowania,
na zdjęciu mogłem pokazać wszystkie zadrukowane
ich strony (strony przednia i tylnia oraz obie boczne
są identycznie zadrukowane). Każde opakowanie
zawiera w sobie: (1) lampę LED o parametrach -
waga 2.3 kg, moc 5 Watt, napięcie 9 Volt, wydatek
460 Lumen białego światła (460 Lumen jest odpowiednikiem
ilości światła generowanego przez tradycyjną żarówkę
żarową o mocy trochę ponad 50 Watt - wystarcza więc
do relatywnie dobrego oświetlenia o zasięgu do 12 metrów);
lampa ta ma wbudowany w siebie na stałe "czujnik ruchu"
oraz 5 akumulatorków rozmiaru baterii AA (typu
paluszki), mi zaimponowała jej żaróweczka -
należy ona do typu obecnie o najwyższej znanej
sprawności; (2) "Amorphous" panel słoneczna
o parametrach 9 Volt i 1.6 Watt oraz wymiarach
23x23x5cm i wadze 1.7 kg; (3) 5-cio metrowy kabel
z wtyczką doprowadzający elektryczność z panelu
słonecznego do gniazdka lampy; (4) 6 wkrętów
potrzebnych do zainstalowania lampy i panelu
słonecznego plus 6 plastykowych tubek potrzebnych
jeśli przykręca się je np. do cegły lub do betonu,
(5) instrukcja instalowania i użycia (jej instalowanie
może być bardzo proste - wystarczy ją do czegoś
przykręcić). Lampa ta jest "Made in China" firmy
"Urban Solar".
Fot. #N1b (dół):
Wykonane z głównych drzwi wejściowych do mojego
mieszkania zdjęcie pokazujące sposób na jaki zainstalowałem
pierwszą z opisywanych tu lamp przy owych głównych
drzwiach wejściowych. Owe główne drzwi są po wschodniej
stronie naszego mieszkania. Wchodzi się do nich po 3-ch
schodkach, zaś przy nich u góry istnieje rodzaj "wiaty"
(tj. daszku widocznego na zdjęciu, a łączącego nasze
mieszkanie z mieszkaniem naszych sąsiadów od strony
wschodniej). "Wiata" ta faktycznie jest przedłużeniem
dachu obu mieszkań, dachy których ona łączy.
Ma ona chronić przed deszczem samochód
zaparkowany na noc przy mieszkaniu. Stąd lampę tę
zainstalowałem w odległości około 4 metrów od drzwi -
w taki sposób aby oświetlała ona równocześnie: wysiadanie
z przybyłego nocą samochodu, wchodzenie po 3 schodkach
do mieszkania, oraz otwieranie drzwi wejściowych do
mieszkania. Aby łatwiej ją było instalować, zarówno samą
lampę, jak i zasilającą ją panel słoneczną, najpierw na
ziemi przykręciłem do starej deski sosnowej (tej widocznej
na zdjęciu w kolorze brązowym), poczym ową deskę
przykręciłem do drewnianej struktury daszku "wiaty"
przy drzwiach mieszkania. (Odnotuj ze zdjęcia jak
ta deska o 2 cm grubości wygina się już tylko pod
1.7 kg ciężarem jednego panela słonecznego.)
Panel słoneczną wystawiłem poza daszek "wiaty" -
tak aby przez cały dzień była oświetlona światłem
słonecznym i ładowała akumulatorki tej lampy, zaś
zorientowałem tę panel w taki sposób, aby skierowana
była na północny-zachód - ponieważ z moich obserwacji
słońca wynika, że w tamtym położeniu słońce NZ
zwykle świeci najsilniej i jest najmniej przysłaniane
chmurami. Na zdjęciu widoczne są też podobne
do moich, drzwi wejściowe do innego mieszkania
sąsiadującego z moim od strony wschodniej (tj.
te drzwi widoczne poza datą wykonania zdjęcia),
a także są widoczne dwa metalowe wieszaki na
pranie (nasz i sąsiadów) zlokalizowane pod dachem
"wiaty", jednak zamocowane na tyle wysoko, że
pod nimi daje się parkować samochód osobowy.
Kiedy więc na naszym wieszaku pranie pozostawione
jest na noc, wówczas poruszanie tego prania przez
wiatr też powoduje zapalanie się omawianej tu lampy.
Jednak ponieważ jej światło nic mnie NIE kosztuje,
wcale to zapalanie przez wiatr mnie NIE martwi.
(Martwiłoby tylko wówczas, gdybym używał podobnej
lampy ale zasilanej z sieci, bowiem wówczas musiałbym
dodatkowo płacić za energię spalaną z powodu
takich nocnych poruszeń prania, zaś same poruszenia
naszego prania popierałyby interesy monopoli i karteli
elektrycznych.) Podobna sytuacja jest z lampami z
"Fot. #N1c" pokazanej poniżej, oświetlającymi nasze
zachodnie drzwi wejściowe od ogródka oraz północną
ścianę naszego mieszkania - one też czasami mogą
być zapalane przez wiatr jaki silnie poruszy roślinami
objętymi zasięgiem ich czujników ruchu - jednak (raczej
sporadyczne) nocne zaświecenia tych ogródkowych
lamp też wcale mnie NIE martwią.
Fot. #N1cd: Oto zdjęcia sposobów zainstalowania pozostałych
z owych czterech słonecznych "lamp bezpieczeństwa wrażliwych
na ruch", jakie mają oświetlać wejścia i chodniki mojego mieszkania.
Odnotuj, że sposób na jaki zamontowałem pierwszą z tych czterech
lamp, już pokazałem powyżej na zdjęciu z "Fot. #B1b".
(Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
Fot. #N1c (góra):
Fotografia ilustrująca sposób zamontowania dwóch
świateł bezpieczeństwa nad ogrodową (zachodnią)
ścianą naszego mieszkania. Pstryknięta ona została
w kierunku od zachodu ku wschodowi z punktu pod
płotem ogródka, w którym na "Fot. #G1" z początka
tej strony widoczna jest prostokątna donica na kwiaty
(przy lewej krawędzi niniejszego zdjęcia widać nawet
gałązki małego orzecha jaki posadziłem przy tamtej
donicy). Fotografia pokazuje długą deskę, do lewego
(północnego) końca której przymocowane są dwa
panele słoneczne zasilające w elektryczność dwie
lampy bezpieczeństwa. (Panel lampy oświetlającej
drzwi wyjściowe do ogrodu jest tą najbardziej
wysuniętą na lewo (tj. ku północy) z obu paneli
widocznych na zdjęciu.) Sama deska przykręcona
jest do wsporników struktury płaskiego blaszanego
dachu. Na prawym (południowym) końcu owej deski
zamocowana jest jedna z lamp rzucająca światło
na drzwi wyjściowe do ogrodu. Lampę tę wyraźnie
widać na tle cegieł przydrzwiowego muru. Druga
lampa zawisa pod okapem dachu niedaleko od obu
paneli słonecznych oraz tuż za narożnikiem muru
mieszkania. Oświetla ona widoczną też na tym
zdjęciu przymieszkaniową część chodnika jaki
prowadzi z ulicy do ogródka i dalej do ogrodkówych
drzwi. Przy prawej krawędzi zdjęcia widoczna jest
pionowa (niepomalowana) deska, przy czubku
której przymocowana jest lampa słoneczna innej
konstrukcji - też zaopatrzona w czujnik ruchu.
Nocami oświetla ona trawnik ogródka, jeśli cokolwiek
poruszy się na owym trawniku. Opisana jest ona
dokładniej w punkcie #N2 niniejszej strony. Ponadto
na zdjęciu widać też moją dużą, 120 Watową panel
słoneczną opisywaną na tej stronie, dla łatwiejszego
dostępu, mycia i obserwacji tymczasowo ustawioną
na ogrodowym stole, a także widać czerwony pojemnik
przykrywający akumulator i inverter owego panela.
W prawym górnym rogu zdjęcia widać okno kuchenne
z mieszkania naszego (południowego) sąsiada, a także
fragment muru z pustaków jaki oddziela nasze mieszkanie
od mieszkania owego sąsiada ze strony południowej,
plus widać też kuchenne okno naszego mieszkania.
Fot. #N1d (dół):
Fotografia tej samej sosnowej deski jaką ukazuje "Fot. #N1b",
tym jednak razem wraz z zamontowaną do północnego jej
końca jeszcze jedną czułą na ruch słoneczną lampą
bezpieczeństwa, zaś po przeciwnej jej stronie - słoneczną panelą.
Zdjęcie to pokazuje też drzwi wejściowe do mieszkania naszych
sąsiadów zamieszkujących od strony wschodniej. Drzwi do
naszego mieszkania są identyczne do drzwi owych sąsiadów.
Razem dzielimy też "wiatę" uwidocznioną na tym zdjęciu.
Tabela #N1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu słonecznych
"lamp bezpieczeństwa wrażliwych na ruch", z pomocą których
kontynuuję uniezależnianie mojego mieszkania od brudnej dla
środowiska i nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci:
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
2015/04/23 | Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN" | Nocne oświetlanie głównych drzwi do mieszkania | Motion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460Lumen | Warehouse Petone (DK:81186 SP:ANDREW L/41-482-354) | $60.40 (tj. $69-12.5%) |
2015/04/25 | Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN" | Nocne oświetlanie ogródkowych drzwi do mieszkania | Motion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460Lumen | Warehouse Petone (DK:60989 SP:AMY/41-482-354) | $60.40 (tj. $69-12.5%) |
2015/05/01 | Deska sosnowa nieheblowana | Zamontowanie lampy i panelu nad drzwiami do ogródka | 420x10x3 cm | Mitre-10 Petone (D#7087) | $8.40 (tj. 4.20m @ $1.99/m) |
2015/05/09 | Dwie przecenione lampy Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN" | Nocne oświetlanie reszty przejść | Motion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460Lumen | Warehouse Petone (DK:34732 SP:LIMA) | $90.60 (tj. 2x$69 - (25%+12.5%)) |
2015/05/09 | Cztery zapasowe akumulatorki AA NI-MH 1.2VAA600MAH | 4 zapasowe akumulatorki AA | 01.2 Volt, NI-MH, AA | Warehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354) | $6 (tj. $9 - (25%+12.5%)) |
W sumie: 4 lampy + części
|
Wszystkie lampy "Made in China"
firmy "Urban Solar"
|
+ podzespoły do
montażu lamp
|
Cztery lampy na 9 V, 5 W, 460 Lm
|
Wszystkie lampy z "Warehouse"
|
Suma kosztów: NZ $ 225.80
|
#N2.
Jak zakup i zainstalowanie kilku słonecznych lamp
do oświetlania ogródka poprawia piękno wieczornego
wyglądu ogrodu, a także bezpieczeństwo, wygodę
i nieskrępowanie użycia mieszkania:
Jak wielokrotnie podkreślam to na niniejszej
stronie, elektryczność generowana z energii
słonecznej jest nieporównanie bardziej
"moralna" od elektryczności z sieci. Dlatego
naszym moralnym obowiązkiem wobec natury
jest zastępowanie, gdzie tylko możemy,
urządzeń na elektryczność sieciową przez
urządzenia na elektryczność słoneczną.
Niestety, chociaż ja od dawna doskonale
zdaję sobie sprawę z tego obowiązku, jak
dotychczas niewiele urządzeń na energię
słoneczną dawało się zakupić w Nowej
Zelandii. (Sytuacja ta zaczęła się nieco poprawiać
dopiero począwszy od końca 2014 roku.)
Pomimo chronicznych ich braków w sklepach
NZ, kiedykolwiek tylko znajdowałem gdzieś
jakieś użyteczne dla mnie urządzenia zasilane
słoneczną elektrycznością, zaś ich cena była
na moją kieszeń, zawsze starałem się je kupić.
Dwa ich rodzaje opiszę teraz w niniejszym
punkcie #N2 i w następnym punkcie #N3.
Pierwszymi urządzeniami na słoneczną elektryczność
jakie zaczęły pojawiać się w sklepach NZ były
rodzaje ozdobnych świateł ogrodowych - przez
wytwórcę nazywanych po angielsku "Pathway Lights"
(tj. "światła chodnikowe"), czy "Bollard Light" (tj.
"światła cumownicze"). Światła te utyka się w
ziemię w ogródkach, aby upiększały one ich
nocny wygląd oraz aby wskazywały położenie
czegoś - np. chodnika (tj. "pathway"). Dlatego
po nabyciu naszego mieszkania w 2012
roku, w dniach 22 i 25 listopada 2012 roku
kupiłem sobie 3 lampy "Bollard Light" o
kolorowym świetle, zaś w dniu 27 grudnia
2012 roku, kupiłem sobie dalsze 4 lampy
"Bollard Light" świecące białym światłem.
Wszystkie owe lampy "Bollard Light" (poza
jedną), samopopsuły mi się już po około
pół roku po nadejściu nowozelandzkiej zimy.
W niemal wszystkich z nich ponawalała
ich elektronika, najwyraźniej nieodporna
na zimno, bowiem wymiany ich AAA
akumulatorków na nowe NIE potrafiły ich
już poożywiać. Ku mojemu jednak zaskoczeniu,
jedna z tych lamp (o białym świetle) działa
poprawnie aż do zimy z około lipca 2016
roku (tj. już NIE działała kiedy powróciłem
do NZ z ówczesnych zimowych wakacji),
czyli działa ona nieustannie przez około 3.5
roku) - i to bez zmiany na nowy jej oryginalnego
akumulatorka typu AAA, oraz na przekór,
że miejscowe kosy (które lubią na niej
przesiadywać) podczas zrywania się do lotu
aż kilkakrotnie odrywały już swymi pazurkami
jej miniaturową panel od reszty tej lampki.
Prawdopodobnie była więc ona najtrwalszym
i najdłużej nieustannie działającym na Ziemi
światłem ogrodowym jakie Chińczycy
wyprodukowali. Jej zdjęcia pokazałem na
"Fot. #N2b" i na "Fot. #N2d" poniżej. Szkoda,
że NIE mam warunków ani funduszy aby zbadać
naukowo jak to możliwe, iż jego elektronika i
akumulatorek okazały się aż tak żywotne i trwałe.
Kolejne 3 z tego typu świateł, tym razem zwane
"Pathway Lights", kupiłem 2 maja 2015 roku -
tak jak udokumentowałem to w "Nr 6" z "Tabeli #N2"
poniżej. Sprawdzenie ich faktycznej żywotności -
dało wartość nieco lepszą niż dla lamp Nr 1 do 3,
mianowicie okazało się, że wysiadły dopiero drugiej
z kolei zimy ich używania - tj. po trochę ponad
12 miesiącach (na przekór, iż sądząc po początkowo
bardzo mizernym ich świetle, wierzyłem że ich
długowieczność okaże się bardzo krótka).
W dniu 9 maja 2015 roku kupiem sobie także lampę
ogrodową fabrycznie zwaną "Sensor Light" typu DR-045 -
jej opakowanie pokazałem w górnej części zdjęcia z
"Fot. #N2a", zaś ją samą pokazałem na "Fot. #N1c".
Była ona nowego typu. Zawierała bowiem czujnik
ruchu. Normalnie więc świecą się w niej nocami
jedynie dwa wąskie paski światła. Jednak kiedy
ktoś, lub coś, wejdzie w zasięg jej czujnika ruchu,
wówczas zapala się jej duża główna lampa jaka
doskonale oświetla cały obszar mojego
ogrodowego trawnika. W przyszłości będę tu
raportował czytelnikom moje obserwacje z jej
użytkowania. Jak też dotychczas, w tym przez
okres praktycznie całej NZ zimy, spisywała się
ona doskonale.
Kiedy wybrałem się do Warehouse wiosną w dniu 24 września
2015 roku, odnotowałem tam, że aby wyprzedać resztę
lamp "Sensor Light" typu DR-045, kilka ostatnich z nich
zostało przecenionych do $11 za lampę (normalnie kosztują
one $29), a na dodatek ja dostanę na nie 20% zniżki ceny.
Jednocześnie lampa tego samego typu, jaką kupiłem sobie
w dniu 9 maja 2015 roku, dotychczas spisywała sie doskonale.
Na próbę kupiłem więc wówczas sobie jedną taką przecenioną
lampę "Sensor Light" typu DR-045 - opakowania wszystkich
bowiem jakie były w wyprzedaży wykazywały, iż ktoś uprzednio
już je pootwierał (NIE byłem więc pewien czy po zakupie będą
działały poprawnie - wszakże np. ich akumulatorki mogły być już
zrujnowane). Natychmiast też po powrocie ze sklepu do domu
lampę tę wystawiłem na słońce dla naładowania jej akumulatorka -
bowiem faktycznie akumulatorek ten okazał się być już kompletnie
wyczerpany. Kiedy zaś nadszedł już wieczór i akumulatorek się
naładował, przetestowałem czy lampa działa poprawnie. Wszystko
okazało się być sprawne i w porządku. Następnego więc dnia (tj.
25 września 2015 roku) poszedłem ponownie do Warehouse, aby
kupić sobie kilka więcej owych lamp. Wszakże ich cena została
obniżona do poziomu bliskiego zwykłym lampom ogrodowym typu
"bollard", podczas gdy ich elektronika i jakość były nieporównanie
lepsze. W sklepie jednak okazało się, że w międzyczasie niemal
wszystkie one były już wyprzedane - na półce pozostały jedynie
trzy ostatnie. Kupiłem więc wszystkie trzy, chociaż ich opakowania
wykazywały ich ktoś wielokrotnie już je otwierał. Po powrocie do
domu ponownie okazało się, że wszystkie one miały akumulatorki
wyczerpane do zera, ale były niemal kompletne (tylko w jednej z nich
brakowało załączanych do nich śrub mocujących). Ponownie więc
je wystawiłem na Słońce dla naładowania ich akumulatorków. Kiedy
zaś nadeszła noc przetestowałem ich działanie. Dwie z nich działały
poprawnie. Jednak ta trzecia, w której brakowało śrub mocujących, miała
wadliwy czujnik ruchu - prawdopodobnie ktoś zakupił ją już wcześniej
i odkrył że jest wadliwa, po zaś jej zwróceniu do sklepu prawdopodobnie
pomyłkowo wstawiono ją z powrotem na półkę, zamiast odesłać
ją do producenta lub do naprawy. Na szczęście, kiedy parę dni później
poszedłem aby ją zwrócić lub wymienić, okazało się że mają jeszcze
nie sprzedaną taką samą lampę w innym sklepie z tego samego
łańcucha, a stąd że lampę tę da się dla mnie sprowadzić do naszego
sklepu i stąd wymienić mi ową wadliwą lampę na inną. W sumie jestem
zadowolony z tych lamp. Pierwsza z nich pracuje wszakże poprawnie
przez już niemal pół roku - w tym przez okres zimowy. Dobrze też oświetla
centralny trawnik mojego ogródka. Pozostałe też tak porozmieszczałem,
aby oświetlały praktycznie niemal całą resztę mojego małego ogródka -
aczkolwiek ponieważ lampy te mają swoje paneliki słoneczne wbudowane w nie na
stałe, było z tym trochę "gimnastyki" aby tak je zamontować, że oświetlałyby
każdy kąt ogródka, a jednoczesnie ich paneliki były zwrócone do Słońca.
Liczę też, że lampy te będą teraz odstraszały z mojego ogródka wysoce
niszczycielskie nokturne dzikie zwierzątka wielkości kota, zwane tu "possum" -
które przychodzą nocami i czynią sporo szkody poprzez obgryzanie moich
drzewek owocowych z liści i gałązek. Czasami nocami widzę bowiem,
że lampy te coś zapala. Jedyną ich wadą techniczną o jakiej istnieniu
już obecnie jestem świadomy, a jaka w przyszłości zapewne spowoduje
problemy, są jej 3.2 Voltowe akumulatorki wielkości AA. Akumulatorków
tych nie ma bowiem w sprzedaży w NZ. Kiedy więc się postarzeją,
zapewne NIE będę miał jak wymienić ich na nowe.
Fot. #N2ab: Oto zdjęcia tych typów lamp ogrodowych
zasilanych energią słoneczną, jakie dotychczas nabyłem
i wypróbowuję w swym ogródku. Jak wykazały moje
eksperymenty, praktycznie niemal wszystkie rodzaje
takich lamp typowo zaprzestają działania już po około
pół roku, do roku czasu. Przyczyną zawsze jest degeneracja
ich elektroniki - ich akumulatorki są więc zdolne do
dłuższego działania niż ich tanio i bublowato wyprodukowana
elektronika. W sumie więc, jak niemal wszystko co
produkuje obecnie nasza zachłanna na zyski cywilizacja,
po krótkim użyciu lądują one w wysypisku na śmieci, gdzie
przez wiele następnych stuleci będą zaśmiecały naszą
planetę - po opisy prób (i idei) obrony naszej cywilizacji
przed tą powodzią bezużytecznych bubli i plastykowych
śmieci patrz punkt #C4.4 na mojej stronie o nazwie
wszewilki_jutra.htm.
(Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.
Jeśli zaś zechcesz ułatwić sobie czytanie podpisów
i równoczesne oglądanie zdjęć, wówczas otwórz sobie
niniejszą stronę w aż dwóch okienkach, z których w
jednym okienku ustawisz sobie zdjęcia, w drugim zaś
okienku ustawisz sobie tekst czytanego podpisu.)
Fot. #N2a (góra):
Wygląd fabrycznych opakowań dwóch odmiennych typów
lamp ogrodowych zasilanych energią słoneczną, jakie
dotychczas nabyłem i wyprobowuję w swym ogródku.
Najwyżej położone 8 (różowych) opakowań zawiera
lampy nazywane "Solar Gutter Light" - jakich opisy,
zdjęcia, oraz dane zawarte są dopiero w dalszym
punkcie #N4 tej strony (ich normalna cena w NZ
wynosi $10). Natomiast dolna część tego zdjęcia
pokazuje opakowania zawierające lampy przez ich
wytwórcę zwane "Sensor Light" typu DR-045 firmy
"Urban Solar" (ich normalna cena = $NZ 29). Posiadają
one wbudowany w siebie czujnik ruchu. Stąd zapalają
się tylko kiedy ktoś wejdzie w pole widzenia ich czujnika.
Ich zainstalowanie dokumentuje zdjęcie z "Fot. #N1c"
(ta zainstalowana na pionowej desce przy prawej krawędzi
owego zdjęcia).
Fot. #N2b (dół):
Zdjęcie pokazujące najdłużej działającą lampę słoneczną
jaką dotychczas posiadałem. Nazywa się ona "Bollard Lamp"
i emitowała białe światło. Zakupiłem ją w dniu 27 grudnia
2012 roku. Zaprzestała zaś nieprzerwanego działania
dopiero w sierpniu 2016 roku (kiedy właśnie byłem na
wakacjach). Czyli działała ona nieprzerwanie niemal przez
cztery lata - i to bez zmiany jej akumulatorka. Razem z
nią zakupiłem cztery takie lampy na białe światło, oraz
trzy takie lampy na kolorowe światło - jednak elektronika
wszystkich pozostałych lamp tego typu uległa samopopsuciu
już po upływie około pół roku. Po około dwóch latach od
zakupu, panel słoneczna z górnej (czarnej) części tej
najdłużej działającej lampy aż kilka razy została zerwana
z niej przez podrywające się do lotu kosy, które lubią na
niej przesiadywać (to dlatego lampa ta jest posklejana do
kupy zwykłą taśmą klejącą). Ze starości zaś, jej oryginalnie
przeźroczysta dolna część świecąca, utraciła przeźroczystość
i stała się mleczna - co najlepiej uwidacznia zdjęcie z "Fot. #N2d",
na którym dla porównania z nowymi (właśnie zakupionymi)
lampani ogrodowymi innego typu ustawiłem ją na czas
fotografowania pomiędzy dwoma takimi nowymi lampami.
Na przekór iż już NIE działa, pozostawiłem ją nadal stojącą
w moim ogródku, aby uhonorować jej rekordowo długie
działanie.
Fot. #N2cd: Oto zdjęcia opakowań i lamp innych typów
świateł ogrodowych zasilanych energią słoneczną, jakie
też dotychczas już nabyłem i wypróbowuję w swym ogródku.
(Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
Fot. #N2c (góra):
Powyższe zdjęcie wykonałem korzystając z rzadkiej
w NZ okazji słonecznej pogody, kiedy w dniu 5 stycznia
2016 roku rozmontowywałem w swoim ogrodzie choinkowe
dekoracje. Ilustruje ono fabryczne opakowania wszystkich
12 pakietów słonecznych świateł choinkowych, jakie posiadam
już w swoich zbiorach, a jakie na okres listopada i grudnia
każdego roku rozwieszam w swoim ogrodzie aby uprzyjemnić
i upiększyć sobie wieczorne w nim przesiadywanie. Pokazane
tu słoneczne światła choinkowe, po corocznym rozwieszeniu
ich w moim ogrodzie, wieczorami zamieniają ten ogród w rodzaj
"świetlistej doliny" całej otoczonej wodospadami choinkowych
świateł i ogni nasycających oczy swym pięknem. Na dodatek,
ponieważ ich energia pochodzi ze światła słonecznego,
ich piękno nic mnie NIE kosztuje, ani NIE przyczynia się
do zabrudzania naszej planety i do szkodzenia klimatowi
Ziemi. Po więcej informacji o owych słonecznych światłach
choinkowych i ich cenach patrz też punkt #N3 i "Tabela #N3"
poniżej.
Fot. #N2d (dół):
Fotografia dwóch rodzajów słonecznych lamp ogrodowych,
jakich działanie obecnie testuję - w ich środku dla porównania
pokazałem moją najdłużej działającą lampę z "Fot. #N2b",
zaś po bokach pokazałem dwie lampy zwane "Pathway Lights" -
które zakupiłem dopiero niedawno (po ich szczegóły patrz
"Tabela #N2"). Odnotuj jak mleczny stał się ze starości
przeźroczysty plastyk lampy w środku, w porównaniu
z przeźroczystym plastykiem obu lamp po bokach.
Powinienem tu też nadmienić, że na przekór iż nowe lampy
"Pathway Lights" zakupiłem jedynie około trzy tygodnie
temu, ich działanie już zawodzi - zapewne z powodu
błędnej ich konstrukcji (a ściślej z powodu niewłaściwie
dobranych parametrów optycznych przeźroczystego
plastyku jaki pokrywa ich paneliki słoneczne). Najwyraźniej
bowiem zimowe słońce NZ nie ładuje ich akumulatorków,
tak że wieczorami kiedy lampy te mają się zapalać, brak
im elektryczności aby emitować światło. Wcześniej
odnotowałem także, iż kiedy ich akumulatorki są
naładowane, zaś lampy te wniosę do mieszkania,
wówczas w czasie pełnego dnia zapalają się tak
jakby nastąpiła już noc - na przekór, że mieszkanie
to ma aż kilka okien i zawsze we dnie jest w nim
jasno. Najwyraźniej do ich pokrytych przeźroczystym
plastykiem panelików słonecznych NIE przedziera się
światło spolaryzowane przez szkło szyb okiennych.
Ciekawe czy ich działanie poprawi się po wiośnie.
