Raport z przebiegu i analiz Zlotu "Wszewilki-2006"
(dwujęzycznie, po:
angielsku i
polsku )
Uaktualizowano:
7 stycznia 2013
Kliknij "X" lub "No" na np. planszy rzekomych błędów, lub na reklamie, jeśli te usiłują przeszkodzić w oglądnięciu tej strony.
Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
W sobotę dnia 8 lipca 2006 roku w
dolnośląskiej wsi Wszewilki odbył się
historycznie ogromnie ważny Zlot
zwolenników filozofii zwanej
totalizmem,
Niniejsza strona internetowa prezentuje
raport z przebiegu tego Zlotu, a także z
jego analiz, następstw, oraz wniosków i
usprawnień które dzięki owemu Zlotowi
mogły zostać osiągnięte.
Odnotuj, że aby uzyskać pełny obraz
owego historycznego Zlotu
Wszewilki-2006
wskazana jest znajomość innych stron
jakie również dotyczą tego Zlotu. Owe
inne strony obejmują: (a) stronę
przygotowanie Zlotu "Wszewilki-2006"
która opisuje podłoże motywacyjne,
zaplanowany przebieg, oraz cele
zamierzone do osiągnięcia przez ów
pierwszy Zlot "Wszewilki-2006", (b) stronę
unieważniony Zjazd "Wszewilki-2007"
która m.in. wyjaśnia jak Zlot "Wszewilki-2006"
wyewolucjonował się z zaplanowanego
wcześniej Zjazdu "Wszewilki-2007", (c) stronę o wsi
Wszewilki
która m.in. wyjaśnia dlaczego owa wieś
Wszewilki jest warta zwiedzania oraz
co jest w niej najbardziej interesującego,
a także (d) stronę
Wszewilki-Milicz
opisującą co i w jaki sposób warto zwiedzać
we wsi Wszewilki oraz w pobliskim mieście
Miliczu.
#1. Dlaczego warto zapoznać się
z niniejszą stroną internetową:
Istnieje cały szereg powodów dla jakich
warto starannie zapoznać się z niniejszą
stroną internetową, szczgólnie jeśli czytelnik
jest zwolennikiem totalizmu, lub jeśli
ma zamiar zwiedzić w najbliższej
przyszłości wieś Wszewilki. Wymieńmy
tutaj najważniejsze z owych powodów:
(1)
Poznanie czego dokładnie należy się spodziewać
po przybyciu na któryś z następnych Zlotów we wsi
Wszewilki. Jeśli kogoś zainteresowały sprawy
poruszone na stronie internetowej o wsi
Wszewilki,
zaś w efekcie tego zainteresowania chciałby
dokładnie zwiedzić i poznać ową wieś, wówczas
strony internetowe poświęcone temu zwiedzaniu,
np. strona
Wszewilki-Milicz,
rekomendują z naciskiem aby z całego szeregu
względów zwiedzania tego dokonać właśnie w
dniu któregoś z kolejnych zlotów
totalizmu
w owej wsi. Z kolei przybywając na taki zlot, dobrze
jest posiadać relatywnie dokładny pogląd czego
się na owym zlocie spodziewać. Niestety, poglądu
owego nie daje się wpoić czytelnikowi jedynie za
pomocą treści strony która koordynuje ów kolejny
zlot, np. strony o Zlocie
Wszewilki-2007.
Wszakże objętość każdej strony jest ograniczona
pamięcią serwerów i szybkością przesyłu informacji
przez internet, zaś aby takie strony koordynujące
mogły wypełnić swoje funkcje koordynowania muszą
się głównie skupić na owym koordynowaniu. Dlatego
aby faktycznie wyrobić sobie pogląd czego się spodziewać
na zlotach totalizmu, dobrze jest poczytać strony
zawierające po-zlotowe raporty, takie jak niniejsza.
(2)
Poznanie co faktycznie "jest grane" z tymi zlotami we
Wszewilkach. Normalne zloty posiadają
jednopoziomowy cele. Przykładowo, ich celem jest
albo (a) dostarczenie uciechy ich uczestnikom (tj.
spowodowanie że każdy uczestnik potem może
stwierdzić "byłem tam i było bardzo fajnie"), albo
(b) zaspokojenie jakichś ambicji ich uczestników
(np. spowodowanie że każdy uczestnik potem może
stwierdzić "faktycznie wspiąłem się z innymi na
czubek owej góry"), albo (c) wypełnienie tego czego od
uczestników spodziewają się inni (np. spowodowanie
że każdy uczestnik potem może stwierdzić "byłem
kiedyś w Częstochowie), albo też jeszcze jakiś inny
jednopoziomowy cel. Tymczasem ze Zlotami we
Wszewilkach jest całkowicie odmiennie. Ich cele
są wielopoziomowe. Przykładowo, aby przyciągać
do siebie uczestników oraz powodować że na Zloty
te ktoś faktycznie przybędzie, Wszewilki ciągle muszą
zapewniać spełnienie tych samych celów podstawowych
jak te opisane powyżej w (a) do (c) dla zwykłych zlotów.
Jeśli bowiem Wszewilki nie spełnią owych celów, na
Zloty te nikt nie przybędzie, a stąd nie będą one również
mogły osiągnąć celów o wyższych poziomach. Jednak
na dodatek do owych celów podstawowych, Zloty we
Wszewilkach są faktycznie bitwami z potężną mroczną
mocą jaka okupuje naszą planetę, a jakiej charakter
najlepiej wyjaśnia strona
zło.
Zloty we Wszewilkach mają więc dodatkowo nałożony
na siebie cel drugiego poziomu jakim jest "moralne
wygranie bitew" z ową mroczną mocą (co dokładnie
to oznacza, wyjaśnione to będzie w dalszej części tej
strony). Na dodatek do tych dwóch, Zloty we Wszewilkach
mają do osiągnięcia jeszcze cel trzeciego poziomu
(tj. napędzać ewolucję organizacyjną i świadomościową
totalizmu), który z uwagi na jego odrębny charakter
opiszę w oddzielnym (następnym) paragrafie.
(3)
Ewolucja dorobku organizacyjnego i świadomościowego
totalizmu. Totalizm jest filozofią, a nie ruchem
ekonomicznym czy politycznym. Jako taki, totalizm
przykładowo nie ma funduszy aby się rozwijać czy
opłacać wsparcie fachowców. Dlatego też wszystko
co dla niego jest czynione, dokonywane zostaje
bezinteresowanie na zasadzie amatorskiego hobby
i czyjejś niewykorzystanej zdolności przerobowej.
Totalizm nie ma też doświadczonych kadr ani
wlasnego dorobku organizacyjnego. Aby więc
przy braku funduszy wyszkolić sobie kadry z
owych amatorów którzy nie mają żadnego
doświadczenia organizacyjnego ani pełnej
świadomości tego co naprawdę jest grane,
totalizm musi uczyć się na własnych błędach.
Znaczy musi realizawać swoje zamiary za pomocą
tych ludzi którzy się ochotniczo zgłaszają do zrealizowania
jego zadań, potem zaś analizować błędy jakie zostały
popełnione podczas tej realizacji oraz edukować na
tych błędach swoje kadry, tak aby następnym razem
wszystko zrealizowane zostało z większą doskonałością.
(4)
Nadanie większej przeźroczystości działaniom totalizmu.
Większość ludzi którzy czasami zaglądają na
blog totalizmu w przerwach pomiędzy wieczorną
kanapką i ciekawym filmem w telewizji, zwykle
nie rozumie, że droga którą ja staram się totalizm
prowadzić posiada moralne uzasadnienie w każdym
swoim punkcie. Ludzie ci zwykle posiadają własne
interpretacje tego co wokół nich się dzieje i dlatego
nie rozumieją co poszczególne posunięcia totalizmu
faktycznie znaczą ani czym są motywowane. Dlatego
poprzez staranne wyjaśnienie na tej stronie dlaczego
ja podejmuję takie a nie inne dycyzje albo zakazy,
jednocześnie czynię postępowanie totalizmu bardziej
przeźroczyste. Każdy może więc teraz sprawdzić co
motywuje dane działania i dlatego są one takie a nie
inne. Należy wszakże pamiętać, że ja wcale nie
jestem totalizmem, a jedynie obecnym ludzkim
kierowcą symbolicznego wehikułu tej filozofii.
Totalizm można bowiem porównać do symbolicznego samochodu
poruszającego się po wyboistej i pełnej przeszkód
drodze. Zasady działania i możliwości manewrowe
owego symbolicznego samochodu, a także jakość
drogi po jakiej się on porusza, są niezależne ode
mnie, ponieważ podyktowane są przez prawa wszechświata
w jakim wszyscy żyjemy, przez naturę ludzką, przez
działania wrogów totalizmu, itp. Ja jedynie staram
się wykorzystać owe zasady działania, możliwości
manewrowe oraz sytuację na drodze (czyli wykorzystać
prawa wszechświata i wszystko to co jest mi wiadomo),
aby doprowadzić ów samochód bezpiecznie do
wytyczonego mu celu (jakim jest upowszechnienie
i ugruntowanie totalizmu w naszej cywilizacji).
Jak zaś dokonuję owego prowadzenia tego
symbolicznego samochodu, oraz dlaczego
wywijam nim określona trajektorię na drodze,
chcę to pokazać wszystkim zainteresowanym
poprzez uczynienie przeźroczystym powodów
i następstw wszystkiego co czynię.
#2. Jakie zdarzenia miały miejsce na boisku Wszewilek podczas Zlotu
Wszewilki-2006
- opis odtworzony ze skąpych raportów jakie na ten temat otrzymałem:
Raporty jakie otrzymałem w sprawie
Zlotu "Wszewilki-2006" są bardzo skąpe
i nieprecyzyjne. Wszakże jak wszystko w
totaliźmie, zostały one przygotowane przez
nieopłacanych amatorów, którzy nie mają
doświadczenia w sporządzaniu raportów.
Niemniej nawet na podstawie owych skąpych
i nieprecyzyjnych raportów jakie otrzymałem,
możliwe się stało odtworzenie najważniejszych
zdarzeń jakie w sobotę dnia 8 lipca 2006 roku
nastąpiły w punkcie zbiorczym Zlotu
"Wszewilki-2006", czyli na boisku sportowym
Wszewilek. Oto owe zdarzenia:
(1)
Ktoś. Ktoś przybył na boisko Wszewilek w środku
nocy. Na temat tego przybysza nic mi nie wiadomo,
poza faktem że przybył tam już nocą, oraz że koniec
nocy i poranek spędził śpiąc na boisku. Nie wiem
nawet czy była to jedna osoba, czy para osób, ani
czy ten ktoś spał w śpiworze czy też w namiocie.
Jedyna informacja którą otrzymałem na ten temat,
to referencje do owego przybyłego w rodzaju
"ktoś tam już spał", "nie chieliśmy tego kogoś
budzić", itp. Nie otrzymałem też żadnego raportu
od owego przybyłego.
(2)
"Atrakcje" UFOnautów. Tuż przed nastaniem
świtu na boisku sportowym Wszewilek zaistniało
coś nietypowego. Wszystkie bowiem okoliczne psy
zaczęły we Wszewilkach wściekle szczekać i wyć.
Z moich zaś doświadczeń wynika, że takie wściekłe
ujadanie i wycie psów typowo oznacza przybycie
wehikułu UFO. Zwykłe bowiem działania ludzkie
indukują reakcję tylko najbliższego psa. Najprawdopodobniej
więc w owym czasie na boisko przybył wehikuł UFO
albo aby sprawdzić jak wygląda uczestnictwo w
Zlocie, albo aby dowieść na miejsce swojego szpiega,
albo też aby zrealizować którąś z "atrakcji" które
UFOnauci obiecali zafundować temu Zlotowi.
Ciekawe czy owa osoba (albo osoby) nocująca na
boisku Wszewilek i opisana w (1) powyżej odnotowała
przybycie tego UFO, a także czy osoba ta wykonała
jakieś zdjęcia. A może to właśnie wówczas wehikuł
UFO przywiózł na boisko owego "kogoś" z (1),
zaś ów "szpieg UFOnautów" opisany poniżej w (5)
był po prostu tym samym "kimś" co ów opisany w (1).
(3)
Przybycie pierwszego samochodu. Miało ono
miejsce bardzo wczesnym rankiem. W czasie dojazdu
w samochodzie tym odpadła jednak rura wydechowa.
Po przybyciu na boisko przybyły odnotował że ktoś już
tam śpi. Jednak poczuł się ogromnie zawiedziony że
na boisku brakowało tłumów przyjezdnych. Stąd bez
nawet próby nawiązania rozmowy z owym kimś
śpiącym, wsiadł on w swoj samochód aby pojechać
do machanika naprawić uszkodzoną rurę wydechową.
(4)
Pogoda. Od rana aż do około południa we Wszewilkach
panowała słoneczna, bezchmurna i bezwietrzna, pogoda.
Dopiero nieco po południu na niebie zaczęły się zbierać
chmury.
(5)
Prawdopodobny "szpieg UFOnautów". Niemal
wszyscy przybyli na boisko raportowali, że jakiś
"miejscowy" opalał się na boisku, oraz że nie
mogli się zdobyć aby do niego podejść i porozmawiać.
Na co jednak nie zwrócili oni uwagi, to że kiedy
on już się opalał ciągle było za wcześnie na opalanie,
oraz że UFOnauci wysłani na jakąkolwiek misję zwykle
emitują z siebie telepatyczny nakaz aby do nich
się nie zbliżać. Dlatego ja wierzę, że ów tajemniczy
opalający się już od wczesnego ranka kiedy ciągle
brakuje słońca, był UFOnautą, a ściślej szpiegiem
UFOnautów przysłanym na owo boisko aby filmować
cały przebieg Zlotu. Nie otrzymałem informacji o
której godzinie ów przybysz zakończył swoją misję
i się ulotnił. Mam nadzieję że ktoś wykonał jego zdjęcie,
lub chociaż dokładnie przyglądnął się jego anatomii
i wyglądowi twarzy, teraz zaś potrafi je nam opisać.
Wszakże nie często ma się okazję spotkania
"szpiega UFOnautów" i utrwalenia dla siebie i innych
szczegółów jego wyglądu i anatomii. W tamtym zaś
przypadku widok kogoś opalającego się kiedy ciągle
jeszcze nie było słońca powinien uświadomić przybyłym
totaliztom że coś tu jest nie tak, a stąd zmobilizować ich
do wykonania zdjęcia temu tajemniczemu kumotrowi.
Tak nawiasem mówiąc, znając metody działania
UFOnautów, jestem pewien że wkróce po tym jak
UFOnauci się dowiedzą iż za pomocą tej strony
zdemaskowana została obecność na boisku
Wszewilek jednego ich szpiega,
wymyślą oni jakiś sposób aby nas przekonać
iż wcale nie był to szpieg UFOnautów, a jakiś
człowiek. (Np. ów tajemniczy ktoś nagle napisze
coś na blogu totalizmu - wszakże i tak wówczas
nie będziemy w stanie sprawdzić czy jest on
człowiekiem.) Wszakże UFOnauci mają zasadę,
że za każdym razem kiedy zostają na czymś
przyłapani, mają rozkaz aby jakoś podważyć
wartość dowodową tego przyłapania. W tym
miejscu powinienem więc uprzedzić, że jeśli
taka próba podważenia wartości dowodowej
zaobserwowania obecności owego szpiega
UFOnautów na boisku Wszewilek faktycznie
zostanie podjęta, będzie to tylko jeszcze jedno
potwierdzenie, że szpieg ten rzeczywiście tam
się znajdował. Wszakże gdyby ten ktoś z boiska
był człowiekiem, a nie UFOnautą, oraz miał
zamiar nam się ujawnić, wtedy uczyniłby
to już podczas Zlotu podchodząc i nawiązując
kontakt z przynajmniej jednym z całego
szeregu przybyłych tam wówczas totaliztów.
(6)
Niemal równoczesne przybycie dwóch dalszych
samochodów. Miało ono miejsce około godziny
9 rano. Zawierały one dalszych uczestników Zlotu.
Po krótkiej konwersacji ze sobą oba samochody
odjechały, prawdopodobnie na zwiedzanie Wszewilek.
(7)
Sporadyczne przyjazdy jakichś samochodów.
Czasami z nich nikt nie wysiadał, czasami zaś
wysiadało kilku ludzi. Każdy też z nich wkrótce odjeżdżał,
nie czekając aż następny samochód tam podjedzie.
Nie posiadam jednak danych aby ustalić czy były to
powtórne przybycia samochodów opisanych już
powyżej, czy też następne samochody nowoprzybyłych
na Zlot.
(8)
Wieczorna zagadka. Podobno późnym wieczorem
po zlocie spadł deszcz a w niedzielę na boisku leżały
rybki. Ta jednak informacja NIE pochodzi ze
znanego mi źródła, może więc być czyimś żartem.
* * *
Jak ujawniają to powyższe zdarzenia, których
zaistnienie dotarło jakoś do mojej wiadomości,
jedyną atrakcją Zlotu było zwiedzanie Wszewilek
i Milicza. Nie odbyła się tam bowiem żadna z
imprez towarzyszących jakie proponowane były
aby przybyli sobie zorganizowali. Dla przykładu
przybyła wystarczająca liczba zwolenników
totalizmu aby wystawić drużynę piłkarską grającą
na rzecz totalizmu, jednak nie przybył żaden
przeciwnik totalizmu aby drużynie tej stawić
czoła. (Dlatego w rzeczywistości ów hipotetyczny
mecz piłkarski "w samo południe" faktycznie wygrali
totaliźci na zasadzie "walkowera".) Co mnie w Zlocie
tym zastanawia, to że na przekór iż w internecie
wielu totaliztów narzeka na brak możności osobistego
porozmawiania z innymi totaliztami, faktycznie
ci z nich którzy spotkali się osobiście na boisku
Wszewilek podczas Zlotu, unikali rozmowy i
szybko rozjeżdżali się w odmiennych kierunkach.
Co gorsza, prawdopodobnie nikt z nich ani
dokładnie się nie przyglądnął twarzy, ani nie
sfotografował, owego UFOnauty który cały
czas przebywał na boisku i zapewne
filmował co tam się dzieje. Ja osobiście takie
niezwytłumaczone ich zachowanie tłumaczę
właśnie telepatycznymi nakazami które emitowały
urządzenia owego "szpiega UFOnautów" jaki
skrycie sterował wszystkim co na boisku tym
się działo.
W tym miejscu powinienem też wyraźnie podkreślić,
że z punktu widzenia odniesienia "moralnego
zwycięstwa" opisanego w punkcie #7 poniżej,
faktycznie nie ma znaczenia ilu totaliztów przybyło
na dany zlot. Jest jedynie istotne aby na zlot ten
przybył co najmniej jeden reprezentant totalizmu.
Jednak liczba uczestników jest istotna dla odniesienia
"fizycznego zwycięstwa" (patrz punkt #8 tej strony).