Tabela #N2. Oto zestawienie moich kosztów zakupu słonecznych
"lamp ogrodowych", z pomocą których upiększam i oświetlam nocami
swój miniaturowy ogródek, a jednocześnie kontynuuję uniezależnianie
mojego mieszkania od brudnej dla środowiska i nieuzasadnienie drogiej
elektryczności z sieci:
Nr
|
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
1 | 2012/11/22 | 1 lampa ogrodowa kolorowa "Solar Bollard Light" | Kolorowe nocne oświetlanie ścieżki | 1 LED, Ni-Mh AAA akumulatorek, Urban Solar | Warehouse Petone (DK:61510 SP:RACHEL/41-482-354) | $5.60 (tj. $6.99 - 20%) |
2 | 2012/11/25 | 2 lampy ogrodowe kolorowe "Solar Bollard Light" | Kolorowe nocne oświetlanie ścieżki | 2 LED, Ni-Mh AAA akumulatorki | Warehouse Petone (DK:55632 SP:CATHERINE/41-482-354) | $11.20 (tj. $13.98 - 20%) |
3 | 2012/12/27 | 4 lampy ogrodowe białe "Solar Bollard Light" | Nocne oświetlanie ścieżk białym światłemi | 4 LED, Ni-Mh AAA akumulatorki | Warehouse Petone (DK:66143 SP:RACHEL/41-482-354) | $10.50 (tj. $11.96 - 12.5%) |
4 | 2013/01/19 | Cztery zapasowe akumulatorki AAA NI-MH 1.2VAA600MAH | 4 zapasowe akumulatorki AAA | 01.2 Volt, NI-MH, AAA | Warehouse Petone (DK:71797 SP:SHONTY/41-482-354) | $6.20 (tj. $6.99 - 12.5%) |
5 | 2013/12/05 | Cztery zapasowe akumulatorki AAA NI-MH 1.2VAA600MAH | 4 zapasowe akumulatorki AAA | 01.2 Volt, NI-MH, AAA | Warehouse Petone (DK:80195 SP:MARILYN/41-482-354) | $6.50 (tj. $7.49 - 12.5%) |
6 | 2015/05/02 | 3 lampy ogrodowe "Solar Pathway Light" | Nocne oświetlanie ścieżki | 2 LED, Ni-Mh AAA akumulatorki | Warehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354) | $7 (tj. $7.96 - 12.5%)) |
7 | 2015/05/09 | Szeroko-kątna lampa "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar" | Nocne oświetlanie trawnika | LED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2V | Warehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354) | $19.10 (tj. $29 - (25%+12.5%)) |
8 | 2015/09/24 | Szeroko-kątna lampa "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar" | Nocne oświetlanie ogródka | LED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2V | Warehouse Petone (DK:22194 SP:ANDREW/41-482-354) | $8.60 (tj. $11 - 20%) |
9 | 2015/09/25 | Trzy szeroko-kątne lampy "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar" | Nocne oświetlanie ogródka | LED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2V | Warehouse Petone (DK:22342 SP:ANDREW/41-482-354) | trzy razy $8.60 (tj. $11 - 20%) = $25.80 |
10 | 2015/10/02 | Wymiana na dobrą zepsutej szeroko-kątnej lampy "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar" | We właśnie zakupionej lampie nie działał "czujnik ruchu" | LED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2V | Warehouse Petone (DK:78656 SP:STEFFEN/41-482-354) | $0.00 (lampę tę wymieniono mi w ramach gwarancji) |
Nr
|
W sumie: Lampy ogrodowe
|
Wszystkie lampy "Made in China"
|
Brak potrzeby na dodatkowe
podzespoły
|
Każdy rodzaj lampy o innych parametrach
|
Wszystkie lampy z "Warehouse"
|
Suma kosztów: NZ $ 101.10
|
Żywotność: Lampy Nr 1 i 2 przestały działać po około pół roku używania, w
trakcie NZ zimy. Podobnie zimą po około pół roku używania nawaliły też dwie z lamp
Nr 3, podczas gdy trzecia z nich działała zaskakująco długo aż do zimy z lipca 2016
roku (czyli przez około 3.5 roku) - która to zima zniszczyła też wszystkie lampy Nr 6
(działające w sumie przez trochę ponad jeden rok).
#N3.
Jak słoneczne światła choinkowe oczarowują swym
pięknem wieczorne przesiadywanie w letnim ogrodzie:
W Nowej Zelandii grudzień i święta Bożego
Narodzenia wypadają w początkowej części
lata. Zamiast więc przyozdabiać choinkę w
moim maleńkim mieszkaniu - na co NIE bardzo
mam w nim wolne miejsce, zdecydowałem się
raczej zamienić w rodzaj choinki cały mój maleńki
ogródek (12x6 metrów). W tym celu, zaczynając
od wyprzedaży po-światecznej w 2013 roku,
zacząłem systematycznie kupować słoneczne
światła choinkowe, jakie tuż po świętach Bożego
Narodzenia są w niektórych nowozelandzkich
sklepach sprzedawane po znacznie obniżonej
cenie (typowo za 50% ich oryginalnej ceny, a
czasami nawet za jeszcze mniej). W rezultacie,
do chwili obecnej zgromadziłem już pokaźną
kolekcję owych świateł o najróżniejszych kolorach
oraz o szerokiej gamie wzorców błyskania -
w sumie aż kilka tysięcy indywidualnych żaróweczek
LED - po szczegóły patrz "Tabela #N3" oraz
"Fot. #N2c". W pobliżu więc końca listopada
rozwieszam swe światła choinkowe po całym
ogródku - zamieniając ten ogródek w rodzaj
czarującej wieczorami swym pięknem dolinki
otoczonej oceanem świateł i wodospadami
migających kolorów. Ponieważ zakupuję
wyłącznie światła choinkowe zasilane energią
słońca i do pozamieszkaniowego użycia, nic
mnie NIE nakłania aby ograniczać czasokres
ich świecenia. Stąd upiększają one mój ogródek
powodzią świateł każdej kolejnej nocy aż do
nadejścia Nowego Roku - kiedy to, zgodnie z
tradycją, je rozmontowuję. Jeśli w jakiś wieczór
jest niesprzyjająca pogoda, np. pada lub wieje
silny wiatr, wówczas światłami tymi możemy
delektować się przez okna mieszkania. Jeśli
jednak nadchodzi przyjemna bezwietrzna i
ciepła pogoda (co, niestety, w naszej "wietrznej"
części NZ następuje raczej rzadko), wówczas
wieczorami możemy oboje z żoną przesiadywać
w ogrodzie i nasycać nasze oczy pięknem
owych świateł. Fontanny pięknych kolorowych
świateł mają bowiem jakiś magiczny wpływ na
ludzkie oczy i na wrodzone poczucie piękna.
Nie bez powodu ludzie zawsze garną się
aby oglądać fajerwerki, zaś np. patrzenie
na iskry elektryczne jest dla nich wprost
NIE do oparcia się. Tymczasem kiedy w
swoim ogródku zainstaluję wszystkie posiadane
słoneczne światła choinkowe, wówczas ich widok
jest właśnie podobny do zapierających
dech wodospadów ogni sztucznych, czy
do odblasków nieustających błyskawic.
Szczerze mówiąc, to gdybym mieszkał
w Polsce, gdzie święta wypadają zimą,
oraz miał tam przydomowy ogródek, to
też zapewne kupowałbym takie światła
słoneczne i rozwieszał je sobie w ogródku
w środku lata. Nic bowiem nie uprzyjemnia
tak wieczornego przesiadywania w ciepłym
ogródku jak właśnie ich widok.
Tabela #N3. Zestawienie kosztów zakupu niektórych z mojej obszernej kolekcji 12
kompletów słonecznych "świateł choinkowych", z pomocą jakich w ciepłe grudniowe
wieczory zamieniam swój miniaturowy ogródek w rodzaj doliny otoczonej wodospadami
świateł i kolorowego piękna:
Odnotuj, że aby przekonać mnie do korzystności zakupu
takich świateł choinkowych, ich cena w po-świątecznej
wyprzedaży musiała najpierw zostać obniżona o co
najmniej 50% w stosunku do przed-świątecznej ceny.
Stąd oryginalne (przed-świąteczne) ceny świateł
wyszczególnionych w poniższej tabeli były co
najmniej dwa razy wyższe od cen jakie ja za nie
zapłaciłem. (Po wygląd opakowań owych świateł -
patrz "Fot. #N2c".)
Nr
|
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
1 | 2013/11/20 | 300 LED (kolorowych) słonecznych świateł choinkowych | Ozdoby choinkowe ogrodu | 300 LED i controller | Mega Petone (D#2576 12-062-486) | $40.00 |
2 | 2013/12/?? | 300 LED (kolorowych) słonecznych świateł choinkowych | Ozdoby choinkowe ogrodu | 300 LED i controller | Dick Smith Lower Hutt (???) | $ ?? (ok. $40 - rachunek się zawieruszył) |
3 | 2014/01/15 | 50 LED (kolorowych) świateł choinkowych | Ozdoby choinkowe | 50 LED i controller | Mega Petone (D#7565 12-062-486) | $3.70 |
4 | 2014/11/01 | 100 wkrętów-haczyków (hook screw) | Przymocowywanie świateł choinkowych w ogrodzie | 23 mm, Nickel | Bunnings Warehouse Naenae (#006-06715-9473 SP:Terri/24-882-403) | $8.60 |
5 | 2014/11/20 | 2 łańcuchy 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights" firmy "Christmas Classics" | Ozdobne oświetlenie ogrodu | 300 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:38488 SP:NATALIE/41-482-354) | $40 (tj. 2x$25 - 20%) |
6 | 2014/11/20 | 1 łańcuch 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights" | Ozdobne oświetlenie ogrodu | 300 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Lower Hutt (DK:64012 SP:Nick/41-482-354) | $20 (tj. 2x$25 - 20%) |
7 | 2014/12/04 | 3 łańcuchy 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights" | Ozdobne oświetlenie ogrodu | 300 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:37574 SP:ANDREW/41-482-354) | $60 (tj. 3x$25 - 20%) |
8 | 2015/05/09 | 1 łańcuch 110 LED (białych) świateł "Icicle Lights" | Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu | 110 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354) | $9.90 (tj. $15-(25%+12.5%)) |
9 | 2015/05/09 | 1 łańcuch 100 LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Urban Solar" | Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu | 100 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354) | $8.60 (tj. $13-(25%+12.5%)) |
10 | 2015/11/21 | 1 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "Icicle Lights" firmy "Christmas Classics" | Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu | 200 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:40139 SP:ANDREW/41-482-354) | $12.25 (tj. $35-(60%+12.5%)) |
11 | 2015/11/21 | 1 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Christmas Classics" | Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu | 200 LED, Ni-Cd AA | Warehouse Petone (DK:40139 SP:ANDREW/41-482-354) | $12.25 (tj. $35-(60%+12.5%)) |
12 | 2016/12/16 | 1 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Mason&Jones" | Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu | 200 LED, 1xAA 1.2V 800mAh Ni-MH | Warehouse Petone (DK:8116 SP:BROOKE/41-482-354) | $15.00 (tj. $25-(25%+20%)) |
Nr
|
W sumie: Ogrodowe światła choinkowe
|
10 pakietów świateł są "solar", a wszystkie "Made in China"
|
Typowo brak dla nich
potrzeby na dodatkowe
podzespoły
|
Każdy rodzaj świateł o innych parametrach
|
Większość świateł z "Warehouse"
(tam ich ceny są najniższe)
|
Suma kosztów: NZ $ 229.30 + ??
|
Żywotność: Światła Nr 9 i 10 rozwieszone po raz drugi w ogrodzie ponawalały w połowie
grudnia 2016 roku już po jednej nocy działania. Najwyraźniej w czasie rocznego pozostawania
wyłączonymi ich elektronika się zestarzała i wysiadła wkrótce po ponownym ich włączeniu.
W nowozakupionych światłach Nr 12 już po około 3 tygodniach użycia przestała świecić
jedna-trzecia ich żaróweczek LED - gdzieś w ich łańcuchu dopływ prądu został jakoś przerwany.
W sumie światła o niebieskim (blue) kolorze świecenia okazały się mieć bardzo krótką żywotność.
Co do pozostałych świateł, to ich żywotność opiszę kiedy odnotuję zaprzestanie ich działania.
#N4.
Słoneczne lampy oświetlające ogródek odgórnie:
W 2016 roku w NZ sklepach ukazał się kolejny
nowy rodzaj lamp słonecznych. Nazywają je
"Solar Gutter Light". Oto
(zielony) link do zdjęcia opakowań "solar gutter lights" - kliknij na niego
aby w górnej jego części oglądnąć pokazane
na nim wszystkie zadrukowane (różowe) powierzchnie
8-miu fabrycznych opakowań owych lamp. Owe "Solar
Gutter Light" także są produkcji chińskiej (firmy
"Urban Solar"), zaś w NZ każda z nich normalnie
kosztuje $NZ 10. Są okrągłe, wylane z białego
plastyku i w kształcie jakby grzybków o średnicy
12 cm. Sumaryczny wydatek ich trzech super-jasnych
żaróweczek LED wynosi 27 Lumenów (tj.
9 Lumenów każda). Wiesza się je poprzez
przykręcenie do czegoś położonego wysoko, np. do rynny,
tak aby nieprzerwanie oświetlały wybrany fragment
naszego chodnika, schodów, powierzchni ogródka,
itp. Ja kupiłem ich aż 8 (patrz szczegóły w "Tabeli
#N4"), zaś poprzykręcałem je do pionowych (białych)
desek jakie uprzednio poprzybijałem do boku swojej
winogronowej "pergoli" z przymieszkaniowego ogródka
(kliknij na niniejszy link-zdjęcie, aby oglądnąć sposób zainstalowania moich Solar Gurtter Lights).
Wkrótce po owych "Solar Gutter Light" zakupiłem
też 3 (trzy) nowo-dostępne w sklepach NZ tzw. "Twin
Head Security Light" - czyli lampy bezpieczeństwa czułe
na ruch z dwukierunkowo ustawialnymi podwójnymi
głowicami - po ich ceny i dane patrz "Tabela #N4" poniżej.
Pragnę bowiem przetestować w swym ogródku ich
działanie. Pomontowałem je do słupków wzniesionych
wysoko ponad moimi "pergolami" winogronowymi, zaś
ich podwójne głowice świecące tak pokierowałem, aby
oświetlały one naroża i kąty mojego małego ogródka,
czyli miejsca gdzie posądzam iż do ogródka tego wkrada
się nocami zaimportowany z Australii i mieszkający gdzieś
niedaleko mojego mieszkania nocny szkodnik zwany
"possum" -
jaki lubuje się w obgryzaniu i niszczeniu wszystkiego co
posadzę w swym ogródku.
(Kliknij na niniejszy (zielony) link-zdjęcie
aby oglądnąć sobie sposób w jaki zamontowałem owe
lampy "Twin Head Security Light". Odnotuj przy tym,
że ich zdjęcie uchwyciło też moje słoneczne "światła
choinkowe" pozawieszane na tej samej strukturze
utrzymującej zarówno lampy "Twin Head Security Light"
jak i "Gutter Light".) Lampy "Twin Head Security Light"
kupiłem z nadzieją, że ich zapalanie się, kiedy ów
possum nocami zdecyduje się wkradnąć do mojego
ogródka, spowoduje iż się on wystraszy, ucieknie i zrezygnuje
z obgryzania roślin, które ja tam posadziłem. Jak też narazie,
od czasu kiedy poinstalowalem te lampy, NIE odnotowałem
aby ów possum obgryzł mi jakąś następną roślinkę. Niestety,
niezależnie od possum, do mojego ogródka nocami zakrada
się też cała chmara głodnych ślimaków winniczków. Tej wiosny
(2016 roku) owe winniczki już zdołały mi zniszczyć aż trzy
nowo-posadzone małe winogronka. Ponadto, prawdopodobnie
jakiś selektywny podmuch mroźnego powietrza zamroził mi już
wszystkie liście orzecha włoskiego - ciekawe czy orzech ten
zdoła to przeżyć, jako że potem wszystkie jego liście zupełnie poschnęły.
(Aby zobaczyć zdjęcie opadłych i wyglądających jak nagle zwiędnięte,
właśnie, jak wierzę, zamrożonych wybiorczym podmuchem nocnego
morozu, liści owego orzecha rosnącego koło mojej sypialni -
kliknij na niniejszy link-zdjęcie.)
Z tym zamrożeniem orzecha to dziwna sprawa, bowiem owej
nocy NIE było mrozu, a ponadto wokoło niego rosły najróżniejsze
inne drzewka, których liści nic NIE zamroziło. (Przed 2007 rokiem
posądzałbym raczej, że ów orzech został owiany kolumną pola
magnetycznego z wehikułu UFO, który zawisnął tuż ponad
ogródkiem przy oknie mojej sypialni.)
Nazwy, parametry i ceny wszystkich słonecznych lamp
jakie zakupiłem w 2016 roku pozestawiałem poniżej
w "Tabela #N4". Natomiast wyglądy opakowań 8 lamp
"Twin Head Security Light", sfotografowane po ułożeniu
ich na ogródku z najróżnieszych zorientowaniach jakie
pokazują w nich praktycznie każdą zadrukowaną
stronę-ściankę, czytelnik może sobie oglądnąć
klikając na niniejszy link-zdjęcie.
Z cen tych warto odnotować, że owe dwu-głowicowe
"Twin Head Security Light" świecą niemal tak samo jasno
jak drogie lampy pokazane na "Fot. #N1", a mają aż dwie
odrębnie kierowane głowice i ich cena wynosi zaledwie ułamek
ceny tamtych lamp. Jedynie czego narazie mi NIE wiadomo,
to jak wygląda ich żywotność, bowiem wszystkie lampy z
"Fot. #N1" nadal działały poprawnie kiedy aktualizowałem
niniejszy punkt w dniu 3 grudnia 2016 roku.
Po tym jak poinstalowałem wszystkie lampy słoneczne
zestawione w "Tabeli #N4", a zakupione przed dniem
13 listopada 2016 roku, w moim
ogródku całymi nocami stawało się aż tak jasno, że
światło wpadające przez okna z ogródka do mieszkania
pozwalało mi nawet najciemniejszymi nocami odczytywać
czasy z moich zegarów i to zupełnie bez potrzeby
włączania oświetlenia mieszkania. To też właśnie dzięki
tej doskonałej widoczności nocami wskazówek moich
zegarów, że odnotowałem iż owo potężne trzęsienie
ziemi jakie uderzyło NZ nocą z 13 na 14 listopada 2016
roku i jakie opisałem w punkcie #R2 swej innej strony o nazwie
quake_pl.htm,
faktycznie zatrzęsło moim mieszkaniem dokładnie o północy, tj. o 24:00,
a NIE w dwie minuty po północy - jaki to czas (00:02) jego rzekomego
rozpoczęcia się dla dziwnych powodów oficjalnie rozgłasza się w NZ.
(Odnotuj w tym miejscu, że uderzenie trzęsienia ziemi dokładnie
o północy, tj. dokładnie o 24:00, wiąże się z implikacją, iż było ono
nadprzyrodzonego pochodzenia - stąd wymaga też m.in. religijnego
wytłumaczenia. Od dawna bowiem ludzie wyznają tradycję, że wiele
nadrzyrodzonych zjawisk ma miejsce właśnie o północy. Tymczasem
jego uderzenie w dwie minuty po północy, tj. o godzinie 00:02, zamienia
je w zjawisko o jakim wyłączne prawo i monopol do autorytatywnego
wypowiadania się uzurpowała dla siebie dzisiejsza oficjalna nauka -
jaka uprawia cementowo ateistyczne widzenie świata.)
Dodatkowe zaświecenie się podczas trzęsienia
ziemi z północy dnia 13 listopada 2016 roku
wszystkich lamp z czujnikami ruchu, tj. lamp
opisanych poprzednio w punkcie #N1 oraz lamp
"Twin Head Security Light", znacząco ułatwiło
nam też ucieczkę z mieszkania w chwili nadejścia
owego trzęsienia ziemi. Wszakże światło tych, a także
innych lamp słonecznych, jakie mam poinstalowane
w ogródku, bardzo efektywnie oświetlało drogę
naszej ucieczki. (Po wypadnięciu zaś z mieszkania,
pomimo czerni środka nocy, światło to ciągle
pozwalało nam też dokładnie widzieć co czynimy,
oraz zobaczyć na własne oczy moc tego trzęsienia
ziemi.) Wszystko to tak mi zaimponowało, że
zdecydowałem się dokupić 5 następnych lamp
"Twin Head Security Light", oraz tak je porozmieszczać,
aby "w razie czego" oświetlały one cały obszar dookoła
naszego mieszkania. Tyle tylko, że lampy te normalnie
kosztują $28 każda - z zakupem więc większej ich
ilości warto było odczekać do przedświątecznej ich
(zniżkowej) wyprzedaży. Wyprzedaż taka zaczęła
się w dniu 1 grudnia 2016 roku. Począwszy więc
od owego dnia dokupowałem po 2 lampy dziennie
(aby łatwiej było mi przynosić je do domu - zaś
po przyniesieniu dokładnie je przetestować czy
działają poprawnie) - tak jak podaję to w "Tabeli #N4".
Po ich zainstalowaniu odkryłem wkrótce, że mam
w ogródku miejsce na jeszcze 2 takie lampy - które
zakupiłem podczas kolejnej ich wyprzedaży 6 stycznia
2017 roku. W sumie więc obecnie mam 10 tych
lamp (plus 5 owych droższych lamp zdefiniowanych
"Tablelą #N1", oraz plus inne lampy słoneczne
opisane w tej "części #N"). Wszystkie one razem,
w razie jakiejś "trudnej sytuacji", są obecnie w
stanie doskonale oświecić każde miejsce dookoła
naszego mieszkania, a także wnętrze samego naszego
mieszkania - i to nawet jeśli elektryczność w sieci
zupełnie zaniknie. Moja inwestycja więc w owe lampy
jest inwestycją w zwiększanie naszego bezpieczeństwa.
Tabela #N4. Zestawienie kosztów dokonywanych od 2016 roku
zakupów lamp zasilanych energią słońca a przeznaczonych do
odgórnego oświetlania mojego ogródka.
Odnotuj, że jednym z czynników, który przekonał
mnie do zakupu owych lamp, to że ich cena najpierw
została obniżona o 30% w stosunku do ich normalnej
ceny, potem zaś ja otrzymałem dodatkową zniżkę.
Stąd oryginalne ceny tych lamp były niemal dwa
razy wyższe od cen jakie ja za nie zapłaciłem.
(Po wygląd opakowań owych lamp - patrz linki z opisów punktu #N4.)
Nr
|
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
1 | 2016/9/22 | 2 lampy "Solar Gutter Light" | Stałe odgórne oświetlenie ogrodu | 3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterie | Warehouse Petone (DK:7914 SP:JANICE/41-482-354) | $9.60 (tj. 2x$10 minus (40%+20%)) |
2 | 2016/9/23 | 2 lampy "Solar Gutter Light" | Stałe odgórne oświetlenie ogrodu | 3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterie | Warehouse Petone (DK:8026 SP:JANICE/41-482-354) | $9.60 (tj. 2x$10 minus (40%+20%)) |
3 | 2016/9/23 | 4 lampy "Solar Gutter Light" | Stałe odgórne oświetlenie ogrodu | 3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterie | Warehouse Lower Hutt (DK:13272 SP:David/41-482-354) | $19.20 (tj. 4x$10 minus (40%+20%)) |
4 | 2016/10/13 | 1 lampa "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie kąta ogrodu | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:10917 SP:MONIQUE/41-482-354) | $17.10 (tj. $28 minus (30%+12.5%) minus 5c) |
5 | 2016/10/14 | 2 lampy "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie kątów ogrodu | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:11004 SP:JANICE/41-482-354) | $34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%)) |
6 | 2016/12/01 | 2 lampy "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie powierzchni ogrodu | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:9045 SP:ANGELA/41-482-354) | $34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%)) |
7 | 2016/12/02 | 2 lampy "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie drogi dojazdowej | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:9487 SP:KERRIE/41-482-354) | $34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%)) |
8 | 2016/12/03 | 1 lampa "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie kąta ogrodu | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:2225 SP:STEFANIE/41-482-354) | $17.10 (tj. $28 (minus 30% (minus12.56%)) |
9 | 2017/01/06 | 2 lampy "Twin Head Security Light" | Czułe na ruch oświetlenie drogi dojazdowej | Czujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panel | Warehouse Petone (DK:36968 SP:DAVID/41-482-354) | $34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%)) |
Nr
|
W sumie: Oświetlenie ogrodu
|
Wszystkie 18 lamp są "solar" i "Made in China"
|
Typowo brak dla nich
potrzeby na dodatkowe
podzespoły
|
Każdy z obu rodzajów lamp ma inne parametry
|
Wszystkie z "Warehouse"
(tam ich ceny są najniższe)
|
Suma kosztów: $NZ 209.80
|
Uwaga: kiedy pod koniec NZ zimy 2017 roku (tj. dokładniej
w niedzielę, 2017/8/13) powróciliśmy z naszych wakacji w tropikalnym
Kuala Lumpur, stwierdziłem że w międzyczasie wszystkie nasze lampy
"Solar Gutter Light" zaprzestały działania. Okazało się, że plastyk
pokrywający ich ogniwa fotoelektryczne utracił przeźroczystość i
stał się biały jak mleko. Kiedy zaś dla próby zeskrobałem ów mleczny,
nieprzeźroczysty plastyk, ciągle się okazało, że lampy te mają jakieś
zwarcia w swych obwodach elektrycznych. Wszystko mi to wygląda
tak jakby podczas naszej nieobecności też zostały one owiane bardzo
silnym pulsującym polem magnetycznym - podobnym do pola jakie
posądzam, że spaliło ono drzewko orzechowe w moim ogródku,
zaś jakie opisałem powyżej w punkcie #N4.
#N5.
Bardziej złożone oprzyrządowanie zasilane energią
słoneczną i w stanie już gotowym sprzedawane w
sklepach, jakiego testowanie już podjąłem:
Moja tzw. "Tablica Cykliczności" -
jaką opisałem szerzej na swej stronie o nazwie
propulsion_pl.htm,
a także w punkcie #A2 i "wstępie" jeszcze
innej swej strony o nazwie
magnocraft_pl.htm,
wyraźnie ilustruje, iż w poszczególnych ludzkich
wynalazkach panuje rodzaj generalnego trendu
czy regularności, który powoduje, iż wynalazki
owe wspinają się jakby spiralą w górę wokoło
swojej centralnej idei. W przypadku fotoelektrycznego
wykorzystania energii słonecznej, ową centralną
ideą jest "panel słoneczna" (tj. ogniwo
"pv") zamieniająca energię promieniowania
słonecznego w elektryczność. Pierwszą i
najprymitywniejszą więc fazą wdrażania tej idei,
była sprzedaż samego tego panela, pozostawiająca
do decyzji nabywców zadecydowanie co z nim potem
uczynią. (Opisowi moich przebojów z wdrażaniem
tej fazy poświęciłem gro niniejszej strony.) Następną,
drugą fazą, były najprostrze do wymyślenia i wyprodukowania
urządzenia jakie łączą ten panel z żaróweczkami LED -
w ten sposób produkując najróżniejsze rodzaje oświetleń,
m.in. te opisane w punktach #N1 do #N4 niniejszej strony.
Pamiętając jednak o swej "Tablicy Cykliczności", po tym
jak w sklepach ukazały się owe lampy oświetleniowe
zasilane energią słoneczną, ja zacząłem przewidywać,
że wkrótce pojawi się następna faza zostosowań paneli
słonecznych, przyjmująca formę jakichś bardziej złożonych
urządzeń, w które będą one już wbudowane. Pierwsze
takie urządzenie w sklepach NZ pojawiło się pod koniec
listopada 2016 roku. Przyjęło ono formę "tępiciela
owadów" w kształcie małego walca o średnicy 10
cm i wysokości 5 cm.
"Tępiciel owadów" NIE reprezentuje sobą
"faktycznego postępu" - jakiego definicję
opisałem w punktach #G4 i #A2 strony o nazwie
eco_cars_pl.htm.
W rzeczywistości bowiem jest on kolejnym urządzeniem
"fałszowanego postępu", jakie kraje o
wynalazczości paraliżowanej panującą w nich
tzw. "wynalazczą impotencją" (tą opisywaną
dokładniej np. w (1) z punktu #B7.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
czy w punkcie #D1 mojej strony o nazwie
boiler_pl.htm)
są tylko w stanie opracowywać i zbudować w
panującej u nich sytuacji niemoralnego prześladowania
wynalazców. Ponieważ jednak
opisy na opakowaniu niemal nic NIE informują o tym urządzeniu
na temat jego działania, parametrów, cech, zalet, wad,
ograniczeń, itp., a także aby sprawdzić na nim dzisiejszą
sytuację w świecie z jakością wynalazczości i aby
przetestować jego użyteczność, żywotność, zalety,
wady, itp., zdecydowałem, że urządzenie to zakupię
(i to za pełną jego cenę), poczym opublikuję o nim
raport na niniejszej stronie.
Jak można było się spodziewać po urządzeniu
reprezentującym prototyp z serii "fałszowanego
postępu", urządzenie to jest składanką czterech
bardzo już starych wynalazków, mianowicie: (a)
małego panela słonecznego, (b) małego ładowalnego
akumulatorka jaki magazynuje dla użycia w nocy
energię elektryczną generowaną przez ów panel,
(c) źródła błękitnego światła jakie przyciąga do
siebie owady - odnotuj, że nawet jeszcze w czasach
przed powstaniem "Solitarności" (tj. w czasach
kiedy oprócz rzeźnika i much, w polskich sklepach
rzeźniczych NIE było praktycznie już nic innego
co zawierałoby w sobie jakikolwiek rodzaj "mięsa")
w polskich sklepach rzeźniczych źródła takiego
właśnie błękitnego światła były używane dniami
do wabienia much w spiralę wysokiego napięcia
jaka elektrycznie uśmiercała te muchy, oraz (d)
dwóch spiral niezaizolowanych metalowych przewodów
elektrycznych podłączonych do przeciwstawnych
biegunów wysokiego napięcia, jakie uśmiercają
owady zwabione do nich np. błękitnym światlem
(przewody takie były używane w tym właśnie celu
już od tak dawna, jak daleko sięgam pamięcią).