#3. Przebieg, wyniki i następstwa zwiedzania Wszewilek wyłaniające się z raportów uczestników Zlotu "Wszewilki-2006":
Jak się okazuje, percepcja zwiedzania
Wszewilek zależała od tego czy dany uczestnik
Zlotu zabrał ze sobą kompas i wydruk z
opisem szlaków wędrownych i tego co przy
szlakach owych jest do zobaczenia. Bez
owego wydruku i bez kompasu nie dawało
się niemal niczego odnaleźć, czego świadectwem
jest m.in. fragment raportu ze Zlotu, zacytowany
w punkcie #4 tej strony (patrz tam niemożmość
znalezienia położenia starego młyna wodnego
Wszewilek, ani czakramu Milicza). Jeśli zaś bez
wydruku i bez kompasu ktoś mimo wszystko zdołał
odnaleźć jakiś obiekt do zwiedzania, wówczas nie
miał skąd poznać ani jego znaczenia ani opisu
tego na co w obiekcie tym powinien zwrócić uwagę.
Dlatego w przyszłych wytycznych do zwiedzania
Wszewilek szczególnie mocno musi być podkreślona
konieczność przybycia do Wszewilek z wydrukiem
stron opisujących miejscowe nieoficjalne szlaki
wędrownie, oraz z kompasem. Oto fragment
raportu tego z uczestników Zlotu "Wszewilki-2006",
który zabrał jednak ze sobą wydruk opisu szlaków
oraz zabrał kompas, a stąd który mógł w pełni docenić
znaczenie tego co ogląda. We fragmencie tym
warto również zwrócić uwagę na owo uczucie
"przegranej", które tak dominowało cały Zlot
"Wszewilki-2006". Oto ów fragment raportu:
"...
byłem tam z kolegą, dojechaliśmy z daleka
i po 10 godzinach jazdy zobaczyłem puste
boisko, jakiegoś miejscowego opalającego
się na nim i jedną parę przyjezdnych. Nikogo
więcej. Była godzina 9.00. Nic się nie działo.
Doszliśmy do wniosku, ze wrócimy tu ok.12.00
i zobaczymy, może ktoś dojechał. Nikogo,
pary owej też już nie było. Nawet tego miejscowego.
Szkoda. Mimo wszystko ruszyliśmy zapolować
na miejsca, o których Profesor wspomina w
swoich opisach szlaków Wszewilek i napstrykaliśmy
trochę zdjęć. Jak mi się uda to je umieszczę
do obejżenia. W odnajdywaniu miejsc pomógł
nam kompas i wydruki stron. Ślady te bardzo
już zmienione, niemniej dają się wyodrębnić
przy odrobinie chęci i zaparcia. Warto było je
zobaczyć, nie żałuję... "
Powyższe pragnę uzupełnić informacją, że
w internecie dostępne są dwie serie zdjęć
wykonanych podczas Zlotu "Wszewilki-2006".
Pierwsza z tych serii dostępna jest do oglądania
pod adresami
http://www.wszewilki.za.pl/,
http://www.totalizm.info/, oraz
http://free.of.pl/t/totalizm/.
Z kolei drugą serię owych zdjęć, wykonaną
przez innego uczestnika Zlotu, można sobie
oglądać pod adresami
www.totalizm.info/content/view/88/1/#2, oraz
www.totalizm.info/content/view/88/51/.
Oglądając owe zdjęcia, ponownie warto odnotować
owe przemożne uczucia "przegranej" i żalu jakie
podświadomie ze zdjęć tych się odczytuje. Uczucia
te są przez nas odczytywane za pośrednictwem ESP
z przeciw-materialnych duplikatów owych zdjęć, w
które to duplikaty wpisane one zostały ponieważ
dominowały one fotografujących w chwili wykonywania
tych zdjęć. Uczucia te podświadomie odbieramy i
obecnie, kiedy zdjęcia te zaczniemy oglądać.
#4. Atrakcje miasta Milicza:
Oto jak jeden z uczestników Zlotu "Wszewilki-2006"
opisuje mi w swoim raporcie korzystanie z atrakcji
miasta Milicz, cytuję:
"... poszedlem pieszo do Milicza. Zwiedziłem
rynek, okolice kościoła, okoliczny targ. ...
poszedłem do restauracji na słynnego karpia z
Milicza. Danie było naprawdę pyszne - i można
powiedzieć nawet że się przejadłem, tak bardzo
smakowało. ...
odwiedziłem tamę na Baryczy. Pytałem wędkarzy
czy znają miejsce położenia starego młyna - ale
stwierdzali, że takie coś na stawach nie istnieje.
Czakramu niestety nie odnalazłem, nie wiedziałem
jak i w którą stronę szukać. ...
Oczywiscie dokonalem wielu fotek Baryczy i tamy. ...
Mam zdjęcia od godziny 6 rano (łącznie 70 foto)
które dokumentują moje wędrówki. ...
Postaram sie zrobić stronę internetową poświęconą
Zlotowi w najbliższym czasie i zamieścić wszystkie
zdjecia. ... "
W tym miejscu przypomnę, że zdjęcia owego
uczestnika Zlotu "Wszewilki-2006" można oglądać
pod adresem
www.wszewilki.za.pl.
Z kolei miejsce w którym ów uczestnik aż tak objadł
się smakowitym daniem z milickiego karpia nazywa
się Restauracja "Pałacowa" (adres: ul Piłsudskiego 5,
56-300, Milicz). Strona internetowa owej restauracji
dostępna jest pod adresem
www.reges.pl/palacowa.htm.
Tak nawiasem mówiąc, to cały obiad z daniem
owego karpia kosztował 20 PLN (czyli około 5 Euro),
podczas gdy samo danie z karpia kosztowało 13.50 PLN
(obejmowało ono 3 olbrzymie porcje smacznego karpia).
#5. Atmosfera Zlotu "Wszewilki-2006" oraz jej faktyczne przyczyny:
Atmosfera jaka dominowała Zlot "Wszewilki-2006"
jest charakterystyczna dla tej która zawsze
towarzyszy fizycznym przegranym. Mianowicie,
był to głównie żal, świadomość przegranej,
poczucie opuszczenia i samotności. Myślę
że dobrze iż uczestnicy tego Zlotu doświadczyli
i opisali mi te uczucia. Teraz bowiem zarówno
oni wiedzą jak ja się czuję za każdym razem
kiedy UFOnauci z sukcesem niszczą jakąś
kolejną inicjatywę totalizmu, jak i ja wiem że
uczucia które bez przerwy UFOnauci mi serwują
są dzielone również przez innych zwolenników
totalizmu. Oto przykład jak jeden z uczestników
Zolotu Wszewilki-2006" opisuje uczucia jakich
doświadczył po przybyciu do Wszewilek - cytuję
z jego raportu:
"...
Kiedy zorientowałem się, że tak naprawdę jestem
sam, z jednej strony poczułem się wystrychnięty
na dudka a z drugiej poczułem się wyróżniony,
że to mnie się udało. ...
Jeśli chodzi o odczucia co do zlotu,
to mamy tutaj dwa aspekty tej sprawy. Pierwszym
jest uczucie osamotnienia, które z jednej strony
mnie nieco przygnębiało. Z drugiej zaś, cieszyłem
się, że udało mi się dojechać.
... "
W innym raporcie z tego Zlotu zawarty był
następujący opis, cytuję:
"... W tym samochodzie było dwóch chłopaków ...
mówili, że jechali 10 godzin aby tam dotrzeć i byli bardzo
rozczarowani, że nikogo nie ma. Powiedzieli, że idą w
takim razie pozwiedzać ... mi ich było bardzo żal. Mogli
spędzić ten dzień kąpiąc się w jeziorze, a nie siedząc
w samochodzie bez klimatyzacji, tłukąc się do Wszewilek ...
"
Co mnie osobiście najbardziej fascynuje w
uczuciach opisywanych przez uczestników
Zlotu "Wszewilki-2006", to że uczucia owe
zdają się faktycznie być przyczyną a nie
skutkiem. Wyjaśniając co mam tu na myśli,
to większość ludzi może sądzić, że przybyli
na Zlot "Wszewilki-2006" odczuwali smutek
ponieważ stwierdzili że nie ma wielu współtowarzyszy
z którymi mogliby dzielić przyjemność zwiedzania
owej miejscowości (wszakże strony koordynujące
ów Zlot informowały, że głowną atrakcją przybycia
do Wszewilek jest zwiedzanie owej wioski - reszta
bowiem atrakcji prawdopodobnie się nie pojawi
ponieważ zależy ona od tego czy znajdą się
chętni ochotnicy którzy je przygotują dla innych.)
Tymczasem w praktyce zwiedzanie Wszewilek
byłoby niemal takie samo, bez względu czy
dokonuje się go w małej czy we większej kupie.
Ponadto, przybyli ciągle mieli możność kontaktu
i rozmowy nawzajem ze sobą, jednak wybrali
aby porozjeżdżać się w odmiennych kierunkach.
Czyli przybyli nie powinni odczuwać smutku -
jednak go odczuwali. Dlatego moim zdaniem
owo odczucie smutku posiada swoje źródło
wewnętrzne (tj. nasze sumienie) i wcale nie
wynika ono z okoliczności w jakich się ktoś
znalazł, a z nakazu sumienia jakie realizuje
prawo wszechświata mówiące, że za każde
osiągnięcie trzeba czymś zapłacić (a więc
także za to co będzie dokonane zadziałaniem
"prawa samoczynnej transformacji zwycięstwa
moralnego w zwycięstwo fizyczne" -
opisywanego w punkcie #7.1 tej strony,
trzeba zapłacić smutkiem jaki się odczuwa
w chwili wyzwalania działania owego prawa).
Dowodem na poparcie tezy, że smutek
odczywany w chwili doświadczenia fizycznej
przegranej jest indukowany przez sumienie
przegrywającego, a nie przez fakt przegrania
danej konfrontacji jest fakt, że ludzie którzy
przegrali coś fizycznie jednak z powodu nie spełnienia
warunków opisanych w punkcie #7.3 tej strony
nie wyzwolili swoją przegraną działania owego
"prawa samoczynnej transformacji zwycięstwa
moralnego w zwycięstwo fizyczne" (ponieważ
np. walczyli niemoralnie), faktycznie nie odczuwają
smutku w momencie doświadczenia przegranej.
Faktycznie ci postępujący niemoralnie u których
sumienie ciągle pozostaje aktywne, odczuwają
rodzaj ulgi i zadowolenia jeśli przegrają fizycznie
coś w czym postępowali zdecydowanie niemoralnie.
Powinienem dodać, że ja sam mam spore
doświadczenie w sprawie uczuć przeżywanych
w chwili doświadczenia kolejnej fizycznej przegranej.
Wszakże UFOnauci nie szczędzą mi takich
przegranych. Zgodnie też z moim doświadczeniem,
owo uczucie smutku jest krókotrwałe, szczególnie
jeśli jest się duchowo na nie przygotowanym.
Kiedy bowiem miejsce i czas danej przegranej
pozostawia się już za sobą, uczucie smutku
zastępowane jest przez przemożne uczucie
dumy że zdobyło się na dokonanie czegoś,
czego inny bali się nawet spróbować, a także
przez uczucie satysfakcji że swoim działaniem
dołożyło się własny wkład do sprawy jaką
uważa się za słuszną i ogromnie ważną.
Według też mojego doświadczenia, owo uczucie
dumy i satysfakcji jest trwalsze i dłużej pamiętane,
niż byłoby np. uczucie przyjemności którą by
ktoś odczuł gdyby zamiast pojechać na Zlot
do Wszewilek wybrał opalanie się i kąpiel w
jeziorze, czy spacer po parku.
* * *
Uczuć jakie towarzyszą fizycznej przegranej
(która ma miejsce razem z moralną wygraną)
nie daje się uniknąć. Wszakże uczucia owe
są rodzajem zapłaty którą trzeba uiścić aby
prawa moralne mogły potem anulować naszą
fizyczną przegraną i automatycznie obrócić
ją w naszą fizyczną wygraną. Uczucia te jednak
daje się znacznie łatwiej znieść i przetrawić
jeśli jest się na nie duchowo przygotowanym.
Znaczy jeśli, idąc do walki którą może się
fizycznie przegrać - ale chce się moralnie
wygrać, duchowo się przygotowujemy na
najgorsze. (Tzn. jeśli nastawiamy się do niej
duchowo w sposób który Anglicy zalecają
powiedzeniem "hope for the bast but prepare
for the worst" - co daje się przetłumaczyć
na polski jako "miej nadzieję na najlepsze
jednak przygotuj się na najgorsze").
A Wszewilki też są przecież polem
bitwy (z UFOnautami). Kiedy więc ktoś
udaje się w ową bitwę, powinien być
duchowo przygotowany na najgorsze. Jeśli
zaś jest się przygotowanym na najgorsze (w
tym przypadku na fizyczną przegraną zlotu),
wówczas uczucie smutku z przegranej jest
łatwiejsze do przełknięcia i szybko potem
zagłuszane dumą że jednak zdobyło się
na odwagę dokonania tego co się uważa
za słuszne, oraz uczucie zaszczytu że
to nam przypadł honor. Jedynym powodem
długotrwałego smutku w takim przypadku
pozostaje tylko fakt, że nie ma wokoło nas
owych tysięcy innych, którzy by dzielili nasz los.
Aby więc w następnych zlotach przygotować
lepiej duchowo przybyłych, jako trwały
element stron koordynujących te zloty
powinno być włączone zachęcanie do
przeczytania raportów z poprzednich
zlotów, znaczy m.in. przeczytanie
niniejszej strony.
#6. Jakie były faktyczne cele Zlotu totalizmu "Wszewilki-2006":
Aby zrozumieć faktyczne cele Zlotu totalizmu
"Wszewilki-2006", konieczna jest przynajmniej
skrótowa znajomość historii nieustannych
zmagań jakie od pierwszej chwili powstania
wysoce moralnej filozofii zwanej
totalizm
toczą się pomiędzy zwolennikami tej filozofii, a
agentami upadłych moralnie UFOnautów
skrycie okupujących naszą planetę i starających
się spowodować całkowity upadek totalizmu.
Dlatego przed omówieniem faktycznych celów
tego Zlotu, najpierw skrótowo przypomnę
historię owych zmagań.
W swoich wysiłkach zniszczenia totalizmu owi
agenci
szatańskich UFOnautów
w pierwszym rzędzie nastawili się na zdyskredytowanie
twórcy totalimu, czyli mnie (dr Jan Pająk).
Dlatego niemal nieustannie zastawiali na mnie
najróżniejsze pułapki tak zaprojektowane, aby
po moim wpadnięciu w nie mogły one dokonać
kolejnego spustoszenia w mojej reputacji. Z
powodu nieustannego zastawiania owych
pułapek, znacząca proporcja mojego czasu
tracona była na próby ich wykrywania i unikania.
Przykładowo, każdy otrzymywany email zmuszony
byłem sprawdzać podwójnie czy nie jest on kolejną
pułapką. Na przekór tego, ciągle co jakiś czas
wpadałem jednak w coraz to następne z owych pułapek.
Kolejną pułapką jaką UFOnauci sobie wymyślili
aby zdyskredytować mnie, a w ten sposób jeszcze
bardziej pogrążyć totalizm, było zorganizowanie
Zjazdu totalizmu we Wszewilkach. Ja już od
pierwszego momentu odkryłem że jest to
kolejna pułapka UFOnautów. Wszakże urodziłem
się w owej wiosce i doskonale zdaję sobie sprawę
że Wszewilki są najbardziej nieodpowiednim
miejscem na świecie dla zorganizowania tam
takiej imprezy. Po przemyśleniu jednak sprawy
świadomie zdecydowałem się wejść w ową
pułapkę. Było aż kilka powodów dla takiej
mojej decyzji. Mianowicie, najważniejszym z
nich był, że wiedziałem iż jeśli odmówię dania
się w pułapkę tą wprowadzić, a ją publicznie
zdemaskuję, wówczas UFOnauci wymyślą
cały szereg następnych pułapek w jedną z
których prędzej czy później i tak wpadnę.
Lepiej zaś jeśli ich skonfrontuję w terenie
jaki jest mi doskonale znany, czyli we Wszewilkach,
niż w terenie jaki byłby dla mnie zupełnie
obcy. Innym ważnym powodem było, że
na krótko przed tym kiedy UFOnauci wyszli
z ową pułapką Zjazdu we Wszewilkach, ich
agenci zdołali całkowicie inflitrować i zniszczyć
poprzednie aktywne ciało totalizmu, jakim były
internetowe listy dyskusyjne tej filozofii. Dlatego
zdecydowałem, że jeśli udam że daję się wprowadzić
w ową pułapkę ze Zjazdem we Wszewilkach, wówczas
być może będę mógł tak wymanewrować UFOnautami,
aby wykorzystać ich rozbudowany i śmiertelnie efektywny
aparat okupacyjny do zrekonstruowania struktury
organizacyjnej totalizmu, którą to strukturę UFOnauci
nieco wcześniej mi zniszczyli. Mając na uwadze
powyższe powody i kilka innych, publicznie
zgodziłem się na ową pułapkę zorganizowania
Zjazdu totolizmu we Wszewilkach. Faktycznie
też byłem zdecydowany aby Zjazd ten organizować,
wykorzystując w tym celu m.in. ów morderczy
aparat okupacyjny UFOnautów. Aby jednak
dać sobie więcej czasu, a tym samym móc
lepiej rozpracować UFOnautów, datę owego
Zjazdu totalizmu we Wszewilkach wyznaczyłem
na 7 lipca 2007 roku. Jak jednak się okazało,
UFOnauci nie chcieli czekać ze zdyskredytowaniem
mnie i totalizmu aż tak długo. Ich agenci udając
zatroskanych totaliztów zaczęli więc napierać
aby zorganizować dezorganizujące totalizm
spotkanie znacznie wcześniej. Oczywiście
wiedziałem, że jeśli spotkanie to pozostawię
całkowicie pod kontrolą UFOnautów, wówczas
wykorzystają je dla takiego pokierowania obradami
aby kompletnie zdyskredytować i zniszczyć totalizm.
Dlatego prewencyjnie wyszedłem z pomysłem
internetowo koordynowanego Zlotu we Wszewilkach.
Wszakże Zlot ten ponownie uniemożliwiał
agentom UFOnautów zrealizowania swego
planu całkowitego rozbicia i zdyskredytowania
totalizmu. W takich oto okolicznościach doszło
do organizowania Zlotu "Wszewilki-2006".
Zgadzając się na zorganizowanie Zlotu
"Wszewilki-2006" byłem świadomy, że
głównym i niemal jedynym sposobem na
jaki UFOnauci mogą Zlotem tym podciąć
autorytet totalizmu, jest spowodowanie aby
Zlot ten się nie udał. Od pierwszego więc
momentu było już pewnym, że Zlot ten okaże
się fizyczną przegraną totalizmu. Wszakże
było jasne jak słońce, że UFOnauci rzucą
na jego zniweczenie wszelkie siły jakie mieli
do swojej dyspozycji. Na szczęście totalizmowi
fizyczna przegrana z tym Zlotem nie byłaby
w stanie zbytnio zaszkodzić, gdyby tak nią
dało się pokierować, aby spowodowała
ona wyzwolenie działania prawa moralnego
zwanego "prawem samoczynnej transformacji
zwycięstwa moralnego w zwycięstwo fizyczne".
Dlatego pierwszym faktycznym celem jaki
postawiłem do osiągnięcia Zlotowi "Wszewilki-2006"
było "doprowadzić do moralnego zwycięstwa
totalizmu w owym Zlocie, płacąc za owo moralne
zwycięstwo pozwoleniem UFOnautom aby fizycznie
wygrali konfrontację we Wszewilkach". Wszakże
przy takim ustawieniu celów, moralne zwycięstwo
totalizmu powinno wyzwolić działanie owego prawa
moralnego którego następstwem będzie unieważnienie
z upływem czasu fizycznego zwycięstwa UFOnautów.
Drugim celem jaki równocześnie postawiłem do
osiągnięcia poprzez Zlot "Wszewilki-2006" było
tzw. "rozpoznanie przeciwnika w walce",
znaczy poznanie jakich metod działania
UFOnauci użyją, gdzie są ich słabe punkty,
itp., itd. Na dodatek do powyższych, istniało
też kilka dalszych celów do osiągnięcia za
pośrednictwem owego Zlotu, których na tym
etapie zmagań nie byłoby rozważnie ani
strategicznie już ujawniać. Pamiętać bowiem
musimy, że Zlot "Wszewilki-2006" był tylko
pierwszą z całego szeregu bitew pomiędzy
totalizmem i UFOnautami, które ciągle oczekują
swego rozegrania.
Jak też dokładnie wyjaśnię to w dalszych częściach
tej strony, oba powyższe najważniejsze cele Zlotu
"Wszewilki-2006" zostały osiągnięte.
Najważniejszym celem Zlotu "Wszewilki-2006"
było osiągnięcie tzw. "moralnego zwycięstwa"
w konfrontacji z UFOnautami. UFOnauci starali
się bowiem Zlot ten uniemożliwić, natomiast
totalizm starał się go zrealizować za pomocą
swoich ochotników. Pytanie więc jakie każdy
pamiętający o owym celu totalizmu może teraz
sobie zadawać, to czy totalizm osiągnął owe
"moralne zwycięstwo". Postarajmy się w tym
punkcie na owo pytanie wspólnie sobie
odpowiedzieć. Naszą odpowiedź musimy
zacząć od wyjaśnienia sobie dokładnie co
to takiego jest owo "moralne zwycięstwo".
#7.1.
Definicja "moralnego zwycięstwa":
Wyrażenie "moralne zwycięstwo" wprowadzone
zostało do użycia przez totalizm w związku
z odkrytym przez tą filozofię działaniem prawa
moralnego zwanego "prawo samoczynnej
transformacji zwycięstwa moralnego w zwycięstwo
fizyczne". Owo niezwykłe prawo moralne
opisane zostało dokładnie w podrozdziałach
W6.2 oraz I4.1.1 z tomów odpowiednio 18 i 5
monografii [1/4].
Jest ono także skrótowo omawiane w punkcie
#4 strony internetowej o prawach moralnych,
a także w punkcie #3 strony internetowej Wszewilki-2006,
oraz w punkcie #12 strony internetowej o działaniu karmy.
Działanie tego prawa moralnego jest ogromnie
niezwykłe. Mianowicie, w przypadku jeśli w jakiejś
konfrontacji jedna ze stron wygrywa tą konfrontację
fizycznie, ale przegrywa ją moralnie, prawo to z
biegiem czasu automatycznie unieważnia wygraną
fizyczną owej strony i zamienia ją w przegraną
fizyczną. To zaś oznacza, że jeśli ktoś kto jest
słaby fizycznie, tak jak obecnie totalizm, konfrontuje
kogoś potężnego fizycznie, takiego jak UFOnauci
okupujący Ziemię, wówczas taki słaby ktoś ciągle
ma szansę zwyciężenia owego silnego fizycznie
właśnie poprzez wykorzystanie działania tego prawa.
(Tj. w naszym przypadku totalizm ciągle ma szansę
wyrzucenia UFOnautów z Ziemi, na przekór że tak
oni górują nad ludźmi swoją potęgą fizyczną.)
Wszakże wszystko co ów słaby musi czynić aby
pokonać silnego, to dołożyć wszelkich starań aby
każdą swoją konfrontację ze silnym wygrywać moralnie.
W przypadku zaś moralnego wygrania danych
konfrontacji, fizyczne wygrane tego silniejszego
będą z czasem unieważnione przez prawa
moralne. Czyli w ostatecznym rozrachunku słaby
wygra z silnym również i fizycznie.
Wyjaśnienie zaprezentowane powyżej pozwala
nam zdefiniować jakościowo co to takiego owo
"moralne zwycięstwo". Przytoczmy więc teraz tą
definicję jakościową. Moralne zwycięstwo to
taki wynik aktywnej konfrontacji pomiędzy dwoma
stronami o nierównych siłach, w której strona
odnosząca to zwycięstwo wyzwoli zadziałanie na
swoją korzyść prawa moralnego "samoczynnej
transformacji zwycięstwa moralnego w zwycięstwo
fizyczne". Wyjaśniając to inaczej, moralne
zwycięstwo ma miejsce tylko wtedy kiedy strona
która je uzyskała doświadczy na sobie korzyści
działania prawa moralnego jakie z czasem
spowoduje że strona ta osiągnie sytuację jakby
zwyciężyła daną konfrontację również i fizycznie.
Podana powyżej jakościowa definicja "moralnego
zwycięstwa" ma jednak jedną wadę. Podaje ona
bowiem jedynie co się stanie jeśli ktoś
je uzyskał, ale nie wskazuje jak poznać
czy zwycięstwo to faktycznie się odniosło. Dlatego konieczne
jest także abyśmy wspólnie opracowali sobie definicję
ilościową tego samego "moralnego zwycięstwa".
Owa definicja ilościowa pozwoli nam bowiem abyśmy
byli w stanie dokładnie oszacować czy faktycznie
odnieśliśmy w jakiejś sprawie moralne zwycięstwo,
czy też nie.
#7.2.
Jak możemy sobie wypracować ilościową definicję "moralnego zwycięstwa":
Ilościowej definicji "moralnego zwycięstwa"
nie daje się wypracować teoretycznie.
Jedynym sposobem jej opracowania
jest jej empiryczne "prototypowanie".
("Prototypowanie" to zwrot używany w
naukach komputerowych dla opisu
procesu ewolucji doskonałego produktu
końcowego, poprzez najpierw opracowanie
produktu niedoskonałego, potem zaś jego
powtarzalne udoskonalanie aż stanie się
on wystarczająco doskonały.) Aby zaś
empirycznie "wyprototypować" ową
definicję, konieczne jest uczynienie co
następuje: (a) wstępne opracowanie
tej definicji, (b) przymierzenie jej do
jakiegoś znanego nam z historii
przypadku czyjegoś zwycięstwa moralnego,
(c) takie usprawnienie owej definicji aby
obejmowała ona sobą również wszelkie
cechy unikalne dla danego przypadku
przymierzanego do niej w ramach (b),
poczym (d) powtarzanie działań (b) i (c) aż
definicja udoskonali się na tyle, że spełnia
ona cechy wszystkich następnych przypadków
zwycięstw moralnych znanych nam z historii.
Ja przeszedłem już przez powyższy proces,
zaś otrzymaną końcową "definicję ilościową
zwycięstwa moralnego" zaprezentowałem
w następnym punkcie #7.3. Historyczne
przypadki "zwycięstw moralnych" (jakim
towarzyszyły jednak równoczesne "przegrane fizyczne")
które ja wykorzystałem w swoim "prototypowaniu"
obejmują (1) ukrzyżowanie Jezusa, (2)
przegrana Polski po 1 września 1939 roku,
(3) atak Japończyków na Pearl Harbour z
dnia 7 grudnia 1941 roku.
Proponuję więc aby czytelnik sam też
powtórzył opisany powyżej proces
"prototypowania" dla owych, a także
dla innych znanych mu przypadków
czyjegoś zwycięstwa moralnego towarzyszącego
przegranej fizycznej, oraz sprawdził czy
definicja ilościowa "zwycięstwa moralnego"
którą przytaczam w następnum punkcie
tej strony spełnia (całkowicie opisuje)
wszystkie cechy owych przypadków.
(Gdyby zaś czytelnik zdołał odkryć jakiś przypadek
zwycięstwa moralnego które nie jest opisane
definicją z punktu #7.3 tej strony, wówczas
apelowałbym aby dać mi je poznać.)
#7.3.
Ilościowa definicja "moralnego zwycięstwa":
Oto ilościowa definicja "moralnego zwycięstwa"
jaką wypracowałem na drodze eksperymentalnego
"prototypowania" z użyciem historycznych przykładów
moralnej wygranej wyszczególnionych w punkcie #7.2:
"Moralnym zwycięstwem" nazywamy sytuację
uformowaną po zakończeniu konfrontacji (tj. walki,
bitwy, wojny, itp.) pomiędzy dwoma stronami,
która się stwarza jeśli strona która moralnie wygrywa
daną konfrontację wypełniła następujące warunki:
(1)
Przyjęła walkę i włożyła w nią całą energię i siły jakie
miała wówczas do swojej dyspozycji. Znaczy, walka
się odbyła, istnieje miejsce czy obszar na jakim walka
ta miała miejsce, istnieli walczący po obu zmagających
się stronach, istnieje okres czasu w jakim zmagania
się odbywały, itp. Innymi słowami, strona która
moralnie wygrywa daną walkę nie wykonała uniku
nawet jeśli np. fizycznie jest znacznie słabsza, nie
ukryła się, nie przeniosła się do innego miejsca, itp.,
lecz obie strony starły się ze sobą, miała miejsce ich
bitwa w jaką obie strony zaangażowały siły i zasoby
na jakie im pozwalała sytuacja w jakiej się znajdowały,
środki jakie były w ich dyspozycji, itp. Warunek ten
nie jest spełniony w przypadkach kiedy przykładowo
strona słabsza da się zastraszyć stronie silniejszej
i podda się bez walki, albo przenesie się w inne
strony (czyli ucieknie przed konfrontacją), itp.
(2)
Miała świadków swojej walki, którzy sympatyzowali
z jej losem i uznawali jej moralną przewagę nad
agresorem. Znaczy, strona która moralnie
zwyciężyła miała co najmniej jednego świadka
który widział jej walkę i doceniał jej moralne działanie.
Faktycznie jednak to im więcej świadków obserwuje
daną walkę i uznaje moralne zwycięstwo danej strony,
tym szybciej prawa moralne przetransformują potem
fizyczną przegraną danej konfrontacji w jej fizyczną
wygraną. Świadkowie walki są bardzo istotni. Dlatego
każdej konfrontacji należy starać się nadawać charakter
publiczny. Jeśli zaś ktoś zostaje napadnięty bez
świadków, wówczas powinien chociaż krzyczeć aby
ściągnąć do siebie uwagę co najmniej przypadkowych
przechodniów.
(3)
Konsystentnie obstawała przy swoich ideałach.
Znaczy, strona która wygrywa moralnie daną walkę
zarówno przed walką, jak i po niej, obstaje przy tych
samych ideach o które walka się odbywa. Przykładowo,
warunek ten nie byłby spełniony gdyby po wrześniu
1939 roku Polacy przeszli na Hitleryzm. Albo gdyby
obecnie totaliźci zaniechali walki o idee totalizmu i
akceptowali wartości narzucane ludzkości przez
UFOnautów. Albo gdyby Zlot przeniesiony został
z Wszewilek do jakiejś innej miejscowości.
(4)
Dokładnie wiedziała z kim walczy. Znaczy, wysyłała
karmę wynikającą z owej walki pod właściwy adres.
Warunek ten nie byłby spełniony, gdyby przeciwnik
z którym strona ta walczy ukrywał się tak doskonale,
że strona ta nie miałaby pojęcia z kim faktycznie
walczy. Przykładowo dla Zlotów we Wszewilkach
miałoby to miejsce gdyby totaliźci nie wiedzieli, lub
nie chcieli przyjąć do wiadomości, że przeciwnik
który silnie przeszkadza im w organizowaniu owych
zlotów to
UFOnauci-podmieńcy
będącymi kosmicznymi krewniakami ludzi
i wyglądającymi niemal dokładnie tak samo
jak ludzie.
(5)
Walczyła w celach obronnych (tj. walka owej strony
nie ma charakteru agresji). Innymi słowami, strona
która ma moralnie wygrać daną walkę nie uczyniła nic
agresywnego co walkę tą by sprowokowało, a jedynie
broni się przed agresją zainicjowaną przez swego
przeciwnika. (W tym miejscu trzeba podkreślić, że
należy wyraźnie odróżniać agresję od ataku. Chodzi
bowiem o to, że atak może być fragmentem większej
kampanii obrony, natomiast czyjaś agresja jest tym
co zmusza nas do podjęcia owej obrony. Atak stanowiący
fragment naszej obrony jest dozwolony przez prawa
moralne, natomiast agresja jest łamaniem tych praw.)
Warunek ten nie byłby spełniony, gdyby np. to ludzkość
okupowała UFOnautów, a nie odwrotnie.
Powinienem tu dodać, że niniejszy warunek (5)
jest faktycznie podzbiorem warunku (6) poniżej.
Wszakże zgodnie z ustaleniami totalizmu
tylko walka obronna jest działaniem moralnym,
za którego podjęcie prawa moralne faktycznie
wynagradzają walczących po stronie broniącej się.
Natomiast agresja w świetle ustaleń totalizmu
jest niemoralna i silnie karalna przez prawa
moralne. Pechowo jednak, tylko ci wiedzą o
owym fakcie, którzy dokładnie zapoznali się
z totalizmem. Tymczasem niniejszą definicję
"moralnego zwycięstwa" zapewne będą czytały
również osoby które nie znają totalizmu na wyrywki.
Ponieważ zaś obowiązek podejmowania walki
obronnej jest szczególnie podkreślany przez
zalecenia totalizmu, zdecydowałem się uwypuklić
go dodatkowo poprzez jego wyróżnienie w formie
odrębnego (niniejszego) warunku. Faktycznie też
każda znana mi historyczna walka "wygrana moralnie"
która wyzwoliła sobą działanie "prawa samoczynnej
transformacji zwycięstwa moralnego w zwycięstwo
fizyczne" była walką obronną. Nigdzie nie natknąłem
się na przykład agresji która wyzwoliła by działanie
owego prawa moralnego.
(6)
NIE dokonała niczego niemoralnego. Znaczy,
strona ta nie złamała swoimi działaniami tych
samych praw moralnych z jakich automatycznej
pomocy potem będzie korzystała. Aby wypełnić
ten warunek strona broniąca się ma prawo jedynie
użyć te sposoby i środki walki o jakich jest jej już
wiadomym że jej agresywny przeciwnik użył już
uprzednio tych sposobów i środków walki na innych ludziach -
po dokładne szczegóły patrz punkt #10 strony internetowej o działaniu karmy.
(Np. w przypadku walki totalizmu z UFOnautami,
a więc także w przypadku Zlotów we Wszewilkach,
prawa moralne pozwalają stronie totalizmu aby ta
użyła przeciwko UFOnautom - i to bez zostania za
to obciążoną karmą, praktycznie dowolnych chwytów
które uprzednio UFOnauci użyli już na ludziach.
A chwytów tych jest tak ogromna ilość, że praktycznie
wszystko co totaliztom przyjdzie teraz do głowy aby
użyć to w swej walce z UFOnautami, w tym przypadku
jest moralnie dozwolone i pozbawione karmatycznego
obciążenia, ponieważ UFOnauci wielokrotnie użyli to
już uprzednio przeciwko ludziom.)
* * *
Warto odnotować, że na stronę która moralnie
przegrywa daną konfrontację nie nałożone są
żadne warunki. Może więc mordować, rabować,
zamęczać, do woli używać niemoralnych
sposobów walki i działań, oraz czynić co zechce
ze swoimi przeciwnikami. Im bowiem bardziej
niemoralnie się zachowuje, tym jest pewniejsze
że moralnie przegra daną konfrontację. Jej
niemoralne zachowanie wcale też nie zagraża
moralnemu zwycięstwu strony która moralnie
zwycięża, a jedynie pomaga jej w uzyskaniu
tego zwycięstwa. Warto też odnotować, że
UFOnauci nie potrafią zwyciężać moralnie.
Jednym powodem dla jakiego z takim
sukcesem okupują ludzkość jest że tak
efektywnie potrafią się przed ludźmi ukrywać,
tj. że w dotychczasowej walce z nimi ludzie
nie wypełniali warunku (4) powyżej.
#7.4.
Czy Zlot "Wszewilki-2006" wypełnia ilościową definicję "moralnego zwycięstwa":
Każda walka obronna jakiejś strony, która wypełni
wszystkie warunki z ilościowej definicji podanej
w punkcie #7.3, zakończy się moralnym
zwycięstwem tej strony. Z kolei owo moralne
zwycięstwo spowoduje, że nawet jeśli
walka ta zakończy się fizyczną przegraną
tej strony, do działania wkroczą prawa
moralne które z biegiem czasu automatycznie
przetransformują ową fizyczną przegraną
w fizyczne zwycięstwo.
Jeśli się porówna przebieg i wyniki Zlotu
"Wszewilki-2006" wówczas się okazuje, że
Zlot ten wypełnia wszystkie warunki zawarte
w ilościowej definizji "moralnego zwycięstwa".
Znaczy (1) totalizm się ani nie uląkł ani nie
załamał przed przeszkodami czy pod naciskami
prowokatorów udających jego członków i nie
przeniósł Zlotu w jakieś inne, rzekomo dogodniejsze
miejsce. W dniu 8 lipca 2006 roku faktyczne też
aż kilku reprezentantów totalizmu przybyło na Zlot
do Wszewilek - i to na przekór intensywnej kampanii
zniechęcającej zrealizowanej przez UFOnautów.
(2) Istnieli postronni świadkowie którzy obserwowali
przybycie na Zlot kilku reprezentantów totalizmu.
(3) W sprawie Zlotu we Wszewilkach, jak w każdej
innej sprawie, totalizm i totaliźci konsystentnie obstają
przy swoich ideałach. (4) Totaliźci doskonale
wiedzą, że zarówno w sprawach Zlotu we Wszewilkach,
jak również w każdej innej sprawie, ich przeciwnikami
są UFOnauci którzy wprawdzie wyglądają jak
ludzie, jednak ludźmi wcale nie są. (Np. przybywają
na boisko aby wyglądać jakby się opalali, jednak tak
naprawdę to filmują Zlot oraz manipulują umysłami
przybyłych na Zlot.) (5) Wszystko co ma miejsce
we Wszewilkach jest faktycznie fragmentem obrony
totalizmu przed nieustającą agresją UFOnautów.