Po zainstalowaniu i wypróbowaniu omawianego
urządzenia, natychmiast rzuciło mi się w oczy aż
kilka jego wad. Pierwszą (1) z nich jest, iż włącza
się ono automatycznie dopiero po zapadnięciu
zmroku, oraz że NIE daje się dokonać jego włączenia
w czasie dnia. Tymczasem najwięcej wysoce szkodliwych
i bolesnych owadów, w tym muchy roznoszące wszelkie
możliwe bakterie, osy jakich niebezpieczne dziś
użądlenia są w stanie uśmiercić uczulone na ich
jad osoby (np. patrz punkt #L4 na mojej stronie o nazwie
wszewilki.htm),
NZ krwiopijne "muszki piaskowe" (sand flies)
gryzące bardzo boleśnie, a także owe "pasiaste
jak zebra" komary, zwane "Aedes aegypti", jakie
roznoszą aż kilka śmiertelnych chorób, między innymi
dengue (denga), chikungunya, yellow fever (żółta gorączka), oraz "zika" wypaczająca rozwój mózgu,
daje się tępić wyłącznie dniami, nocami bowiem one
się ukrywają i śpią. (Tak nawiasem mówiąc, to owe
pasiaste komary "Aedes aegypti" spotkałem już
kilkakrotnie w moim ogródku z
Petone -
chociaż władze NZ oficjalnie twierdzą, że jakoby narazie są
one obecne jedynie na północy kraju w okolicach Auckland.
Ja znam dokładnie te komary z czasów mojej profesury
w Malezji, gdzie są one istną plagą jakiej każdy się tam
boi i jej celowo unika. Dobrze więc byłoby mieć urządzenie,
jakie NIE ma już wad opisanego tutaj "tępiciela owadów",
z pomocą którego mógłbym te groźne komary i muchy,
a także boleśnie gryzące nas "muszki piaskowe" i osy,
eliminować dniami z mojego ogródka i mieszkania.)
Tak nawiasem mówiąc, to projektanci owego "tępiciela
owadów", albo są ignorantami, albo też kłamcami.
Na jego opakowaniu ilustrują bowiem (patrz
zdjęcie owego opakowania)
pasiaste komary (tj. "Aedes aegypti"), muchy i osy,
które to owady urządzenie to jakoby ma eliminować,
podczas gdy wiadomo, że muchy i osy nocami
śpią, zaś owe groźne pasiaste komary też gryzą
ludzi jedynie przy świetle dziennym (komary inne
niż pasiaste gryzą nocami, jednak opakowanie
wyraźnie pokazuje właśnie te pasiaste jak zebra dzienne komary).
Drugą (2) jego wadą jest, że chociaż podobno nadaje
się ono do użytku na wolnym powietrzu, jego producenci
ostrzegają, iż trzeba je chronić przed deszczem i wilgocią,
bo NIE jest wodoszczelne. Jakże więc używać na
wolnym powietrzu urządzenie zasilane energią słoneczną,
jakie trzeba chronić przed deszczem i wilgocią?
Tym australijskim jego projektantom widać nadmiar
słońca odebrał zdolność do logicznego myślenia.
Kolejną wadą (3) są jego małe rozmiary i moc.
Gdyby było większe i o silniejszej mocy, wówczas
byłoby efektywniejsze. Następna wada to (4) błąd
podliczeń długości działania. Skoro bowiem włącza
się ono tylko na noc, powinno działać aż przez całą
noc. Tymczasem z moich obserwacji jego działania
wynika, że prąd w jego baterii wyczerpuje się już
po około 3 godzinach pracy. Faktycznie więc NIE
tylko, że NIE działa przez cały dzień, ale ponadto
zaprzestaje ono działania przez większość nocy.
Wadą (5) jest brak w nim jakiegokolwiek innego
sposobu mocowania i zasilania w energię, niż
jego przyklejanie od wewnątrz pomieszczenia
do szyby okiennej. Z dawnych zaś lat pamiętam,
że owady najefektywniej tępić tam gdzie są
typowe miejsca ich gromadzenia się.
Ponadto szyba eliminuje spory procent
energii słońca. Jeszcze inną wadą (6) jest,
że jego źródło błękitnego światła jest
zamontowane przed spiralą z napięciem,
a NIE poza nią. W rezultacie owady jakie
usiłują się dostać do tego źródła światła,
wcale NIE muszą w tym celu przechodzić
przez spiralę. W rezultacie więc mogą być
uśmiercone jedynie przez jakiś przypadek.
Najpoważniejszą zaś jego wadą (7) jest,
że "przedobrzono" w nim z "bezpieczeństwem"
od niegroźnego "popieszczenia prądem",
zaś zapomniano o zagrożeniu pożarem
jaki owady podpalone iskrami i spadające
nocą w dół lub na palne firanki mogą
zainicjiować kiedy wszyscy już spią i kiedy
brak jest kogoś koło urządzenia, kto by
na ewentualny pożar szybko zareagował.
Chodzi o to, że spirala pod wysokim napięciem,
jaka ma zabijać owady, jest w tym urządzeniu
celowo chroniona przed ludzkim dotykiem
plastykową osłoną z bardzo małymi dziurkami,
aby przypadkiem jakieś dziecko NIE usiłowało
jej dotknąć. Tymczasem
to co jest budowane
aby być "bezpieczne" dla dzieci i zabezpieczone
przed faktycznie niegroźnym "popieszczeniem
prądem" ludzi wkładających palce tam gdzie
NIE powinni, jest też tym bardziej "bezpieczne"
i dla owadów. Na dodatek, owej
osłony bezpieczeństwa NIE daje się z niej
zdjąć bez uprzedniego wyłączenia działania
tego urządzenia. Potrzeba więc aby owady
były prawdziwymi "samobójcami" i usiłowały
dostać się siłą do spirali pod napięciem przez
owe małe otworki, zanim któryś z nich faktycznie
zostanie uśmiercony. W praktyce więc, kiedy
po 7 dniach używania tego urządzenia, celowo
je otworzyłem aby sprawdzić ile uśmierconych
owadów jest w jego wnętrzu, okazało się, że
przez 7 dni urządzenie to uśmierciło jedynie
5 owadów. (Głównie były to nocne ćmy. NIE
było zaś wśród nich owych owadów, które
najbardziej chciałbym eliminować ze swego
mieszkania, tj. NIE było żadnego komara,
żadnej muchy, ani żadnej muszki piaskowej.)
Tymczasem każdego dnia i każdej chwili jeśli
rozglądnę się uważnie po pokoju w jakim ono
nocami pracuje, widzę w nim obecność więcej
niż 5-ciu latających owadów naraz, zaś pomimo
posiadania tego urządzenia, komary i owe wysoce
bolesne "muszki paskowe" ("sand flies") nadal
nas gryzą w naszym mieszkaniu. Po policzeniu
i wyczyszczeniu z popalonych owadów, urządzenie
to poskładałem z powrotem - aby móc je ponownie
rozebrać po następnych 7 dniach i aby powtórzyć
sprawdzenie ile owadów uśmierciło. Po kolejnych
7 dniach, sprawdzenie i czyszczenia wykazało
uśmiercenie jedynie 3 owadów. Aby więc NIE
kontynuować absorbującego mój czas aktualizowania
niniejszego raportu, po następnych sprawdzeniach
i czyszczeniach NIE zamierzłem już tu opisywać ile
owadów zostało uśmiercone - z góry bowiem
wiadziałem, że będzie ich zbyt mało, oraz że
działanie tego urządzenia zostało spartaczone.
(Jak się też okazało, wkrótce po drugim sprawdzeniu
urządzenie to nawaliło - patrz opis pod "Tabelą #N5".)
Podsumowując niniejsze opisy tego "słonecznego
uśmiercacza owadów", na przekór że omawiane
tu urządzenie mogłoby być zaprojektowane na
sposób jaki uczyniłby je "przebojem 21 wieku",
w konstrukcji w jakiej obecnie jest ono oferowane
jest tylko nadającym się do muzeum przykładem
spartaczonego "bubla" i dowodu niewydarzoności
dzisiejszych konstruktorów. To właśnie o takiego
typu spartaczeniach projektów urządzeń, jakie
jeszcze w naszych czasach studenckich odnotowywaliśmy,
zwykliśmy między sobą żartować, że "gdybym
to ja coś takiego zaprojektował, wówczas natychmiast
po zakończeniu pracy na ochotnika zgłosiłbym się do
więzienia". Gdzie więc podziali się owi
projektanci z dawnych, dobrych (moich) czasów,
którzy w celu zaprojektowania swoich urządzeń
opierali się na pojemnościach mózgów, a NIE
portfeli?
Aby zobaczyć wygląd obu stron plastykowych
opakowań opisywanego tu urządzenia,
kliknij na niniejszy link do ich zdjęcia.
Wielka szkoda, że partackie zaprojektowanie tak
popsuło ogromnie obiecującą ideę słonecznego
"uśmiercacza owadów". Wszakże w przypadku
właściwego jakościowo zaprojektowania, idea
ta miała potencjał aby stać się prawdziwym
zdrowotnym "ratunkiem dla ludzkości".
Dlatego, aby ocalić tę wspaniała ideę przed
popadnięciem w bezużycie i zapomnienie,
w punkcie #C4.7 swojej strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm
wystosowałem apel do stopniowo poznawanych
już w całym świecie ze swojej pomysłowości,
zaradności, inteligencji, zdrowego rozsądku,
realizmu, polegania na praktyczności, itp.,
mieszkańców wsi
Wszewilki,
aby przeprojektowali i wdrożyli do produkcji
ową ideę na sposób, jaki pozwoli słonecznemu
"uśmiercaczowi owadów" wypełnić jego faktyczny
potencjał "zdrowia i ratunku dla ludzkości".
Tabela #N5. Zestawienie kosztów już dokonanych zakupów
oprzyrządowania zasilanego energią słoneczną.
Głównym czynnikiem, który przekonał mnie do
zakupu opisywanego poniżej urządzenia, to że
jego wynalazek stanowi ilustrację generalnego
trendu wynalazczego ludzkości, dobrze odzwierciedlanego
moją "Tabelą Cykliczności", mianowicie iż bazując
na jakiejś idei przewodniej (w tym wypadku na
idei użycia światła słonecznego jako źródła energii)
wynalazcy formułują kolejne wynalazki dla tej idei
poczynając od najprostrzego (np. oświetlenia) po
coraz bardzie skomplikowane. (Po wygląd opakowań
opisywanego tu urządzenia - patrz linki z punktu #N5.)
Oto więc dane mojego dotychczasowego zakupu:
Nr
|
Data zakupu:
|
Nazwa:
|
Przeznaczenie:
|
Kluczowe parametry:
|
Sklep zakupu (invoice nr):
|
Cena w NZ $:
|
1 | 2016/11/26 | Jeden "2in1 solar BuzzKill" - indoor and ouitdoor bug zapper | Tępiciel owadów przyciągający je błękitnym światłem, typu "2in1" | Brand Developers Aust Pty Ltd. - brak parametrów | Mitre 10, Petone (D#12895 Op:JP) | $20 (pełna cena) |
2 | 2018/06/27 | Jeden "Solar LED Bug Zapper Lantern" - Ultraviolet outdoor | Latarnia tępiąca owady przyciągane błękitnym światłem | Nouveau - H:210mm, Dia:130 mm | Mitre 10, Petone (D#16531 Op:KT) | $15 (pełna cena) |
Nr
|
W sumie: Bardzo prymitywne prototypy
|
Wszystkie urządzenia są "solar" i "Made in China",
wykonane z plastyku i podrzędnej jakości
|
Wymagają dalszych udoskonaleń
|
Parametry pracy NIE były podane
|
Z "Mitre 10"
(za pełną cenę)
|
Suma kosztów: $NZ 35
|
Żywotność: "Tępiciel owadów" z pozycji nr 1 niniejszej tabeli zepsuł się już po
około jednym miesiącu użytkowania - zamieniajac się w bezużyteczną ozdóbkę okna.
Okazało się, że nawaliło jedno z jego licznych mechanicznych zabezpieczeń, jakie
działało w nim na zasadzie, iż kiedy możliwe staje się w nim dotknięcie ręką spirali
pod napięciem (a stąd doznanie "popieszczenia" prądem), wówczas zabezpieczenie
to automatycznie wyłącza jego działanie. Zabezpieczenie to wykonane zostało z miękkiego
plastyku jaki z upływem czasu szybko uległ "pełzaniu" powodując trwałe wyłączenie
działania tego urządzenia. Chociaż więc idea tego urządzenia jest dobra i powinna
być dalej rozwijana, jego bojaźliwe australijskie zaprojektowanie (przedobrzone strachem
iż ktoś mógłby dotknąć jego spirali pod napięciem), oraz tanie chińskie wykonanie,
okazały się być "szokująco spartaczone", oraz nieproporcjonalnie drogie (każdy owad
uśmiercony tym urządzeniem kosztował mnie ponad dwa dolary).
Użyteczność: Słoneczną latarnię uśmiercająca owady z pozycji nr 2
powiesiłem natychmiast po zakupie umieszczając ją ponad wycementowanym
chodnikiem - aby móc sprawdzać jak efektywne jest jej działanie. Jednak do
chwili obecnej NIE odnotowałem na leżącej pod nią czystej cementowej płycie
nawet jednego owada jaki by tam opadł po zostaniu zabitym przez ową latarnię.
Jej efektywność oceniam więc na równą zero.
Część #P:
Praktyka długoterminowego użytkowania mojego
domowego i "anty-kataklizmowego" systemu do
generowania elektryczności z energii słonecznej:
#P1.
Jedyne informacje warte gromadzenia i raportowania o owym
długoterminowym użytkowaniu dotyczą "trwałości", "żywotności", "sprawności", itp.:
Wyniki tego użytkowania opiszę tutaj kiedy będę
miał już jakieś dane dotyczące "trwałości",
"żywotności", "sprawności", itp., opisywanego
tu systemu. Jedną obserwację jaką już obecnie
zgromadziłem, jest "nawalenie" mojego inverter'a
opisane już pod koniec punktu #G2 tej strony.
Część #R:
Powody przygotowania tej strony:
#R1.
Dlaczego ja wkładam aż tyle wysiłku w osobiste zbudowanie i opisanie tutaj niezależnego od
sieci, anty-kataklizmowego systemu domowego do generowania elektryczności z energii słońca:
Motto:
"Wszystko co czynią ludzie ma bardzo proste zasady, tyle
że niedoskonałości ludzi komplikują wdrażanie tych zasad"
Istnieje aż wiele odmiennych powodów, dla
których osobiście zrealizowałem eksperyment
techniczny opisany na niniejszej stronie, zaś
po opisaniu tego eksperymentu, opublikowałem
go na tej stronie. Wymienię tutaj chociaż
najważniejsze z nich. Oto one:
A.
Próba uświadomienia ludziom, że podejmowanie decyzji
w tak istotnej sprawie jak energia słoneczna, musi być
dokonywane w zgodzie z kryteriami moralności aby uchronić
w przyszłości ludzkość od wielu problemów i cierpień.
Filozofia totalizmu
ustaliła bowiem i nas uczy, że absolutnie
wszystko co ludzie czynią, w tym podejmowanie decyzji, może być
dokonywane albo w sposób zgodny z kryteriami moralności,
czyli "moralnie", albo też w sposób łamiący kryteria moralności,
czyli "niemoralnie". Tymczasem jeśli
dowolną decyzję podejmie się w sposób łamiący kryteria moralności,
wówczas NIE tylko, że w długoterminowym działaniu NIE rozwiązuje
ona problemu dla którego została podjęta, ale dodatkowo
ściąga ona na nas kary jakie eskalują niszczycielską
siłę tego problemu - które to ogromnie istotne
ustalenie filozofii totalizmu wyjaśniam dokładniej aż na
całym szeregu swych stron internetowych, przykładowo
w punkcie #J1 swojej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2020.htm,
a także w "części #T" niniejszej strony. Tylko więc decyzje
podejmowane zgodnie z kryteriami moralności, czyli decyzje
moralnie poprawne, faktycznie rozwiązują problemy z powodu
których są one podjęte. Ludzkość dotychczas podjęła wiele
ogromnie istotnych decyzji właśnie w sposób niemoralny.
W ten zaś sposób sprowadziła sobie na głowę całe morze
kar, cierpień i problemów. Aż cały szereg przykładów takich
niemoralnych decyzji ludzkości opisałem np. w punktach
#B2 do #B2.3 swej strony o nazwie
mozajski.htm,
czy w punkcie #J1 swej w/w strony
pajak_do_sejmu_2014.htm.
Jest więc bardzo istotnym aby chociaż w istotnej obecnie sprawie
rozwoju nowej technologii energii słonecznej ludzie NIE popełniali
już ponownie tych samych niemoralności i błędów - przykładowo,
aby NIE utopili dalszego rozwoju systemów do słonecznej energii
w oceanie ludzkiej zachłanności, aby dla domowego użytku budowali
głównie akumulatorowe systemy słoneczne jakie stopniowo będą
uniezależniały ich od niemoralnych zapędów karteli sieciowych, itd.,
itp. Mam więc nadzieję, że poprzez opublikowanie tej strony,
przyczynię się do bardziej rozważnego potraktowania sprawy
energii słonecznej przez ludzi którzy będą tę energię wdrażali.
B.
Moja dezaprobacja dla chciwości metod działania kartelu
który sprzedaje elektryczność bliźnim współmieszkańcom
Nowej Zelandii, oraz moje poczucie moralnego obowiązku
aby aktywnie przeciwdziałać tym zachłannym metodom.
Jak czytelnik zapewne wie, ja praktykuję w swym życiu
najbardziej moralną filozofię dzisiejszego świata jaka
dotychczas została wypracowana przez człowieka, zwaną
filozofią totalizmu.
Filozofia ta zaś nakazuje, abyśmy we wszystkim
co czynimy unikali popierania tych ludzkich
działań jakie służą niemoralności, krzywdzeniu,
wyzyskowi, zachłanności, itp. Tymczasem tak
się składa, że ja żyję w kraju o jednej z najwyższych
w świecie cen elektryczności. Na dodatek,
elektryczność ta pochodzi głównie z elektrowni
wodnych, które były zbudowane kilkadziesiąt
lat temu i już wówczas spłacone z podatków
obywateli tego kraju. Czyli faktycznie obecnie
elektryczność ta jest generowana niemal za
darmo, zaś ekonomicznie nieuzasadniona
wysokość opłat ściąganych od ludności przez
kartel elektryczności sieciowej łamie sobą podstawowe
kryteria moralności. Zgodnie więc zasadami owej
filozofii totalizmu,
mam obowiązek aktywnego przeciwdziałania
poczynaniom tegoż kartelu elektrycznego, np.
poprzez zmniejszanie i stopniowe eliminowanie
zakupów jego elektryczności, poprzez edukowanie
bliźnich, itp. Innymi słowy,
filozofia totalizmu zabrania mi m.in. popierania
poczynań tego kartelu elektrycznego poprzez
płacenie mu jego wygórowanych cen za
elektryczność. Aby więc wykonywać owo
zalecenie totalizmu i przestać popierać ów kartel
elektryczny, od dawna już zdecydowałem się,
że zamiast kupować elektryczność od owego
kartelu, raczej powinienem przestawić się na
konsumowanie energii elektrycznej generowanej
domowym sposobem z energii słonecznej.
Niestety, chociaż z zamiarem tym nosiłem
się od długiego już czasu, a w 2014 roku
wysunąłem go nawet jako jedno z moich
ówczesnych haseł wyborczych (patrz "2b"
z punktu #D1 na mojej ówczesnej stronie
wyborczej o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm),
aż do połowy października 2014 roku NIE
mogłem znaleźć w Nowej Zelandii sklepu
który sprzedałby mi najistotniejszy podzespół
potrzebny do generowania elektryczności
z energii słonecznej, czyli sklepu który sprzedałby
mi panel ogniw fotowoltaicznych -
powody moich trudności ze znalezieniem
takiego sklepu wyjaśniłem w punkcie #S1
poniżej na tej stronie. Sklep jaki sprzedał
mi ten panel zdołałem odnaleźć dopiero w
połowie października 2014 roku, zaś najważniejsze
podzespoły potrzebne do zrealizowania
pierwszej fazy opisywanego tu projektu
zakupiłem dnia 16 października 2014 roku.
C.
Przeciwdziałanie otumanianiu mieszkańców NZ.
Kolejnym powodem dla przygotowania tej strony
są nieczyste sposoby na jakie kartel elektryczny NZ
dla coraz łatwiejszego podwyższania swych zysków
unieważnia dotychczasowy naukowy i techniczny
dorobek ludzkości, oraz na jakie maskuje on swoje
manipulacje używając tumaniących ludzi sposobów
najlepiej opisywanych staropolskim przysłowiem z
motto do punktu #F1 tej strony, stwierdzającym że
"w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby".
Przykładowo, z fizyki i inżynierii wiemy, że istnieją
uznane na świecie jednostki dla wyrażania zużycia
elektryczności, takie jak watogodzina (Wh) czy
kilowatogodzina (kWh). Tymczasem na rachunkach
jakie ja otrzymuję od kartelu elektrycznego, moja
konsumpcja elektryczności jest wyrażana w,
cytuję, "units". Co zaś kryje się pod owymi "units",
ja mogę sobie jedynie zgadywać. Takie zaś
wprowadzenie owych własnych jednostek zużycia
energii elektrycznej, pozwala wyzyskiwać konsumentów
aż na szereg sposobów. Przykładowo, uniemożliwia
ono konsumentowi szacowanie i porównywanie kosztów
elektryczności, jako że konsument NIE wie ile energii elektrycznej
faktycznie zużywa. Pozwala np. bezproblemowo podwyższać
koszt energii elektrycznej, poprzez zwykłe spowodowanie,
że pod owymi "units" kryje się coraz mniej energii
elektrycznej. Uniemożliwia konsumentiom porównywanie
własnego zużycia energii elektrycznej, ze zużyciem tej
energii przez innych ludzi lub w innych krajach. Itd., itp.
Co mnie najbardziej porusza, to że faktycznie nikt w NZ
nie podejmuje działań aby ukrócić tego rodzaju praktyki,
chociaż aż roi się tu od najróżniejszych kosztownych dla
podatników organizacji i instytucji, lukratywne pensje
w których jakoby są płacone za ich dbanie o interesy
konsumentów i o fairness opłat jakimi obywatele kraju
są obciążani.
D.
Nieuchronność nadejścia dewastującego kataklizmu.
Jeszcze jednym powodem dla przygotowania tej strony
jest owa staropolska przepowiednia, którą opisuję
w punktach #H1 do #H3 swej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
oraz do której referuję m.in. w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2020.htm
i w "części #T" niniejszej strony. Przepowiednia ta stwierdza,
że "ludzkość sama sprowadzi
na siebie taką katastrofę i wyludnienie, że człowiek
będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady
innego człowieka". Ponieważ w dzisiejszych
czasach ludzkość nieobliczalnie odeszła już od zachowań
jakie wymagane są od nas przez Boga, zaś za jakich
praktykowanie Bóg surowo karze, wszystko wskazuje
na to, że urzeczywistnienie owej przepowiedni jest
nieuchronne i że w jej zrealizowaniu ludzkość już
zapewne przekroczyła "punkt braku powrotu"
opisywany szerzej w punkcie #T1 poniżej. Każdy
więc rodzaj dużego kataklizmu może obecnie
zwiastować jej początek. W 2014 roku, takim
kataklizmem który nosił wszelkie cechy "światowego",
oraz który nosil w sobie właśnie potencjał wyludnienia
planety Ziemia, była epidemia
eboli którą opisuję m.in. na swej stronie o nazwie
plague_pl.htm.
Wirusowa choroba zwana "ebola" ma wszakże potencjał
aby uśmiercić 9 osób z każdych 10-ciu. Tym samym
ebola jest w stanie wyludnić Ziemię i completnie załamać
naszą obecną cywilizacje. Oczywiście, nawet opanowanie
tamtej epidemii eboli, wcale NIE oznacza, że NIE pojawi
się wkrótce jakaś następna plaga lub kataklizm. Kiedy
zaś nasza cywilizacja już się załamie, wówczas jedną
z pierwszych oznak tego załamania będzie brak dostaw
elektryczności z sieci. Stąd posiadanie możliwości
domowego generowania elektryczności z energii słońca
byłoby jednym ze sposobów bronienia się przed
następstwami przyszłego kataklizmu.
E.
Chęć dołożenia własnej cegiełki w ochronę naturalnego
środowiska naszej planety. Nasza planeta stopniowo
umiera - co przypominam przykładem wymierania pszczół
z punktu #T7 poniżej. Najwięcej zaś szkody w jej uśmiercaniu
powodują brudne metody generowania potrzebnej ludziom
energii. Aby więc dołożyć moją własną cegiełkę do pomniejszania
szkód jakie ludzie wyrządzają naturze, aktywnie się staram
aby chociaż fragment tej energii elektrycznej jaką ja konsumuję,
generować czystą metodą pozyskiwania energii słonecznej.
#R2.
Zacznijmy też przekonywać polityków i naukowców, aby podejmowali
faktyczne działania zgodne z kryteriami moralności, zamiast - jak
dotychczas, jedynie mówili i podpisywali niezliczone porozumienia
(w rodzaju COP21 z 2015 roku), poczym czynili dokładną odwrotność
tego co moralność i owe porozumienia czynić nakazują:
W dniu 12 grudnia 2015 roku podpisane zostało w Paryżu
międzynarodowe porozumienie klimatyczne zwane
COP21.
Uczestniczące w tym porozumieniu 195 krajów świata
zgodziło się uczynić wszystko co wymagane, aby
przed końcem obecnego wieku uciąć wzrost ocieplenia
klimatu Ziemi. Porozumienie to jest kolejną tego
typu międzynarodową zgodą, wszystkie poprzednie
z których zostały krzykliwie podpisane, poczym
szybko zapomniane (np. rozważ losy podobnego
porozumienia z Kopenhagi w 2009 roku). Nie
powinno więc dziwić, że większość ludzi (w tym
autor niniejszej strony) jest ogromnie sceptyczna,
wierząc że i tym razem politycy szybko zapomną swoje
deklaracje, zamiast uczynić cokolwiek faktycznego
co wywiązałoby ich z tego najnowszego zobowiązania
klimatycznego. Wszakże wiadomo, że typowa dzisiejsza
rządząca "góra", w tym typowi dzisiejsi politycy, postępują
zgodnie ze zbiorem zasad, które możnaby wyrazić
np. w następujący sposób: (1) uczyń pieniądze swoim
"bogiem", (2) żyj na koszt innych ludzi i czyń wszystko
co możliwe aby ich zepchnąć w zadłużenie, (3) mów
to co właściwe, jednak czyń odwrotność tego co mówisz,
(4) wiele obiecuj innym, jednak dbaj wyłącznie o własne
interesy, (5) uważaj wszystkich innych ludzi za swych
wrogów, których należy zwodzić, okłamywać, szpiegować,
trzymać pod ścisłym nadzorem, oraz nieustannie im
powiększać wykaz tego czego NIE wolno im czynić,
(6) legalizuj swoją "prywatność" i wszystko o sobie
utrzymuj w tajemnicy - tak aby inni nigdy się NIE
dowiedzieli o świństwach jakie popełniasz, (7) nigdy
NIE zobowiązuj się do czynienia czegokolwiek konkretnego,
poziom zrealizowania czego dałoby w przyszłości się
ocenić, (8) samemu zaczynaj czynić cokolwiek tylko
jeśli sytuacja już się wali i ci zagraża, (9) innym
pozwalaj swobodnie czynić to, skutki czego okażą
się dla nich niemoralne, złe, szkodliwe, nałogowe,
itp., za to zwalczaj u nich wszystko co moralnie
poprawne, (10) uważaj "moralnie poprawne
postępowanie" jedynie za "przeżytek religijnej
przeszłości" jaki jest szkodliwy dla twoich interesów -
po więcej informacji o zasadach postępowania
typowych dzisiejszych polityków patrz np. moje
strony o nazwach
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
pajak_na_prezydenta_2015.htm,
pajak_do_sejmu_2014.htm,
mozajski.htm,
czy
morals_pl.htm.