(6) Totalizm nie dokonał niczego co łamałoby
prawa moralne.
Z kolei, wypełnienie owych warunków z podanej
poprzednio definicji oznacza, że praktycznie
w dniu 8 lipca 2006 roku totalizm odniósł we
Wszewilkach moralne zwycięstwo nad UFOnautami.
#7.5.
W jakich przypadkach totalizm by "moralnie przegrał" konfrontację ze Zlotu "Wszewilki-2006":
Zgodnie z definicją "moralnej wygranej"
z punktu #7.3 tej strony, totalizm by moralnie
przegrał tą konfrontację gdyby: (1) na Zlot nie
przybył nawet jeden zwolennik totalizmu
(do czego UFOnauci starali się doprowadzić
swoim zaciekłym wznoszeniem najróżniejszych
przeszkód), a stąd Zlot wcale się nie odbył.
(Odnotuj, że jeśli do Wszewilek przybędzie
na Zlot choćby tylko jeden reprezentant
totalizmu, wóczas Zlot ciągle się odbędzie
a stąd prawa moralne ciągle zadziałają.)
Lub gdyby (2) nie istnieli żadni świadkowie
którzy byliby w stanie odnotować czy na Zlot
przybyła choćby jedna osoba.
Lub gdyby (3) totalizm unikał tej konfrontacji
i np. przeniósł Zlot z Wszewilek do jakieś innej
miejscowości - tak jak do tego bez przerwy
namawiali liczni prowokatorzy podszywający
się za "zatroskanych zwolenników totalizmu".
Lub gdyby (4) totaliźci wierzyli że wszelkie ich
problemy biorą się od złych ludzi i że wcale
nie istnieje takie coś jak okupacja Ziemi przez
UFO oraz skryte niszczenie totalizmu przez
UFOnautów udających ludzi. Albo (5) gdyby
to ludzie skrycie okupowali planetę UFOnautów.
Lub (6) gdyby totalizm starał się odnieść
fizyczne zwycięstwo w jakiś niemoralny
sposób, np. poprzez nakłonienie jakichś
piękności do seksualnego wynagradzania
przybyłych na Zlot, albo poprzez rozdawanie
uczestnikom Zlotu darmowej marihuany, itp.
#7.6.
Jakich następstw należy oczekiwać po tym "moralnym zwycięstwie" totalizmu podczas Zlotu "Wszewilki-2006":
Zgodnie z działaniem prawa moralnego
"samoczynnej transformacji zwycięstwa
moralnego w zwycięstwo fizyczne" należy
teraz oczekiwać, że z upływem czasu prawa
moralne automatycznie anulują fizyczne
zwycięstwo UFOnautów w Zlocie "Wszewilki-2006",
z czasem zamieniając owo zwycięstwo w
fizyczną wygraną totalizmu. Z kolei kiedy
ów czas anulowania zwycięstwa UFOnautów
nadejdzie, wszyscy ci ludzie którzy obserwowali
będą cały przebieg owej "wojny o Wszewilki"
otrzymają naoczy i wymowny dowód, że prawa
moralne jednak działają i to z żelazną konsekwencją.
#8. Czy Zlot "Wszewilki-2006" zakończył się "fizycznym zwycięstwem" totalizmu:
Skoro na Zlocie "Wszewilki-2006" miało
miejsce moralne zwycięstwo totalizmu
połączone z moralną porażką UFOnautów,
rozważmy teraz czy totalizm zwyciężył tam
także i fizycznie.
#8.1.
Jaka jest ilościowa definicja "fizycznego zwycięstwa":
Według moich ustaleń, najbardziej skrótowa
forma ilościowej definicji "fizycznego zwycięstwa",
byłaby jak następuje:
"Fizycznym zwycięstwem" nazywamy sytuację
uformowaną po zakończeniu konfrontacji pomiędzy
dwoma stronami, która to sytuacja wykazuje następujące
cechy:
(1)
Zwycięska strona nie ma logicznej wątpliwości
że wygrała fizycznie tą konfrontację. (2)
Strona która fizycznie przegrała ową konfrontację
odbiera swoją sytuację właśnie jako fizyczną przegraną.
* * *
Oczywiście, powyższą definicję możnaby
dodatkowo uściślić i ujednoznacznić poprzez
włączenie do niej warunków definiujących kiedy
dokładnie obie strony poznają która z nich
zwyciężyła fizycznie. Jednak dla oszacowania
wyników Zlotu "Wszewilki-2006" takie dodatkowe
jej rozbudowanie wcale nie jest już potrzebne.
#8.2.
Czy Zlot "Wszewilki-2006" satysfakcjonuje ilościową definicję "fizycznego zwycięstwa":
Faktycznie też Zlot "Wszewilki-2006" satysfakcjonuje
wymogi fizycznego wygrania tej konfrontacji przez
UFOnautów. Na Zlot bowiem (1) przybyło zbyt
mało reprezentantów totalizmu aby ktokolwiek miał
wątpliwości że UFOnautom udało się go fizycznie
storpedować. Ponadto (2) niemal każdy uczestnik
Zlotu mi raportował uczucie rozczarowania że w ich
opinii "Zlot się nie udał". Znaczy każdy uczestnik
Zlotu reprezentujący totalizm zdawał sobie sprawę
że totalizm fizycznie przegrał tą konfrontację.
#8.3.
Jakie konsekwencje dla nas ma fizyczna przegrana Zlotu "Wszewilki-2006":
Sytuacja ze Zlotem "Wszewilki-2006" jest
taka, że UFOnauci fizycznie go wygrali
jednak moralnie go przegrali. Zgodnie
więc z działaniem "prawa samoczynnej
transformacji zwycięstwa moralnego w
zwycięstwo fizyczne", po upływie jakiegoś
czasu prawa moralne powinny wkroczyć
do akcji i automatycznie anulować tamto
fizyczne zwycięstwo UFOnautów oraz
stworzyć sytuację jakby UFOnauci przegrali
ten Zlot również i fizycznie.
#9. Zagadkowe sprawy rybek na boisku i deszczu późnym wieczorem w dniu Zlotu:
Nie jestem pewien czy ktoś sobie ze mnie
zażartował, czy też jest to faktem. Otrzymałem
bowiem lakoniczną wiadomość, że "późnym
wieczorem po zlocie spadł deszcz a w niedzielę
na boisku leżały rybki". Obecnie staram się
sprawdzić tą wiadomość. Jednak mieszkając
w Nowej Zelandii wcale nie jest to takie łatwe.
Faktem bowiem podkreślonym aż w dwóch
odrębnych raportach jakie otrzymałem,
jest że w dniu Zlotu rano na boisku nie
widziano rybek. Niestety, osoby które pisały te
raporty nie informują w nich czy faktycznie
przeszukały trawę boiska właśnie pod kątem
sprawdzenia czy leżą tam jakieś rybki, czy
też jedynie kątem oka odnotowały że na
boisku nie widać ani 5-metrowego rekina
ani też 30-metrowego wieloryba.
Jeśli faktycznie w niedzielę było widać rybki
na boisku, wcale to nie musiało by oznaczać,
że spadły one wieczorem z deszczem. Wszakże
kilku uczestników Zlotu po zwiedzeniu Wszewilek
pojechało także zwiedzać tamę na Baryczy.
Być może któryś z nich złapał przy tamie kilka
jakichś cierników i przypadkowo zgubił je kiedy
powrócił na boisko. Albo przyniósł je tam przypadkowo
ktoś miejscowy. Pewne jest jedynie że UFOnautów
możemy bez namysłu wykluczyć z posądzenia
o jakikolwiek żart. Wszakże znając ich metody
działania, gdyby to UFOnauci porzucili
te rybki wówczas leżałyby one na boisku
już rano i to w dobrze dla wszystkich
widoczych miejscach.
Oczywiście, nie daje się całkowicie wykluczyć
możliwości że rybki faktycznie spadły na boisko
razem z deszczem późnym wieczorem po Zlocie.
W takim jednak przypadku źródłem tego deszczu
z całą pewnością wcale nie byliby UFOnauci.
Gdyby ten deszcz z rybkami naprawdę miał miejsce,
wówczas jego wymowa byłaby bardzo insteresująca.
Stwierdzała by ona bowiem mniej więcej coś w rodzaju:
"Widzę wasze wysiłki i je popieram. Jednak to co
zamierzacie musicie wypracować swoim własnym
wysiłkiem i swoją własną inteligencją. Ja bowiem nie
będę używał moich nadprzyrodzonych mocy aby
za was realizować wasze obowiązki".
* * *
Jeśli ktoś w okolicach Wszewilek czyta tą
informację, prosiłbym o zweryfikowanie na
ile jest ona prawdziwa. Znaczy o sprawdzenie
czy (1) późnym wieczorem w dniu Zlotu, czyli
w sobotę 8 lipca 2006 roku, faktycznie spadł
we Wszewilkach jakiś deszcz, (2) jeśli deszcz
ten faktycznie spadł, to czy nastąpiło to o godzinie
9 wieczorem (godzina 9 wieczorem posiada
bowiem szczególne znaczenie symboliczne,
np. numerologicznie oznacza ona m.in.
"pokonanego diabła", a ponadto jest też godziną
o której niektórzy totaliźci grupowo synchronizują
swoje mysli aby przespieszać wyzwalanie
się karmy dla UFOnautów), oraz (3) czy po
dokładnym przeszukaniu trawy boiska sportowego
Wszewilek daje się w trawie tej znaleźć jakieś
pozostałości rozkładających się rybek (z
dzieciństwa pamiętam, że nie będzie ich dużo -
w przybliżeniu odległość ciałka jednej rybki
od innych NIE będzie mniejsza niż jakieś
10 metrów). Sprawa ewentualnego padania
rybek wieczorem po Zlocie, a także wymowy
informacji jaką takie padanie by nam przekazywało,
jest ogromnie intrygująca. Dobrze więc byłoby
ją wyklarować.
#10. Jakie są wyniki "rozpoznania w walce" osiągniętego podczas Zlotu "Wszewilki-2006":
Jak więc nam poszło z osiągnięciem drugiego
celu Zlotu "Wszewilki-2006", czyli rozpoznania
UFOnautów w walce. Poniżej opisuję najważniejsze
wyniki tego rozpoznania.
#10.1.
Sprawa pogody:
Na początku 2006 roku UFOnauci okupujący
Ziemię otrzymali nowego komendanta. Pisałem
o tym we wpisie numer #65 z bloga totalizmu.
Nowy zaś komendant oznacza nowe zasady.
To więc co nam jest już znane z generalnych
zasad walki UFOnautów, a co poznane było
podczas kadencji poprzedniego komendanta
UFOnautów, wcale nie musi być ważne dla
nowego komendanta. Jedną z kluczowych
spraw w działaniu UFOnautów na Ziemi jest
sprawa priorytetu jaki przykładają oni do
poszczególnych swoich zasad działania.
Przykładowo, jedną z takich zasad UFOnautów
jest (a) nigdy nie wolno uczynić niczego
co potwierdziłoby ludziom istnienie UFOnautów.
Inną zaś ich zasadą jest (b) totalizm musi być
niszczony na wszelkie sposoby jakie stoją w
możliwościach UFOnautów. Która więc
z owych zasad ma większy priorytet? Zlot
"Wszewilki-2006" był doskonałą okazją aby
poznać ten priorytet. Jak bowiem wyjaśniłem
to we wpisie numer #74 do bloga totalizmu,
istnieją wskażniki jakie doskonale odzwierciedlają
zasady działania UFOnautów. Analizując te
wskaźniki łatwo daje się poznać, czy np.
we Wszewilkach dla UFOnautów zadominowała
zasada (b) aby wyniszczać totalizm na wszelkie
sposoby leżące w ich możliwościach (np. poprzez
spowodowanie burzy), a w ten sposób wystawić
się na moje po-zlotowe uderzenie i krzykliwe
zdemaskowanie ich działań, czy też zasada (a)
aby najpierw i przede wszystkim zadbać o nie
demaskowanie swojej obecności na Ziemi. Jak też
się okazuje, dla obecnego komendanta wyższy
priorytet ma zasada (a). Znaczy że skuteczne ukrywanie
przed ludźmi swojej okupacji Ziemi i swojej działalności
przeciwko ludzkości, jest dla nich istotniejsze niż szybkie
wyniszczenie totalizmu na wszelkie dostępne
UFOnautom sposoby.
#10.2.
Sprawa obecności na Zlocie "szpiega UFOnautów":
Zlot "Wszewilki-2006" ponownie potwierdził
jak doskonale UFOnauci znają ludzi i jak
efektywnie potrafią wykorzystać ludzką
naiwność i brak spostrzegawczości. Na
forach totalizmu ktoś co jakiś czas się
dopytuje, jak UFOnauci wyglądają, jaka
jest ich anatomia, jak ich rozpoznawać, itp.
Oto zaś jeden taki UFOnauta leży sobie
tuż przed nosem przybyłych na Zlot do
Wszewilek, najprawdopodobniej filmuje
wszystko co na Zlocie tym się dzieje,
manipuluje umysłami przyjezdnych,
a nikt ani nie sfotografował jego twarzy,
ani nawet do niego nie podszedł aby
sobie z nim porozmawiać i dokładniej
przyglądnąć się jego wyglądowi, posłuchać
jego głosu, zwrócić uwagę na sposób
mówienia, itp. Nie wspomnę już o tym,
że nikt nawet nie próbował uścisnąć mu
dłoni aby zobaczyć jak czuje się jego ręka
w dotyku. (Mi zawsze dotyk ręki UFOnautów
sprawia wrażenie zimniejszego niż dotyk ludzki.)
Założę się także, że gdyby to była UFOnautka,
nikt nie spróbowałby jej pocałować na przywitanie
lub pożegnanie, aby sprawdzić jak czuje się
dotyk jej skóry. (Mi dotyk skóry UFOnautek
przypomina bardziej dotyk ciepłej gumy, czy
syntetyku, niż dotyk ludzkiej skóry.) A przecież
rozmowa z UFOnautą nic nikomu by nie
zaszkodziła. UFOnauci nie mogą wszakże publicznie
nam uczynić krzywdy - nie wolno im przecież
się zdradzić, że są UFOnautami. Faktycznie
to nawet frajda sobie z nimi porozmawiać.
Na przekór ich szatańskości, to ogromnie
inteligentni i wiele wiedzący kumotrzy.
Rozmowa z którymś z nich jest jak rozmowa
z dosyć oczytanym i doświadczonym
człowiekiem (wrażenie to potęgowane jest
faktem, że wyglądają oni niemal identycznie
do ludzi). Tyle tylko, że w rozmowie zwykle
są dosyć przekorni i mający wysokie mniemanie
o sobie. (Na szczęście, ta ich przekorność
i zarozumiałość jest jednym z kilku znaków
rozpoznawczych po jakich możemy się
szybko zorientować że rozmawiamy właśnie
z UFOnautą, a nie z człowiekiem.) Praktycznie
więc rozmowa z UFOnautą daje się opisać
jako rodzaj intelektualnej przyjemności - szczególnie
jeśli zdajemy sobie sprawę że rozmawiamy z
UFOnautą i wykorzystujemy tą rozmowę aby
rozeznać co chcą nam wmówić oraz aby przyłapać
ich na najróżniejszych niuansach z których oni
nie zdają sobie sprawy a które nam potwierdzają
że mamy faktycznie z nimi do czynienia (a stąd
które pozwalają nam ich lepiej poznawać).
Prawdziwe życie to nie strona internetowa.
W życiu to co najważniejsze wcale nie jest
wskazywane strzałkami ani podkreślane
dużymi nagłówkami. Faktycznie im coś
ważniejsze, tym bardziej w prawdziwym
życiu się ukrywa, tym bardziej stara się
nas zmylić, oraz tym dłużej trzeba tego
wypatrywać. (Pamiętajmy, że przysłowie
stwierdza iż prawda na dnie studni
się chowa. Znaczy, aby ją wydobyć
na wierzch, najpierw trzeba wybrać całą
studnię nic nie znaczącej "wody".) Tylko
to co fałszywe samo rzuca nam się w oczy.
Dlatego na przyszłość pamiętajmy lekcję
ze Zlotu "Wszewilki-2006" i miejmy oczy
oraz uszy otwarte. Zwracajmy więcej uwagi
na to co wokół nas się dzieje!
#10.3.
Jaka najprawdopodobniej była metoda powstrzymywania potencjalnych uczestników przed udziałem w tym Zlocie:
Wszystkie dane wskazują na to, że UFOnauci
koncentrowali się na indywidualnym
zniechęceniu do udziału w Zlocie każdego
kto udział ten zadeklarował u
Mariusza (mpkuo@o2.pl)
(tj. u "Commander-in-Chief totalizmu" na
czas trwania owego Zlotu). Jak bowiem
wykazuje analiza, każdy kto zadeklarował
Mariuszowi przybycie na ów Zlot, napotkał
potem przeszkody nie do przebycia, które
uniemożliwiły mu przybycia na ów Zlot.
Jednocześnie każdy kto na Zlot ten zaplanował
przybyć, jednak nie poinformował Mariusza
o swoich zamiarach, zdołał potem swój zamiar
zrealizować, ponieważ dla niego owe nieprzebyte
przeszkody wcale się nie pojawiły.
Fakt, że każdy o kim Mariusz wiedział iż ma
przybyć na Zlot został jakoś zmuszony przez
UFOnautów aby przybycia tego zaniechać,
najlepiej podkreśla wypowiedź samego Mariusza
na blogu totalizmu numer (#76) wpisana tam
pod datą 2006/07/09 02:53:27, cytuję:
"UFOnauci zasabotazowali Zlot 876.
Zrobili to od razu na dwa sposoby. Po pierwsze -
postarali się (manipulując zdarzeniami w przeszłości),
aby nie dało się w żaden sposób dostać tam
komunikacją publiczną. A własne auto mało kto
z nas niestety ma. Po drugie - w okresie przed
samym spotkaniem zindukowali w sympatykach
totalizmu taki stopień apatii i zniechęcenia, że ci
nie mieli już dosyć sił i chęci aby nawet zajrzeć
na bloga, a co tu dopiero mówić o wojażach.
W rezultacie dwóch chętnych z Warszawy (ale
bez samochodu) nie miało jak tam dojechać.
Z tego samego powodu nie przybyła także osoba
ze Szczecina. Natomiast kolejne dwie osoby
z Krakowa (miały własne auto) nie przyjechały
dlatego, gdyż nas tam nie było. Nie mam
natomiast informacji od Elizy z Wrocławia.