Oczywiście, w świecie rządzonym przez Boga (w jakim
my żyjemy) nikt, kto prowadzi swoje życie zgodnie
z zasadami podobnymi do powyższych, NIE jest
w stanie rozwiązać jakichkolwiek problemów dzisiejszej
ludzkości, a jedynie stanowi źródło tych problemów.
Nie trudno się zorientować, że wyszczególnione
powyżej zasady, jakimi kierują się m.in. typowi
dzisiejsi politycy, biegną dokładnie przeciwko
zasadom, według których w wersetach 20:3-17
z bibilijnej "Księgi Wyjścia" Bóg nam nakazuje
abyśmy prowadzili nasze życie - tj. biegną dokładnie
przeciwko zbiorowi zasad powszechnie znanych
pod nazwą "10 przykazań boskich". Z
tego powodu ów uprzedni zbiór zasad praktykowanych
przez typowych polityków, możnaby np. nazwać
"10 diabelskich pokierowań". Tyle tylko, że w powyższym
sformułowaniu NIE są one jeszcze tak uszeregowane
aby także pod względem swego uszeregowania
i ogólnego charakteru stanowiły one dokładną
odwrotność "10 przykazań boskich". Oczywiście,
takiego ich przeformułowania też daje się dokonać.
Po owym zaś przeformułowaniu otrzymałoby
się coś, czemu możnaby przyporządkować
nazwę "10 nakazów
diabelskich". Aczkolwiek owe
"10 nakazów diabelskich" odnosiłoby się
już NIE tylko do postępowań obecnych
polityków i reprezentantów rządzącej "góry",
a praktycznie do postępowań wszystkich
dzisiejszych ludzi, jako rodzaj ciekawostki
warto byłoby poznać jak one by zabrzmiały.
Ja już dokonałem wstępnego ich sformułowania
jakie przytaczam poniżej. Odnotuj, że w sformułowaniu
tym uprzedni zbiór "10 diabelskich pokierowań"
stanowi jedynie małą cząstkę i rodzaj podzbióru
poniższych, bardziej od nich ogólnych, "10
nakazów diabelskich". Oto one:
(1) Pieniądze są twoim jedynym "bogiem".
(2) Boga i Biblię, moralność, dobro bliźniego i natury, oraz wszelkie inne stwierdzenia religii, wiedzy ludowej, przysłów, mitów, tradycji, wartości duchowych, sentymentalnych, historycznych i ludzkich, itp., traktuj jako przeżytki zabobonów i ludzkiej ciemnoty, oraz wyszydzaj, prześladuj i eliminuj je tak samo zawzięcie jak każdą inną przeszkodę do wiedzy, postępu, bogactwa i twoich żywotnych interesów.
(3) Samemu świętuj we wszystkie dni roku zamieniając je w nieprzerwane bankiety, przyjęcia, wyżerki, hulanki i orgie, natomiast innych ludzi eksploatuj i zapędzaj w takie zadłużenia, biedę i zobowiązania, żeby nigdy NIE mieli wolnej chwili, zaś tylko po to aby móc przeżyć, każdego dnia i praktycznie o każdej godzinie zmuszeni byli pracować aż w szeregu odmiennych miejsc i funkcji naraz.
(4) Swego ojca, matkę, najbliższą rodzinę, przyjaciół, znajomych i wszystkich innych ludzi uważaj za podrzędną klasę swoich niewolników, konkurentów, lub wrogów, których należy zwodzić, okłamywać, szpiegować, trzymać pod ścisłym nadzorem, spychać w dół, zapędzać do roboty, oraz nieustannie mnożyć dla nich prawa zakazujące im czynienie tego na czynieniu czego bardzo im zależy.
(5) Zabijanie przeciwników, konkurentów, krytykantów, itp., uznawaj za najlepszą formę trwałego pozbywania się niewygodnych dla siebie ludzi – szczególnie jeśli możesz je dokonywać rękami kogoś innego lub jeśli masz okazję uczynić to w sposób jaki twoim zdaniem nie narazi cię na żadne nieprzyjemności lub konsekwencje.
(6) Cudze żony i mężów, oraz cały świat, uważaj za przysłowiową "ostrygę", z której możesz czerpać nieskończone przyjemności – nieustannie wynajduj więc sposoby jak zaspokajać swoje zachcianki ich kosztem.
(7) Mnóż swe bogactwo poprzez okradanie i życie wyłącznie na koszt innych ludzi, oraz poprzez czynienie wszystkiego co wymagane, aby to co oni wypracują swoim wysiłkiem i zdolnościami służyło wyłącznie tobie.
(8) Aby obmawianie innych wykorzystywać dla swojej przewagi, legalizuj swoją "prywatność" i wszystko o sobie utrzymuj w tajemnicy - tak aby inni nigdy się NIE dowiedzieli o świństwach jakie sam popełniasz, za to innych ludzi przymuszaj do czynienia tego, co zakazane przez Boga, moralność, ludzkie prawa, co wiedzie do nałogów, szerzenia zła, itp., oraz zwalczaj u nich wszystko co moralnie poprawne – tak aby to o czynienie czego potrafisz potem ich obmówić lub oskarżyć, służyło ci do podwyższania własnej władzy, bogactwa, wpływów, autorytetu, itp.
(9) Pożądaj piękne żony lub przystojnych mężów innych ludzi, bo dodaje to przypraw i celu twemu życiu, szczególnie jeśli jednocześnie umiesz mówić to co właściwe i co inni chcą usłyszeć oraz udajesz, że niczego co cudze NIE pożądasz (tj. jeśli tylko cichcem czynisz odwrotność tego co mówisz) - aby zaś faktycznie móc zaspokajać swoje pożądania i dodawać przypraw do swego życia, innym ludziom obiecuj wiele, jednak w praktyce dbaj wyłącznie o własne zachcianki i interesy, nigdy NIE zobowiązuj się do uczynienia czegokolwiek konkretnego, zrealizowanie czego dałoby się potem osądzić, samemu też zaczynaj działać tylko jeśli sytuacja już się wali i już ci zagraża.
(10) Pożądaj wszystko co już ma ktokolwiek z innych ludzi, zaś czego ty jeszcze NIE masz, oraz wpisuj to na swój wykaz tego czego zagarnięciu dla siebie poświęcisz swoje następne wysiłki.
W chwili obecnej upłynął jeszcze zbyt krótki czas
od uchwalenia COP21, aby było możliwe wdrożenie
czegokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację z
ociepleniem klimatu Ziemi. Jednak w miarę jak
czas będzie upływał, postaram się tu raportować
i komentować to co w owej sprawie będzie się
działo w okolicach miejsca mojego zamieszkania.
Część #S:
Cokolwiek by się NIE czyniło, zawsze dochodzi się do moralności:
#S1.
Moralna wymowna historii moich wysiłków aby zbudować domowy
system do generowania elektryczności z energii słońca:
Mój zamiar aby kiedyś w przyszłości osobiście
zbudować system do słonecznego generowania
elektryczności skrystalizował się w mojej świadomości
w 1998 roku - aczkolwiek w mojej podświadomości
zapewne tkwił on już od urodzenia. Wszakże już od
wielu lat wcześniej prowadziłem aktywne badania
nad tzw. "urządzeniami darmowej energii" -
a nawet sam wynalezłem jedno z takich urządzeń o nazwie
bateria telekinetyczna.
Kiedy więc w tamtym 1998 roku zlecono mi wykładanie
podstaw inżynierii elektrycznej, w ramach owych wykładów
ja sam miałem m.in. okazję aby poznać dokładnie teorię
"energii słonecznej" - czyli teorię na temat podstawowych
podzespołów i działania systemów do generowania
elektryczności ze światła słonecznego. To mi uświadomiło,
że w przeciwieństwie do "urządzeń
darmowej energii", których technologia musi dopiero być
wypracowana, "energia słoneczna" ma już istniejącą
technologię, która jest dobrze już rozpracowana i gotowa
do natychmiastowego użycia. Z
czasów młodości
pozostał mi też nawyk, że cokolwiek zainteresuje i przekona
mnie teoretycznie, zawsze potem usiłuję to zrealizować i
poznać praktycznie. Chodzi bowiem o to, że dokładne
poznanie teorii czegoś stanowi tylko małą cząstkę wiedzy
jaka się w tym kryje. Aby zaś poznać resztę tej wiedzy, trzeba
to coś zrealizować praktycznie. Z tego powodu, tamto teoretyczne
poznanie technologii "energii słonecznej" zaindukowało
we mnie potrzebę, abym osobiście zbudował sobie niewielki
system do domowego generowania elektryczności z energii
słonecznej. Niestety, aby przetrwać w dzisiejszym świecie,
aż do 2012 roku zmuszony byłem prowadzić życie koczownicze.
Nie miałem więc domu ani mieszkania - czyli miejsca gdzie mógłbym
urzeczywistnić ten zamiar. Własne mieszkanie (z niewielkim
ogródkiem o wymiarach 6x12 metrów) zakupiłem sobie dopiero
w lutym 2012 roku. Natychmiast więc po tym zakupie podjąłem
w okolicznych sklepach intensywne poszukiwania podzespołów
wymaganych do zestawienia takiego systemu "energii słonecznej".
Począwszy jednak od marca 2014 roku, poszukiwania te zmuszony
byłem przerwać na ponad półroczny okres czasu, ponieważ całą
moją uwagę, energię i czas zaabsorbowały wówczas sprawy
opisywane na stronie o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm.
Kiedy począwszy od lutego 2012 roku podjąłem
poszukiwania tych podzespołów, już wkrótce
odkryłem, że najważniejszego z nich, tj. panelu z
ogniwami fotowoltaicznymi, NIE daje się znaleźć
w żadnym z nowozelandzkich sklepów do jakich
zdołałem dotrzeć. Podobna sytuacja istnieje też
zresztą i z innymi powszechnie poszukiwanymi
częściami i podzespołami, jakich także w Nowej
Zelandii NIE daje się zakupić. Ich przykładami
mogą być podzespoły omówione w (1) z punktu
#D5 strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
Wyjaśnienia szeptane w NZ na temat powodów
owej niemożności zakupu w sklepach NZ najbardziej
istotnych części i podzespołów stwierdzają, że
szefowie lukratywnych biznesów, które zarabiają
krocie na instalowaniu tych podzespołów, po prostu
dogadali się ze swymi szkolnymi kolegami lub
krewnymi, którzy mają wpływy w najważniejszych
sieciach sklepowych NZ, aby owe sklepy NIE
sprzedawały takich najbardziej kluczowych
części i podzespołów. Wszakże NZ ma tylko
2 stopnie oddzielenia
(związku znajomościowego) pomiędzy ludźmi. Ten więc
kto zechce, może w niej ogromnie łatwo znaleźć osobę
z grona swoich znajomych lub kolegów szkolnych, która
to osoba zajmuje jakieś ważne stanowisko w wybranej
sieci sklepowej. Wszakże w takim 2-stopniowym
społeczeństwie, praktycznie każdy jego obywatel
zna kogoś, kto już pracuje na ważnym stanowisku
w tej sieci. Oczywiście, ta sytuacja NIE ma miejsca
np. w 5-stopniowych Chinach, gdzie każdy znałby
kogoś, kto znałby kogoś, kto znałby kogoś, itp., zaś
dopiero 5-ta osoba w owym łańcuchu znałaby kogoś
na poszukiwanym stanowisku. Na bazie więc podobieństwa
opisanego powyżej. zmuszony byłem sobie dopowiedzieć,
że moja niemożność zakupu w NZ panelu
z ogniwami fotowoltaicznymi wynikała z faktu, że w NZ
istnieje już sporo firm jakie dosyć dobrze zarabiają instalując
te panele na domach co bogatszych mieszkańców.
W niemal nieustannie wstrząsanej kataklizmami Nowej Zelandii
istnieje zaś spore zainteresowanie w posiadaniu odpornego na
kataklizmy systemu generacji elektryczności z energii słonecznej.
Aby więc spróbować jakoś obejść naokoło tą nabywczą
przeszkodę, kiedy w maju 2014 roku wyjechałem na wakacje
do kraju, o którym wiem iż panele słoneczne są w nim
produkowane, wówczas tam też podjąłem poszukiwania
czy NIE dałoby się u nich kupić takiego panelu z ogniwami
fotowoltaicznymi, poczym przywieźć ten panel do NZ
w mojej drodze powrotnej. Okazało się jednak, że na przekór
iż ich fabryki produkują takie panele, także i tam paneli
tych NIE można zakupić, a jedynie można tam zamówić
ich zainstalowanie na dachu swego domu przez firmę
monopolizującą tam dostawy sieciowej elektryczności.
Z kolei owa firma instaluje tam tylko systemy bezakumulatorowe
(tj. te opisywane w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony) -
jakie wcale NIE mają służyć dobru swych właścicieli, a
głównie są budowane aby niemoralnie uzależniać wszystkich
właścicieli takich systemów słonecznych od owej firmy elektryczności
sieciowej. Najtańszy też z systemów słonecznych instalowanych
tam przez ów monopol sieciowej elektryczności kosztuje tam
aż tyle, co odpowiednik ceny zakupu relatywnie nowoczesnego
małego mieszkania.
W końcu przez jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, w połowie
października 2014 roku zdołałem jednak w swoich poszukiwaniach
przypadkowo natrafić na sklep w NZ, który miał na sprzedaż
panele ogniw fotowoltaicznych. Co ciekawsze, sklep
ten okazał się być niedaleko od mojego mieszkania - co
ułatwiało mi przetransportowanie do domu kupionego panela.
Prawdopodobnie też jedynym powodem dla którego
miał on te panele, było że sklep ów istnieje jedynie
od listopada 2013 roku, czyli w chwili kiedy go znalazłem
istniał on jedynie od 11 miesięcy. Stąd NZ firmy które żyją
z lukratywnego instalowania tych paneli zapewne NIE
zdążyły jeszcze się "dogadać" z jego właścicielami czy
kierownictwem, aby ci zaprzestali sprzedaży owych
paneli. (W tym przypadku takie ich "dogadanie się"
trudnym też czyni fakt, że właścicielami owego
sklepu są Australijczycy, a NIE Nowozelandczycy.)
Oczywiście po odkryciu gdzie mogę nabyć wymagany panel,
natychmiast go kupiłem - stąd zaś się wzięła niniejsza strona.
W powyższej historii rzuca się w oczy aż kilka faktów.
Najważniejszy z nich ujawnia, że planeta Ziemia,
a stąd i cała ludzkość, jest wyniszczana ludzką
zachłannością - o czym piszę znacznie szerzej
już w następnej "części #T". Wszakże to właśnie
ludzka chciwość na pieniądze powoduje, że
praktycznie wszystko co niszczy naszą planetę
i wykańcza ludzi, NIE może być zastąpione czymś
znacznie lepszym i nieniszczącym co już istnieje,
ponieważ ktoś kto zarabia na tym wyniszczaniu
utraciłby swoje zyski. Kolejny istotny fakt ujawnia,
że jeśli w jakiś moralnie poprawny projekt włoży
się wystarczającą ilość swego wysiłku i funduszy,
wówczas zawsze w końcowym efekcie projekt ten
daje się urzeczywistnić. Tyle tylko, że (niestety)
nadmiernie często ludzka niemoralność stwarza
na Ziemi sytuację, iż końcowy efekt urzeczywistnienia
moralnie poprawnego projektu NIE pozwala
aby zwróciły się nam ilości wysiłku i pieniędzy
jakie musieliśmy włożyć w dany projekt aby
doprowadzić go do końca. Innymi słowy,
kiedy zdecydujemy się
wypełnić nasz moralny obowiązek uczynienia
tego o czym wiemy, że służy to dobru natury
i/lub innych ludzi, wówczas musimy się liczyć
z sytuacją, że ani nasz wysiłek ani też nasz
wkład finansowy kiedykolwiek nam się zwrócą.
Niemniej, na przekór tego, podejmowanie takich
działań ciągle jest warte zachodu choćby jedynie
po to, aby potem nie mieć problemów kiedy zobaczy
się własne odbicie w lustrze.
Część #T:
Szukajmy mądrości i odwagi aby zrozumieć i starać
się poprawić sytuację obecnej cywilizacji ludzkiej,
która odniosła sukces w popełnieniu samobójstwa,
oraz która od 11 września 2001 roku stopniowo umiera:
(Odnotuj, że niniejsza "część #T" tej strony została
dodana do niej dopiero w październiku 2015 roku,
tj. kiedy pisanie niemal całej jej reszty było już ukończone.
Dlatego obecna "część #U" tej strony do niedawna
była oznaczana jako "część #T" - zaś np. obecny
punkt #U1 jest faktycznie byłym punktem #T1.)
#T1.
Co kryje się za stwierdzeniem, że "w dniu 11 września
2001 roku cała nasza cywilizacja przekroczyła już
'punkt braku powrotu' w swych wysiłkach popełnienia
samobójstwa, zaś obecnie stopniowo umiera":
Motto:
"Zważajmy na kary za seryjnie popełniane niemoralności -
wszakże odbierając nieodracalnie (trwale) wszelkie korzyści
jakie wyniknęły z popełniania tych niemoralności, kary te notorycznie
niemoralnym intelektom (takim jak m.in. cała nasza dzisiejsza
cywilizacja) potrafią całkowicie odebrać ich zdolność do przeżycia."
W języku angielskim istnieje owo zgrabne
wyrażenie "point of NO return" - które
jednak NIE posiada dokładnego polskojęzycznego
odpowiednika. Wprawdzie można je tłumaczyć
na język polski jako np. "punkt braku powrotu",
jednak takie jego tłumaczenie NIE oddaje
bogactwa znaczeniowego, które pod nim się
kryje. Dlatego zapewne znacznie korzystniej
jest wyjaśnić na jakimś przykładzie, co dokładnie
ów "point of NO return" oznacza. Rozważmy więc
w tym celu przykład nowoczesnego lotniska,
na jakim startuje dzisiejszy ciężki samolot (np.
pasażerski). Lotnisko to ma skończoną długość,
samolot musi się więc wzbić w powietrze przed
końcem jego pasa startowego - w przeciwnym
wypadku samolot się rozbije, zaś lecącym nim
ludziom grozi śmierć. Aby jednak się wzbić
w powietrze, ów samolot musi osiągnąć na
pasie startowym określoną szybkość - tak
aby jego skrzydła "załapały siłę nośną". Przy
każdej zaś jego szybkości istnieje określona
długość pasa startowego jaka jest konieczna
dla wyhamowania samolotu. Gdyby więc samolot
startował, jednak w trakcie owego startowania jego
pilot się zorientował, że z jakichś powodów przed
końcem pasa startowego NIE zdoła osiągnąć
szybkości wymaganej do wzbicia się w powietrze,
wówczas jest w stanie zahamować i zawrócić
(aby ponownie spróbować swego zastartowania)
tylko w przypadku, jeśli pilot zacznie hamowanie
przed punktem od którego długość pozostałej
części pasa startowego przekracza długość jego
hamowania. Na każdym lotnisku istnieje więc
taki punkt, który można właśnie nazwać "punktem
braku powrotu", po przekroczeniu którego
zabraknie już samolotowi wystarczającej długości
pasa startowego aby samolot mógł na nim
zahamować. Jeśli więc przed osiągnięciem owego
punktu braku powrotu dany samolot NIE uzyska
wymaganej prędkości ani NIE rozpocznie swego
hamowania, wówczas jego rozbicie z powodu
zabraknięcia mu pasa startowego staje się już
nieuniknione.
W punkcie #E2 swej strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punktach #B2 do #B2.3 swej innej strony
mozajski.htm,
wyjaśniłem że z punktu widzenia kryteriów
moralności istnieją dwa rodzaje tzw. "intelektów",
mianowicie "intelekt indywidualny" (czyli pojedyńczy
człowiek), oraz "intelekt grupowy" (czyli np. rodzina,
fabryka, miasto, naród, państwo, czy też cała nasza
cywilizacja). Oba te rodzaje intelektów mają zdolność
do prowadzenia swego niezależnego życia. Oba
też z nich muszą tak samo sumiennie wypełniać
wymogi moralne nałożone na nas przez Boga -
w przeciwnym wypadku są surowo przez Boga
karane za łamanie boskich nakazów i praw.
Interesującą ciekawostką "punktu braku powrotu" (tj.
w/w "point of NO return") jest, że jeśli przeanalizować
ateistyczną filozofię dzisiejszej oficjalnej nauki ziemskiej,
wówczas zgodnie z kanonami owej filozofii "intelekty
grupowe" NIE mają swego "punktu braku powrotu".
Odnotuj przy tym, że dzisiejsza oficjalna nauka wcale
jednak publicznie NIE obwieszcza faktu, że zgodnie
z jej kanonami "intelekty grupowe" NIE mają swego
"punktu braku powrotu". Jednak ów fakt daje się
wydedukować z jej kanonów. Ponadto, oficjalna
nauka postępuje zgodnie z tym co ów fakt jej
implikuje. Przykładowo nauka ta NIE nakazuje
natychmiastowego zaprzestania użycia wszelkich
pestycydów oraz telefonów komórkowych (chociaż
nakaz taki już dawno temu miała obowiązek oficjalnie
wydać), aby w ten sposób uratować pszczoły
przed wymarciem, czy np. NIE nakazuje aby nasza
cywilizacja pilnie i na wszelkie możliwe sposoby
szukała nowych metod generowania energii (wręcz
przeciwnie, oficjalna nauka zachęca do używania
pestycydów i telefonów komórkowych, ponieważ
czerpie z nich znaczne korzyści, jednocześnie też
zabrania i blokuje poszukiwania nowych źródeł
energii tam gdzie już wiadomo, że źródła te się kryją,
ponieważ sukces w tych poszukiwaniach by podważył
wiarygodność najbardziej podstawowych doktryn
dzisiejszej nauki - po więcej informacji patrz punkt #B3 mojej strony
fe_cell_pl.htm,
albo strona
free_energy_pl.htm,
strona
eco_cars_pl.htm,
czy strona
telekinetyka.htm).
Innymi słowy, zgodnie z kanonami filozofii dzisiejszej ateistycznej
nauki ziemskiej, "intelekty grupowe" NIE mogą ulegać
zniszczeniu tylko ponieważ np. czegoś im zabrakło.
Filozofia owej nauki implikuje bowiem, że w przypadku
zabraknięcia czegoś absolutnie niezbędnego do
przeżycia, dany intelekt grupowy zawsze ma możność
znalezienia czegoś innego co zastąpi owe brakujące
dobro. Tymczasem z codziennego życia już wiemy,
że to co implikuje owa filozofia oficjalnej nauki wcale
NIE jest prawdą - wszakże wiele intelektów grupowych
z całą pewnością ulega zniszczeniu właśnie z powodu
zabraknięcia im czegoś absolutnie niezbędnego do
przeżycia, np. pieniędzy, surowców, zapotrzebowania
na ich dobra, efektywnych rządów, zatrudnienia i
zarobków, itp. - np. rozważ losy wielu dzisiejszych
państw, które się rozpadają i umierają tylko ponieważ
ich obywatele się buntują z powodu braku pracy
i zarobków. W tym miejscu odnotuj także to co na
temat śmierci lub zniszczenia "intelektów grupowych"
wyjaśniam w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm -
mianowicie, że ich śmierć niekoniecznie oznacza
fizykalne zniszczenie i zanik, a czasami może polegać
jedynie na całkowitej zmianie zasad na jakich one
istnieją i operują. (Np. śmierć komunistycznej Polski
nastąpiła z chwilą narodzenia się w jej miejsce obecnej
trzeciej RP - tj. w chwili swej śmierci uprzedni intelekt
grupowy jakim jest Polska fizykalnie NIE zaniknął ani
NIE uległ całkowitemu zniszczeniu, a jedynie drastycznie
i całkowicie zmienił zasady na jakich nowo wówczas
narodzona RP zaczęła istnieć i operować, oraz pozbył
się ludzi którzy narzucali mu uprzedni sposób operowania.)
Oczywiście, taka zmiana zasad istnienia i działania
praktycznie musi też oznaczać, że niektóre "intelekty
indywidualne" (tj. niektóre indywidualne osoby), jakie
były nieodzowne dla istnienia i operowania umierającego
intelektu grupowego, też muszą umrzeć lub zostać
wymienione na inne. To dlatego śmierć uprzedniej
Libii oznaczała też śmierć Muammar'a Kaddafi, zaś śmierć
uprzedniego Iraku oznaczała też śmierć Saddam'a Hussein.
Badania prowadzone w zgodzie z odmiennym
podejściem filozoficznym nowej tzw. "totaliztycznej
nauki" (tj. tej nowej nauki jaka została dokładniej
opisana w punktach #C1 do #C6 mojej strony o nazwie
telekinetyka.htm),
ujawniają skąd się bierze owa rozbieżność tego co
dzieje się w faktycznym życiu, oraz tego co w sprawie
"punktu braku powrotu" implikują kanony filozofii starej
oficjalnej nauki ziemskiej. Mianowicie, jak wiadomo,
kanony filozofii starej oficjalnej nauki ateistycznej
zostały stworzone dla założenia, że Boga NIE ma,
a stąd mają one zastosowanie tylko do świata pozbawionego
Boga. Tymczasem my żyjemy w świecie rządzonym
żelazną ręką przez wszystko-wiedzącego Boga. Zaś
w świecie rządzonym
przez Boga "punkty braku powrotu" faktycznie istnieją
dla wszelkich możliwych intelektów, w tym dla wszystkich
intelektów grupowych, ponieważ formują je kary Boga
za seryjnie popełniane niemoralności - które to kary
polegają na nieodwracalnym (trwałym) odbieraniu
korzyci jakie miały wynikać z owych niemoralności
(po szerszy opis tych nieodwracalnych kar Boga
patrz punkt #N2 z mojej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm).
Oczywiście, faktyczne istnienie owego "punktu braku powrotu"
jest też potwierdzane obszernym materiałem dowodowym -
jakiego najlepszym przykładem są celowo przemilczane i
ukrywane przez dzisiejszą oficjalną naukę liczne dowody
na zaistnienie bibilijnego "wielkiego potopu" (np. dowody
w postaci skamieniałych kłód drzew jakie są zorientowane
pionowo i przenikają aż przez kilka kolejnych warstw geologicznych -
każda z których to warstw według twierdzeń oficjalnej nauki
jakoby musiała się osadzać przez okres wielu milionów lat,
podczas gdy długość życia owych kłód drzew przenikających
przez te wszystkie warstwy typowo NIE mogła przekraczać
tysiąca lat). Odnotuj tu bowiem, że np. data wydanego
przez Boga nakazu aby Noe zbudował swoją arkę, była
właśnie jednym z takich "punktów braku powrotu" dla
całej ówczesnej ludzkości. Z kolei fakt istnienia takich
"punktów braku powrotu" wnosi dla nas wiele ważkich
konsekwencji. Przykładowo istnienie tych punktów ujawnia,
że data 11 września 2001 roku stanowi właśnie moment
przekroczenia przez całą naszą dzisiejszą cywilizację
kolejnego z takich "punktów braku powrotu", a stąd
że właśnie teraz cała nasza obecna cywilizacja, traktowana
jako "intelekt grupowy", znajduje się w trakcie stopniowego
umierania. (Przełomowe znaczenie daty 11 września 2001
roku jako początka obecnej śmiercionośnej epoki
"neo-średniowiecza" wyjaśnione zostało szerzej
w punkcie #K1 oraz w "tabeli #K1" ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.)
Ponadto istnienie tego "punktu braku powrotu"
dodatkowo potwierdza także ów fakt, iż my wcale
NIE żyjemy w świecie pozbawionym Boga (tak
jak kłamliwie usiłuje nam to wmówić dzisiejsza
oficjalna nauka), a losy całej naszej cywilizacji
są z żelazną ręką rządzone przez wszech-wiedzącego
Boga. (Po liczne dowody na istnienie Boga patrz
np. moje strony o nazwach
god_proof_pl.htm,
god_pl.htm, czy
changelings_pl.htm.)
#T2.