...
Wielka szkoda, ze tak się stało. Zlot zapewne
przyniósłby jakieś ważne konsekwencje, skoro
UFOle włożyli aż tyle wysiłku by go rozbić.
Chociaż to dopiero początek wakacji i dałoby
się jeszcze zorganizować spotkanie w innym
miejscu (gdzie łatwiej dojechać), ale to już
nie to samo. Nie ta atmosfera, nie ta magia
miejsca... Należy się także zastanowić co
będzie za rok. Kłopoty z dojazdem będą te
same, chociaż na Zjazd 777 zadeklarowało
swój przyjazd więcej osób - będzie więc wieksza
szansa że ktoś pojedzie tam autem i będzie
można się z nim zabrać. Z tym że przed samym
spotkaniem zapewne znowu przestaną dopisywać
nastroje i pojawi się niespodziewanie mnóstwo
różnych przeszkód, więc większość chętnych
pewnie znowu się wykruszy. W takiej sytuacji
zorganizowanie Zjazdu w planowanej wcześniej
formie (ustalony harmonogram, wykłady,
ekspozycje itp.) jest wg mnie niemożliwe.
Należałoby raczej postawić na improwizację
i ustalić jego program już na miejscu w zależności
od liczby uczestników i warunków. Wszystkich
zainteresowanych udziałem w przyszłorocznym
Zjezdzie Totalizmu (777) prosimy o rejestrację.
Można tego dokonać za pomocą formularza
online na stronie www.totalizm.info/zjazd.
Z analizy tego indywidualnego blokowania
przybycia na Zlot wynika, że UFOnauci skupiali
swoją uwagę głównie na osobach deklarujących
Mariuszowi swoje przybycie na Zlot. Być więc
może, że przykładowo, analizowali oni całą
korespondencję i emaile Mariusza. Po odkryciu
zaś że ktoś zadeklarował Mariuszowi przybycie
na ten Zlot, UFOnauci znajdowali dla każdego
deklarującego indywidualne sposoby na
uniemożliwienie mu przybycia. Oczywiście,
pytanie drugiego poziomu na jakie warto teraz
poszukać odpowiedzi, to dlaczego UFOnauci
tak czynili. Znaczy, czy tylko zgłoszenia udziału
wysłane do Mariusza otrzymali wystarczająco
wcześnie aby przygotować blokowanie przybycia
tylko u owych zgłaszających, czy też raczej chcieli z
jakichś powodów abyśmy my odkryli że zgłaszający
Mariuszowi swoje przybycie zostali zastopowani. Dlaczego
przykładowo UFOnauci nie powstrzymali przyjazdu
na Zlot tego uczestnika który na dwa dni przed Zlotem
to mi przysłał email informujący że przybywa. Wszakże
moje emaile UFOnauci sprawdzają zapewne nawet
znacznie bardziej uważnie niż emaile Mariusza.
Oczywiście, wszystko w życiu daje się wybadać
i sprawdzić. Czy naprawdę taki właśnie jest
mechanizm blokowania przez UFOnautów
przyjazdów na Zloty totalizmu też daje się
eksperymentalnie posprawdzać. Istnieje
bowiem ku temu dobra okazja. Ja mam
wszakże kopię wykazu osób które zadeklarowały
Mariuszowi swoje przybycie na "Wszewilki-2007".
Stąd po Zlocie "Wszewilki-2007" będę w stanie
dokładnie sprawdzić ilu z tych osób faktycznie
przybędzie do Wszewilek w
dniu 7/7/7, ilu zaś do przybycia tego zostanie
jakoś zniechęconych przez UFOnautów.
Informując tutaj o następstwach czyjegos
naiwnego zadeklarowania Mariuszowi zamiaru
swego przybycia na Zlot, działania UFOnautów
opisuję grzecznie, że "UFOnauci indywidualnie
zniechęcili takiego kogoś do przybycia na Zlot".
Jednak znając faktyczne metody działania
UFOnautów doskonale zdaję sobie sprawę
jak owo "zniechęcanie" w rzeczywistości wyglądało.
Otóż najprawdopodobniej UFOnauci samych
owych "zniechęcanych", lub kogoś przez nich bardzo
kochanego, zarazili jedną ze swoich szatańskich
choróbsk, którymi i mnie tak często nocami traktują.
W rezultacie tego zarażenia, ów "zniechęcany",
albo też ktoś przez niego bardzo kochany, na
króko przed Zlotem bardzo groźnie zachorował,
a być może nawet wylądował w szpitalu. Oczywiście,
ta groźna choroba uniemożliwiła "zniechęcanemu"
wybranie się na Zlot. Jednak mało kto z ciężko
doświadczonych w ten sposób ludzi skojarzył
sobie ową chorobę z "indywidualnym zniechęcaniem
przez UFOnautów do przybycia na Zlot".
Nawet zaś jeśli skojarzył, zapewne nie domyślił
się, że to właśnie jego niepotrzebne wychwalanie
się co do swoich zamiarów, sprowadziło to
paskudne choróbsko, ani że owego choróbska
wcale by nie było gdyby przezornie nie pozwolił
szatańskim UFOnautom z góry poznać tego co
zamierza uczynić.
* * *
Wnioski na przyszłość: ostrożność,
przezorność, powściągliwość. Mamy
bowiem do czynienia ze szczególnie przebiegłym,
doświadczonym, wprawionym w oszukiwaniu, oraz
niemoralnym i szatańskim przeciwnikiem. W następnych
Zlotach we Wszewilkach należy z naciskiem
podkreślać potencjalnym uczestnikom, aby
pod żadnym pozorem nie deklarowali swoich
zamiarów przybycia nikomu kogo osobiście
nie poznali i nie są pewni że wcale nie jest on
UFOnautą, ani nikomu czyje emaile mogą być
przechwytywane i sprawdzane przez UFOnautów.
We wszelkich sprawach związanych z walką
o totalizm wysoce wskazane jest też przyjąć
zasadę powściągliwości w udzielaniu o sobie
i innych jakiejkolwiek niezakodowanej informacji.
Jeśli więc ktoś w przyszłości będzie miał zamiar
przybyć na Zlot, powinien po prostu przybyć bez
deklarowania nikomu swego zamiaru, czy choćby
zdradzania komuś co zamierza. Dopiero
po Zlocie może (i powinien) informować o
swoim udziale, ciągle jednak zachowując
przy tym swoją anonimowość i działając
pod pseudonimem.
#10.4.
Przed kim totaliźci tak naprawdę się ukrywają:
Opisana w poprzednim punkcie #10.3
metoda użyta przez UFOnautów do
zablokowania przyjazdów na Zlot "Wszewilki-2006"
jeszcze raz nam przypomina jak istotne
dla zwolenników totalizmu jest używanie
pseudonimów, utajnianie swoich danych,
zaniechanie naiwnego przechwalania się
przed innymi kim się jest, kogo się zna,
co się wie, lub co się zamierza uczynić,
myślenie przed mówieniem i pisaniem, itd., itp.
Bardzo dobrze ową sprawę zachowania
przezorności i roztropności w tym co się
ujawnia i pisze, w dniu 2006/07/13 17:19:47
opisał na blogu totalizmu numer #77
ktoś używający pseudonimu "sam22",
cytuję z jego wpisu:
Mam wątpliwości czy powinniśmy się tak
strasznie ukrywać przed UFOnautami,
gdyż oni i tak znają nas lepiej niż my siebie -
na przykład dwa tygodnie przed tym, jak
zetknąłem się z Totalizmem spowodowali
serię nieprzyjemnych zdarzeń: byli w domu,
w pracy, znali adres email, wiedzieli które
miejsca są najbardziej wrażliwe na awarię -
dosłownie wszystko - więc "pokaz" siły był
imponujący. Zatem PRZED KIM należy się
ukrywać? Musimy się ukrywać przed naszymi
znajomymi, gdyż ufonauci jawnie nas nie
zabiją - zrobią to RĘKAMI osób z naszego
OTOCZENIA. Najgorzej jeśli trzeba ukrywać
się przed najbliższą rodziną.
.
W powyższym wpisie ujęte jest sedno zasady
naszych zmagań z UFOnautami. Mianowicie
oni wiedzą o nas wiele, jednak sporej części
z owej wiedzy nie mogą przeciwko nam użyć
ponieważ takie jej użycie natychmiast by nam
dało do zrozumienia że to co nam czynią to
ich sprawka. Z kolei nasza wiedza, że to oni
nas krzywdzą, powodowałaby że zaczniemy
wysyłać karmę pod właściwym adresem (patrz
(3) w punkcie #7.3 tej strony) - co dla UFOnautów
byłoby początkiem końca ich okupacji
Ziemi. Dlatego w wielu przypadkach aby
przeciwko nam coś uczynić, UFOnauci
muszą odczekać aż będziemy na tyle naiwni
lub głupi że sami zdradzimy innym ludziom
jak i dlaczego można z nami się rozprawić.
Dopiero też wówczas UFOnauci mogą nas
wykańczać właśnie rękami owych innych ludzi.
Dlatego w interesie bezpieczeństwa każdego
totalizty leży nieustanne używanie pseudonimów
które zmienia się przynajmniej co pół roku,
powściągliwość w internecie - znaczy nie
zdradzanie tam nikomu i pod żadnym pozorem
ani swoich danych osobistych czy planów, ani
też żadnych danych na temat tych których dobrze
znamy, przy okazji pisania do innych totaliztów
pamiętanie że mogą to być UFOnauci jedynie
udający totaliztów aby zdobyć właśnie tego typu
dane i natychmiast uczynić je publicznymi w celu
umożliwienia ich późniejszego użycia przeciwko
nam przez innych UFOnautów, oraz generalnie
zaprzestanie naiwnego, beztroskiego, oraz
pozbawionego przezorności postępowania.
Totalizm stacza bowiem wojnę obronną
(narazie głównie informatyczną) z UFOnautami.
W wojnie tej zaś dosłownie każda informacja ma
znaczenie.
Do powyższego należy też dodać, że zgodnie
z prawami moralnymi, każdy mieszkaniec Ziemi
ma obecnie obowiązek podjęcia obrony przeciwko
UFOnautom. Jeśli bowiem nie znajdzie się
wśród nas wystarczająca liczba odważnych ludzi
którzy podejmą ową walkę obronną, wówczas już
za niedługi czas UFOnauci spowodują że większość
ludzkości wyginie, zaś ci nieliczni co przeżyją
ponownie powrócą na drzewa i do jaskiń. W ten
sposób UFOnauci będą mogli ich eksploatować
bez przeszkód przez następne 12.5 tysiąca lat
zanim będą jeszcze raz zmuszeni wyniszczyć
ludzkość tak jak to czynią właśnie obecnie.
Ostatnio bardzo mnie szokuje liczba ludzi jaka
coraz tchórzliwiej unika konfrontacji z UFOnautami,
licząc że jeśli schowają głowy w piasek
przed problemem okupacji Ziemi przez
UFOnautów wówczas być może UFOnauci
pozostawią ich w spokoju. Tymczasem prawda
test taka, że jeśli jako cywilizacja stchórzymy i
nie podejmiemy walki z UFOnautami, wówczas
tym pewniejsza nasza śmierć i wyniszczenie.
Wszakże wówczas spotka nas taki sam los
jak owych ludzi w budynkach
WTC
z Nowego Jorku, albo owych ludzi wymordowanych przez
tsunami
w Indonezji i Tajlandii, albo owych ludzi wyniszczonych przez
lawiny błota
na Filipinach, albo owych ludzi wymordowanych na różne
sposoby przy okazji technicznego zaindukowania przez
UFOnautów huraganu
Katrina,
albo owych Amerykanów z "alei tornad" w USA którzy na
tyle bezgranicznie wierzą dzisiejszym naukowcom że nie
doszukują się udziału UFO w
tornadach
które ich systematycznie wyniszczają, albo owych ludzi
zmiażdżonych dachem hali w
Katowicach,
itd., itp. Wszakże wszyscy oni także zajmowali
się wyłącznie swoimi sprawami, nie chcieli nic
słyszeć na temat UFOnautów, oraz liczyli że
problem sam od nich odejdzie. Umarli więc
nawet nie wiedząc co ich uderzyło - czyli nawet
karma
za ich cierpienia nie znajdzie tych naprawdę
winnych ich śmierci.
#10.5.
Walkower UFOnautów - czyli wymowa nie stawienia się na Zlot "Wszewilki-2006" drużyny reprezentującej UFOnautów:
UFOnauci nie wysłali swojej drużyny do
Wszewilek. Zdecydowali się więc że mecz
"w samo południe" przegrają walkowerem.
Oczywiście, zapewne nie ma to dla nich
większego znaczenia, bo wygrali przecież fizycznie
całą sprawę blokowania tego Zlotu. Ciekawe
są jednak implikacje owego oddania meczu
walkowerem. O implikacjach tych postaram
się napisać więcej kiedy zakończę analizy
wszystkich danych ze Zlotu "Wszewilki-2006"
jakie do mnie dotarły i dotrą.
Osobiście jestem przekonany, że UFOnauci nigdy
nie wystawią żadnej drużyny dla jakichkolwiek otwartych
zmagań. Wszekże jedyne w czym są oni dobrzy
to atakowanie od tyłu, nożem w plecy, po ciemku,
znienacka, w sposób zbójecki, tak jak to czynili
wszędzie gdzie na swoich niecnościach zostali
już przyłapani - np. patrz strony
zło,
zburzenie hali w Katowicach,
obsuwiska ziemi,
ludobójcy,
plaga ptasiej grypy,
tsunami w 26ty dzień,
odparowanie WTC,
strącenie promu Columbia,
huragan Katrina, czy
tornada.
Dlatego jest dla mnie pewnym, że każdego
roku ów mecz "w samo południe" wygrywany
będzie przez białe koszulki na zasadzie
"walkowera". Niemniej aby mieć honor
takiego jego wygrania, reprezentanci
drużyny białych koszulek ciągle każdego
roku muszą się stawić na boisko Wszewilek.
* * *
Niniejszym chciałbym też oficjalnie przeprosić
uczestników Zlotu "Wszewilki-2006", a także
wszystkich oglądających zdjęcia z owego
Zlotu wystawione na stronach wskazywanych
powyżej w punkcie #3, za stan obszaru który
obecnie nazywany jest "boiskiem piłkarskim
Wszewilek".
Co prawda było mi wiadomym, że "dobrobyt
eliminuje zaradność i wytłumia starania" - wszakże
wiem o tym zarówno z moich własnych obserwacji
życiowych, jak i z treści licznych przysłów, w
rodzaju japońskiego "jeśli ktoś się dorobi, jego
syn to roztrwoni, zaś jego wnuk będzie żebrał"
(to samo angielskojęzycznie: "if a man makes
money his son will spend it and his
grandson will be a beggar again"),
czy angielskiego "jeśli w młodości
wylegiwałeś się wśród róż, na starość
będziesz leżał wśród kolców"
(to samo w oryginale angielskojęzycznym:
"if you lie upon roses when young,
you will lie upon thorns when old").
Jednak nigdy się nie spodziewałem,
że wnukowie bohaterskich pionierów
Wszewilek
aż tak kiedyś zapuszczą dawną dumę
tej wioski, czyli jej boisko. Brak bramek,
trawa po kolana, żadnych oznaczeń.
Tak mi wstyd za owo niedbalstwo, tumiwisizm
i brak klasy. Doskonale one ilustrują dlaczego
UFOnauci wybrali właśnie Wszewilki na miejsce
w którym mają nadzieję upokorzyć
totalizm.
Wszakże trudno znaleźć inne miejsce na
Ziemi które byłoby równie zaniedbane jak
właśnie dzisiejsze boisko Wszewilek.
Aż mi w głowie się nie mieści, że obecna
młodzież Wszewilek to dzieci tych samych
moich kolegów których bitna drużyna piłkarska
"Wszewilkowskich Wilków" roznosiła kiedyś w
puch przeciwników aż z całego szeregu sąsiednich
wiosek, zaś swoje boisko utrzymywała w prawie
olimpijskim stanie. Jeszcze raz z ogromnym
wstydem przepraszam wszystkich za to co tam
zastali w lipcu 2006 roku. Jedyna nadzieja w
tym, że po uświadomieniu sobie iż wygląd ich
boiska w chwili Zlotu jest potem upowszechniany
internetem po praktycznie całym świecie, moi
byli koledzy przypomną sobie jak to bywało w
dawnych latach i upomną swoich synów aby
na następny Zlot ci doprowadzili boisko do
porządku. Gdyby jednak podczas następnego
Zlotu we Wszewilkach boisko to ciągle było
zaniedbane, wówczas proponuję je oglądać
i fotografować przy duchowym nastawieniu,
że jest ono po prostu życiową ilustracją dla
prawdziwości, mądrości, oraz trafności
przewidywań przytoczonych powyżej przysłów
(japońskiego i angielskiego).
#11. Osiągnięcia Zlotu - czyli czego Zlot ten nas nauczył:
Motto: Udoskonalanie jest celem i powodem życia.
Przed Zlotem "Wszewilki-2006" wszyscy
byliśmy zajęci przygotowywaniem i rozgrywaniem
owej historycznej bitwy z UFOnautami.
Praktycznie nie było więc czasu na udoskonalanie
organizacji totalizmu. Ponadto, nie zgromadziliśmy
jeszcze żadnego doświadczenia które
jedynie faktyczne zorganizowanie choćby
jednego Zlotu mogło nam dać. Teraz jednak,
kiedy Zlot został już moralnie wygrany (zaś
fizycznie przegrany), zaś zdobyte dzięki
niemu doświadczenia uległy skrystalizowaniu,
możemy skupić się na zrealizowaniu następnych
posunięć organizacyjnych które zapewnią
jeszcze większą efektywność z jaką totalizm jest
kierowany i ugruntowywany. W niniejszym punkcie tej strony
staram się dokonać przeglądu najpilniejszych z takich
posunięć. Jednocześnie zwracam się tutaj z apelem
do czytelników tej strony, aby komentowali (na blogu
totalizmu) co myślą na ich temat.
#11.1.
Dopracować stronę z wytycznymi dla przybyłych na Zlot, oraz bardziej odpowiednio porozkładać naciski na uwypuklanie najbardziej istotnych aspektów owego Zlotu:
Wiele aspektów Zlotu "Wszewilki-2006"
miałoby doskonalszy przebieg, gdyby
strony internetowe zawierające wytyczne
dla osób przybyłych na ów Zlot lepiej
przygotowały owych przybyłych do tego
co ich czeka na miejscu. Dlatego, bazując
na doświadczeniach tego pierwszego Zlotu,
koniecznym się staje przeredagowanie
stron z wytycznymi, szczególnie zaś
przeredagowanie stron
Wszewilki-Milicz oraz
Wszewilki-2007.
Przeredagowania tego należy dokonać w
ten sposób, aby przyszłe wytyczne lepiej
rozkładały naciski na te aspekty zlotu które
są najbardziej istotne. Przykładowo, powinny
one przygotowywać przyjezdnych do
zaakceptowania, że głównym celem
tych zlotów jest moralna wygrana totalizmu
nad UFOnautami, zaś główną (a w razie
fizycznego ich przegrania - również i jedyną)
atrakcją tych zlotów jest zwiedzanie wsi
Wszewilki i miasta Milicza. Z jednej więc
strony powinny one podkreślać ogromną
moralną wagę i znaczenie przybywania na zlot.
Wszakże przybywanie owo dokłada osobistą
kontrybucję przybyłych do moralnego zwycięstwa
totalizmu. Z drugiej zaś strony powinny
one przygotować ich duchowo na ewentualną
fizyczną przegraną danego zlotu. Powinny
np. im uświadamiać, że może się zdarzyć,
że jedyną nagrodą za ich przybycie na Zlot
może się okazać szansa na dokładne
zwiedzenie Wszewilek i Milicza (w szczególności
zaś szansa na dokładne oglądnięcie tych fragmentów
owych miejscowości, które ujawniają dowody
celowego niszczenia przez UFOnautów
wiedzy o historii i przeszłości ludzkości).
Powinny też ostrzegać przybyłych, że
UFOnauci przygotują najróżniejsze "atrakcje"
na dany zlot. Na atrakcje te co najmniej
będzie się składało przybycie na Zlot
"szpiega UFOnautów" jaki będzie manipulował
umysłami i uczuciami innych przybyłych.
Kiedy więc analizy już odbytego zlotu ujawniły
powyższe słabe punkty wytycznych,
z upływem czasu podjęte teraz zostaną kroki
aby pod ich katem stopniowo udoskonalać
owe wytyczne.
#11.2.
Położyć większy nacisk na przybywanie na Zlot z wydrukiem nieoficjalnych szlaków zwiedzania Wszewilek oraz z kompasem, a także nacisk na lepsze dokumentowanie przebiegu Zlotu:
Nacisk ten powinien znaleźć odzwierciedlenie
w odpowiednim przeredagowaniu stron
internetowych z informacjami dla zwiedzających
Wszewilki i Milicz, np. stron
Wszewilki-Milicz oraz
Wszewilki-2007.
#11.3.
Zreformować sztab główny totalizmu:
Jednym z osiągnięć Zlotu "Wszewilki-2006"
było, że jego organizowanie przyczyniło się
do uformowania nowej struktury organizacyjnej
totalizmu. Ogromnie istotną częścią tej struktury
było powstanie rodzaju "sztabu głównego"
totalizmu. Z istnieniem owego sztabu
wiązał się jednak problem długości kadencji
dla - jak Anglicy go nazywają, "Commander
in Chief" totalizmu (odnotowałem że Mariusz
preferuje aby pozycja ta była nazywana "El
Comendante"). Wszakże gdyby kadencja ta
była zbyt długa, wówczas - jak zawsze to ma
miejsce z kadencjami każdego długotrwałego
przywódcy, po zejściu z wykonywanej funkcji
przywódca ten NIE cieszyłby się poważaniem
pozostałych zwolenników filozofii totalizmu.
W odniesieniu do wszelkich długotrwałych
przywódców działa bowiem jakieś prawo
społeczne które powoduje że w oczach
swoich podwładnych jakby się oni "przejedli".
Jeśli więc ich kadencje są zbyt długie, przestają
oni być poważani bez względu na to jak dobrzy
by nie byli. Owa utrata poważania wynika bowiem
wówczas z długotrwałości ich kadencji, a nie
z ich faktycznych atrybutów ani z owoców ich rządów.
Tymczasem wysoce moralne zasady totalizmu
nakazują, że w żadnym wypadku nie wolno
dopuścić aby były przywódca po odejściu ze
swej pozycji był moralnie osądzany za cokolwiek
innego niż za to co uczynił. Tym bardziej więc
nie wolno dopuścić, aby przywódca taki np. utracił
poważanie innych totaliztów tylko ponieważ zbyt
długo trwała jego kadencja. Z tego powodu
jako jedno z po-zlotowych usprawnień
organizacyjnych postanowiłem wprowadzić
jednoroczą kadencję dla "Commander in
Chief totalizmu". Wprowadzenie tej kadencji
wymagało podjęcia następujących posunięć
organizacyjnych:
(1)
Ustanowienie trzech generałów totalizmu, plus jednoosobowej
funkcji "do późniejszego nazwania". Przez większość
lat totalizm nie posiadał swojego "sztabu głównego" który
by organizował i prowadził jakąkolwiek działalność
(np. obronę) w imieniu owej filozofii. Praktycznie dopiero
zaochotniczenie Mariusza ("11111") do funkcji organizatora
spotkania we Wszewilkach dało totalizmowi pierwszy
zaczątek struktury organizacyjnej. Praktycznie więc
Mariusz stworzył rodzaj "sztabu głównego" owej filozofii,
pełniąc w tym sztabie funkcję pierwszego generała
"Commander-in-Chief totalizmu". Potem Mariusz zwerbował
sobie pomocnika, czyli Adama, który pełnił funkcję
jego "prawej ręki", czyli drugiego generała totalizmu.
Z innych organizacji jednak wiemy, że dwóch generałów
to za mało na pełny "sztab główny" jakiejkolwiek organizacji.
Wszakże praktycznie każda inna organizacja posiada
co najmniej trzech przywódców w swoim sztabie, np.
przewodniczącego, skarbnika i sekretarza. Dlatego,
aby nadać totalizmowi jakąś trwałą strukturę organizacyjną,
konieczne jest albo nominowanie, albo też demokratyczne
wybranie, jeszcze jednego generała do sztabu głównego.
W sumie więc totalizmem kierowałoby trzech generałów.
Aby usunąć ewentualne niejednoznaczności kto raportuje
się do kogo, można ich ponumerować, np. "generał
numer 1", "generał numer 2", oraz "generał numer 3".
Totalizm potrzebuje także dodatkowej pozycji
i funkcji kogoś kto nieustannie patrzy generałom
na ręce. Pozycja ta i funkcja narazie nie ma
nazwy (tj. ciągle jest ona "do późniejszego nazwania").
Ja nazwałbym ją "komisarzem statutowym",
ponieważ jest to jakby jednoosobowy odpowiednik
dla całej "komisji statutowej". Jednak podobno
słowo "komisarz" źle się kojarzy. Podobno
lepsza nazwa od "komisarza" byłaby "inspektor".
Dla mnie jednak nazwa "inspektor" kojarzy się
z owymi niemoralnymi typkami z kryminalnych
filmów amerykańskich, którzy wpadają do kuchien
jakichś publicznych jadłodajni i domagają się
łapówek od właścicieli, w przeciwnym bowiem
wypadku zamkną owe jadłodajnie pod wymówką
niedostatecznej higieny. Jaka nazwa by w przyszłości
nie została ustanowiona dla owej pozycji, jej
nosiciel ma prawo pomagać generałom, jednak
normalnie nie powinien wtrącać się do ich decyzji
czy działań. Wszakże jego głównym zadaniem
jest sprawdzanie czy decyzje i działania owych
trzech generałów dotyczące całego ruchu totalizmu
sa: (1) moralne - czyli zgodne z prawami moralnymi,
oraz (2) nie kolidują z długoterminowymi planami
i strategiami totalizmu (np. nie zaprzepaszczają
szansy na moralne wygranie jakiejś konfrontacji
z UFOnautami). W razie zaś wykrycia jakichś
odstępstw, nosiciel tej funkcji powinien egzekwować
"veto", którego nie wolno generałom ignorować
ani obchodzić naokoło. (Tj. w obliczu którego
generałowie mają obowiązek naprawić w duchu
totalizmu te decyzje czy działania które "vetem"
owym zostały objęte.) Dotychczas ja nieoficjalnie
wypełniałem ową nienazwaną funkcję "patrzącego
na ręce". Tak więc długo jak ja będę zdolny do
działań, funkcję tą zatrzymam oficjalnie dla siebie.
Wierzę bowiem, że jestem najodpowiedniejszym
kandydatem do jej wypełniania.
(2)
Przyjęcie zasady jednorocznej kadencji i rotacji generałów totalizmu
oraz wyznaczenie daty objęcia funkcji przez nowego generała
"Commander-in-Chief totalizmu". Jak narazie nie była jasno postawiona
sprawa kadencji generałów totalizmu. Jest jednak samo przez siebie
zrozumiałe, że kadencja ta nie może trwać dożywotnio. Faktyczne
życie wskazuje, że wśród organizacji typu podobnego jak totalizm,
najbardziej korzystna długość kadencji ich zarządu wynosi
jeden rok. Przykładowo dwie najbardziej efektywne z takich
organizacji na świecie, czyli "Rotary International" oraz "Lions"
mają właśnie jednoroczne kadencję ich oficerów.
(Podobnie jest z tajnymi stowarzyszeniami, np. z Masonami.)
Jednoroczna kadencja przywodców ma też inne zalety.
Przykładowo, pozwala ona byłym przywódcom odejść
właśnie z godnoscią, tak że po odejściu są oni nadal
szanowani, zaś ich doświadczenie nadal służy organizacji
(przy wieloletniej kadencji, zwykle na końcu byłych przywódców
trzeba odrywać od władzy siłą - co niszczy ich godność
i pozbawia ich poważania reszty). Ponadto roczna kadencja
pozwala, aby najlepsi przywódcy po zakończeniu jednej
swojej kadencji ciągle mogli być wybrani ponownie (przy
długoletnich kadencjach ponowny wybór jest niemożliwy).
Dlatego niniejszym postuluję aby wszyscy troje generałowie
totalizmu mieli właśnie kadencje wynoszące jeden rok.
Jej okres trwania proponuję też uczynić zbieżnym z
rokiem szkolnym. Wszakże wielu działaczy totalizmu
to studenci. Jednak z uwagi na tumult początków roku
akademickiego proponuję przyjąć że datą obejmowania
nowej kadencji jest 9 września każdego roku (to
uczyni ją łatwą do zapamiętania i numerologicznie
bardzo korzystną dla walki z UFOnautami, ponieważ
wyrażana będzie liczbą 9/9). Proponuję więc aby o
północy w dniu 8 września 2006 roku skończyla się kadencja
Mariusza jako obecnego generała "Commander-in-Chief
totalizmu", zaś o godzinie 0:00 następnego dnia 9 września
2006 roku zaczęła się kadencja jego następcy. Czyli od 9
września 2006 roku totalizm przez jeden rok będzie
przewodzony przez następnego "generała numer 1"
(którego ciągle musimy albo wybrać, albo też nominować),
podczas gdy obecny "generał numer 1" (czyli Mariusz)
przejmie w owym dniu funkcje "generała numer 2", zaś
obecny "generał numer 2" (czyli Adam) przejmie funkcję
"generala numer 3". Obecnie totalizm nie ma jeszcze
"generała numer 3" - nikt nie musi więc ustępować ze
sztabu głównego. Jednak począwszy od następnego roku,
po każdej kadencji "generał numer 3" będzie ustępował
ze sztabu. Oczywiscie, po ustąpieniu będzie mógł on
zostać ponownie wybrany lub mianowany na "generała
numer 1". Opisana tutaj zasada "rotacji" generałów
posiada wiele zalet. Przykładowo, pozwoli ona aby
doświadczenie organizacyjne poprzedniego "generała
numer 1" wspomagało nowego generała. Wszakże
ktokolwiek obejmie funkcję "Commander-in-Chief totalizmu"
w dniu 9 września 2006 roku, ciągle będzie miał Mariusza
za swojego zastępcę, będzie więc mógł korzystać
z doświadczenia i dorobku Mariusza oraz z jego rad
przy podejmowaniu swoich decyzji i akcji wykonawczych.
Ponadto, taki system rotowania generałów umożliwi
uniknięcie niepotrzebnie rozległych wyborów do sztabu
głównego totalizmu. Wszakże będzie wystarczało wybrać
tylko jednego nowego "generała numer 1", zaś wszyscy
pozostali generałowie zarotują się w pozycjach o jeden
stopień bez potrzeby ponawiania ich wyborów.
(3)
Wybory nowego generała "Commander-in-Chief totalizmu".
Zgodnie więc z powyższą propozycją wprowadzenia
kadencji i rotowania do sztabu głównego totalizmu,
najwazniejsze zadanie jakie czeka totaliztów każdego
roku zaraz po odbyciu się kolejnego zlotu, to wybranie
następnego "generała numer 1" na "Commander in
Chief totalizmu" dla następnego roku akademickiego.
Jego kadencja zakończy się w dniu 8 września przyszłego
roku. Znaczy że w zakres jego obowiązków wejdzie,
między innymi, zorganizowanie następnego zlotu we
Wszewilkach (a ponadto: oficjalne reprezentowanie
totalizmu, sterowanie strategią i sposobami upowszechniania
tej filozofii, zatwierdzanie uchwał, itp.)
(4)
Atrybuty idealnego totalizty, a stąd atrybuty idealnego
kandydata na generała totalizmu. Nie trzeba tu
wyjaśniać, że idealnymi totaliztami, a stąd również
idealnymi kandydatami na przywódcę totalizmu,
byłyby te osoby które cechują się następującymi atrybutami:
(a)
Odwaga: Totaliźci muszą odznaczać
się wyjątkową odwagą. Wszakże żaden z nich nie
może bać się skonfrontowania nawet najbardziej
szatańskich UFOnautów w obronie idei w które wierzy.
Z informacji jakie dla mnie napływają, wynika że to
właśnie brak owej odwagi, czyli zwykłą ludzka tchórzliwość,
jest główną przyczyną dla jakiej szeregi totaliztów
ostatnio tak szybko się zmniejszają. Wszakże każdy
jest choirak tak długo jak nie bardzo wierzy w istnienie
i szatańskość UFOnautów. Kiedy jednak zacznie
działać w totaliźmie, nagle się przekonuje, że
mordercze ataki UFOnautów na ludzi to gorzka
rzeczywistość naszych czasów. Większość też
ludzi natychmiast po tym jak się przekonuje o
rzeczywistej szatańskości UFOnautów, nagle traci
cały wigor i potulnie chowa głowę w piasek. Wierzy
bowiem że jeśli przestanie się "wychylać", wówczas
być może UFOnauci zostawią go w spokoju (patrz
jednak to co wyjaśnione w punkcie #10.4 tej strony).
Anglicy mają rymowane powiedzenie, że "na każdy
sukces składa się 20% inspiracji oraz 80% potu"
(tj. "every accomplishment is 20% of inspiration
and 80% of perspiration" - w moich czasach Polacy
też mieli podobne powiedzenie które stwierdzało, że
"każdy sukces w 20% zależy od oleju w głowie zaś w
80% zależy od ołowiu w siedzeniu"). Ja z kolei wierzę,
że na każdy sukces totalizmu składa się co najmniej
80% odwagi oraz 20% innych ludzkich zalet. Na
dodatek do tego, odwaga totaliztów jest trudniejszego
rodzaju od "słomianego płomienia" typowych
bohaterów. Wszakże totaliźci muszą konsystentnie
wytrwać przy swojej odwadze w obliczu niezliczonych
świństw i napaści jakich im nie szczędzą UFOnauci,
nie zaś jedynie jednorazowo zdobyć się na chwilowy
impuls dokonania czegoś nietypowego.
(b)
Znajomość totalizmu: Znają podstawowe idee totalizmu i głęboko wierzą że idee te są słuszne
oraz że obowiązkiem praktycznie każdego jest włączenie się do walki o ich propagowanie i obronę.
(c)
Strategia: Osoby te poznały postawowe zasady walki i obrony z użyciem moralnie poprawnych metod
(takich jak "metoda Jezusa",
czy "metoda ślepego samuraja") oraz posiadają wystarczającą wiedzę o strategii i walce aby metody
te efektywnie stosować w rzeczywistym życiu.
(d)
Dyplomacja: Są dobrymi dyplomatami, strategami i politykami, tak aby czasami udawało im
się pokonać nawet UFOnautów którzy od tysiącleci zaprawieni są w walce i w oszukiwaniu ludzi.
(e)
Mądrość: We wszystkim co czynią dokumentują posiadanie szerokiej wiedzy, mądrości
życiowej, dociekliwości, przezorności, itp.
(f)
Konsystencja: Już wykazały się konsystentnym, długoterminowym, oraz wyraźnie widocznym
dorobkiem w obronie i propagowaniu totalizmu.
(g)
Odwrotność "słomianego zapału": Potrafią doprowadzać do końca realizację przedsięwzięć
jakich się podjęli, a nie jedynie ograniczać się do "słomianego zapału" mówienia na temat tych
przedsięwzięć ale unikania faktycznych działań.
(h)
Dowiedzione oddanie sprawie totalizmu: Już sprawdziły się moralnie poprawnym udziałem
w dyskusji na blogu totalizmu oraz na innych forach gdzie totalizm jest dyskutowany.
(i)
Totaliztyczne poglądy: Ich poglady jednoznacznie i konsystentnie obstają za totaliztycznymi
wartościami takimi jak moralność, pokój, postęp, szczęście, dobro ludzi, itp., oraz poglądy te
dają sie łatwo określić np. poprzez analizę ich wpisów w komentarzach do bloga totalizmu.
Oczywiście, w prawdziwym życiu trudno o gotowe ideały.
Jednak naszym wspólnym wysiłkiem wszyscy razem
możemy do ideałów tych zdecydowanie zdążać.
Dlatego na naszych przywódców starajmy się wybierać najlepszych
kandydatów jakich mamy w swoim gronie. Potem zaś wspólnymi
siłami starajmy się razem podnosić w nas wszystkich (włączając w
to przywódców totalizmu) poziom osiągnięcia powyższych atrybutów.
#11.4.
Nastawić się głównie na odnoszenie moralnych zwycięstw, oraz przygotować się duchowo na odnoszenie fizycznych porażek w dalszych zmaganiach z UFOnautami:
UFOnauci są zbyt potężni aby na obecnym
etapie totalizm mógł zwycieżyć ich także
fizycznie. Wystarczy rozglądnąć się po świecie
aby zobaczyć jak fizycznie rozbijają oni teraz
w proch najlepszą armię świata, a także jak
fizycznie rozstawiają oni po kątach polityków
i mieszkanców nawet największych mocarstw.
Jednocześnie jednak wystarczy poczytać
uwagi UFOnautów wpisywane w komentarzach
do bloga totalizmu, aby odnotować że zupełnie
nie potrafią oni walczyć ani zwyciężać moralnie.
Stąd ich pobicie na polu moralnym jest łatwe.
Moralność jest wszakże ich "piętą Achillesa".