Tak więc oto, na przekór (i właśnie z powodu) posiadania
owych doskonale opłacanych zawodowych naukowców
i polityków, nasza cywilizacja ciągle zdołała popełnić
samobójstwo i obecnie zwolna umiera na naszych oczach:
Motto:
"Gro dzisiejszych ludzi słucha tzw. 'głosu rozsądku' tylko jeśli do tego
słuchania przymusiły ich okoliczności w jakich się znaleźli" (tj. gro to
postępuje według podstawowej zasady
filozofii pasozytnictwa
stwierdzającej "czyń tylko to do czynienia czego zostałeś jakoś przymuszony").
Ludzkość otrzymywała wystarczająco dużo
ostrzeżeń, że jeśli NIE zmieni swoich postępowań,
wówczas nadejdzie kataklizm. Wszakże
ostrzeżenia takie zawarte są w przepowiedniach z
Biblii.
Od wieków ostrzegała nas też mądrość ludowa -
np. patrz punkty #H1 do #H3 z mojej strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Wielu mądrych ludzi powtarzało podobne ostrzeżenia
już od około połowy XX wieku. Ostatnio zaś ostrzega
nas nawet sama natura - po przykłady patrz punkt
#C5.1 na mojej stronie o nazwie
newzealand_pl.htm,
czy punkt #N2 na mojej stronie o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.
Wszystko to jednak na darmo. W dniu 11 września
2001 roku ludzkość podjęła działania jakie przeniosły
ją poza ów progowy punkt w jej historii, jaki po angielsku
nosi omawianą powyżej wymowną nazwę "the point
of NO return" (co na język polski możnaby tłumaczyć
jako "punkt od którego NIE ma już powrotu", lub w skrócie
"punkt braku powrotu"). Działania te w praktyce były
odpowiednikiem popełnienia samobójstwa przez całą
dotychczasową ludzkość. Począwszy więc od owej daty
11 września 2001 roku cała nasza cywilizacja zwolna umiera
i to na naszych oczach. Tymczasem życie
w umierającej cywlizacji generuje sporo "uciech" i problemów,
jakich uprzednio nikt z ludzi NIE był zmuszony doświadczać.
Wszakże umierająca cywilizacja NIE tylko nakłada na nas
wymóg, że aby samemu przeżyć, każdy z nas musi indywidualnie
bronić się i uniezależniać od następstw niemoralnego działania
zachłannych koncernów, polityków, decydentów, naukowców i
wielu innych ludzi (w rodzaju działań opisywanych w poprzednich
częściach niniejszej strony, np. w jej punktach #F3 i #B5),
ale także stwarza sporo dodatkowych wymogów życiowych
wynikających z utrudniających nasze codzienne życie
następstw owego niemoralnego działania aż szeregu
kolejnych pokoleń polityków, rządów, decydentów i
naukowców. W punktach jakie teraz nastąpią będę
więc starał się wyjaśnić i opisać NIE tylko "dlaczego"
i "jak" ów "punkt braku powrotu" został przekroczony
przez całą ludzkość, oraz jak się indywidualnie bronić
przed następstwami tego przekroczenia, ale także
postaram się opisać przykłady tych z owych "uciech",
z jakimi obecna sytuacja umierającej ludzkości już
mnie skonfrontowała, oraz wyjaśnić czytelnikowi na
szeroko ujawniających się przykładach jak ja już
się bronię przed ich niekorzystnymi następstwami.
Wszakże jeśli owe "uciechy" i problemy już zdołały
mnie dopaść, jest też wysokie prawdopodobieństwo,
że dopadły one już (lub wkrótce dopadną) także i
czytelnika tej strony. Przecież zgodnie z wyjaśnieniami
filozofii totalizmu
opisanymi w punktach #A2.8 i #E2 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
każdy z nas ponosi osobistą odpowiedzialność za niemoralności,
które popełnia jakikolwiek z "intelektów grupowych" do
jakich się należy. A wszyscy należymy przecież do intelektu
grupowego jakim jest cała nasza cywilizacja. Każdy więc
z nas po upływie tzw. "czasu zwrotu" jest indywidualnie
karany za wszelkie niemoralności popełniane przez całą
naszą cywilizację dokładnie tak jak Bóg karze wspólników
w popełnianiu tych niemoralności. Tymczasem w przypadku
dotknięcia i czytelnika przez te same co mnie, lub przez
podobne "uciechy" i problemy, czytelnik zapewne
skorzystałby z poznania opisów jak ja usiłowałem
je rozwiązywać lub przed nimi się bronić.
#T3.
Na jakiejkolwiek tylko sprawie by NIE skupić swej uwagi,
natychmiast rzuca się w oczy, jak odwrotnie do sposobu
wymaganego przez Boga sprawa ta jest prowadzone
przez dzisiejszych ludzi - za co oczywiście Bóg musi
ludzi tych surowo karać:
Aż na całym szeregu swych stron internetowych i publikacji,
przykładowo w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
czy w punktach #B2 do #B2.3 innej strony o nazwie
mozajski.htm,
wyjaśniłem i udokumentowałem materiałem dowodowym,
że Bóg nałożył na ludzi zestaw
ścisłych wymagań (jakie ja nazywam "moralnością" lub
"kryteriami moralnymi") wyjaśniających jak ludzie ci mają
żyć, z żelazną też konsekwencją Bóg karze każde ludzkie
odstępstwo od owych wymagań. Wymagania
te Bóg udostępnił ludziom pisemnie w formie treści
Biblii,
a ponadto każdej osobie podpowiada je także w podszeptach
jej organu sumienia, zaś począwszy od 1985 roku pozwala
mi abym dodatkowo wyjaśniał je naukowymi ustaleniami
filozofii totalizmu
oraz treścią teorii wszystkiego zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji.
Niestety, pomimo tego, począwszy od czasów wdrożenia
telewizji do naszego codziennego życia, ludzie coraz
bardziej odchodzą od tych boskich wymagań. Do chwili
obecnej odejście to stało się aż tak znaczące, że niemal
jako reguła dzisiejsi ludzie postępują niemal dokładnie
odwrotnie do tego co Bóg od nich wymaga. Przykładowo,
w punkcie #J1 swej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm
przytoczyłem wyniki swej analizy postępowań dzisiejszych
rządów, z jakiej wynika, że niemal wszystko co dzisiejsze
rządy czynią lub decydują łamie sobą jakieś kryteria moralne.
Innymi słowy, zamiast postępować
dla ludzi, niemal wszystko co dzisiejsze rządy czynią
lub decydują wymierzone jest przeciwko ludziom.
Dla odmiany, w punkcie #G3 swej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
w nieco żartobliwy sposób dokumentuję, że gdyby Jezus w
dzisiejszych czasach pojawił się na Ziemi i starał się czynić
to samo dobro, które czynił ponad 2000 lat temu, wówczas w
praktycznie każdym swoim wzorcowo moralnie-poprawnym
działaniu łamałby na najróżniejsze sposoby aż cały szereg
obecnych ludzkich praw. W podobny sposób w punktach
#F3 i #B5 niniejszej strony staram się uświadomić, że
przeciwko ludzkiemu dobru działa też większość dzisiejszych
koncernów - i to nawet tych, które z definicji mają służyć
ludziom. Z kolei owe ludzkie postępowania jakie łamią sobą
ostre kryteria moralności, ściągają na głowy ludzi kary Boga.
Oczywiście, aby NIE zniszczyć u ludzi tzw. "wolnej woli",
owe kary Boga są tak serwowane, że w każdą w nich
zostają wpisane co najmniej aż trzy odmienne zestawy
materiału dowodowego jaki pozwala aby zależnie od
czyjegoś światopoglądu dana kara mogła być wyjaśniana
na co najmniej 3 odmienne sposoby - po szczegóły patrz
punkt #C2 z mojej strony o nazwie
tornado_pl.htm.
Bez względu na to jednak, jak te kary Boga ktoś by NIE
wyjaśniał, ciągle tak samo znacząco utrudniają one coraz
bardziej nasze codzienne życie. Z czasem poziom ich
utrudnienia aż tak narośnie, że życie jakie ludzie znali
dotychczas przestanie być możliwe. W owym więc już
wkrótce nadchodzącym czasie, przy życiu przetrwają
tylko ci nieliczni, którzy zdobędą się na motywację i
zdołają się adoptować do kataklizmicznych warunków
życia na Ziemi.
#T4.
Poznajmy więc łańcuch przyczynowo-skutkowy jaki
spowodował, że cała nasza obecna cywilizacja w dniu
11 września 2001 roku przekroczyła ów "punkt braku powrotu":
Motto:
"Istnienie wyborów NIE zwiastuje faktycznej demokracji, tak jak istnienie rządu
NIE dowodzi wzrostu i dobra narodu, ani jak istnienie uniwersytetów NIE
gwarantuje faktycznej edukacji. Tylko sytuacja, że jakiś zwykły obywatel kraju
NIE mający poparcia od kogoś już włączonego do rządzących tym krajem, zdołał
wystawić swoją kandydaturę do wyborów i zostać wybranym, jest dowodem
na prawdziwą demokrację, podobnie jak wzrost moralności narodu jest dowodem
jego wzrostu i dobra, zaś jak dostępność obywateli kraju do każdego źródła
prawdy, jest też dowodem faktycznej edukacji."
(Esencja strony
pajak_na_prezydenta_2015.htm,
oraz strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm.)
Opisane w poprzednim punkcie stopniowe
nabywanie (począwszy od czasu upowszechnienia
się telewizji) zwyczaju i tradycji, że przywódcy,
decydenci, naukowcy oraz najróżniejsi inni ludzie
seryjne łamią coraz więcej kryteriów moralnych jedynie
w celu zaspokajania własnej zachłanności szybkim
oraz łatwym uzyskiwaniem najróżniejszych korzyści,
zaczęło ściągać na głowę całej ludzkości coraz
surowsze kary od Boga. Tymczasem w wymierzaniu
tych kar Bóg stosuje m.in. zasadę opisywaną
szerzej w punkcie #N2 mojej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.
Mianowicie zasadę, że karami
za powtarzalne niemoralności popełniane w sposób seryjny,
są nieodwracalne (trwałe) pozbawienia danego intelektu
korzyści jakie miały wynikać z owych seryjnych niemoralności.
Z kolei nieodwracalność (trwałość) owej eliminacji korzyści
oznacza, że pozostaje ona w mocy aż do śmierci intelektu,
który popełnił daną niemoralność. Ponieważ zaś od czasu
upowszechnienia się telewizji nasza cywilizacja jako
całość zaczęła popełniać seryjnie coraz to większą
liczbę niemoralności, w określonym punkcie naszej
historii owe seryjne niemoralności praktycznie objęły
sobą każdy aspekt życia naszej cywilizacji. Owym
przełomowym punktem okazuje się być data 11
września 2001 roku. Ponieważ zaś za każdą z tych
seryjnych niemoralności, po tzw. "czasie zwrotu"
nasza cywilizacja otrzyma nieodwracalną (trwałą) karę
jaka będzie ją trapiła aż do chwili zakończenia jej życia,
faktyczne objęcie tymi karami każdego aspektu życia
ludzkości praktycznie oznacza, że z chwilą kiedy dopełnią
się "czasy zwrotu" wszystkich tych kar, ludzkość jako
cały "intelekt grupowy" NIE będzie w stanie utrzymać
się już przy życiu i musi umrzeć. (Pojęcie "czasu zwrotu"
wyjaśnione jest szerzej m.in. w punktach #C4.2 i #A4 ze strony o nazwie
morals_pl.htm.)
Oczywiście, kiedy cały "intelekt grupowy" stanowiący
ludzkość będzie umierał, wówczas wielu indywidualnych
ludzi, którzy obciążeni zostaną osobistą odpowiedzialnością
za niemoralności jakie popełniła cała ludzkość, też będzie
musiało umrzeć. (Odnotuj z wyjaśnień punktów #A2.8
i #E2 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
że osobistą odpowiedzialnością za niemoralności popełniane
przez intelekt grupowy do jakiego się należy, jest obciążany
każdy indywidualny uczestnik tego intelektu, który jest świadomy
iż owe niemoralności zostają popełnione, jednak który pozostaje
wobec nich bierny i faktycznie NIE czyni niczego aby usiłować
niemoralności te powstrzymywać lub naprawiać ich następstwa.)
Oczywiście, czytając powyższy opis łańcucha
przyczynowo-skutkowego jaki spowodował, że
cała nasza obecna cywilizacja w dniu 11 września
2001 roku przekroczyła ów "punkt braku powrotu"
i obecnie stopniowo umiera, natychmiast nasuwa
się pytanie: "dlaczego cała ludzkość NIE zdobywa
się na wysiłek aby przerwać i zastopować ten łańcuch?".
Odpowiedź jest prosta: kombinacja pasywności
(tej opisywanej w punkcie #N2 strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm),
z zachłannością, żądzą władzy, wygodnictwem, oraz ignorancją.
Kombinacja ta powoduje, że każda
instytucja jaka NIE dokonuje nieustannego samodoskonalenia,
z upływem czasu ulega aż tak znacznemu skorumpowaniu,
że zaczyna postępować dokładnie odwrotnie do celów w
służeniu jakim oryginalnie została powołana.
Wszakże działanie najważniejszego mechanizmu moralnego,
jakim jest "dynamicznie cofające" pole moralne,
jest tak zaprogramowane, że zawsze
i we wszystko należy wkładać nieustający wysiłek i pracę
NIE tylko kiedy chce się wywindować wyżej w górę, ale
nawet jeśli chce się jedynie utrzymać na tym samym miejscu
i w tej samej pozycji - co wyjaśniam dokładniej
w punktach #C4.2 i #D5 swej strony
morals_pl.htm.
W rezultacie np. ja NIE znam już rządu jakiegoś
demokratycznego kraju, który NIE nawprowadzałby
już u siebie takich praw i przepisów, oraz takiego systemu
wyborczego, że faktyczną szansę zostania wybranym do
rządu lub do sejmu otrzymują w nim jedynie indywidua,
które zostały wytypowane do stanięcia do wyborów przez osobę
lub przez partię polityczną już włączoną do władz owego kraju.
Stąd zaczynając np. poszukiwania od czasu ostatniej zmiany
w prawach wyborczych i w systemie wyborczym, w żadnym z
krajów nazywających obecnie siebie demokracjami, NIE potrafię
już znaleźć nawet jednej osoby, która wybrana byłaby do
rządu lub do sejmu, bez zostania uprzednio wytypowaną do
wyborów przez osobę lub przez partię politycznej, która już
ma swą obecność w rządzie lub w parlamencie danego kraju.
A NIE daje się wykazać, że w krajach tych NIE istnieją "niezależni"
kandydaci, którzy posiadają wymaganą wiedzę, doświadczenia
i intencje, jakie pozwalałyby im służyć swemu narodowi znacznie
lepiej niż osoby aktualnie już włączone do grona rządzących.
(Innymi słowy, sytuacja w dzisiejszych demokracjach wygląda
już identycznie, jak sytuacja w autokratycznych dyktaturach -
które też przeprowadzają wybory, tyle że z góry wskazują
narodowi, jakiego "przytakiwacza" decyzji danego rządu lub
partii będzie mu wolno wybrać.) Podobnie jest z dzisiejszymi
rządami krajów. W całym dzisiejszym świecie także nie znam
rządu, który NIE podejmowałby rosnącej liczby decyzji i działań,
które spełniają definicje niemoralności i skorumpowania -
podczas gdy standard życia jego ludności nieustannie
spada. Z kolei np. nasza oficjalna nauka namnożyła u
siebie już tyle i takich tradycji oraz zasad postępowania, że
opublikowanie jakiejkolwiek naukowej prawdy lub odkrycia
może zostać dokonane tylko pod warunkiem, że prawda ta
lub odkrycie NIE zaprzecza aktualnie wyznawanym doktrynom
naukowym (nawet jeśli powszechnie już wiadomo, że doktryny
te stwierdzają nieprawdę). To zaś w oczywisty sposób ogranicza
dostęp ludzi do prawdy. (Dla przykładu, nauka powprowadzała
już takie tradycje i zasady, że pomimo moich nieustających
wysiłków, opublikowanie teorii wszystkiego zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
NIE było możliwe w żadnym czasopiśmie naukowym ani
w referatach żadnej konferencji naukowej, zaś nawet
dzisiaj moje strony internetowe i publikacje nadal
są sabotażowane w internecie i dyskryminowane
przez wyszukiwarki - chociaż w tym co ja upowszechniam
nikt NIE potrafi wykazać błędów rozumowania ani
sprzeczności z manifestacjami otaczającej nas rzeczywistosci.)
Oczywiście, wszelkie inne istotne instytucje dzisiejszego świata,
też prawdopodobnie znajdują się już na podobnym poziomie
zaawansowania swej niemoralności i skorumpowania, jak
wymienione powyżej przykłady instytucji demokracji, podejmowania
decyzji rządowych, oraz nauki i edukacji. W sytuacji zaś, kiedy
aż tak powszechne łamanie kryteriów moralnych i tak rozległe
skorumpowanie paraliżują już samo-udoskonalające działania
praktycznie każdej co bardziej istotnej instytucji naszej dzisiejszej
cywilizacji, w tym nawet instytucji tak istotnych dla naszej
cywilizacji jak wszystkie dzisiejsze demokracje, rządy i cała
nasza oficjalna nauka oraz edukacja, podjęcie przez ową
cywilizację wysiłku aby zastopować nadchodzenie jej śmierci
staje się już niemożliwe. Cywilizacja ta więc nieodwołalnie
już zmierza ku własnej śmierci, zaś w jej miejsce z wielkim
bółem i ogromnymi ofiarami musi dopiero się narodzić
następna cywilizacja - jaka będzie istniała i działała
już na odmiennych zasadach.
#T5.
Co więc daje się przewidzieć już obecnie o dalszych
losach naszej cywilizacji, po tym jak w dniu 11
września 2001 roku przekroczyła ona ów "punkt
braku powrotu":
Motto:
"Począwszy od daty gdy dany intelekt przekracza 'punkt
braku powrotu', dla niego wydarzenia zawsze toczą się już
tylko w jednym kierunku - tj. zawsze tylko ku coraz gorszym."
Z treści "tabeli #K1" wyjaśnionej i pokazanej
w punkcie #K1 mojej strony o nazwie
tapanui_pl.htm
dosyć jednoznacznie wynika, że następna
(piąta z kolei) era na Ziemi będzie już ostatnią
erą śmiertelnej ludzkości. W czasie jej trwania
wybrani reprezentanci ludzkości muszą więc
doświadczyć wszystkiego co potem będzie
wymagane w poprawnym działaniu nieśmiertelnej
ludzkości z następnej (szóstej) ery. Przykładowo,
musi poznać zasady błyskawicznego podróżowania
przez przestrzeń kosmiczną (tj. zbudować i używać
Magnokraft i
Wehikuł Telekinetyczny),
musi poznać i doświadczyć działanie czasu - wszakże
wehikuł w Biblii nazywany "Nowym Jeruzalem" (w
którym niesmiertelna ludzkość będzie poznawała
i doświadczała fizyczny wszechświat) będzie właśnie
Wehikułem Czasu -
po szczegóły patrz punkt #J3 ze strony
malbork.htm,
itd., itp. Niestety, poznanie tego, czego znajomość jest
wymagana od ludzkości z ostatniej (piątej) ery, NIE byłoby
możliwe gdyby ludzkość utrzymywała wówczas obecną
filozofię, dzisiejsze postawy, zachowania, itp. Dlatego,
aby następna era mogła nadejść na Ziemię, wszyscy
ci ludzie, którzy obecnie są nosicielami filozofii, poglądów,
postaw, nastawień, zachowań, itp., dzisiaj panujących
na Ziemi, przed nadejściem następnej ery muszą
zostać wyeliminowani w wpływu na zasady na
jakich cała ludzkość działa, oraz zastąpieni przez
ludzi, którzy będą odpowiedniejsi dla następnej
ery. Niestety, dla wielu dzisiejszych ludzi, których
filozofie, poglądy, postawy, itp., okazują się już
niemożliwe do zmienienia, owo ich zastąpienie
przez innych ludzi praktycznie będzie oznaczało,
że będą oni musieli umrzeć. Oczywiście, owo ich
wymieranie, wcale NIE musi być spektakularne
i wysoce tragiczne w każdym z przypadków (tj.
takim do jakiego nas przyzwyczajają dzisiejsze
pełne akcji filmy), a w niektórych przypadkach może
mieć też formę np. umierania z powodu otyłości
lub przejedzenia, albo umierania bowiem ktoś np.
poślizgnął się na skórce od banana. Także dzisiejsze
metody i zasady rządzenia będą musiały być
zmienione - przykładowo dzisiejsze demokracje
(które sprzyjają nabywaniu przez ludzi pasywności,
obojętności, nieodpowiedzialności, itp.) będą
musiały być pozastępowane przez rządy jednostek
(tj. przez "zamordyzm", który sprzyja indukowaniu
u ludzi aktywności, zainteresowania, odpowiedzialności,
itp.) - jaki to proces stopniowego zastępowania
demokracji przez rządy jednostek już widzimy
jak się rozpoczął i pogłębia na Ziemi.
Dodatkowe informacje o tym "co" oraz "jak" będzie
się zmieniało w trakcie stopniowo nadchodzącego
i pogłębiającego się umierania dzisiejszej ludzkości,
czytelnik znajdzie m.in. w punktach #H3 i #H1 mojej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
w punkie #K1 strony
tapanui_pl.htm,
w punkcie #N2 strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
oraz w punktach #B2 do #B2.3 strony
mozajski.htm.
#T6.
Jak się bronić i przygotowywać do tego co już wkrótce nadejdzie
wraz ze stadium agonalnym w procesie umierania naszej obecnej cywilizacji:
Teoretycznie rzecz biorąc, obrona przed doznaniem
losu przeznaczonego dla tych ludzi, którzy będą
musieli wymrzeć wraz ze śmiercią obecnej cywilizacji
ludzkiej, jest prosta. Wszakże w celu efektywnego
wybronienia się przed śmiercią trzeba jedynie
przekonać Boga, że nabyło się i już się wykazuje
posiadanie wszelkich cech, jakie będą praktycznie
potrzebne ludziom żyjącym w następnej (piątej)
erze z w/w "tabeli #K1" na stronie
tapanui_pl.htm.
Praktycznie jednak owo udowodnienie swojej
przydatności do następnej ery będzie trudne
i pracochłonne. Wszakże będzie wymagało
drastycznego przestawienia swojego sposobu
myślenia, poglądów, nastawienia, wiedzy, sposobu
działania, aktywności, itp. Przykładowo, trzeba
będzie stać się aktywnym (zamiast obecnej
pasywności), trzeba będzie wyrobić w sobie
nawyk osobistego pokonywania trudności
(zamiast, jak obecnie, pasywnie oczekiwać
aż ktoś inny je pokona), trzeba będzie nauczyć
się jak samemu się odróżnia to co faktycznie
jest moralne, od tego co faktycznie jest niemoralne
(zamiast, jak obecnie, wierzyć w opinie innych
na ten temat) oraz nauczyć się jak w swoim
własnym postępowaniu wdrażać czynienie
wyłącznie tego co jest moralne, trzeba będzie
poznać też podejście "a priori" do
naukowego gromadzenia wiedzy, a NIE jedynie
uznawać podejście "a posteriori" dzisiejszej
oficjalnej nauki (owo podejście "a priori" najdokładniej
opisałem w punktach #C1 do #C6 swej strony
telekinetyka.htm),
itd., itp.
Jeśli więc czytelnik zechce już obecnie zacząć
poznawać, co wiąże się z takim przestawieniem
siebie na myślenie w kategoriach następnej (piątej)
ery ludzkości, wówczas rekomendowałbym aby
niezależnie od podjęcia systematycznego studiowania
Biblii,
czytelnik poznał także całą moją stronę o nazwie
totalizm_pl.htm,
oraz całą moją stronę o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm,
a ponadto co najmniej punkt #N2 ze strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm
i punkty #C4.2 do #C4.7 ze strony o nazwie
morals_pl.htm.
Dla technicznie uzdolnionych osób korzystnym
i wskazanym byłoby też poznanie stron o nazwach
immortality_pl.htm,
magnocraft_pl.htm,
oraz
propulsion_pl.htm.
#T7.
Przykłady najbardziej reprezentacyjnych z walących
się obecnie na ludzkość trwałych kar za seryjne łamanie
kryteriów moralności, jakimi Bóg zmuszony jest już
obecnie karać ludzkość trwałym odebraniem jej kolejnego
czegoś, oraz jakie to kary ja osobiście też już doświadczam
(podobnie jak każdy inny uczestnik obecnej ludzkości),
zaś korygowanie następstw jakich już zmuszony zostałem podejmować:
Motto:
"Czy 'wykoślawienia' (po angielsku 'mutilations') takie jak
pojawianie się tatuaży w intymnych miejscach, kolczyków
w nosie, języku, piersiach lub genitaliach, nabywanie smaku
na dzisiejszą muzykę i na dziwaczne 'dzieła' obecnych artystów,
itp., są manifestacjami mutowania się ludzkości - podobnie jak
opisywane poniżej pojawienia się białych piór u czarnych kosów
z NZ są ich oznaką mutowania się? Wszakże w średniowieczu to
takie właśnie objawy towarzyszyły degeneracji ówczesnej ludzkości."
Przeglądnijmy teraz przykłady najbardziej
reprezentacyjnych (i ilustracyjnych) z walących
się obecnie na ludzkość kar za seryjne łamanie
kryteriów moralności, tj. kar jakie dla dzisiejszej
ludzkości mają już nieodwracalny (trwały) charakter
i stąd jakie już NIE ustąpią aż do śmierci obecnej
cywilizacji ludzkiej. Oczywiście, tego typu kar
ludzkość już obecnie otrzymuje znacznie więcej
niż ich opisuję poniżej, zaś ich ilość coraz szybciej
narasta - wszakże nasza cywilizacja popełniła już
(i nadal popełnia) seryjne niemoralności w praktycznie
każdym obszarze swego życia - po kilka innych przykładów
podobnych kar patrz punkty #B2 do #B2.3 strony
mozajski.htm,
oraz inne moje opisy referowane w tamtych punktach.
Niemniej tutaj ja opisuję jedynie niektóre z tych kar
jakie dotychczas zaburzyły znacząco także i moje życie,
a stąd przed jakich następstwami zmuszony byłem
już znaleźć jakąś metodę obrony. Wszakże celem
całej niniejszej "części #T" jest zainspirowanie
czytelnika do aktywnych przemyśleń,
poszukiwań, działania i obrony, zaś poniższe
opisy mają jedynie wskazywać mu przykłady
sposobów i metod na jakie ja sam staram się
bronić przed następstwami owych trwałych kar.
Oczywiście, poniższe opisy w przyszłości zapewne
będą nadal poszerzane w miarę jak będę wypracowywał
przykłady następnych metod obrony przed
następstwami tych z owych nieodwracalnych
(trwałych) kar, które mi osobiście najbardziej
utrudniają życie - tyle, że wypracowanie (i
wypróbowanie w praktyce oraz opisanie) metod
obrony przed nimi zajmuje sporo czasu. Oto
więc przykłady tych kar wraz z opisami jak
ja staram się rozwiązywać i pokonywać
utrudnienia życiowe przez nie wprowadzane:
(1)
Wyginięcie pszczół i konieczność ręcznego zapylania
drzew owocowych i warzyw. O tym, że pszczoły
znikają w zastraszającym tempie, ludzkość wie już
od dawna. Od dawna też jest już nam wiadomym
"dlaczego". Przykłady owego "dlaczego" wyjaśniam
m.in. w punkcie #J1 swej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm -
gdzie opisuję niemoralne wdrożenia tzw. "pestycydów"
do powszechnego użycia, a także wyjaśniam m.in. w
punkcie #C5.1 swojej strony o nazwie
newzealand_pl.htm -
gdzie opisuję następstwa upartego używania przez
naszą cywilizację zabójczych krótkich fal radiowych
z naszych telefonów komórkowych. Wszakże owe krótkie
fale radiowe m.in. rezonują w ciałkach pszczół (a także
indukują raka u ludzi). Zamiast ich używania, ludzkość
już mogłaby więc w celach komunikacyjnych używać zupełnie
bezpieczne dla ludzi i dla fauny tzw. "fale telepatyczne".
Wszakże urządzenia i zasady nadawania oraz odbioru
owych bezpiecznych dla ludzi i fauny fal telepatycznych
też są nam już znane. Niestety, zamiast je badać i rozwijać,
oficjalna nauka ludzka ignoruje całą wiedzę na ich temat,
podobnie jak ignoruje też moją
teorię wszystkiego zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji -
która pozwoliła m.in. na odkrycie fal telepatycznych i na wyjaśnienie
ich działania. Fale telepatyczne oraz urządzenia jakie je używają
ja opisuję m.in. w punktach #E1 do #E3.2 z mojej strony o nazwie
telepathy_pl.htm.