Jeśli zaś zdołamy pobić ich moralnie, wtedy
zgodnie z tym co z takim naciskiem wyjaśniam
w punkcie #7.1 tej strony internetowej, tzw. "prawa
moralne" (a sciślej "prawo samoczynnej
transformacji zwycięstwa moralnego w zwycięstwo
fizyczne") zaczną działać na korzyść totalizmu
i automatycznie unieważnią dane zwycięstwo
fizyczne UFOnautów, zamieniając je na faktyczne
zwycięstwo fizyczne totalizmu. W dniu 8 lipca 2006
roku totalizm odniósł we Wszewilkach druzgoczące
zwycięstwo moralne - co wyjaśnione zostało dokładniej
w punkcie #7 tej strony. Teraz musimy więc uczynić
pewnym, że także we wszystkim co następnego totalizm
uczyni odniesione zostaną podobnie druzgoczące
zwycięstwa moralne nad UFOnautami.
UFOnauci bez przerwy usiłują złamać wymienione
w punkcie #7.3 tej strony warunki osiągania przez
totalizm zwycięstw moralnych. Tymczasem aby bez
przerwy zwyciężać UFOnautów MORALNIE, konieczne
jest nieustanne wypełnianie owych warunków podczas
walki. Znaczy, totalizmowi przykładowo nie wolno jest
uczynić niczego co jest niemoralne. Nie wolno także
dać UFOnautom za wygraną, lub dać się im np. nastraszyć
i zaprzestać walki. Jeden z owych warunków które
totalizm musi uparcie wypełniać, jest utwierdzanie
dyscypliny totaliztów poprzez respektowanie
zakazu organizowania oficjalnych Zjazdów lub Zlotów
totalizmu w miejscach innych niż wieś Wszewilki oraz
w innych datach niż te wytypowane na stronie
Wszewilki-Milicz
(zakaz ten obowiązuje aż do 2010 roku). Dlatego totalizm
powinien kontynuować obecną konfrontację we Wszewilkach
aż do 2010 roku. W takim bowiem przypadku jeśli w 2010 roku zajdzie
konieczność zmiany działania, będzie ona oznaczała strategiczne
posunięcie, a nie moralną przegraną, czy wycofanie się z walki.
To zaś znaczy, że aby MORALNE wygrać całą konfrontację
we Wszewilkach, wystarczy aby totaliźci nie kontemplowali
żadnego oficjalnego spotkania totalizmu w jakimkolwiek innym
miejscu niż wieś Wszewilki, ani też w jakimkolwiek innym terminie
niż daty wyszczególnione na stronie
Wszewilki-Milicz.
Wszakże ewentualne zorganizowanie oficjalnego spotkania totaliztów w
jakimkolwiek innym miejscu lub czasie, faktycznie byłoby równoznaczne
z deklaracją własnej przegranej moralnej. Dlatego ja zakazałem nawet
publicznie rozważać możliwości takich spotkań w innym miejscu.
Oczywiście, zakaz ten dotyczy tylko OFICJALNYCH imprez
totalizmu. Jeśli bowiem dwóch lub trzech totaliztów zechce prywatnie
gdzieś ze sobą się spotkać, wtedy ów zakaz wcale ich NIE
obowiązuje - pod warunkiem jednak że nie nadadzą temu
swemu prywatnemu spędzeniu ze sobą czasu charakteru
oficjalnego spotkania totaliztów. Aby więc nie konfundować
totaliztów ani nie wzbudzać posądzeń że ktoś skrycie działa
w interesie UFOnautów, niniejszym przypominam, że aż do
2010 roku każda sugestia zmiany miejsca lub czasu oficjalnego
spotkania totaliztów będzie wyrazem łamania totaliztycznej
dyscypliny i próbą kolaborowania z UFOnautami. Jako taka
dopraszała się ona będzie potępienia i dyscyplinowania.
#11.6.
Zmienić status spotkania z dnia 7/7/7 ze statusu Zjazdu na status Zlotu totalizmu:
W swoim wpisie pod blogiem totalizmu
numer #76, Mariusz (tj. obecny generał
numer 1 i "Commander-in-Chief totalizmu",
który we wpisach pod tym blogiem używa
pseudonimu "11111") wyszedł z inicjatywą, cytuję:
"2006/07/08 03:29:09: ... Z tym że przed samym spotkaniem
zapewne znowu przestaną dopisywać nastroje i pojawi się
niespodziewanie mnóstwo różnych przeszkód, więc większość
chętnych pewnie znowu się wykruszy. W takiej sytuacji
zorganizowanie Zjazdu w planowanej wcześniej formie
(ustalony harmonogram, wykłady, ekspozycje itp.) jest
wg mnie niemożliwe. Należałoby raczej postawić na
improwizację i ustalić jego program już na miejscu w
zależności od liczby uczestników i warunków. ..."
Wyrażając to innymi słowami, Mariusz proponuje aby
w dniu 7 lipca 2007 roku zaniechać organizowania oficjalnego
Zjazdu we Wszewilkach, zaś zamiast Zjazdu zorganizować
w tym samym miejscu i tym samym terminie Zot podobny
do Zlotu "Wszewilki-2006". Aby moralnie wygrać obecną
konfrontację z UFOnautami we Wszewilkach, taka zmiana
statusu spotkania jest dopuszczalna. Wszakże nie powoduje
ona ani unikania ani odroczenia walki z UFOnautami, jaka ciągle
nastąpi we Wszewilkach z chwili owego spotkania w 2007
roku. Dlatego jako "patrzący generałom na ręce" popieram
tą inicjatywę Mariusza. Aby ją natychmiast wdrożyć w życie,
już przeprogramowałem stronę internetową
"Wszewilki-2007"
tak aby odzwierciedlała ona nadchodzący Zlot, a nie Zjazd totalizmu.
(Stara treść byłej strony "wszewilki_2007.htm" jest ciągle
dostępna w internecie, tyle że już pod zmienioną nazwą
"wszewilki_2007_zjazd.htm".)
Oczywiście, zmiana statusu spotkania totaliztów na Wszewilkach
z 7 lipca 2007 roku pociąga za sobą cały szereg następstw
organizacyjnych. Przykładowo, na zlot ten można teraz
przybywać całkowicie anonimowo, a stąd nie trzeba, a
zgodnie z #10.3 nawet się nie powinno, już rejestrować
swego przybycia. Wszelkie dotychczasowe rejestracje
uczestników ulegają więc skasowaniu. Nie bedzie na nim
też żadnych oficjalnych spotkań, wykładów, ani przemówień.
Stąd wszelkie poprzednie uzgodnienia na temat prezentacji
określonych tematów i wystaw zostają unieważnione. Itd., itp.
W związku z tą zmiana statusu i z organizowaniem
Zlotu "Wszewilki-2007" (zamiast Zjazdu totalizmu),
pojawiła się konieczność udostępniania informacji na jego
temat. Z tego powodu zaistniała potrzeba zadedykowania
temu Zlotowi specjalnej strony internetowej z podstawowymi
informacjami na jego temat. Stronę tą już ustanowiłem.
Nosi ona nazwę "wszewilki_2007.htm" zaś jej najnowszą
wersję można sobie już oglądać poprzez kliknęcie na pozycję
Wszewilki-2007.
#11.8.
Udoskonalić pamiątki ze Zlotu:
Na Zlot "Wszewilki-2006" zaprojektowane
zostały trzy pamiątki, tj. (1) logo totalizmu,
(2) hymn totalizmu, oraz (3) widokówka
Wszewilek. Na temat tych pamiątek nie
wyrażałem wcześniej swojej opinii, ponieważ
wierzyłem że po szczerym ujawnieniu co
o nich myślę mogłoby to niepotrzebnie
zniechęcić innych do udziału w Zlocie.
Tymczasem udział ów był ogromnie
ważny dla uzyskania moralnego zwycięstwa
totalizmu. Teraz jednak, kiedy Zlot jest
już za nami, pojawiła się doskonała
okazja aby zrewidować niektóre aspekty
owych pamiątek w obliczu nadchodzącego
Zlotu w przyszłym roku. Wszakże krytyczne
na nie spojrzenie wcale nie podważa tego
co już zostało osiągnięte, jednak umożliwia
zwiększenie poziomu doskonałości tego co
dopiero nadchodzi.
(1)
Logo totalizmu. Pomysł dla logo totalizmu
wywodzi się z karykatury którą UFOnauci przygotowali
na mój temat. Karykaturę tą pokazałem na stronie
Wszewilki-2006.
Oczywiście, czytelnicy którzy znają filozofię życiową
UFOnautów, już dawno zapewne się domyślili, że
nawet owa karykatura sporządzona przez UFOnautów
jest plagiatem. Wszakże moja twarz i wizerunek
latającego statku UFO zostały w niej nałożone na
plakat z filmu
"Ja, Robot"
(po angielsku "I, Robot"). Główną rolę w
owym filmie gral Will Smith i to jego osoba, tyle że
z moją twarzą, jest obecna na karykaturze sporządzonej
przez UFOnautów. Ja nawet otrzymałem od kogoś
kopię oryginalnego plakatu do owego filmu, jednak
go tutaj nie wystawiam aby nie łamać czyichś praw
copyright. Oczywiście karykaturę sporządzoną przez
UFOnautów utrzymuję na swoich stronach, ponieważ
wierzę że UFOnauci (którzy wszakże stoją również
i za nagraniem owego filmu) nie będą oskarżali samych
siebie o łamanie praw copyright.
Tak nawiasem mówiąc to użycie owego plakatu
dla sporządzenia mojej karykatury dodaje dodatkowego
jadu do sposobu na jaki UFOnauci karykaturą
tą ze mnie kpią. Wszakże film "Ja, Robot" jest
ckliwą historyjką dla dzieci o jednym człowieku,
który ratuje cały świat przed złymi robotami.
Ogólnie film ten ludziom się podoba. Jednak
implikowanie za pomocą omawiej karykatury
istnienia analogii twórcy totalizmu do bohatera
owego filmu jest dodawaniem jadu do i tak
złośliwego szyderstwa.
Oczywiście, ja osobiście nie mam urazy do owej
karykatury. Wszakże podejmując walkę z UFOnautami
jestem świadom że ci kosmiczni ciemiężcy ludzkości
użyją wszystkiego co w ich mocy aby na mnie się
mścić. Jedynym powodem dla jakiego ujawniam
co myślę na temat owej karykatury, jest że zdaję
sobie sprawę że jej sarkastyczność zniechęca
do totalizmu tych ludzi którzy przykładają więcej
uwagi do pozorów niż do faktów. Faktem wszakże
jest i pozostanie, że gdyby totalizm nie był taki
groźny dla UFOnautów oraz taki potrzebny ludzkości,
nikt nigdy by nie podejmował trudu aby mnie wyszydzać
i atakować. Typowym bowiem zjadaczom chleba
całkowicie zwisa totalizm i moja osoba. Wszakże
w ich opinii, totalizm ani im nie pomaga, ani nie
przeszkadza w zarobieniu kilku groszy i w codziennym
wiązaniu końca z końcem. Fakt więc, że UFOnauci
powzniecali aż tak dużą histerię przeciwko mnie i
przeciwko totalizmowi, jest największym dowodem,
że każdy wartościowy i zdolny do samodzielnego
myślenia człowiek, tym bardziej powinien zwracać
uwagę na to co totalizm im postuluje.
Przysłowie stwierdza, że "nie ma takiego złego
co by na dobre nie wyszło". Owa karykatura
UFOnautów zainspirowałą mnie bowiem aby
na Zlot przygotować pamiątki w formie wisiorka
z logiem totalizmu jakie na owej karykaturze ja
mam na szyi. Mariusz efektywnie wywiązał się z
postawionego mu zadania i przysłał mi próbki
owego loga. Niestety, w początkowej wersji
umieścił logo tylko na jednej stronie wisorka.
Na drugiej zaś stronie było moje zdjęcie. Mi
zdjęcie to wyglądało na próbę ponownego
wprowadzenia "kultu jednostki" który
nie był praktykowany od czasów Józefa Stalina.
Poprosiłem więc Mariusza aby przygotował
drugą wersję wisiorka, w której logo totalizmu
będzie umieszczone po obu stronach (po
jednej stronie wersja angielskojęzyczna logo,
po drugiej zaś stronie wersja polskojęzyczna).
Mariusz wykonał więc dla mnie próbki nowej wersji
wisorka, z logiem po obu stronach - tyle że
w obu stronach z wersją polskojęzyczną.
Próbki tego wisiorka naprawdę bardzo mi
się spodobaly. Jestem pewien że gdyby ktoś
je otrzymał na Zlocie z dumą by je nosil i używał.
Przykładowo, próbkę owego wisiorka z obustronnym logo
totalizmu (2-ga wersja), którą ja otrzymałem, noszę
teraz praktycznie za każdym razem kiedy wychodzę
z domu. Faktycznie to nie ruszam się już z domu bez
założenia owego logo. Wszakże przynosi ono szczęście,
dodaje interesującego szczegółu do ubioru, ładnie
wygląda i dobrze harmonizuje z praktycznie każdym ubiorem,
a ponadto odzwierciedla idee w jakie gorąco wierzę i o
jakie walczę. Odnotowałem też że inni ludzie natychmiast
logo to zauważają, zwracają na nie uwagę (zapewne coś
im przypomina z innego przebiegu czasu), oraz z ogromną
ciekawością zawsze na logo to patrzą.
Gdyby nie znana na całym świecie powściągliwość Anglikow,
jestem gotów się założyć że niemal co drugi przechodzień
by mnie zatrzymywał i zapytywał co owo logo oznacza
i skąd je mam. Faktycznie też owo logo które przeznaczone
zostało do rozdawania na Wszewilkach jako pamiątka ze
Zlotu "Wszewilki-2006" jest pierwszym trwałym logiem jakie
jestem w stanie otwarcie nosić. Poprzednio też okazyjnie starałem
się nosić logo totalizmu drukowane za pomocą mojego komputera.
Wszakże noszenie tego logo zawsze przynosi szczęście, o czym
wielokrotnie się już przekonałem na własnej skórze. Jednak logo
jakie ja sam sobie drukowałem na papierze zawsze było miękkie,
a stąd było raczej niewygodne w noszeniu. Musiałem je bowiem
przyklejać do koszuli, a ponadto szybko się mięło i brudziło.
Logo przeznaczone do rozdawania jako pamiątka z Wszewilek
pozbawione jest tych wad. Jest ono trawałe, wisi na rzemyku
a stąd łatwo je założyć, wcale się nie brudzi tak jak loga
wydrukowane na kartce papieru, zdecydowanie ożywia praktycznie
każdy rodzaj odzieży z jaką ja je noszę, z uwagi na jego charakter
całkiem naturalnie wygląda kiedy nosi je mężczyzna czyli ja
(nie zaś jedynie kobiety), a ponadto jest właściwej wielkości.
Jedyne jeszcze dalsze udoskonalenie jakie warto do logo tego
w przyszłości wprowadzić, to aby wykonać je w dwóch wersjach
językowych, polskiej i angielskiej, tak że na jednej stronie wisiorka
będzie jego wersja polskojęzyczna, na drugiej zaś stronie wersja
angielskojęzyczna. Jestem pewien, że podobnie jak ja, z otrzymania
takiego obustronnego logo jako pamiątki ze Zlotu będzie się cieszył
praktycznie każdy przybyły do Wszewilek.
(2)
Hymn totaliztów. Hymn totaliztów, w jego wersji
przygotowanej na Zlot "Wszewilki-2006" jest, hmmm ...
Delikatnie mówiąc, trudno go przełknąć nawet jeśli
patrzy się na niego z perspektywy motta owego
Zlotu "pół żartem pół serio". Na mnie sprawia on wrażenie,
że skomponowali go UFOnauci jako kolejny sposób
na jaki starają sie oni zaszkodzić totalizmowi. Wszystko
w nim jest bowiem w stylu UFOnautów. Przykładowo,
są w nim niedopuszczalne zwroty, które mówią,
że ktoś ze mnie sobie kpi. Np. w języku polskim
słowo "porodził się" używa się tylko w odniesieniu
do narodzin Jezusa Chrystusa. I nikt tak nie mówi
o ludziach - tylko o Bogu. Takiej sugestii nie powinno
więc być w hymnie totalizmu. Cały hymn jest też w
swojej składni podobny do pieśni religijnej. Jako taki
nasuwa skojarzenia z jakimś "fanatycznym" kultem.
Zamiast więc łączyć i przyciągać, zapewne raczej
on dzieli i zniechęca potencjalnych zwolenników
totalizmu.
Dla totalizmu taki prześmiewczy hymn działa
tylko na szkodę. Któż bowiem jest gotów włączyć
się do zwolenników filozofii z takim hymnem
starającym się wznowić "kult jednostki" zanikły
w Polsce od czasów Józefa Stalina. Wszakże
hymn ma sens tylko wtedy jeśli służy on do
integracji jakiejś grupy. Aby zaś osiągnąć taką
integrację hymn musi mówić o tej grupie, a nie
o jej twórcy. Czy ktoś śpiewałby hymn np.
wychwalający rektora uczelni lub aktualnego
prezydenta kraju? Za to wszyscy z przyjemnością
śpiewamy "Gaude Amus", albo "Jeszcze Polska
nie zginęła...". Wszakże dobrze mówią one o
grupie ludzi do której się należy (np. hymny
państwowe mówią o społeczeństwach a nie
o tych którzy aktualnie sterują owymi
społeczeństwami). Wprawdzie Anglicy
śpiewają hymn "God save the Queen..."
(tj. "Boże miej w opiece Królową ..."), jednak
po pierwsze otrzymali go oni w historycznej
spuściźnie po przodkach dla których przywódcy
reprezentowali dane grupy, po drugie zaś jego
treść podkreśla cele i korzyści jakie potrzebne
są krajowi a osiągnięcie jakich byłoby niemożliwe
bez królowej (lub króla). Dlatego uważam,
że ów hymn przygotowany dla zlotu "Wszewilki-2006"
albo należy całkowicie wyeliminować, albo
też opracować dla niego co najmniej zupełnie
nowe słowa. Jeśli się wybierze opracowanie
nowego humnu, wówczas trzeba zwrócić uwagę
aby wyrażał on sobą jakoś cele, cechy i ideały
totalizmu i totaliztów. Przykładowo, że będzie
mówił o tym co totalizm lub totaliźci starają się
osiągać, jakimi atrybutami muszą się cechować
aby wytrzymać szykany i prześladowania które
ich walka ściąga im na głowy (po atrybuty te patrz
(4) w punkcie #11.3 tej strony), ile cywilnej odwagi
w dzisiejszych czasach wymaga stawanie w obronie
prawdy i moralności oraz postawienie się przeciwko
szatańskim mocom które od tysiącleci wyniszczają
naszą cywilizację, jaka fajna jest to grupa ludzi - np.
jacy odważni, dalekowzroczni, oświeceni, wyluzowani i
zdetermonowani są totaliźci aby odkryć i wdrażać w
życiu prawdę. (Wszakże samodzielne odkrywanie
prawdy jest bardziej pasjonujace i poprawne
niż jej wysłuchiwanie od jakiegoś guru. Guru
jest dobry tylko dla słabych osobowości. Silni
zaś i inteligentni, jakimi są totaliźci, chcą odkrywać
i weryfikować prawdę sami, zaś totalizm jest właśnie
tak skostruowany aby im to umożliwiać.)