Na przekór jednak posiadania wiedzy co pszczołom szkodzi
oraz jak wyeliminować źródła owej szkodliwości, jak dotychczas
ani cała ludzkość, ani jej utrzymująca lukratywny monopol
oficjalna nauka, ani też nawet jej dzierżący potężną władzę
politycy, NIE uczynili niczego aby problemowi temu zaradzić.
W rezultacie, począwszy od około 2008 roku np. w pełnym
ogródków i kwiatów miasteczku
Petone,
w którym ja mieszkam, przez całe lato typowo widuję zaledwie
jedną lub z dwie pszczoły (a nadal pamiętam czasy, kiedy aż
mrowiło się w nim od pszczół). Aż do 2012 roku ów chroniczny
brak pszczół w Petone NIE dotykał mnie osobiście. Jednak w
2012 roku kupiłem dla siebie mieszkanie z maleńkim ogródkiem
o wymiarach 12x6 metrów - zdjęcia fragmentów tego ogródka przytaczam
m.in. na "Fot. #G1" i "Fot. #N1c" z niniejszej strony. W ogródku
tym posadziłem kilka drzewek owocowych, oraz usiłuję sadzić
niektóre warzywa (np. pomidory i słoneczniki). Jak jednak się
okazuje, NIE ma ich kto zapylać, bowiem brak pszczół. Wiosną
2015 roku zdecydowałem się więc aby swoje drzewka owocowe
zapylać ręcznie - od dawna wiem bowiem, że np. hodowcy
pomidorów i owoców kiwi tak właśnie czynią. (Przykładowo,
w odpowiedzi na niemoralne zniszczenie przez producentów
owoców kiwi z NZ całej masy tych owoców jedynie po to aby
podnieść ich ceny, Bóg spowodował, że podobno to właśnie
zaimportowanie do NZ pyłku koniecznego dla zapylania kwiatów
kiwi, jaki to pyłek sprowadzony został z kraju w którym panuje
choroba PSA, spowodowało zniszczenie drzewek kiwi, a stąd
i produkcji tych owoców, w większej części NZ - po szczegóły
patrz punkt #D5 na mojej stronie o nazwie
fruit_pl.htm.)
Ja mam jednak z tym ręcznym zapylaniem swych drzew owocowych
sporo problemów. Przykładowo, aby efektywnie przenosić pyłek z kwiatka
na kwiatek, trzeba użyć właściwy rodzaj delikatnego pędzelka.
Podczas swych wakacji w Kuala Lumpur w 2015 roku nabyłem
więc dwa bardzo delikatne (i drogie) pędzelki używane przez
Chińczyków do kaligrafii. Działają one doskonale, bowiem pyłek
kwiatowy sam się przylepia do ich delikatnego naturalnego włosia.
Jednak w swoim maleńkim ogródku posadziłem więcej niż dwa
rodzaje drzewek owocowych. Przykładowo, już w nim rosną śliwki,
brzoskwinie, czereśnie, wiśnie, gruszki, cytryny, pomarańcza, feijoa,
orzechy, morwy, agrest, pożeczki, czarne jagody, oraz najróżniejsze
winogrona. Aby zaś NIE marnować ich kwiatostanu, każdy rodzaj
drzewek owocowych trzeba zapylać wyłącznie pyłkiem właściwym
dla ich rodzaju. Potrzebuję więc co najmniej 10 takich pędzelków -
każdy z których powinien być właściwej dla danych kwiatów średnicy.
W NZ dokupiłem więc dodatkowo dwa zestawy miejscowych
pędzelków dla malarzy. Niestety, zapewne mają one sztuczne
włosie, bowiem zamiast przenosić pyłek kwiatowy, ich najeżone
niewidzialnymi dla oczu haczykami włosy odrywają z kwiatów
całe torebki pyłkowe. Na dodatek, w praktyce się okazało, że
ręczne przenoszenie pyłku z kwiatka na kwiatek, to NIE lada
robota - zważywszy iż nawet małe drzewka owocowe mają już
setki kwiatków. Przenoszenie pyłku już w małych drzewkach
zajmuje mi więc całe dni, a proces ten trzeba powtarzać każdego
dnia aż przez jakiś tydzień czasu - mi NIE wiadomo wszakże
kiedy warunki dla zapylenia danych kwiatów są właściwe. Gdy
bowiem dowiem się czy zapylenie było właściwe, na poprawę
sytuacji będzie już zbyt późno - jako że wszystkie kwiatki będą
wówczas już przekwitnięte. Do tego dodaje się problem drzewek
hybrydowych. Przykładowo, najsmaczniejsze gruszki dzisiejszych
czasów, zwane "Doyenne du Comice", albo "DDC", NIE mogą
być zapylone własnym pyłkiem, a musi się użyć pyłek z innych
gruszek samo-pylnych. Dlatego w swym ogródku posadziłem
aż dwie takie gruszki samo-pylne, tj. "Conference" oraz
"Winter Nelis". Te jednak też stwarzają problemy, bowiem
NIE bardzo chcą synchronizować moment swego kwitnięcia
z datą kwitnięcia mojej "Doyenne du Comice". Podobnej "uciechy"
dostarczają też hybrydowe czereśnie, przykładowo "Summit"
(które też muszą być zapylane przez odmienne czereśnie samo-pylne,
np. "Sam" albo "Lapins"), a także dostarczają wszelkie inne hybrydowe
owoce. Innymi słowy, kiedy pszczoły całkowicie już wyginą,
NIE bardzo widzę aby ludzie byli w stanie produkować owo
przysłowiowe "jedno jabłko na dzień utrzymujące lekarza
z daleka". To zaś oznacza dodatkową degenerację zdrowia,
a co za tym idzie i śmierć, wielu dalszych ludzi - i to tylko
z powodu braku dostępu do owoców. O powszechnym zaś
głodzie spowodowanym brakami też wielu innych rodzajów
żywności, jakich produkcja zależy od zapylania przez
pszczoły, NIE będę tu już się rozpisywał. Jak w tej więc
sytuacji respektować wysoce już skorumpowaną instytucję
obecnej oficjalnej nauki ziemskiej za to do czego już doprowadziły
całą naszą cywilizację jej monopol na wiedzę i edukację,
jej zachłanność, oraz jej brak obstawania za prawdą.
(2)
Radioaktywne opady, oraz niebezpieczna dla życia
radioaktywność coraz większej proporcji naszej
żywności i jej potencjał powodowania mutacji.
W punkcie #M1.1 swej strony o nazwie
telekinetyka.htm,
a także w punkcie #F2 jeszcze innej swej strony o nazwie
cooking_pl.htm,
wskazałem artykuł, w którym opublikowana była informacja,
iż mięso dzikich świń z Niemiec jest już aż tak radioaktywne,
że przestało się nadawać do spożycia i musi być niszczone.
(Jeśli zaś tak sprawa się ma w Niemczech, niemal na pewno
tak samo też wygląda sytuacja w wielu innych krajach – tyle
jednak, że naukowcy lub przywódcy owych krajów są zbyt
niedbali, leniwi, zakłamani albo niekompetentni aby zbadać
i ujawnić co dzieje się w naturze ich krajów.) Radioaktywność
jest też już wykrywana nawet w mleku kobiet-matek.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji ja NIE jestem w stanie
znaleźć jakiegokolwiek sklepu, w którym jako osoba
prywatna mógłbym nabyć dobrze wyskalowany instrument
do pomiaru radioaktywności. (Wszakże zapewne gdyby
każdy obywatel mógł swobodnie sobie mierzyć co się
dzieje z radioaktywnością na Ziemi, wówczas rządy NIE
mogłyby już bezproblemowo budować następnych reaktorów
jądrowych ani bomb atomowych.) Niemniej instrument
taki byłoby korzystnie posiadać, aby sprawdzać na bieżąco
ile wynosi, czy też jak narasta, radioaktywność np. tego
co się spożywa. Wszakże radioaktywność ta prawdopodobnie
nieustannie rośnie. Przykładowo w
Petone
w jakim mieszkam, od jakichś 3 lat odnotowuję, że całkowicie
czarne uprzednio miejscowe ptaki "kosy" zaczęły się
tu mutować i u coraz więcej z nich zaczynają wyrastać
nieregularne (kroplo-kształtne) łaty z białych piór - patrz "Fot. #T1abcd"
poniżej. Takiego zaś zbiorowego mutowania się sporej liczby
NZ czarnych kosów NIE daje się wyjaśnić niemal niczym
innym poza wzrostem radioaktywności wody deszczowej
i zraszanej nią gleby - czyli także i dżdżownic jakimi kosy
te głównie się żywią. Z kolei wzrost radioaktywności wody i
gleby oznacza m.in. wzrost radioaktywności żywności jaką
zjadamy, a stąd też oznacza wzrost zachorowań na raka,
coraz krótsze życie ludzi, prawdopodobnie coraz większą
liczbę ludzi też rodzących się z najróżniejszymi mutacjami,
oraz zapewne coraz większą degenerację fizyczną i umysłową
ludzkości - tyle że "prawa o prywatności informacji", tajemnica
jaką otaczane są dane medyczne, coraz większa niechęć oficjalnej
nauki do identyfikowania i rozwiązywania faktycznych problemów
ludzkości, oraz coraz wyższa pasywność w ludzkich postawach,
zapewne narazie uniemożliwiają społeczeństwu połapanie
się w tym co faktycznie się dzieje. (Odnotuj, że mutowanie
się ludzi, to NIE tylko fizyczne i umysłowe choroby wywodzące
się z mutacji genetycznych, ale także np. rodzenie się dzieci
z deformacjami ciała - bez palców, odbytnicy, itp.)
Aby więc bronić się przed tym wzrostem radioaktywności,
począwszy od początku kwietnia 2011 roku, tj. zaraz po
nuklearnej katastrofie w Fukushima, Japonia z dnia 11
marca 2011 roku (tj. tej katastrofie, jaką opisałem w
punktach #M1 do #M2 swej strony o nazwie
telekinetyka.htm),
aż do kwietnia 2017 roku, czyli przez 6 lat, w moim domu
NIE piliśmy już wody dostarczanej nam do mieszkania
przez publiczne wodociągi, a pracowicie przywoziliśmy
sobie do picia i do gotowania głębinową wodę pobieraną
z niedalekiej od nas publicznie dostępnej
studni artezyjskiej z centrum miasteczka Petone,
opisanej i zilustrowanej w punkcie #G2.3 i na "Fot. #G2" ze strony
healing_pl.htm -
kliknij na niniejszy (zielony) link aby sobie oglądnąć zdjęcie tablicy informacyjnej tejże studni.
Niestety, w dniu 12 kwietnia 2017 roku i ta studnia została
zamknięta z powodu jej zbyt już niebezpiecznego dla
zdrowia poziomu zatrucia morderczymi bakteriami E.Coli -
po opisy następstw i implikacji mojego prawdopodobnego
zatrucia się wodą owej studni patrz ów punkt #G2.3 i "Fot. #G2" ze strony
healing_pl.htm -
a także (2) z punktu #A2.11 w innej mojej stronie o nazwie
totalizm_pl.htm.
(Fakt naszego 6-letniego używania do picia i do gotowania
wyłącznie ustalonej później też jako powtarzalnie zatruwana
wody głębinowej z tamtej studni artezyjskiej w Petone,
wyjaśniam też w punkcie #M2 w/w strony o nazwie
telekinetyka.htm,
oraz w punkcie #B1 strony o nazwie
plague_pl.htm.
Podobnie jak my, tę samą głębinową wodę owej studni
artezyjskiej używała też spora proporcja innych mieszkańców
Petone i okolicznych miejscowości - w typowe pogodne
dni aby nabrać sobie jej wody trzeba było oczekiwać w
sporej kolejce. W praktyce mogło to więc spowodować
dotknięcie tajemniczymi następstwami powtarzalnego
zatruwania owej wody relatywnie szerokiego kręgu ludzi.)
Chodzi bowiem o to, że woda w naszych wodociągach
jest wodą napowierzchniową - głównie pochodzącą z
deszczu. Aby wytruć jej bakterie, jest ona silnie chlorowana.
Stąd śmierdzi i trudno ochotniczo wziąść ją do ust. Logika
też sugeruje, że niesie ona z sobą m.in. opady radioaktywne
(a także opady chemiczne) jakie deszcz przechwytuje z powietrza,
a jakie wiatry przynoszą do nas z radioaktywnie i chemicznie
już zapaskudzonych krajów Ziemi. Tymczasem woda ze studni
głębinowej powinna być dokładnie przefiltrowana przez glebę
zanim zostaje przez nas pozyskana do picia i do gotowania
żywności - co jednak, jak okazało się 12 kwietnia 2017 roku,
wcale NIE uchroniło jej przed powtarzalnym zatruwaniem.
Oczywiście, z chwilą zakończenia pisania powyższego
paragrafu niniejszego punktu #T7, ja wcale NIE
zaprzestałem swoich wysiłków wyjaśnienia jakie
jest faktyczne pochodzenie owych mutacji
nowozelandzkich czarnych kosów oraz zapewne
narazie jeszcze nieodnotowanych przez ludzkość
mutacji ptaków, zwierząt i ludzkich mieszkańców
innych miejsc na Ziemi. Tyle, że z uwagi na sporą
obszerność niniejszej strony, po napisaniu i
opublikowaniu początkowej wersji tego punktu
#T7, tamte dalsze badania radioaktywności
raportuję już czytelnikom w punkcie #F5 i na
"Fot. #F1abc" swej odmiennej strony o nazwie
cooking_pl.htm.
Przeglądając tamtą odmienną stronę, czytelnik zapewne
odnotuje, że z dotychczasowych moich badań już zdaje się
wynikać wniosek, iż mutacje
NZ czarnych kosów, a zapewne też i mutacje innych
stworzeń na Ziemi, powodowane są przez pojedyńcze krople
wysoce radioaktywnych odpadów, jakie wraz z normalnymi
(tj. pozbawionymi radioaktywności) kroplami deszczu
spadają obecnie prawdopodobnie już na całej Ziemi,
powodując NIE tylko mutowanie się ptasich płodów na
jakie krople te przypadkowo upadną, a prawdopodobnie
także ludzkiego raka skóry o kroplowatym kształcie nazywanego
"melanoma",
oraz szereg innych problemów zdrowotnych u ludzi
nieświadomych wysokiej radioaktywności owych sporadycznych
kropli deszczowych. Jeśli zaś wniosek ten NIE
zostanie obalony przyszłymi dokładniejszymi badaniami,
wówczas oznacza on też, że w obecnych czasach
każdy deszcz jest śmiertelnie niebezpiecznym,
bowiem spadające wraz z nim owe pojedyńcze krople
promieniotwórczych odpadów mogą powodować
mutacje, raka, oraz najróżniejsze inne choroby. Dlatego
jeśli czytelnik zostanie złapany gdzieś przez deszcz, ja
radziłbym-ostrzegałbym, że w
obecnych czasach trzeba tak szybko jak tylko się
da uciekać i chować się pod dach przed każdym
deszczem, bowiem jeśli przypadkowo spadnie na nas
jedna z owych rzadkich radioaktywnych kropel, wówczas
zapewne NIE odbędzie się to bez jakichś bardzo przykrych
dla nas późniejszych konsekwencji zdrowotnych.
(3)
Rakotwórcze działanie chemikalii z mięsa przetworzonego
przemysłowo. Wreszcie oficjalnie i publicznie zostało
potwierdzone to co ja empirycznie odnotowałem na własnym
organiźmie już wiele lat temu, zaś uświadomieniu czego czytelnikom
poświęcam od dawna m.in. sporą proporcję swej strony o nazwie
cooking_pl.htm.
Mianowicie, w końcu zostało oficjalnie potwierdzone, że
przemysłowo przetworzone mięso jest zatruwane poprzez
celowo dodawane do niego najróżniejsze chemikalia, które
czynią jego zjadanie niebezpiecznym dla zdrowia i dla życia.
Potwierdzenie to miało miejsce w poniedziałek, dnia
26 października 2015 roku, w wiadomościach wieczornych
z godziny 18 do 18:30 na kanale "Prime" telewizji nowozelandzkiej.
Zaraportowano wówczas w końcu wyniki najnowszych badań
naukowych, jakie ustaliły że przemysłowo przetworzone
mięso czerwone, jest rakotwórcze, a stąd szkodliwe dla zdrowia.
Jako najbardziej szkodliwe i niebezpieczne rodzaje przemysłowo
przetworzonego mięsa, w owym programie wskazywano kiełbasy,
boczek, szynkę, oraz tzw. "mięsne ciasta" (po angielsku "meat
pie") - którymi objadają się mieszkańcy angielskojęzycznych
krajów, w tym NZ. Dla mnie szczególne zaskoczenie wzbudził
boczek, który dotychczas uważałem za wolny od chemikalii,
oraz który lubię i zjadam aż kilkakrotnie w każdym tygodniu.
Teraz doceniam więc twierdzenia mojego znajomego lekarza,
który o szkodliwości boczku informował mnie już wiele lat
temu (ja mu jednak NIE wierzyłem, bowiem owej szkodliwości
boczku NIE odnotowałem wtedy jeszcze empirycznie na
swoim własnym organiźmie). Znajomy ten wzmiankował,
że w jego domu boczek zjada się NIE częściej niż co najwyżej
raz na tydzień. Owo alarmujące na rakotwórczość mięsa
ostrzeżenie z TV, w dzień później (tj. 2015/10/27) powtórzyły
też (i poszerzyły) wszystkie wieczorne dzienniki telewizyjne
jakie typowo oglądam, tj. powtórzył ją w/w dziennik z
kanału "Prime", ponadto po raz pierwszy nadały ją też
wieczorne dzienniki z kanałów 1 i 3 TVNZ, a na dodatek
wzmiankowano ją w wiadomościach stacji "Al Jazeera" - która
też jest dostępna w NZ. Okazuje się, że powodem powtarzania
tego ostrzeżenia był raport opublikowany właśnie przez WHO
(tj. przez "World Health Organization"), który włączał przemysłowo
przetworzone mięso do grupy najniebezpieczniejszych dla
zdrowia substancji powodujących raka, uprzednio obejmujących
jedynie papierosy, azbest, oraz wszelkie radioaktywne substancje.
Dla mnie jednak ów fakt rakotwórczości przemysłowo przetworzonego
czerwonego mięsa, a także szkodliwości praktycznie i wszystkich
innych rodzajów przemysłowo przygotowywanej żywności,
wcale NIE jest nowiną. Już bowiem w 1992 roku mój przyjaciel
z USA poinformował mnie o wynikach badań o jakich wówczas
wiedział, a jakie ujawniały ową rakotwórczość. Z kolei w 1998
roku, po powrocie do NZ z profesury na Borneo, ja nawet
odnotowałem szkodliwość tej żywności na własnym organiźmie.
(Na Borneo wtedy nadal bowiem zjadało się głównie naturalną
żywność NIE zanieczyszczaną jeszcze chemikaliami - niestety,
z tego co słyszałem, do dzisiaj sytuacja tam już się zmieniła.)
Wszakże to właśnie począwszy od czasu mojego powrotu z
Borneo, po każdym zjedzeniu posiłku w publicznej jadłodajni
NZ, lub po każdym zakupie gotowego, przemysłowo sporządzonego
posiłku w NZ supermarkecie (np. gotowej supermarketowej
"picca"), już wówczas zacząłem spędzać potem noce w ubikacji
zamiast w łóżku. Już też wówczas logika
mi podpowiadała, że dodanie do żywności jakichkolwiek chemikalii
innych niż te które ludzkość używa już przez tysiąclecia (np. soli)
i w jakiejkolwiek ilości innej niż ta jaka występuje w naturze i
jest przez naturę akceptowana, faktycznie stanowi zatruwanie
tej żywności - bez względu na to co o owej chemikalii i o
jej jakoby "bezpiecznych" ilościach stwierdzą ci dzisiejsi
niekompetentni i skorumpowani zawodowi naukowcy,
których "badania" są opłacane właśnie przez producentów
danego zwolna trującego nas produktu. Wszakże
Bóg stworzył nasze organizmy do jedzenia żywności, która
zgodnie z niedoścignionymi przez nas, boskimi kryteriami
jakości, uzyskała ocenę "bardzo dobre" (patrz Biblia, Księga
Rodzaju, 1:31), a którą stworzył specjalnie dla nas w naturze -
tak jak wyjaśniłem to szczegółowo w punktach #A1 do #A5 swej strony o nazwie
cooking_pl.htm.
Szczególnie "notoryczne" w powodowaniu u mnie zatruć pokarmowych
z czasem okazały się być w NZ takie publiczne jadłodajnie
jak "McDonald's" oraz "Pizza Hut". Ten sam fakt nadmiernego
zatrucia chemikaliami żywności przetworzonej przemysłowo
już wówczas potwierdziły mi też zachowania moich nowozelandzkich
kolegów z pracy. Większość bowiem z nich karmiła się niemal
wyłącznie posiłkami z publicznych jadłodajni, co już w owych
latach doprowadzało do chronicznego zrujnowania ich żołądków -
tak że po każdym posiłku musieli np. zażywać lekarstwa na
"pieczenie zgagi". Ich zrujnowane żołądki dawały też każdemu
głośno o sobie znać np. powtarzalnym "odbijaniem" im się z
żołądka, a także np. częstotliwością pierdzenia i biegania do
ubikacji. Ten sam fakt niszczenia ludzkiego zdrowia przez
chemikalie dodawane do przemysłowo przetwarzanej żywności
już wówczas zaczęły też potwierdzać statystyki zdrowotne -
np. w Nowej Zelandii jednym z największych uśmiercaczy
ludzi zaczął być wówczas rak brzucha (tj. rak w domyśle
powodowany głównie chemikaliami dodawanymi do
nagminnie zjadanej przez Nowozelandczyków przemysłowo
przetworzonej żywności - ponieważ w owym czasie NZ nie
produkowała jeszcze genetycznie inżynierowanej żywności).
Co ciekawsze, NZ jest jednym z tych krajów, który chlubi
się swoim rzekomym zaawansowaniem, jednak szkoda
mu wydawać pieniądze na jakikolwiek program wczesnego
wykrywania i zapobiegania jednemu z największych zabójców
swoich obywateli, jakim jest ów rak brzucha. Po ówczesnym
empirycznym odkryciu, że przemysł spożywczy coraz
intensywniej zatruwa żywność i wyniszcza ludzi, z upływem
czasu zdecydowałem się nawet spróbować ostrzegania
o tym fakcie swych bliźnich, poprzez opublikowanie
odrębnej ostrzegawczej i zapobiegawczej strony o nazwie
cooking_pl.htm -
m.in. w punktach #A1 do #A5 której wyjaśniam jeszcze
dokładniej niż tutaj definicję, powody, sposoby oraz
następstwa chronicznego już zatruwania wszelkiej
żywności przez dzisiejszy przemysł, naukę, polityków,
rolnictwo, rybaków, rzeźników, kucharzy, itp.
Wszakże, jak dotychczas, w moich możliwościach NIE
leży żaden inny sposób osobistego przyczynienia się do
eliminowania lub do naprawiania tej spowodowanej ludzką
zachłannością niemoralności popełnianej przez praktycznie
całą naszą cywilizację - aczkolwiek ja powtarzalnie podejmuję
najróżniejsze inicjatywy i wysiłki w celu stworzenia takiej
właśnie możliwości oddania w służbę dobra innych ludzi
całej wiedzy i całej znajomości metod działania Boga jakie
dotychczas już wypracowałem. (Po przykład jednej z takich
moich inicjatyw patrz strona o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
lub patrz części #E i #F strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm.
Przykłady innych są zawarte praktycznie w każdej z moich
stron internetowych.) Niestety, jak dotychczas, bliźni zignorowali
lub zablokowali praktycznie wszystkie te inicjatywy i wysiłki.
W moim własnym przypadku, osobistą obroną jaką od dawna
już podejmuję przed tym stopniowym zatruwaniem siebie
chemikaliami z przemysłowo przetwarzanego mięsa i z innej
fabrycznie produkowanej żywności, jest unikanie jedzenia
tego (i tam) o czym pamiętam, że uprzednio spowodowało
to już u mnie zatrucia pokarmowe. I tak, np. po doświadczeniu
wielu nocy spędzonych w ubikacji zamiast w łóżku po zjedzeniu
posiłku w tych publicznych jadłodajniach, zupełnie zaprzestałem
już jedzenia czegokolwiek zakupionego w "Pizza Hut". Zakupy
zaś i zjadanie w "McDonald's" ograniczyłem do co najwyżej
"frytek" (po angielsku "potato chips"). Unikam też jak mogę
wybierania się do jakiejkolwiek restauracji - chociaż wybranie
się co jakiś czas do restauracji z przyjaciółmi jest jednym z
obowiązkowych zasad Zachodniej kultury. W tym "co" i "jak"
jem, staram się też powracać do najbardziej "pierwotnych"
zasad jakie pamiętam z rodzinnego domu, tj. staram się aby
wszystko było przygotowywane z najbardziej podstawowych
produktów, np. ziemniaków, mąki, mleka, najprostrzego rodzaju
mięsa co do którego mam nadzieję, że rzeźnicy NIE dodają
do niego jeszcze żadnych chemikalii, itp. Niestety, nawet i
te najbardziej podstawowe produkty w wielu przypadkach
potrafią być już zatruwane chemikaliami. Jeśli więc zachodzi
przypadek, że gdzieś wykrywam takie ich zatruwanie, wówczas
więcej już NIE zakupujemy tego samego produktu, lub NIE
używamy już tego samego sklepu. Przykładowo NZ rzeźnicy
coraz częściej nabywają brzydkiego zwyczaju dodawania
nawet do najbardziej podstawowych mięs, np. płatów pieczeni,
chemikalii zapobiegających ich szybkiemu zepsuciu się
lub zmianie koloru - i to na przekór wniosku jaki sam się
nasuwa, a jaki wyjaśniam w punkcie #C1 swej strony o nazwie
cooking_pl.htm,
mianowicie, że jeśli jakieś
chemikalia uśmiercają mikroorganizmy które powodują
proces psucia się żywności lub które zapobiegają zmianie
koloru tej żywności, wówczas te same chemikalia z całą
pewnością uśmiercają też pożyteczne mikroorganizmy,
które w naszym ciele powodują trawienie owej żywności
i które dopomagają w absorbowaniu przez nasze ciało potrzebnych
nam składników owej żywności (czyli - NZ rzeźnicy
dodają takie chemikalia na przekór samonasuwającego się
wniosku, że chemikalia jakie zabijają mikrorganizmy także
zwolna i stopniowo uśmiercają też i ludzi którzy je konsumują).
Jeśli więc w moim domu odkryjemy dodawanie takich chemikalii,
wówczas natychmiast zaprzestajemy zakupy u danego rzeźnika,
bowiem wiadomo, że jeśli ktoś raz uczyni coś niemoralnego,
potem będzie już powtarzał wielokrotnie to samo niemoralne
działanie. Typowo unikam też zjadania mięsa z przemysłowo
hodowanych kurczaków, bowiem wiadomo, że ich pasza
jest szpikowana chemikaliami, steroidami, hormonami,
antybiotykami, oraz najróżniejszym innym szkodliwym
dla ludzi świństwem. Jestem też ostrożny w jedzeniu
ryb, bowiem aby spowolnić proces ich psucia się, często
ich dostawcy faszeruję je najróżniejszymi konserwującymi
chemikaliami. Ponadto, niektóre ryby są łowione w małych
zatokach zupełnie już zatrutych ściekami. Niestety, owa
konieczność podejmowania takich form osobistej obrony
oznacza także, że tym co czynimy w naszym domu,
stopniowo i nieodwracalnie (trwale) odbierany jest
nam dorobek techniczny i wszelkie ułatwienia życiowe,
jakich dorobiła się obecna ludzka cywilizacja, a stąd
że faktycznie to stopniowo cofamy się obecnie do sposobu
życia jaki istniał zanim nasza cywilizacja "zabłądziła" w
dzisiejsze "błędne koło" niemoralności, samoniszczenia
i samobójczego postępowania - tak jak owo trwałe
odbieranie ludzkości jej dorobku i ułatwień opisuję szerzej
w następnym punkcie #T8, zaś jak powody i zasady tego
karania całej ludzkości poprzez stopniowe i trwałe odbieranie
jej dotychczasowego dorobku technicznego i ułatwień
życiowych wyjaśniam w punkcie #N2 strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
w punkcie #C4.2 innej swej strony o nazwie
morals_pl.htm,
w punktach #B2 do #B2.3 jeszcze innej strony o nazwie
mozajski.htm,
oraz w punkcie #A5 swej strony o nazwie
cooking_pl.htm.
Wszakże całe obecne samoniszczenie i samobójcze
postępowanie naszej cywilizacji wynika z niekontrolowanej
zachłanności ludzi, czyli z faktu, że od jakiegoś już czasu
wszystkie rodzaje przemysłów
obecnej ludzkości starają się uzyskiwać szybkie krótkoterminowe
korzyści, kosztem niemoralnych postępowań jakie seryjnie (powtarzalnie)
łamią sobą najróżniejsze kryteria moralne - za co w długoterminowym
działaniu mechanizmów moralnych cała ludzkość musi być
potem karana trwałym odebraniem jej tych korzyści -
tak jak wyjaśnia nam to działanie "mechanizmów moralnych"
(w tym "pola moralnego") opisywane już m.in. w punktach
#A2, (7) z #F3, oraz #N1 niniejszej strony, zaś ilustrowane
edukującym przykładem w punkcie #A4 strony o nazwie
karma_pl.htm.
W rezultacie zaś tego karania całej ludzkości, to co politycy,
naukowcy i właściciele fabryk triumfalnie obwieszczają jako
sukcesy ludzkości, faktycznie okazuje się być procesem
stopniowego uśmiercania ludzi zwiedzionych tymi
obwieszczeniami i stąd nierozważnie konsumujących
niemoralne produkty dzisiejszej zachłanności.
* * *
Oczywiście, podobnie jak życie każdego dzisiejszego
mieszkańca Ziemi, także i moje życie jest już utrudniane
i uprzykrzane przez nieustannie zwiększającą się
mnogość jeszcze innych nieodwracalnych (trwałych)
kar, niż tylko te przykłady nieodwracalnych kar, dla
których moje sposoby pomniejszania ich skutków opisałem
powyżej w tym punkcie. Wszakże, przykładowo, także
i mnie coraz bardziej obrzydzają już podróżowanie
nasilające się akty terroryzmu oraz coraz bardziej wrogie
wobec podróżujących procedury jakie linie lotnicze,
lotniska i niektóre kraje wdrażają w celu zapobiegania
temu terroryzmowi. To właśnie z tego powodu swoje
podróżowanie ograniczyłem już do absolutnie niezbędnych
wyjątków. Także i mnie zniechęca do korzystania
z emailów i internetu coraz bardziej nasilające
się nasyłanie wirusów komputerowych i szpiegującego
software, czytanie mojej korespondencji przez najróżniejsze
agencje szpiegowskie, narzucanie nachalnych reklam
i "cookies", próby internetowego szantażowania i
wymuszania, nakładanie coraz bardziej wścibskich
warunków na wyszukiwarki i na
systemy typu YouTube,
oraz najróżniejsze jeszcze inne zło i niemoralnosci
wkradające się z pomocą emailii i internetu. Także i
mnie zniechęca do korzystania z różnych urzędów
i instytucji coraz większa biurokracja i korupcja oraz
próby uzależniania i podporządkowywania. Ja także
cierpię z powodu eksploatatorskiego ukierunkowywania
się służb zdrowia i koncernów farmaceutycznych -
tak jak opisują to np. punkty #I1 do #I2 strony o nazwie
healing_pl.htm.
Itd., itp. Jednak narazie NIE opisuję tutaj tej dalszej
mnogości zaczynających już trapić całą ludzkość trwałych
kar, ponieważ, niestety, albo dotychczas NIE poszukiwałem
jeszcze sposobu jak zmniejszyć lub zneutralizować
wpływ owych kar na moje życie, albo sposobu takiego
poszukiwałem - jednak dotychczas go NIE znalazłem,
albo też sposób taki już znam i stosuję w praktyce,
jednak z uwagi na drażliwą dla niektórych naturę
owej kary, lub sposobu jej neutralizowania, NIE
uważam, że ich opisanie tutaj jest warte dodatkowych
prześladowań i problemów jakie ich publiczne
ujawnienie by sprowadziło na moją i tak już
zawzięcie szykanowaną i krytykowaną osobę.
Fot. #T1ab: Ptaki "czarne kosy", u których w Nowej
Zelandii wymutowały się nieregularne (kroplo-kształtne)
łaty z białych piór - tj. łaty których kroplowaty kształt
przypomina sobą wygląd ludzkiego raka skóry nazywanego
"melanoma".
Najlepiej owe białe łaty piór się widzi, jeśli powyższe zdjęcia
się powiększy. Aź do czasu katastrofy atomowej z Fukushima
w Japonii, wszystkie czarne kosy były w Nowej
Zelandii całe czarne i miały jedynie czarne pióra.
Jednak po katastrofie atomowej w Fukushima,
w Nowej Zelandii zaczęły się pojawiać coraz liczniejsze
kosy (a także inne poprzednio całe czarne ptaki -
np. patrz "Fot. #T2" poniżej) z łatami białych piór.
Oba pokazane powyżej zdjęcia pokazują kosa, którego
zdołałem sfotografować na boisku sportowym
petońskiego klubu rugby
(boisko to oddzielone jest jedynie ulicą od terenów
rekreacyjnych pokazanych i dyskutowanych na
"Fot. #I2" z mojej strony wyborczej o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm).
Jednak kos z tych górnych zdjęć wcale NIE jest
jedynym wymutowanym takim ptakiem jaki żyje
w Petone. Przykładowo, podobnie wymutowany
czarny kos, tyle że z aż kilkoma małymi łatami
z białych piór na swej głowie, szyi, piersi i obu
bokach, jakieś dwa lata temu urodził się gdzieś
w gnieździe niedalekim od mojego mieszkania i
obecnie, tak jak cała jego rodzina, często przylatuje
na mój miniaturowy ogródek aby pożywić się łapanymi
tam dżdżownicami - co mnie znacząco martwi,
bowiem oznacza, że mój ogródek też zapewne
jest już zapaskudzony radioaktywnością. (Oczywiście,
ja sam usilnie chronię ten ogródek przed wszystkim
co szkodliwe i na co mam wpływ, tj. przed wszelkimi
chemikaliami, nawozami sztucznymi, itp.) Z uwagi
jednak na małe wymiary mojego ogródka, jakie są
mniejsze od odległości bezpieczeństwa na jaką
dzikie i płochliwe kosy pozwalają ludziom zbliżyć
się do siebie, pokazane na poniższych zdjęciach
"c" i "d" pierwsze fotografie mojego przydomowego
wymutowanego kosa, udało mi się wykonać dopiero
30 października 2015 roku. Za każdym bowiem
razem, kiedy go zobaczyłem w warunkach pogodowych
sprzyjających fotografowaniu, oraz wychodziłem
z mieszkania z aparatem fotograficznym, kos ten
wzbijał się w powietrze i uciekał. Niemniej chociaż
wypatrzenie, podejście bez spłoszenia, oraz
jakościowo akceptowalne sfotografowanie kosów
wcale NIE jest łatwe kiedy ma się tylko aparat na
jaki ja mogę sobie pozwolić, oczywiście "NIE spocznę
teraz na laurach", a będę kontynuował swe wysiłki
fotograficznego dokumentowania zarówno powyższych,
jak i jeszcze innych, czarnych kosów (i innych czarnych
ptaków) jakie już uległy wymutowaniu. Wszakże jeśli
w Nowej Zelandii położonej "na końcu świata"
nieodpowiedzialność ludzkości zdołała tak już zapaskudzić
naturę, że kosy się tu mutują, można sobie wyobrazić
jak tragicznie musi wyglądać sytuacja z naturą
(i z żyjącymi z niej ludźmi) w krajach położonych
przy wylotach z "odbytnic" niechlujnie projektowanych,
budowanych i użytkowanych reaktorów atomowych -
czyli praktycznie we wszystkich krajach z całej północnej
półkuli Ziemi. Najwyższy więc czas aby zacząć
"bić na alarm" w tej sprawie i zdecydowanie domagać
się od rządów pozamykania wszystkich reaktorów
atomowych. Ponieważ zaś czarne kosy są ptakami
które doskonale adoptowały się do życia w nawet
najgęściej zabudowanych miastach, rekomenduję
czytelnikowi aby sam też sprawdził (i sfotografował -
jeśli się da), czy niektóre z tych ptaków wymutowały
już łaty białych piór i w jego miejscowości. Jeśli zaś
TAK, wówczas czytelnik będzie miał naoczne
ostrzeżenie i potwierdzenie, że życie oraz zdrowie
jego samego oraz najbliższych mu osób też jest już
zagrożone miejscem silnie już zapaskudzonym
opadami śmiertelnie niebezpiecznej radioaktywności.
(Oczywiście, ja chętnie opublikowałbym takie zdjęcia
czytelnika z jego lokalnie wymutowanymi czarnymi
kosami.) Ponadto rekomendowałbym też, aby dla
"uświadomienia i ochrony siebie i swych bliskich"
czytelnik spróbował powtórzyć podobne do moich
badania i estymacje lokalnej gęstości kropel palącego
i mutującego radioaktywnego deszczu spadającego
w jego miejscowości - tak jak deszcz taki opisałem
dokładniej w punkcie #F5 oraz pod "Fot. #F1abc" swej strony
cooking_pl.htm.
(Kliknij na wybrane z powyższych zdjęć aby oglądnąć je w powiększeniu.)
Fot. #T1a (góra):
Fotografia wymutowanego czarnego kosa wykonana
17 września 2015 roku na boisku sportowym
petońskiego klubu rugby.
W tym czarnym kosie wymutowała się jedna duża łata
białych piór pokrywająca całą górną połowę jego głowy.
Odnotuj, że kosa tego uchwyciłem tu w chwili kiedy
zaniepokoiło go już moje zbliżanie się i przygotowywał
się do ucieczki, a także odnotuj, że oprócz tego kosa,
na tym samym boisku sportowym w nieco dalszej
odległości poszukują też dżdżownic jeszcze dwa
inne czarne kosy.
Fot. #T1b (dół):
Wykonana kilka kroków wcześniej jeszcze jedna
fotografia tego samego wymutowanego czarnego
kosa z boiska sportowego
petońskiego klubu rugby.
Na tej fotografii kos jeszcze NIE czuje się mną
zagrożony, stąd nadal poszukuje dżdżownic. Od
czasu gdy 18 października 2015 roku po raz pierwszy
opublikowałem tu zdjęcie tego wymutowanego kosa,
aż szereg razy wybrałem się potem ponownie na to
boisko sportowe w nadziei, że znajdę tam tego samego
kosa i zdołam go sfotografować z mniejszej odległości.
Niestety, w tych wyprawach nawet jednego razu NIE
zastałem na tym boisku ani owego kosa, ani też
żadnego innego kosa czy choćby dowolnego ptaka.
Zgaduję więc, że w międzyczasie zapewne powierzchnia
tego boiska została potraktowana jakimiś chemikaliami -
tak jak ludzie czynią to nadmiernie entuzjastycznie
w dzisiejszych czasach beztroskiego rozlewania trucizn
gdzie tylko się daje. Wszakże tylko trucizny rozlane
na owym boisku są w stanie skutecznie pousuwać z
niego wszelkie ptaki, które albo natychmiast pozdychały,
albo też uznają za niejadalne wszystko co na nim daje
się obecnie znaleźć.
Fot. #T1cd: Zdjęcia mojego przydomowego wymutowanego
ptaka "czarny kos". Ten kos ma aż kilka plam z białych piór
na swej głowie, szyi, piersi i obu bokach. Jest też niemal
codziennym wizytatorem mojego wolnego od chemikalii
ogródka. Niestety, zarówno on, jak i jego potomstwo, są
bardzo płochliwi. Jego i jego potomstwo obserwuję już
począwszy gdzieś od 2013 roku, aż do chwili obecnej (2017 rok).
Jako ciekawostkę odnotowałem, że jego mutacja przekazana
została na dzieci i wnuki w jakiejś zmodyfikowanej formie.
Przykładowo, zamiast plam z białych piór jakie on ma, jego
potomstwo zaczyna nabywać regularne opierzenie (a NIE jak
on, "plam") z piór o kolorach jakby "zakrwawionych" - jakich
uprzednio NIE widziałem jeszcze u żadnych innych kosów.
Kiedy wykonywałem akualizację tej strony w lutym 2017
roku, kos ten ciągle żył i ciągle, wraz z całą swą już bardzo
liczną rodziną, praktycznie codziennie przylatywał na mój
ogródek aby pożywić się znajdowanymi w nim dżdżownicami.
(Kliknij na wybrane z powyższych zdjęć aby oglądnąć je w powiększeniu.)
Fot. #T1c (góra):
Pierwsza z dwóch fotografii wymutowanego czarnego
kosa z mojego małego ogródka. Kosa tego udało mi
się sfotografować dopiero 30 października 2015 roku -
i to tylko dlatego, że ukrywał się poza drzewkiem
cytrynowym ze środka zdjęcia, a stąd czuł się
bezpieczniejszy i NIE odleciał natychmiast po tym
jak wyszedłem z mieszkania z aparatem fotograficznym.
Kosa tego widać w środku zdjęcia poza liściami cytrynki,
jak siedzi na krawędzi mojej ogrodowej kompostowni.
W przeciwieństwie do czarnego kosa z uprzednich
zdjęć (a) i (b), białe łaty w tym kosie są bardzo małe.
Aby zobaczyć drugą z obu fotografii tego mutowanego
czarnego kosa ukrytego poza cytrynką
kliknij na niniejszy (zielony) link.
Na tej fotografii kos zmienił nieco swoją pozycję, stąd
małe łaty jego białych piór są udokumentowane pod
innym kątem.
Fot. #T1d (dół):
Jeszcze jedna fotografia tego samego wymutowanego
czarnego kosa z mojego ogrodu. Tym razem siedział on
na gałęzi drzewa z ogródka moich sąsiadów. Niefortunnie,
uważnie obserwując co ja czynię, ma on głowę zwróconą
dziobem dokładnie w moim kierunku. Stąd zdjęcie NIE pokazuje
łat z białych piór istniejących na obu bokach jego głowy.
Zauważ, że w tym czarnym kosie wymutował się aż cały
szereg małych łatek z białych piór, między innymi na obu
jego bokach, na piersi, z tyłu na szyi, oraz na głowie
ponad okiem. Odnotuj też, że przed eksplozją atomową
w Fukushima Japonia, nigdzie w Nowej Zelandii i nigdy
NIE widziałem czarnego kosa w jakim wymutowałyby
się łaty z białych piór - a jako wysoce spostrzegawczy
naukowiec z pewnością zarejestrowałbym taką anomalię
gdybym kiedykolwiek ją widział. Mnie najbardziej w
tym mutowaniu martwi, że jeśli kosy mutują się w aż
tak widoczny dla oczu sposób, można sobie wyobrazić
co dzieje się z ciałami ludzi (czyli z fizycznym oraz z
umysłowym ich zdrowiem). Tyle tylko, że ludzie NIE
porastają piórami jak kosy, zmiana barwy jakich to
piór pozwalałaby mutowanie łatwiej odnotować - chyba
że jednym z narazie nieuświadamianych przez medycynę
objawów ludzkiego mutowania się są też m.in. owe
najróżniejsze mnożące się ostatnio ludzkie "wykoślawienia",
przykładowo tatuaże jakie u coraz większej liczby
ludzi, szczególnie kobiet, pojawiają się na skórze
w coraz to bardziej intymnych miejscach, kolczyki
w nosie, języku, piersiach lub genitaliach, nabywanie
smaku na dzisiejszą muzykę i na zdziwaczone "dzieła"
obecnych artystów, itp. (po próbki dzisiejszych "hitów
muzycznych" przeglądnij np. moją wideo-stronę o nazwie
p_12h.htm -
odnotuj jednak, że po kliknięciu na nie, widea te działają
tylko pod przeglądarką "Google Chrome"). Wszakże to
właśnie tego typu objawy cechowały wszechogarniającą
degenerację ludzkości w mrocznym okresie oryginalnego
średniowiecza.
Fot. #T2: Dnia 8 grudnia 2015 roku, spacerując po
petońskiej plaży
natknąłem się na mutanta czarnego ptaka jeszcze
innego gatunku niż uprzednio udokumentowane tu
czarne kosy. Był to też zawsze całkowicie czarny ptak
wielkości dużego gołębia, po angielsku nazywany
"black oystercatcher".
Spotkany wówczas na petońskiej plaży ptak
wymutował pojedyńczą sporą okrągłą łatę z białych
piór dokładnie w środku rowka biegnącego wzdłuż
jego grzbietu, pomiędzy oboma skrzydłami. Średnice
owej łaty białych piór oceniałbym na wynosząca około
2 cm. Usiłowałem go sfotografować tak aby wyraźnie
udokumentować tę łatę z rowka w jego grzebiecie,
jednak mój tani aparat fotograficzny wymaga, że aby
zdjęcie tego ptaka było czytelne, wówczas musiałbym
podejść do niego bardzo blisko - a ów czarny "oystercatcher"
okazał się wysoce płochliwy. Najlepsze więc z jego
zdjęć jakie wówczas wykonałem pokazuję powyżej.
Niestety, nawet na tym zdjęciu większa część owej
białej plamy pozostaje niewidoczna, bowiem zasłania
ją wybrzuszone prawe skrzydło tego ptaka. Ten zaś
fragment owej sporej białej łaty na jego grzebiecie
pomiędzy skrzydłami, jaki nadal pozostaje widoczny, najłatwiej
odnotować jeśli powyższe zdjęcie ogląda się w powiększeniu.
(Kliknij na powyższe zdjęcie aby oglądnąć je w powiększeniu.)
Powinienem tutaj też dodać, że uprzednio nigdy
NIE widziałem aby któryś z tych całkowicie czarnych
ptaków wymutował łatę białych piór na swej górnej
powierzchni. A ptaki te są bardzo powszechne na
nowozelandzkich plażach. Stąd praktycznie niemal
każdego dnia widuję aż cały ich szereg podczas moich
ulubionych codziennych spacerów wzdłuż brzegu
morza. Wierzę więc, że udokumentowana powyżej jego
mutacja ma te same pochodzenie co opisywane tu mutacje
NZ czarnych kosów. Niestety, znając naukowców i polityków,
zapewne zupełnie zignorują oni fakt pojawiania się także
i mutacji tego innego gatunku czarnych ptaków (a stąd
nadal będą oni usilnie popierali budowę coraz większej
liczby reaktorów atomowych i bomb jądrowych np.
aż do czasu kiedy po utracie swych wpływów nagle
odkryją jak konsekwentnie działa uniwersalna sprawiedliwość
opisywana m.in. w punkcie #N2 mojej strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm -
tyle że, niestety, wówczas na działanie będzie dla nich już za późno).
Wszakże istnieje także odmiana owego gatunku ptaków, jaka ma
biały cały swój brzuch. Jednak chociaż owa biało-brzuszna
odmiana często łapie ostrygi i małże razem z czarną odmianą,
praktycznie nigdy nie widziałem aby formowała z nimi
mieszane "małżeństwa". Niemniej siedząc sobie wygodnie
w swych dobrze klimatyzowanych biurach na fotelach
z poręczami, oraz oglądając świat wyłącznie teoretycznie
przez szyby "wież z kości słoniowych", daje się też zwodzić
siebie i bliźnich, że owa biała łata z piór na grzbiecie tego
petońskiego "oystercatcher" wynika z prostego faktu, iż jego
matka jakoby "sparzyła" się kiedyś z samcem tej biało-brzusznej
odmiany. Wygodnie przy tym można przemilczeć ową
zasadę rządząca przekazem cech z rodziców do dzieci,
mianowicie że nawet gdyby takie przekazanie białych
piór faktycznie miało miejsce, wówczas owa biała plama
powinna pojawić się na brzusznej części tego ptaka,
czyli w obszarze w którym owa biało-brzuszna odmiana
ma białe pióra. Wszakże na grzbiecie w miejscu w jakim
taką białą plamę ma powyższy "oystercatcher", nawet
owa biało-brzuszna odmiana zawsze ma czarne pióra.
Z drugiej strony, ów rowek jaki biegnie wzdłuż grzebietu
tych ptaków i w jakim znajduje się udokumentowana tu
plama wymutowanych na biało piór, doskonale sprzyja
upadkowi na niego i późniejszemu zatrzymaniu się dla
spotęgowania swego niszczycielskiego działania, owej
kropli deszczu zawierającej wysoko-skoncentrowaną
radioaktywność - istnienie w dzisiejszych deszczach
jakich to radioaktywnych kropli indukujących kroplo-kształtne
mutacje u zwierząt i kroplo-kształtnego raka skóry
(melanomę)
u ludzi staram się udokumentować w punkcie #F5
oraz pod "Fot. #F1abc" w/w swej strony o nazwie
cooking_pl.htm.
Przez jakiś zbieg okoliczności, w czwartek dnia 10
grudnia 2015 roku, w dzienniku wieczornym z godziny
17:30 na kanale "Prime" TV NZ, podane było ostrzeżnie,
że wszystkie gatunki uprzednio jadalnych małży żyjących
na zachodnich plażach z górnej części Wyspy Północnej
NZ ostatnio stały się silnie trujące i NIE wolno już ich
zjadać. Ciekawe więc, czy owo nagłe nabycie trujących
cech przez NZ małże, też jest jakoś związane z
owymi radioaktywnymi kroplami deszczu docierającymi
do NZ (ostatnio z Fukushima w Japonii), a stąd też
ma to samo pochodzenie co opisywane tu mutacje
ptaków o czarnych piórach.
Związek z opisywanymi tu mutacjami nowozelandzkich
ptaków spowodowanymi atomową katastrofą w Fukushima,
Japonia, mogą też mieć pojawienia się dopiero po tej katastrofie
niezwykłych ptaków w Nowej Zelandii, które nauczyły się
ludzkiej mowy i są w stanie prowadzić z ludźmi długie
konwersacje. Już aż dwa takie rozmawiające po ludzku
ptaki opisałem w punkcie #E3 swojej strony internetowej o nazwie
cielcza.htm.
#T8.
Odnotuj, że wszystkie nieodracalne kary nakładane na
ludzkość za popełnianie seryjnych niemoralności, niwelują
efekty postępu technicznego i cywilizacyjnego dokonanego
w obecnej czwartej erze - w rezultacie czego, kiedy nastąpi
śmierć obecnej formy ludzkości, nowo narodzona wówczas
ludzkość piątej ery będzie zaczynała wszystko praktycznie
od nowa:
Być może czytelnik sam już odnotował z opisów
poprzedniego punktu #T7 tej strony, że każda
z nieodwracalnych kar nakładanych na ludzkość
za seryjnie popełniane niemoralności, eliminuje
sobą jakiś fragment dorobku technicznego i
cywilizacyjnego ludzkości dokonanego w okresie
właśnie się kończącej czwartej ery ludzkiej historii.
Odnotuj przy tym, że numery kolejnych er ludzkiej
historii zostały przyporządkowane owym erom
(i ilustrowane czytelnikom począwszy od lutego
2015 roku) w "tabeli #K1" ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
Obecna czwarta era "nowożytnej technokracji"
została rozpoczęta odkryciem Ameryki przez
Krzysztofa Kolumba w 1492 roku (notabene,
Kolumb okazał się być synem polskiego króla -
tak jak wyjaśnia to punkt #I4 na stronie
mozajski.htm).
Natomiast zakończenie obecnej czwartej ery,
oraz zapoczątkowanie następnej, piątej ery,
nastąpi w chwili zbudowania
Magnokraftu,
czyli po rozpoczęciu podróży międzygwiezdnych
przez wiodący wówczas kraj Ziemi. Jeśli więc jakieś
procesy unikalne dla umierania i agonii obecnej
ludzkości NIE spowodują dodatkowych opóźnień,
wówczas owo zbudowanie Magnokraftu prawdopodobnie
będzie miało miejsce już około 2036 roku. (Odnotuj
bowiem, że ów 2036 rok jako data zbudowania Magnokraftu
wyliczyłem jeszcze w 1972 roku na bazie regularności jakie
wtedy odkryłem w budowach kolejnych napędów ziemskich
wynajdowanych i budowanych w uprzednich sytuacjach
wzrostu, a NIE obecnego umierania i agonii dzisiejszej
cywilizacji ludzkiej - po szczegóły patrz "Tabela
Cykliczności (Okresowości) dla Urządzeń Napędowych"
opisywana m.in. w punktach #B1 do #B4 mojej strony
propulsion_pl.htm.)
Warto tu też dodać, że owo zapoczątkowanie nowej,
piątej ery także zaistnieje dzięki wynalazczości i
intelektualnemu dorobkowi jeszcze jednego Polaka
(tj. Jana Pająk - autora tej strony), który wynalazł i
rozpracował Magnokrafty. Moim osobistym zdaniem -
uzasadnionym szerzej w punkcie #H1.1 strony
przepowiednie.htm,
owym ostatnim wiodącym krajem świata, który zbuduje
Magnokrafty i zapoczątkuje nimi ostatnią, piątą erę
śmiertelnej ludzkości, będzie dzisiejsza Korea.
Aby uwypuklić i zilustrować owo eliminujące dorobek
techniczny ludzkości działanie nieodwracalnych
(trwałych) kar, powtórzę tutaj skutki działania
przypadków kar już omówionych w uprzednim
punkcie #T7 tej strony. I tak, dorobek techniczny
ludzkości doprowadził m.in. do zbudowania
licznych "ślepych i pozbawionych inteligencji"
maszyn rolniczych - które w dzisiejszych czasach
m.in. całkiem już automatycznie i na ślepo np.
zrywają owoce w sadach. Jednak stopniowe
wyginięcie pszczół wkrótce spowoduje, że owe
maszyny staną się bezużyteczne. Wszakże sady
NIE będą już rodzić owoców z powodu braku
zapylenia ich kwiatów. Natomiast ślepe i pozbawione
inteligencji dzisiejsze maszyny rolnicze NIE są
w stanie zapylać kwiatów - chociaż posiadający
oczy i inteligencję ludzie potrafią to czynić
ręcznie. W podobny sposób dotychczasowy
dorobek techniczny ludzkości spowodował także,
iż nasze najróżniejsze elektrownie produkują
elektryczność sieciową, jaka na wiele sposobów
wykonuje dla nas prace i ułatwia nam życie. Jednak
nadchodzące nieodwracalne (trwałe) kary już wkrótce
spowodują, że ludzkość NIE będzie mogła dalej korzystać
z elektryczności dostarczanej jej sieciami przesyłowymi.
Przykładami takich nieodwracalnych kar już są katastrofy
w Czernobylu (Ukraina), oraz w Fukushima (Japonia),
a także będą następne podobne do nich katastrofy
nuklearne jakie nieodwołalnie nadejdą już wkrótce
z powodu technicznie ignoranckiego, niechlujnego
i zaniedbującego podstawowe zasady bezpieczeństwa
sposobu na jaki dotychczas buduje się i używa reaktory
atomowe - jaki to sposób opisuję np. w punktach #M1
i #M1.1 swej strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Nieodwracalnymi karami eliminującymi elektryczność
będą także katastrofy jakie nadejdą też z powodu używania
niemoralnej energii jądrowej już obarczonej tradycją
"złego drzewa, które NIE może zrodzić dobrych owoców"
(po szczegóły patrz punkt #C4.7 mojej strony
morals_pl.htm).
Będą nimi też inne następne kary (np. akty terroryzmu
i trzęsienia ziemi - które będą wyniszczały elektrownie
i linie przesyłowe, epidemie i dysputy płacowe - które
zbankrutują kompanie sieciowe i pozbawią ich
pracowników) jakie już wkrótce dotkną też i inne
sposoby generowania elektryczności. W podobny
sposób nasilanie się dzisiejszych niszczycielskich
trendów i intelektualnego rozboju, jakie obezwładniają
internet i emaile, już wkrótce spowoduje, że ludzie NIE
będą w stanie używać ani internetu, ani nawet komputerów.
Międzynarodowy terroryzm i reakcje na niego na jakimś
tam etapie uczynią też bezużytecznymi linie lotnicze i
samoloty. Biurokracja, korupcja, kryzysy finansowe i
ekonomiczne, upadek opieki zdrowotnej, epidemie i
kataklizmy, itp., spowodują rozkład wielu społeczeństw
i państw. Itd., itp.