(3)
Widokówka Wszewilek. Ta moim zdaniem nie
wymaga specjalnych udoskonaleń. Być może warto
nieco zmienić opis czym są Wszewilki, np. zastąpić
"Wszewilki - miejsce urodzenia dra inż. Jana Pająka"
przez coś w rodzaju "Wszewilki - kolebka totalizmu
moralnego". Nawet jednak jeśli podpis ten pozostanie
takim jakim obecnie jest, tylko szczególnie uczuleni
będą go brali za "kult jednostki". Jak wierzę Wszewilki
dotychczas nie miały własnej widokówki. Dlatego
widokówka ze Zlotu jest możliwością rozpropagowania
tej wioski wśród większej liczby odbiorców.
#11.9.
Przełamać blokadę informatyczną na kontakt totalizmu z Wszewilkami i włączyć ludzi zamieszkałych we Wszewilkach do udziału w Zlotach totalizmu:
Ja muszę przyznać, że przed Zlotem
"Wszewilki-2006" aż kilkakrotnie usiłowałem
przebić się przez blokadę informacyjną jaką
na Zlot ten nałożyli UFOnauci, oraz zmobilizować
jakoś miejscowych do pomocy i udziału.
Ponieważ jednak moje działania ograniczone
są tylko do użycia internetu i telefonu, które to
środki łączności znajdują się pod absolutną
kontrolą UFOnautów, moje wysiłki się niepowiodły.
Wierzę jednak, że przed następnym zlotem
wysiłki takie powinny zostać powtórzone z
użyciem odmiennych niż internet i telefon
kanałów przekazu informacji.
#11.10.
Ustanowić stanowisko "mistrza ceremonii" Zlotu oraz zmobilizować tego mistrza do pełnienia całodziennego dyżuru na boisku sportowym Wszewilek:
Zlot "Wszewilki-2006" miałby znacznie
korzystniejszy dla totalizmu przebieg,
gdyby jednak ktoś cały czas dyżurował
na boisku Wszewilek, lub gdyby chociaż
uformowana została jakaś "sztafeta
przekazu informacji". W stadium planowania
owego Zlotu do pełnienia takiego dyżuru
zobowiązał się Mariusz. Niestety, nie
wyrobił on z przybyciem na Zlot. Dlatego
moim zdaniem w następnym Zlocie
konieczne jest opracowanie jakiegoś
pewniejszego systemu. Przykładowo
ustalenie godzin dyżurowania na boisku
owego z góry zaplanowanego "mistrza
ceremonii" (np. od godziny 9 rano do
godziny 12 w południe), a także np.
awaryjne podjęcie uzgodnień że w
razie "mistrz ceremonii" nie dotrze
na zlot, wówczas inni przybyli uformują
rodzaj "sztafety przekazu informacji".
W "sztafecie" takiej, pierwszy przybyły
na boisko po godzinie 9 rano odczekiwałby
na boisku albo do czasu przybycia następnego
przybyłego, albo też aż do godziny 12
w południe. Kiedy zaś następny uczestnik
by przybył, ów pierwszy poinformowałby
go o swoich planach, zaś ów następny
przybyły przejąłby dyżur aby powtórzyć
trzeciemu przybyłemu plany pierwszego
oraz swoje własne, itd., itp. W ten sposób
każdy następny przybyły wiedziałby ilu
przybyło przed nim, kiedy owi przybyli
ponownie zjawią się na boisku (np. że
wszyscy powtórnie przybędą aby się
spotkać dokładnie w samo południe), itp.
Oczywiście, powyższe to tylko jeden z
wielu pomysłów jakie w tej sprawie
można podjąć i zrealizować. Przed następnym
zlotem warto przedyskutować tego
rodzaju pomysły i ustalić jakąś najbardziej
korzystną strategię postępowania dobrą
dla każdej sytuacji. Warto też wcześniej
opracować jakieś programy imprez zlotowych
które będą przewidywały każdą sytuację.
#12. Wnioski z niniejszych analiz Zlotu "Wszewilki-2006":
Zloty we Wszewilkach mają aż kilka wymiarów.
Z jednej strony są one okazją do zwiedzenia
tej wysoce interesującej wsi. Z drugiej strony
są okazją dla zamanifestowania swojego
osobistego poparcia dla wszystkiego za
czym totalizm obstaje, a więc dla moralności,
prawdy, zaufania, pokoju, szczęścia,
przeźroczystości, dobrobytu, itp. Z trzeciej
zaś strony są one także polem bitwy gdzie
obecnie już w sposób niemal otwary totalizm
ściera się z UFOnautami. Z powodu właśnie
aż takiej kompleksowości owych pozornie
niewinnych imprez we Wszewilkach, jest niewypowiedzialnie
istotne aby każdy komu na sercu leżą wartości
o jakie totalizm walczy, lub kto interesuje się
zwiedzeniem Wszewilek, przybywał do tej
wioski w dniach zlotów. Faktycznie to jest
niemal obowiązkiem każdego totalizty, aby
jeszcze przed rokiem 2010 przynajmniej
raz przybył na Zlot do Wszewilek. Ja osobiście
owo przybycie na któryś ze Zlotów we
Wszewilkach uważam za tyle istotne, że
gdyby było to w mojej mocy ustanowiłbym
jakieś totaliztyczne odznaczenie które
przyznawane byłoby każdemu kto tam
ochotniczo przybędzie. Z braku zaś owego
odnaczenia, wyrazy mojego najwyższego
uznania i wdzięczności, wysyłane są pod
adresem każdego kto tam faktycznie przybył.
W swoich modlitwach proszę też Boga aby
każdemu przybyłemu wynagrodził na różne
sposoby ów trud uczestniczenia w tak ważnym
dla całej ludzkości wydarzeniu.
* * *
#13. Podziękowanie wszystkim przybyłym na Zlot "Wszewilki-2006" oraz wszystkim którzy przyczynili się do moralnego zwycięstwa owego Zlotu:
Motto: Zapomnijmy to co nam nie wyszło lub co mogłoby nas dzielić, a skupmy się na pamiętaniu tego co przyjemne i co może nas łączyć.
Niniejszym korzystam z kanału komunikacyjnego
jaki stwarza niniejsza strona totalizmu
aby podziękować serdecznie wszystkim
tym którzy uczestniczyli w Zlocie "Wszewilki-2006",
albo też w jakikolwiek inny sposób przyczynili
się aby Zlot ów dołożył swój wkład do moralnego
zwycięstwa i do postępu totalizmu.
Swoje podzękowania chciałbym rozpocząć od
tych kilku bohaterskich totaliztów którzy na przekór
wszystkiego przybyli do Wszewilek w tym pamiętnym
dniu, zaszczycając Zlot "Wszewilki-2006" swoją
obecnością. Wszakże dzięki swojemu przybyciu
spowodowali że totalizm wygrał moralnie tą bitwę
z UFOnautami. Wszyscy jesteśmy z nich dumni,
zaś ja osobiście nie wiem jak mam wyrazić im
swoje uznanie i wdzięczność. Początki wszystkiego
są zawsze trudne i niepozorne. Ponieważ zaś Zlot
we Wszewilkach był pierwszą imprezą swego rodzaju,
wkład obecności na nim ze strony tych odważnych którzy
w nim uczestniczyli szczególnie się liczy. Tym bardziej
że przybycie na ten Zlot posiadało podwójną wymowę. Z
jednej wszakże strony przybycie to pozwalało aby zwiedzić
sobie Wszewilki, poznać nieznaną wcześniej część rolniczej
Polski, ciekawie spędzić weekend, itd. Z drugiej jednak
strony obecność każdej osoby na Zlocie w tym początkowym
stadium kształtowania się corocznych spotkań totaliztów
generowała liczne korzyści jakie z tego mogą wyniknąć i służyć
nie tylko owym przybyłym. Ich wkład do Zlotu będzie więc
miał korzystne następstwa także i dla innych. Wszakże
to właśnie od udziału przyjezdnych zależy czy coroczne
spotkania totaliztów we Wszewilkach staną się tradycją.
Jednocześnie to właśnie od pomysłowości, gotowości
do eksperymentowania, humoru, ciekawości, przyzwoitości
zachowania, oraz moralności wszystkich przyjezdnych,
zależy jak atrakcyjne owe spotkania we Wszewilkach się
staną, oraz zależy czy każdy ich uczestnik będzie je mile
wspominał.
W tym miejscu chcialbym też podziękować Mariuszowi
"11111", który zaochotniczył aby reprezentować totalizm
na owym Zlocie w charakterze jednego z jego koordynatorów,
oraz który ochotniczo, oraz jak wierzę na własny koszt,
przygotował pamiątki z owego Zlotu. Szkoda tylko że
innym uczestnikom Zlotu nie było dane aby go osobiście
spotkać i go poznać. Przygotowanie i rozdawanie pamiątek
ze Zlotu z całą pewnością okaże się być doskonałym
pomysłem, jaki będziemy się starali kontynuować również
w następnych zlotach. Mariuszowi ("11111") chciałbym
więc serdecznie podziękować za jego wkład pracy
(i środków) jakie włożył on w przygotowanie i zrealizowanie
tego Zlotu "Wszewilki-2006", za wszystkie te inicjatywy
i pomysły jakie wykazał w sprawie owego Zlotu, ale także
i za odwagę koordynowania tego Zlotu i reprezentowania
na nim totaliztów. Faktycznie to gdyby nie on i nie jego wkład,
Zot ten nie miałby miejsca. Ja sam bez inspiracji i zachęty
Mariusza nigdy nie zdobyłbym się na próbę jego zorganizowania.
Sam też bez Mariusza ("11111") nie byłbym w stanie go
skoordynować ani rozpropagować.
Na gorące podziękowanie zasługują także gospodarze
Zlotu "Wszewilki-2006", czyli mieszkańcy wioski
Wszewilki oraz wioski Wszewilki-Stawczyk, a także
mieszkańcy pobliskiego miasta Milicz. Chociaż
wielu z Was Wszewilczanie i Miliczanie
korciło zapewne aby złapać za widły i przegonić
to całe bractwo które zwaliło się do Waszych
miejscowości, mam nadzieję że w duchu prawdziwej
Słowiańskiej gościnności zdołaliście poskromić te
pokusy i okazać przyjezdnym na Zlot tak samo
serdeczną gościnność jaką 50 lat tamu bez wątpienia
okazaliby przybyłym do Wszewilek Wasi ojcowie i matki.
Miejmy też nadzieję, że połączenie razem Waszej
gościnności i wysiłku, z pomysłowością, humorem i
duchem przygody u przybywających z daleka na owe
totaliztyczne spotkania we Wszewilkach, z czasem
zaowocuje w wypracowaniu jakichś interesujących
imprez i atrakcji które stopniowo postawią Wszewilki
na mapę świata. W ten sposób wszyscy na tym
tylko skorzystają.
W swoich podziękowaniach nie chciałbym pominąć
również kumotrów UFOnautów. Wszakże to z waszej
kumotrzy inicjatywy i pomysłu ów Zlot "Wszewilki-2006"
wogóle się odbył. Gdyby nie wasze kumotrzy wyzwanie
rzucone mi w tej sprawie, ja sam nigdy przecież bym
nie wpadł na pomysł, aby żyjąc w Nowej Zelandii
koordynować internetowo jakikolwiek Zlot czy Zjazd
we Wszewilkach. Gdybym zaś ja sam wpadł na pomysł
koordynowania jakiejś formy zebrania totaliztów razem,
nigdy bym nie rozważał Wszewilek jako miejsca na takie
spotkanie. Wszakże znam ograniczenia Wszewilek a stąd
bym się obawiał że wszystko co będzie organizowane we
Wszewilkach będzie też posiadało znacznie wyższe niż normalnie
szanse na zakończenie się niepowodzeniem. Bez waszego
też kumotrzy UFOnauci wyzwania nigdy nie znalazłbym
czasu ani energii aby pospisywać dokładnie wszystkie
atrakcje warte oglądania we Wszewilkach, ani aby pobudzać
swoimi zachętami mieszkańców owej wioski do czynienia
czegoś co normalnie nigdy nie zdecydowaliby się czynić.
Miejmy więc nadzieję, że dzięki waszej kumotrzy UFOnauci
inicjatywie i inspiracji, coroczne zgromadzenia totaliztów we Wszewilkach
z czasem staną się rodzajem tradycji która przywróci tej wiosce sławę
jaka cieszyła się ona w dawnych wiekach kiedy była znanym w całej
Europie centrum handlu końmi. To zaś uczyniłoby, że dzięki
waszemu kumotrzy wyzwaniu ponownie mogłoby się sprawdzić
owo stare przysłowie stwierdzające że "nie ma takiego złego
co by na dobre nie wyszło". Na dodatek do tego kumotrzy
UFOnauci chciałbym wam też podziękować za rzucenie mi
wyzwania w sprawie Zlotu we Wszewilkach. Wszakże wyzwanie
to mi uświadomiło, że prędzej czy później doszłoby do naszej
konfrontacji, zaś znacznie lepiej jeśli się skonfrontujemy na
gruncie jaki jest mi dobrze znany, czyli we Wszewilkach, niż
na gruncie jaki wy kumotrzy byście mi wybrali a jaki byłby dla
mnie całkiem obcy. Chciałbym też podziękować za "atrakcje" jakie
zapewne zgodnie ze swoją obietnicą przygotowaliście na Zlot
"Wszewilki-2006". W końcu pragnę podziękować
wam kumotrzy za danie mi szansy na "rozpoznanie w działaniach"
waszych kumotrzy intencji. Wszakże bez Zlotu we Wszewilkach
wasze intencje pozostawałyby dla mnie znakami zapytania. Jednak
dzięki owemu Zlotowi będę miał teraz materiał eksperymentalny
z analizy którego będę mógł zwolna intencje te sobie wydedukować.
Po poznaniu zaś owych intencji, jestem pewnien, nasze wzajemne
oddziaływania ulegną intensyfikacji.
Na zakonczenie niniejszych podziękowań dla
tych wszystkich którzy dołożyli jakikolwiek wkład
w sprawę Zlotu "Wszewilki-2006" chciałbym
ich zaprosić aby nadal dzielili się ze mną
swoimi uwagami na temat jak Zlot ten przebiegał,
jak atrakcyjne okazały się dla nich Wszewilki,
zwiedzenie jakich obiektów wywarło na nich największe
wrażenie, co myślą o owym zakrzywieniu torów
kolejowych aby staranować historyczny ryneczek
Wszewilek, jak wyglądała gościność demonstrowana
ze strony miejscowych, co jeszcze innego warto lub
można by było udoskonalić w przyszłych takich
zlotach, co okazało się być najprzyjmniejszym
a co najbardziej dokuczliwym w owym Zlocie,
czy patrząc z doświadczeń uczestniczenia w
owym Zlocie zaochotniczą kiedyś aby przybyć
do Wszewilek ponownie np. w następnym roku,
itd., itp.
#14.
Proponuję okresowo powracać na niniejszą stronę w celu sprawdzenia dalszych opisów i wyników analiz Zlotu "Wszewilki-2006":
W chwili kiedy przygotowywałem niniejszą
stronę nie dotarły do mnie jeszcze wszystkie
informacje na temat odbytego już Zlotu "Wszewilki-2006".
Ponadto opublikowanie tej strony wzbudzi
zapewne komentarze które też zechcę w
przyszłości uwzględnić w jej treści. Dlatego
w celu śledzenia jak dalej będzie się rozwijał
niniejszy raport z pierwszego Zlotu totalizmu
"Wszewilki-2006" proponuję okresowo
powracać do niniejszej strony. Z definicji strona
ta będzie bowiem podlegała dalszemu udoskonalaniu
i poszerzeniom, w miarę jak ewentualny napływ
nowych informacji, a także nadchodząca fala
przyszłych zabiegów organizacyjnych, zdołają
wpłynąć na postęp w opisach tej strony. Jeśli więc
w przyszłości zechcesz czytelniku dowiedzieć
się jakie są usprawnienia do niniejszych opisów
owego Zlotu, wówczas odwiedź tą stronę ponownie.
Ja bowiem będę systematycznie aktualizował jej
zawartość, w miarę jak rozwój sytuacji przysporzy
jakichś wydarzeń lub informacji wartych tu zaraportowania.
Warto także okresowo sprawdzać blog totalizmu
o adresie
totalizm.blox.pl/html
(z jego lustrzaną kopią dostępną pod adresami
totalizm.wordpress.com).
Na blogu tym bowiem wiele zdarzeń omawianych
na tej stronie naświetlane jest dodatkowymi
informacjami spisywanymi w miarę jak zdarzenia
te się rozwijają przed naszymi oczami. Ponieważ
jednak blog ten jest intensywnie sabotażowany, w
przypadku gdyby jednak nie dało się go otworzyć
warto sprawdzić co nowego na jego temat wyjaśnione
zostało w punkcie #D2 strony
FAQ - częste pytania.
Odnotuj, że czytelnicy
mogą sobie załadować do własnego komputera replikę niniejszej strony
internetowej (z jej ilustracjami), tak jak to zostało wyjaśnione na stronach
FAQ - częste pytania lub
replikuj
dostępnych przez "Menu 1" i "Menu 2".
(Aby sobie załadować tą replikę, wystarczy w "Menu 1" kliknąć na pozycję
źródłowa replika tej strony.
Odnotuj jednak, iż jeśli po takim kliknięciu replika się sama nie załaduje,
to zapewne oznacza że albo na danym serwerze/witrynie replika ta NIE
mogła zostać udostępniona zainteresowanym np. z powodu ograniczeń
pamięci serwera, albo też że ktoś właśnie zasabotażował możliwość
jej sprowadzania. W takim wypadku należy zmienić serwer używając adresów
podanych w
"Menu 4"
lub "Menu 3", a następnie spróbować replikę tą załadować sobie z następnego
serwera.)
#15.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająka,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająka,
pod jakie można wysyłać ewentualne
uwagi, zapytania, lub odpowiedzi na zadane
tu pytania, podane są na stronie internetowej
o mnie (dr inż. Jan Pająk).
Tam również dostępne są pozostałe powszechnie
używane dane kontaktowe do autora tej strony.
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę też odnotować, że z powodu mojego
chronicznego deficytu czasu, ja bardzo niechętnie
odpowiadam na emaile, które zawierają TYLKO
wykonawczo czasochłonne prośby, jednocześnie
zaś dokumentują zupełną ignorancję ich autora
w tematyce którą ja badam.
If you prefer to read in English
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
Data założenia tej strony internetowej: 12 lipca 2006 roku.
Data jej najnowszego aktualizowania: 7 stycznia 2013 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)