Oczywiście, podobne utrudnienia i problemy będą
stopniowo unieważniały także dorobek techniczny
w każdej innej dziedzinie życia ludzkości. Przykładowo,
nasilające się piractwo, terroryzm i działania anty-cywilizacyjnych
sił spowodują, że statki i transport morski stopniowo
zanikną. Korupcje, podziały i walki wewnętrzne
w poszczególnych krajach, a także odcięcie od
dostępu do surowców i energii, zrujnują fabryki,
rolnictwo, ład publiczny, oraz poszanowanie prawa.
Itd., itp.
W rezultacie, stopniowo w niemal całej naszej
cywilizacji wytworzy się sytuacja jaką już od lutego 2009
roku opisuję w scenariuszu z punktu #H3 swej strony
przepowiednie.htm.
Mianowicie, sytuacja że każdy będzie zmuszony bronić
się i dbać samemu o siebie i o swych najbliższych,
zaś cały dorobek techniczny i cywilizacyjny obecnej
ery ulegnie zniszczeniu. Aby więc pod koniec obecnej
czwartej ery cokolwiek mieć, trzeba będzie to
wyhodować lub wykonać osobiście sobie samemu -
włącznie z produkcją żywności, wypiekiem chleba,
leczeniem siebie samego, itp. Jedyne co przetrwa
z dzisiejszej cywilizacji technicznej, to pamięć i
dorobek duchowy. Jedyni zaś ludzie, którzy
przetrwają, to ci u których wiedza, siła duchowa,
moralność, dyscyplina i posłuszeństwo swym
przywódcom oraz zgodność w osiąganiu wspólnego
dobra pozwoli osiągnąć cele, po urzeczywistnianie
jakich w obecnej czwartej erze zachłanność
eskalująca się u decydentów NIE pozwalała
nawet sięgać.
To totalne zniszczenie zacznie zwolna być naprawiane
dopiero po narodzeniu się następnej formy naszej
cywilizacji w piątej i już ostatniej erze śmiertelnej
ludzkości. Niestety, ówczesna ludzkość będzie
zmuszona pracowicie naprawiać wszystko co
obecna ludzkość napsuła. Przykładowo, będzie
ona zmuszona budować już odmienne maszyny
rolnicze nowego rodzaju, które będą w stanie
inteligentnie dokonywać wszelkich poruszeń
niezbędnych do wykonania zadawanych im prac,
które będą w stanie używać dowolnych narzędzi
wymaganych do tych prac, które będzie można
przeprogramowywać na każdy rodzaj zadań, które
będą posiadały zmysły podobne do ludzkich (tj.
będą zdolne do patrzenia, wąchania, słuchania
i odczuwania dotyku), oraz które będą posiadały
sztuczną inteligencje - czyli będą pamiętały,
obserwowały, analizowały sytuacje i podejmowały
decyzje. To takie maszyny będą dopiero zdolne
np. zastępować obecnie zniszczone pszczoły i
zapylać każdy indywidualny kwiatek. Przyszła
cywilizacja będzie też zmuszona zdecydowanie
i bezwzględnie wyeliminować z korzeniami całą
wygenerowaną przez naszą erę przestępczość,
pasożytnictwo, piractwo, terroryzm, oraz
anty-cywilizacyjne państwa i narody - tak
aby produkcja, handel, podróżowanie,
korespondencja, wymiana idei, postęp,
itp., ponownie stały się możliwe. Itd., itp.
Oczywiście ja rozumiem, że wszystko co prezentuję
na niniejszej stronie może szokować i przerażać.
Jednak trzeba pamiętać,
że każdy rodzaj strachu wypełnia też i szereg
konstruktywnych ról. Przykładowo,
strach najlepiej motywuje
i mobilizuje do przemysleń, działań i wysiłku.
Im też wcześniej strach przed tym co nadchodzi
zacznie się upowszechniać, tym mniej zniszczeń
ludzkość doświadczy z powodu zostania
nieprzyjemnie "zaskoczoną" przez
opisywane tu kary. Warto więc zacząć zważać
na to co tu opisuję i starać się włączać do wszystkiego
co się czyni uwzględnianie w tym kryteriów moralnych.
Na przekór bowiem, iż to co piszę reprezentuje
jedynie dedukcje i przewidywania ludzko-omylnego
naukowca-emeryta, jak wszystko co bazuje na zapowiedziach
z Biblii, na pozbawionych uprzedzeń i zaślepienia
zachłannością badaniach otaczającej nas rzeczywistości,
na materiale dowodowym, na już nam udzielonych
lekcjach historii, oraz na użyciu logiki i zdrowego
rozsądku, ciągle zapewne kryje się w tym jakaś tam
proporcja prawdy. Im więc więcej osób i wcześniej
zacznie reagować na ową prawdę, oraz przygotowywać
się do tego co już daje się przewidzieć iż nadchodzi -
w zgodzie z zasadami opisywanymi w punkcie #N2 strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
tym więcej owych ludzi będzie w stanie przetrwać
przez owo coraz bardziej zaawansowujące się,
obecne "neo-średniowiecze".
Część #U:
Na zakończenie tej strony:
#U1.
Podsumowanie tej strony - czyli NIE zwlekajmy ze zbudowaniem
sobie samemu domowych i anty-kataklizmicznych systemów do
generowania elektryczności z energii słońca, jakie uczynią nas
niezależnymi od sieci oraz mogą także ułatwić nam wygodniejsze
przetrwanie kataklizmu w rodzaju tornada, huraganu, trzęsienia ziemi, pandemii ebola, itp.
Motto:
"Choć wszystko ma prostą teorię, praktyka zawsze jest trudna do urzeczywistnienia
i to NIE tylko ponieważ fizyczna rzeczywistość jest źródłem najróżniejszych ograniczeń
tego co czynimy, ale także ponieważ ludzkie niedoskonałości zamieniają wielu decydentów
w mistrzów utrudniania, powstrzymywania i wypaczania."
Gdybyśmy charakteryzowali epokę w jakiej
obecnie żyjemy, wówczas moglibyśmy stwierdzić,
że życie ludzkie jest w niej nacechowane nawykami
wygód oglądania telewizji i internetu, podczas
gdy naturę cechują coraz bardziej kataklizmiczne
zachowania. Obie te zaś charakterystyki są
razem zespolone przez "najsłabsze ogniwo" dzisiejszej
cywilizacji, czyli przez zaopatrzenie w elektryczność.
Wszakże elektryczność nadal jest przesyłana z
dużych elektrowni do naszych domów przez sieć
linii przesyłowych wysokiego i niskiego napięcia,
które typowo ulegają zniszczeniu i przerwaniu
przez praktycznie niemal każdy kataklizm - nawet
taki o niezbyt potężnej mocy. Po zaś przerwaniu tych
linii przesyłowych, nagle tysiące rodzin pozbawiane
jest wygód do których najbardziej nawykły, tj. światła
elektrycznego, oraz działania najbardziej im niezbędnych
domowych urządzeń elektrycznych, takich jak telewizory,
komputery, telefony, maszynki do golenia, czajniki,
roboty, itp. W rezultacie, w przypadku nawet niewielkiego
kataklizmu, tysiące ludzi cierpi, bowiem ich normalny
tryb życia zostaje zakłócony aż do czasu przywrócenia
dostawy elektryczności. Są wszakże pozbawieni
tego, do czego najbardziej nawykli z dzisiejszych
wygód życia.
Co jednak najciekawsze, obecnie istnieją już relatywnie
tanie i technicznie dobrze dopracowane urządzenia
do efektywnego generowania elektryczności z energii
słonecznej. Urządzenia te pozwalają na uniknięcie
większości niewygód pokataklizmowego braku elektryczności.
Ponadto nawet w okresach braku kataklizmów pomniejszają
one codzienne zużycie elektryczności sieciowej, a co
za tym idzie, zbijają one w dół wysokość rachunków
za elektryczność. Zakupy tych urządzeń do domowego generowania
elektryczności z energii słońca, oraz ich instalowanie
we własnym domu, powinny też być na tyle proste,
na tyle dobrze wyjaśnione w literaturze i internecie, oraz
obecnie już na tyle tanie, że praktycznie niemal każdy
dzisiejszy majsterkowicz powinien być w stanie sobie je
zafundować. W praktyce jednak, niestety, narazie ciągle
brak jest powszechnie dostępnej informacji praktycznej
na ich temat, informacje jakie są o nich publikowane są raczej
zwodzące, urządzenia te ogromnie trudno znaleźć w sklepach,
zaś niektóre firmy usilnie starają się zabezpieczyć dla
siebie monopol na ich lukratywne instalowanie. Co też
najgorsze, coraz więcej
ludzi popiera czynem instalowanie w swych domach
bezakumulatorowych systemów słonecznych, co do
których kryteria moralne
filozofii totalizmu
dosyć klarownie się wyrażają, że decyzje ich
wprowadzania do domowego użycia są decyzjami
zdecydowanie niemoralnymi - po
szczegóły patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony.
Będąc zaś takimi decyzjami niemoralnymi, owe wdrożenia
bezakumulatorowych systemów do generowania
elektryczności z energii słońca NIE tylko, że NIE rozwiązują
problemów dla jakich oryginalnie zostały podjęte, ale na
dodatek w przyszłości okażą się być źródłem licznych
problemów i cierpień dotykanych nimi ludzi. Wszakże
uzależniają one właścicieli takich domowych systemów
słonecznych od szkodliwych dla ludzi, natury i środowiska
elektrowni i sieci elektrycznych (zamiast uniezależniać
ich od owych elektrowni i sieci), ponieważ zmuszają
tych właścicieli do odsprzedawania elektryczności z
powrotem do sieci, blokują one badania i postęp, zabijają
ludzką inicjatywę, popierają monopolizację, biurokrację,
kumoterstwo, wzrosty cen, itd., itp. Ogromna więc szkoda, że
nasza cywilizacja pozwala aby niedoskonałości ludzkie i chęci
zysku piętrzyły przeszkody na drodze do powszechnego
i moralnie poprawnego użycia tych urządzeń. Wszakże
po ich właściwym i moralnie poprawnym zainstalowaniu
do własnego domu czy mieszkania, urządzenia te
pozwalają na wbudowanie kilku dodatkowych gniazdek
na wtyczki, oraz kilku niezależnych od sieci źródeł
światła, zaś w ten sposób oddają one do naszej dyspozycji
zarówno darmową elektryczność do codziennego użytku,
jak i dodatkowe źródło awaryjnej elektryczności, która
jest niezależna od elektrowni i dostaw z sieci, a stąd jest
odporna na działanie kataklizmów, plag, wybryków natury,
zepsuć, zaciemnień, sabotaży, itd., itp. Na dodatek, domowe
użycie tej elektryczności słonecznej zamiast sieciowej, pomniejsza
ilość szkód jakie dzisiejsze elektrownie i sieci elektryczne
wyrządzają naturze i ludziom, a tym samym dodaje naszą
własną cegiełkę do ochrony naturalnego środowiska oraz
do stopniowego uzdrawiania i doskonalenia planety na której
żyjemy.
Po wielu latach bezowocnych poszukiwań i pokonywania
licznych przeszkód, opisywanych w punkcie #S1
tej strony, ja w końcu zdołałem znalaźć sklep,
który umożliwił mi zakup i osobiste zainstalowanie we
własnym mieszkaniu, takiego awaryjnego systemu
domowego do generowania elektryczności z energii słonecznej.
Przeszedłem więc praktycznie przez wszystkie działania
i doświadczenia, przez które zapewne musi też przejść
każdy inny majsterkowicz lub hobbysta, który zdecyduje
się zainstalować takie urządzenia we własnym domu
czy mieszkaniu. Stąd opisywana na tej stronie
moja wiedza i doświadczenia
w zakresie energii słonecznej, są z tzw. "pierwszej ręki".
Na dodatek, jako były wykładowca i profesor uniwersytetu,
ja wiem relatywnie dobrze jakie informacje na temat owych
urządzeń słonecznych oraz na temat moich doświadczeń,
są istotne dla osób, które zdecydują się zainstalować u
siebie taki domowy system do pozyskiwania energii słonecznej.
Dlatego przygotowałem niniejszą stronę internetową o nazwie
solar_pl.htm.
Wyjaśnia ona czytającym wszystko co najważniejsze
powinni oni poznać, aby potem sami mogli zakupić
sobie, oraz osobiście zainstalować we własnym domu
czy mieszkaniu, awaryjny system do generowania
elektryczności, podobny do systemu jaki ja zbudowałem.
Opisuję tu więc NIE tylko działanie, parametry, oraz cenę
każdego z urządzeń jakie są nam potrzebne, ale także
podaję co i jak trzeba sobie pomierzyć i policzyć przy
projektowaniu takiego systemu dla własnego domu,
wyjaśniam prostą procedurę i "algorytm" projektowania
własnego domowego systemu słonecznego, opisuję jak potem
poskładać razem i wytestować już cały działający taki
system, oraz podaję przykłady praktycznych trudności
jakie można napotkać przy zakupie i instalowaniu
wymaganych urządzeń - wraz z wyjaśnieniem jak można
obchodzić owe trudności naokoło. Gorąco polecam więc
każdemu przeczytanie tej strony "solar_pl.htm". Wszakże
nawet jeśli NIE zadecydowali jeszcze czy zafundują sobie
kiedyś podobny system, ciągle informacje podane na niniejszej
stronie pozwolą im podjąć bardziej poinformowaną decyzję
w tym zakresie.
Domowy system do generowania elektryczności z energii
słonecznej, jaki ja sobie już zbudowałem i jaki opisuję
na niniejszej stronie, narazie imponuje mi swoją
efektywnością. (Oby też tak działał przez długie lata.)
Elektryczność generuje w nim bowiem zaledwie jeden
panel słoneczny o mocy 120 Watt. Dlatego kosztował
mnie mniej niż jedną dziesiątą najtańszego systemu
jaki oferują firmy specjalizujące się w instalowaniu
takich systemów (a dokładniej kosztował mnie około
7% ceny z października 2014 roku dla najtańszego
systemu takiej firmy). Jak też z miłym zaskoczeniem
ustaliłem, obecnie (tj. NZ latem) mój system zaspokaja
zapotrzebowanie na elektryczność dla wszystkich
moich urządzeń domowych małej mocy, czyli dla mojego
oświetlenia jarzeniowego, mojego telewizora 42 calowego,
oraz mojego komputera "laptop". (Jak będzie on się
sprawował podczas krótkich zimowych dni, to nadal czeka
na sprawdzenie - wynik tego sprawdzenia w swoim czasie
opiszę na niniejszej stronie.) Nie tylko więc, że zabezpiecza
on mnie przed efektami ewentualnego braku elektryczności
w sieci, ale także dostarcza mi przyjemności osobistej
walki z wzrostem cen elektryczności, poprzez konsumowanie
energii którą ja sam u siebie generuję w sposób przyjazny
wobec natury i środowiska.
Tak jakoś się składa, że nieustannie wzrasta ilość
i moc kataklizmów które są w stanie przerwać dopływ
sieciowej elektryczności do naszych domów. Wszakże ostatnio
szybko rośnie ilość i siła huraganowych wiatrów, które
zrywają elektryczne linie przesyłowe. Tornada obalają
słupy i przerywają przewody. Silne deszcze powodują
spięcia i spalenia transformatorów oraz linii przesyłowych.
Pojawiają się coraz częstrze susze i towarzyszące im
pożary, które palą słupy, transfomatory i podstacje,
oraz upalają linie przesyłowe. Pleni się biurokracja,
prawodawstwo zakazów, kumoterstwo, faworytyzm, nepotyzm,
krunizm, monopolizacja, kartelizacja, itp., których celem
staje się zakazanie wolnej i taniej sprzedaży paneli
słonecznych oraz zmuszenie społeczeństwa aby
panele te zakładane były wyłącznie przez drogie
monopole uprzywilejowanych firm i ich "ekspertów".
Co też najgorsze, pojawiają się coraz bardziej
mordercze choroby, w rodzaju ostatniej epidemii
"ebola" opisywanej na odmiennej stronie o nazwie
plague_pl.htm.
Nie można zaś wykluczyć, że któraś kolejna z owych
chorób spowoduje spełnienie się staropolskiej przepowiedni
opisywanej m.in. w punktach #H1 do #H3 mojej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
zaś stwierdzającej, że
"ludzkość sama sprowadzi
na siebie taką katastrofę i wyludnienie, że człowiek
będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady
innego człowieka". Wszakże gdyby kiedyś
spod ludzkiej kontroli wymknęło się jakieś choróbsko,
które uśmiercałoby około 90% zarażonych nim
ludzi, a takiej możliwości NIE można przecież całkowicie
wykluczyć, wówczas NIE tylko że dostawa elektryczności
z sieci zostałaby przerwana, ale wręcz cała obecna cywilizacja
by się załamała. Wszakże w zdziesiątkowanym przez
taką chorobę społeczeństwie NIE byłoby już NIE tylko
prądu w sieci, ale nawet wody z wodociagów, gazu,
paliwa do samochodów, służby zdrowia, opału, wywozu
śmieci, ani nawet kanalizacji. Sklepy też byłyby puste –
tego bowiem czego NIE sprzedałyby podczas
początkowej paniki, byłoby potem obrabowane. Szpitale
zamieniłyby się w kupy rozkładających się nieboszczyków.
Po drogach NIE dałoby się przejechać samochodem, bo
byłyby zatarasowanie pojazdami, które ludzie porzucaliby
w miejscach w jakich zabrakłoby im benzyny. Do centrów
dużych miast NIE dałoby się wejść z powodu chmar much
roznoszących choroby oraz blokującego oddychanie
smrodu od tysięcy rozkładających się ludzkich ciał. W
takiej zaś sytuacji posiadanie urządzeń do generowania
elektryczności z energii słonecznej mogłoby NIE tylko
poprawić wygodę braku zaopatrzenia w elektryczność
z sieci, ale wręcz mogłoby ratować życie. Znane angielskie
powiedzenie stwierdza wszakże "miej nadzieję
na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze" (tj.
"hope for the best but prepare for the worst").
Skoro efektywnie
działające urządzenia do generowania elektryczności
z energii słonecznej już istnieją i dają się tanio nabyć,
zaś niemal każdy majsterkowicz jest w stanie zainstalować
je we własnym domu czy mieszkaniu, dlaczegoż więc NIE
zainwestować odrobiny własnego wysiłku, czasu i funduszy
w ich nabycie i posiadanie. Wszakże NIE tylko,
że jest się wówczas przygotowanym na to co niespodziewane,
ale także na codzień zmniejsza się własne rachunki za
elektryczność, a co najważniejsze - pomniejsza się też
zanieczyszczanie i wyniszczanie naturalnego środowiska
naszej planety.
Typowy dzisiejszy akumulatorowy system do domowego
generowania elektryczności z energii słonecznej składa
się z kilku głównych podzespołów, rozliczne wersje każdego
z których są obecnie dostępne w najróżniejszych sklepach.
Podzespoły te zilustrowałem już na "Rys. #B1" i
"Fot. #G1", zaś opisałem już w punktach #B2
oraz #G1 do #G6 niniejszej strony. Obejmują one:
(1) panel z ogniwami fotowoltaicznymi (który
jest najważniejszym podzespołem, od jakiego
należy zacząć swoje planowanie, projektowanie
i zakupy), (2) sterownik ładowania akumulatora,
(3) akumulator, oraz (4) przetwornik napięcia (inverter).
Zbudowanie sobie najbardziej efektywnie działającego
domowego systemu do generowania elektryczności
z energii słonecznej, wcale jednak NIE polega
na zakupie zawsze najdroższego z owych
głównych podzespołów, a na zakupie i
zestawieniu razem podzespołów które są
nawzajem "kompatibilne"
i najlepiej dobrane do celów i mocy naszego systemu.
(Aczkolwiek powinienem tu podkreślić, że bez względu
na wyniki naszego projektowania i obliczeń, empiryka
nakazuje aby już na samym początku starać się zakupić
sobie największy panel słoneczny jaki tylko jest dostępny
w sklepie i na jakiego kupno nas stać. Z energią jest
bowiem jak ze smaczną potrawą - bez względu na
to ile jej mamy, zawsze okazuje się być jej za mało.
A typowo koszt samego panelu stanowi tylko około
jednej-trzeciej kosztów zakupu wszystkich urządzeń
domowego systemu słonecznego, podczas gdy jego
wydajność decyduje o wydajności i użyteczności całego naszego systemu.)
Największą więc sztuką i praktyczną umiejętnością
budowania takich systemów, jest właśnie spełnienie
wymogu wzajemnej "kompatibilności" wszystkich
tych podstawowych podzespołów. Aby zaś móc
zbudować sobie system, którego wszystkie
główne podzespoły są "kompatibilne" względem
pozostałych, trzeba wiedzieć co się czyni i
na co należy zwracać uwagę. Wszakże
"każdy złożony
system jest tak silny, jak silne jest jego
najsłabsze ogniwo". Niniejsza moja
strona stara się więc wyjaśnić szczegółowo
zainteresowanym czytelnikom, jak ową
"kompatibilność" daje się osiągać oraz
na co powinni zwracać największą uwagę
w przypadku zdecydowania się aby możliwie
najtaniej zbudować sobie samemu taki domowy
słoneczny system anty-kataklizmowy. W
jej punkcie #B4 podany jest nawet rodzaj
"algorytmu", który krok-po-kroku wyjaśnia
czytelnikowi procedurę jaką można używać
przy projektowaniu i zestawianiu razem własnego
domowego systemu urządzeń słonecznych o zmaksymalizowanej
wzajemnej kompatibilności. Warto też zdawać
sobie sprawę, że jeśli samemu coś się zbuduje,
wówczas rozumie się jak to działa i stąd wie się
także jak najlepiej to użytkować. NIE musi się więc
wołać drogich "ekspertów" w każdym przypadku kiedy
pojawi się jakiś problem techniczny czy użytkowy.
Jako cel mojego życia możnaby wskazać m.in.
"przecieranie nowych dróg i ścieżek" -
tak aby inni ludzie mogli potem łatwiej nimi
podążać. Jedną zaś z bardziej istotnych
dla ludzi z takich "nowych dróg i ścieżek",
obecnie staje się generowanie we własnym
domu potrzebnej nam elektryczności z
energii słonecznej. Ponieważ zaś technologia
tego generowania jest już dobrze poznana
i opanowana przez ludzkość, postanowiłem
eksperymentalnie sprawdzić i tu opisać, jak
praktycznie wygląda wdrożenie tej technologii
u siebie i to własnymi siłami. Niniejsza strona
jest właśnie raportem z przebiegu i wyników
tego mojego eksperymentalnego sprawdzenia.
Mam nadzieję, że po jej przeczytaniu, czytelnik
uzyskał klarowniejszy obraz tak istotnego w
dzisiejszych czasach niezależnego od elektrowni
generowania elektryczności w sposób który chroni
i respektuje naturalne środowisko naszej planety,
który otwiera dla nas oszczędności na opłatach
za elektryczność, oraz który może nawet uratować
nam życie w przypadku zajścia jakiegoś poważniejszego
kataklizmu.
#U2.
Skorowidz
z linkami do innych pokrewnych stron które
również posiadają związek z omawianymi tu tematami:
Istnieje cały szereg odmiennych stron
internetowych, które - podobnie jak niniejsza,
wyjaśniają sobą najróżniejsze szczegółowe
zagadnienia objęte treścią
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
i filozofii totalizmu. Wszystkie owe pokrewne
strony można odnaleźć i wywoływać za
pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza wykaz,
zwykle podawany na końcu książek, jaki pozwala
na szybkie odnalezienie interesującego nas
opisu. Moje strony internetowe też mają taki właśnie
"skorowidz" - tyle że zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
#U3.
Jak
blogi totalizmu
pozwolą ci na bieżąco śledzić co
aktualnie bada autor tej strony (tj.
dr inż. Jan Pająk)
oraz które jego witryny internetowe
zawierają najaktualniejsze strony:
NIE ma co tu "owijać w bawełnę" -
wyniki badań autora tej strony (tj. mnie)
od wielu już lat są intensywnie blokowane,
sabotażowane i obrzydzane przez kogoś
ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi
tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w
którejkolwiek wyszukiwarce internetowej
znalazł link np. do adresu z aktualną wersją
strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co
najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do
przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji,
których z różnych powodów NIE mogę już
aktualizować). W rezultacie bliźni do których
wyniki moich badań są adresowane, NIE
mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc,
którzy przypadkowo natkną się na niniejsze
słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach,
raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych
badań, jakie systematycznie publikuję na tzw.
"blogach totalizmu". (Odnotuj, że wszystkie
wpisy na każdym z istniejących blogów totalizmu
są lustrzanymi kopiami o takiej samej treści, zaś
równoczesne prowadzenie więcej niż jednego z
tych blogów ma zapobiegać utracie ich treści po
ich wydeletowaniu.) Aczkolwiek blogi te, podobnie
jak wszystkie moje strony internetowe, też są
deletowane i ukrywane, w chwili obecnej te z
nich, które faktycznie ja autoryzuję (tj. które
faktycznie zawierają opisy z tzw. "pierwszej ręki"
jakie ja osobiście przygotowałem) i które narazie
nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.blox.pl/html/ (ten zawiera wpisy od #3 - tj. od 2005/4/29)
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów
zawarte jest też na stronie z tematycznym
skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Na końcu każdego wpisu do swych blogów staram
się podać zestaw adresów witryn internetowych,
które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich
moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu
powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami,
adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z
zestawień adresów owych witryn publikowanych
pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu
rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze
wersje moich stron oraz opracowań.
Warto tu też dodać, że osobom starającym się
poznać moje autentyczne opisy wyników swych
badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają
blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają
jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne
opinie o moich badaniach (często mijające się z
prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników).
W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi
(na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:
#U4.
Proponuję okresowo powracać na niniejszą stronę w celu sprawdzania
dalszych postępów w opisanych tu wysiłkach i zamiarach:
Zapraszam do ponownego odwiedzenia
tej strony już za jakiś czas, aby wówczas
sprawdzić, co nowego uczyniłem w międzyczasie
w sprawie omawianych tu wysiłków generowania
elektryczności z energii słońca.
#U5.
Autor
tej strony (dr inż. Jan Pająk):
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy
film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016
roku upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG lub na
komputerach PC z wyszukiwarką "Google Chrome".
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dowolnych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z
"części #B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
#U7.
Copyrights © 2022 by dr inż. Jan Pająk:
Copyrights © 2022 by Dr Jan Pająk.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona
stanowi raport z wyników badań jej autora -
tyle że napisany jest on popularnym językiem
(aby mógł być zrozumiany również przez
czytelników o nienaukowej orientacji). Idee
zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla
badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co
na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach
autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze
publikowane przez żadnego innego badacza.
Jako taka, strona ta publikuje idee, których
prezentacja podlega tym samym prawom
intelektualnej własności jak każde inne
opracowanie naukowe. Szczególnie
jej autor zastrzega dla siebie intelektualną
własność teorii naukowych, odkryć i wynalazków
wspominanych lub opisywanych na tej stronie,
oraz tabel i ilustracji jakie autor przytacza
na dowolnej ze swoich publikacji.
Dlatego autor zastrzega tu sobie, aby podczas
powtarzania w innych opracowaniach jakiejkolwiek
idei, opisu, tabeli lub ilustracji zaprezentowanej na niniejszej
stronie, lub na dowolnej innej stronie czy publikacji
autora (tj. jakichkolwiek teorii, zasad, wyjaśnień, dedukcji,
intepretacji, urządzeń, dowodów, tabel, ilustracji, itp.),
powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto jest
ich oryginalnym autorem (czyli aby - jak mawia się w
angielskojęzycznych kręgach twórczych, osoba ta oddała
pełny "kredyt" moralny i uznaniowy autorowi tej strony),
poprzez wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu,
iż tę ideę, opis, tabelę, ilustrację, itp., powtarza ze strony
autoryzowanej przez dra Jana Pająka, poprzez wskazanie
internetowego adresu np. niniejszej strony - pod którym
idea ta była oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie
daty najnowszego aktualizowania owej strony
(tj. daty wskazywanej poniżej).
* * *
If you prefer to read in English
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
Data zapoczątkowania budowy tej strony internetowej: 17 października 2014 roku.
Data jej najnowszego aktualizowania: 16 padziernika 2022 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)
|